40 najlepszych soundtracków wszech czasówSebastian Chosiński, Paweł Franczak, Wojciech Gołąbowski, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Sobczyński, Konrad Wągrowski
Sebastian Chosiński, Paweł Franczak, Wojciech Gołąbowski, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Sobczyński, Konrad Wągrowski40 najlepszych soundtracków wszech czasówMichael Nyman – „Fortepian” („The Piano”) (1993) Piękny film Jane Campion z nie mniej piękną i porywającą muzyką angielskiego kompozytora, idealnie podkreślającą cudowną przyrodę Nowej Zelandii. Nyman stworzył utwory fortepianowe, które kojarzyć się mogą z Beethovenowskim „Dla Elizy” – są równie melodyjne i romantyczne. Znakomita płyta na wieczór we dwoje z ukochaną. Goblin – „Głęboka czerwień” („Profondo Rosso”) (1975) oraz „Suspiria” (1977) Dwie płyty tego samego wykonawcy będące oprawą muzyczną dwóch horrorów Daria Argento. Włoski rock progresywny w szczytowej formie. Muzyka, która świetnie się sprawdza nie tylko jako ścieżka dźwiękowa do filmu, ale też w roli pełnoprawnego dzieła oddzielonego od obrazu. Nie da się tego słuchać z obojętnością. Jeśli oddacie się tej muzyce bez reszty, z upływem czasu zaczniecie czuć ciarki przebiegające wam po plecach i rozglądać się z przestrachem w poszukiwaniu psychopatycznego mordercy. Bee Gees – „Gorączka sobotniej nocy” („Saturday Night Fever”) (1977) Kto nie pamięta Johna Travolty ubranego w biały garnitur, tańczącego do utworów Bee Gees? To symbol dyskotek lat siedemdziesiątych. Utwory braci Gibb przetrwały próbę czasu i wciąż się ich świetnie słucha. Nawet dziś, gdy DJ puści „Stayin’ Alive”, „Night Fever”, czy „You Should Be Dancing”, tłok na parkiecie jest murowany. John Williams – „Gwiezdne wojny” („Star Wars Trilogy”) (1993/2004) Tego soundtracku nikomu chyba nie trzeba przedstawiać. Gdy włączam płytę, najpierw oczami wyobraźni widzę napis: „Dawno, dawno temu w odległej galaktyce”, a następnie w głośniku wybucha nieśmiertelny motyw przewodni. A dalej jest jeszcze lepiej: „The Imperial March”, „Han Solo and the Princess”… Świetnie też się słucha uroczej melodii towarzyszącej pojawieniu się Ewoków czy zakręconego zespołu Cantina Band. Absolutna klasyka. Galt MacDermot – „Hair” (1979) W filmie – pozornie niemożliwy do autonomicznego odbioru zbiór utworów, które wydają się zastępować jego scenariusz. Na płycie – kapitalny zestaw znakomicie skonstruowanych przebojów, bez których nie obejdzie się żadna potańcówka w klimacie Różowych Lat 70. Pieter Bourke i Lisa Gerrard – „Informator” („The Insider”) (1999) Michael Mann zawsze bardzo dba o wizualną i dźwiękową warstwę swych filmów – nie inaczej było w przypadku „Informatora”. Do współpracy zaprosił Lisę Gerrard i Pietera Bourke’a, którzy nasycili film muzyką zróżnicowaną, złożoną z fragmentów o zabarwieniu orientalnym, instrumentalnych ballad, eksperymentów dźwiękowych, motywów bardziej dramatycznych. Soundtrack uzupełnia dynamiczne „Safe from Harm” Massive Attack (w filmie słyszalne tylko przez chwilę, ale zarówno tekstem, jak i muzyką doskonale do niego pasujące). Trudno sobie wyobrazić niektóre sceny „Informatora” – w szczególności wewnętrzne dylematy Jeffreya Wiganda – bez tej pięknej ilustracji muzycznej. Tim Rice, Andrew Lloyd Webber – „Jesus Christ Superstar” (1973) Nawet epatujący przemocą Mel Gibson w „Pasji” nie stworzył tak poruszającej i przejmującej wizji ukrzyżowania Chrystusa jak Webber i Rice w swoim dziele. Świetna, osadzona głęboko w korzeniach psychodelicznego rocka muzyka, mocne teksty i niezwykła emocjonalność. Ta płyta jest jak modlitwa. Tangerine Dream – „Legenda” („Legend”) (1985) Niemiecka legenda rocka elektronicznego