WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Cykl | Prowincjonalia |
Miejsce | Września |
Od | 6 lutego 2008 |
Do | 9 lutego 2008 |
WWW | Strona |
Prawda czasu, prawda ekranuNa Prowincjonaliach można zjeść flaczki z Jackiem Bławutem i napić się piwa z Robertem Glińskim. Zadęcie znane z łódzkiego Camerimage i Gdyni to we Wrześni czysta abstrakcja. W tak arkadyjskich okolicznościach zawsze szepce mi do ucha Ryszard Ochódzki z „Misia”.
Michał WalkiewiczPrawda czasu, prawda ekranuNa Prowincjonaliach można zjeść flaczki z Jackiem Bławutem i napić się piwa z Robertem Glińskim. Zadęcie znane z łódzkiego Camerimage i Gdyni to we Wrześni czysta abstrakcja. W tak arkadyjskich okolicznościach zawsze szepce mi do ucha Ryszard Ochódzki z „Misia”. ‹Prowincjonalia 2008›
Zaczepia mnie ten Ochódzki i powtarza: „Rozchodzi się jednak o to, żeby te plusy nie przysłoniły ci minusów”. Ten, kto nie przyłoży jego maksymy do festiwalu, będzie zachwycony. Zobaczy czarujące święto kina: wspaniałą atmosferę i inteligentnie zestawiony repertuar. Ja lubię się czepiać, bo na małych imprezach interesuje mnie głównie nastrój intymności między ludźmi zbitymi w dusznej sali. Ciekawi mnie, co mają do powiedzenia o spektaklu jego współuczestnicy. Dlatego wiotczeję, gdy widzę wiernopoddańczy stosunek publiczności do filmowców na poprojekcyjnych rozmowach. We Wrześni układ jest następujący: z jednej strony my, z drugiej strony Oni, którzy łaskawie przyjechali na festiwal z filmem (jakby nie było to częścią Ich pracy). Żeby nikt nie powiedział, że generalizuję, spieszę z przykładem. Nie wiem, czy po projekcji „Korowodu” Jerzy Stuhr spodziewał się czegoś innego, niż kurtuazji podszytej szacunkiem dla jego dorobku. Faktem jest natomiast, że pojedyncze, ubrane zresztą w piórka, pytanie, dlaczego zrobił tak zły film, trafiło w niego jak grom z jasnego nieba. Bronił się zapalczywie i nieskutecznie, usprawiedliwiał żenujący utwór ważkością tematu. Powołując się na „Człowieka z marmuru” skonstatował, że polskie kino jest odwrócone plecami do codzienności i nie bierze się za bary z fantomem komunistycznego terroru. Tu mogę przytaknąć. Przypominam jednak: dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane. Podejmując najcelniejszą myśl autora „Spisu cudzołożnic”, i ja pozwolę sobie na pewną konstatację. Ledwo wyczuwalne u młodych filmowców tętno współczesności nie świadczy wcale o upadku naszej kinematografii. Prowincjonalia, jak wiele innych tegorocznych festiwali, dobitnie pokazały, że przestrzeń osobistych obsesji, mitologii i marzeń została już oswojona. Czy pierwszym krokiem do otworzenia się na współczesność nie powinno być mistrzostwo w tym, co chce się sprzedać publiczności pod etykietką osobistych filmowych trosk i radości? „Wino truskawkowe” Dariusza Jabłońskiego takie mistrzostwo osiągnęło, choć pozostało wśród pokonanych, zadowalając się jedynie nagrodą dziennikarzy. Żal mi tej adaptacji „Opowieści galicyjskich” Stasiuka, uważam, że to najlepszy polski film nowego tysiąclecia. Epicki, wspaniały formalnie i szeroki interpretacyjnie. Trzeźwo myślący doktorant z poznańskiego UAM, Marcin Jauksz, pisał: Jabłoński potraktował swoje zadanie jako adaptacyjny dialog, pokazał nam Stasiuka nowego, jaśniejszego, Galicję swoją, osobistą. I jakoś tak, może niechcący, pokazał, o co chodzi w całej tej grze filmowców dialogu z pisarzami, uchwycił moment, gdy „niefilmowe" robi się „filmowe”. Mnie na równi z filmem zauroczył sam reżyser. Z jego słów biła świadomość odpowiedzialności filmowca przed widzem i pisarzem. Autor „Fotoamatora” zabrał się za „Wino…” dopiero wtedy, gdy wypielęgnował w sobie odpowiednie zaplecze intelektualne. Oprócz tego rozumiał każde z zadanych mu pytań, pogodził anegdoty z planu z własną interpretacją materiału. Publiczność wolała jednak uhonorować bieg po wyłączone z katolickiego kontekstu religijne przeżycie – czyli „Wszystko będzie dobrze” Tomasza Wiszniewskiego. Nagroda dla tego dyskredytującego i tak już społecznie napiętnowaną (dzięki ruchom politycznym) ikonografię maryjną filmu to żadne zaskoczenie. Laur zdobył właściwie współscenarzysta filmu, wrześnianin Rafał Szamburski.
Wyszukaj / Kup Mniej kontrowersji wzbudziła nagroda za dokument dla Jacka Bławuta („Wojownik”), chociaż i tu uważam, że publiczność miała na podorędziu filmy ciekawsze: „Istnienie” Marcina Koszałki i „52 procent” Rafała Skalskiego. U Koszałki obsesja śmierci znalazła wreszcie wyraz w przemyślanym stopie formy i treści. Skalski przypomniał o dobrej szkole dokumentu Kieślowskiego, za co zdobył już Grand Prix Krakowskiego Festiwalu Filmowego. Co do Bławuta: Bohater „Wojownika”, Marek Piotrowski, to człowiek wciąż niedostatecznie znany nad Wisłą, a przecież wspiął się na szczyt świata. W zawodowej karierze kickboksera stoczył czterdzieści dwie walki, przegrał jedynie dwie, był także niepokonanym bokserem i karateką, mistrzem świata kilku federacji. Dziś jest prawdziwą ikoną sportów walki, ale los zabrał mu zdrowie i szczęście rodzinne. Piotrowski mówi prozą i wierszem. Z jego ust płyną zdania na poziomie językowym nieosiągalnym dla większości narodu. Kiedy wyjaśnia: „Szanuje energię, zupełnie jak kot”, jest w tym i szczerość, i metafizyczny pogłos. Film Bławuta imponuje empatią, gdyż reżysera nie interesują rodzinne upadki Piotrowskiego i widzi w nim przede wszystkim sportowca – wojownika o niezłomnej sile ducha. Po dwudziestu minutach nie mówi jednak o bohaterze nic nowego. Piotrowskiemu oddano we Wrześni pokłon i tylko za takim przeznaczeniem nagrody podpisuje się obiema rękami. Ciekawe, że swojej najelegantszej wizytówki Prowincjonalia doczekały się po dwunastu latach istnienia. „Prowincje świata” to moim zdaniem jądro tego festiwalu. Cykl ów ma spójną koncepcję, repertuar podobny tematycznie, choć skomponowany na delikatnych kontrastach. Wgryza się w dany problem głęboko i pokazuje go z różnych punktów widzenia. Choć ludzie czekający w kuluarach na posiłek często łapali się za głowy, „Kolory śmierci” (cykl w ramach „Prowincji świata”) przyniosły zróżnicowanie i przekrój: cudownie sfotografowany kicz Doroty Kędzierzawskiej („Pora umierać”), złożone we wzajemnie dookreślający się dyptyk filmy Szumowskiej („A czego tu się bać”) oraz Koszałki (wspomniane „Istnienie”), uderzający w putinowską politykę siłą faktu „Bunt. Sprawa Litwinienki” Andrieja Niekrasowa, wstrząsające przywołanie samobójstwa sekty Świątynia Ludu („Jonestown” Stanleya Nelsona), dziewczyny z burdelu w Phnom Penh („Nie można zawinąć żaru w papier” Rithy Panha) i zezwierzęconych policjantów z posterunku na granicy chińsko-koreańskiej („Zbrodnia i kara” Zhao Lianga). Właśnie tutaj, na skrzyżowaniu prowincji świata, leży prawda czasu, która z prawdą ekranu nie musi konkurować. 28 marca 2008 |
Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.
więcej »Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.
więcej »Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.
więcej »Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
„4miesiące, 3 tygodnie i 2 dni” najlepszym filmem IV kwartału 2007 w polskich kinach
— Esensja
Łagodna nutka optymizmu
— Lech Moliński
32 FPFF w Gdyni: Podsumowanie
— Beata Zatońska
32 FPFF w Gdyni: Relacja piąta. Spojrzenie w niebo
— Beata Zatońska
Dawid i Goliat
— Michał Walkiewicz
Cień Byrona
— Michał Walkiewicz
Hołd zbyt oczywisty
— Michał Walkiewicz
Życzenia noworoczne
— Michał Walkiewicz
Z pamiętnika ośmioletniego Krzysia. Camerimage 2007.
— Michał Walkiewicz
Jubileusz Lary Croft: Lubię wracać tam, gdzie byłem już…
— Michał Walkiewicz