nagrała w sumie muzykę do kilkudziesięciu filmów. Złośliwi twierdzą, że sam Edgar Froese nie byłby w stanie podać dokładnej liczby wydanych przez siebie płyt. Ilość, niestety, nieczęsto przechodziła w jakość. Tym razem jednak jest zupełnie inaczej. Muzyka nagrana do klasycznego filmu fantasy Ridleya Scotta ujmuje przede wszystkim delikatnością i zwiewnymi motywami. Na osoby polujące na ten soundtrack czyha jednak pewna pułapka – wydano bowiem dwie ścieżki dźwiękowe z „Legendy”, a na alternatywnym krążku znalazły się kompozycje Jerry’ego Goldsmitha. Przed tym albumem się wystrzegajcie, bo to typowa dla amerykańskiego muzyka masówka. Różni wykonawcy – „Lśnienie” („The Shining”) (1980) Wzorzec użycia muzyki w celach wywoływania u potencjalnego odbiorcy silnych, a niekiedy traumatycznych wrażeń zmysłowych w filmowych horrorach. Mówiąc bardziej po naszemu: tak się straszy widzów. Penderecki i Ligeti w roli twórców ścieżki dźwiękowej do czasu ekranizacji „Lśnienia” brzmiało jak profanacja. Dopiero Kubrick pokazał, że współczesna mu awangarda muzyki symfonicznej to nie tylko intelektualny chłód, że może też być źródłem potężnych emocji. Niekoniecznie miłych. Na pewno niezapomnianych. Więcej tu: „Jak brzmi strach?”. Aimee Mann – „Magnolia” (1999) Czy jest drugi taki przypadek, gdy soundtrack nie powstaje na potrzeby filmu, ale film jest… ekranizacją soundtracku? Tak właśnie stało się w przypadku „Magnolii”. Reżyser Paul Thomas Anderson do tego stopnia zakochał się w smutnych balladach Aimee Mann, że postanowił w oparciu o jej teksty stworzyć film. Rzeczywiście, w „Magnolii” mnóstwo jest właściwego dla piosenek Mann smutku, melancholii, rezygnacji, a przede wszystkim samotności. Piękną kulminacją filmu jest chwila, gdy wszyscy bohaterowie śpiewają w różnych miejscach miasta jednocześnie piosenkę „Wise Up”, a jej tekst doskonale oddaje stan ducha każdego z nich.
Wyszukaj / Kup Różni wykonawcy – „Między słowami” („Lost in Translation”) (2004) Leniwa kompilacja nastrojowych snujów (to nie zarzut!) skąpana w shoegaze’owo-elektronicznym sosie. Zaprzeczenie tezy Kazimierza Górskiego, jakoby „nazwiska nie grały”. Plus fantastyczne „Too Young” francuskiej grupy Phoenix. Do posłuchania nie tylko w sunącej przez miasto taksówce. Różni wykonawcy – „Odyseja kosmiczna 2001” („2001: A Space Odyssey”) (1968) „Nasi kompozytorzy muzyki filmowej, jakkolwiek dobrzy by nie byli, nie są Beethovenami, Mozartami czy Brahmsami. Po co więc wykorzystywać słabszą muzykę, podczas gdy mamy taką mnogość wspaniałej muzyki symfonicznej z przeszłości i teraźniejszości?” – tak Stanley Kubrick tłumaczył obecność na ścieżce dźwiękowej Ryszarda i Johanna Straussów, Chaczaturiana i Ligetiego. Miał najwidoczniej rację, skoro sceny walca stacji kosmicznych i „odkrycia narzędzia” na trwale wpisały się w zbiorową świadomość ludzkości. Nino Rota – „Ojciec chrzestny” („The Godfather”) (1972) Wszyscy znamy fenomenalny motyw przewodni z „Ojca chrzestnego”, ale mało kto pamięta, że w filmie pojawia się on jedynie w scenach, w których akcja toczy się na Sycylii (podczas wygnania tamże Michaela Corleone). Ta muzyka doskonale oddawała klimat wysuszonej, gorącej wyspy, na której honor i zemsta są ważniejsze od czegokolwiek innego. Dziś skojarzenie jest nieco prostsze – słyszymy muzykę, myślimy: mafia. Ale i tak nam się podoba. Peter Gabriel – „Ostatnie kuszenie Chrystusa” („The Last Temptation of Christ”) (1989) Muzyczny absolut. Gdzieś na styku liryzmu europejskiej muzyki klasycznej, orientalnej duchowości i płomiennego afrykańskiego rytmu zrodziła się rzecz wybitna, rzecz unikalna. „Pasja” oznacza zaangażowanie i cierpienie: na tej płycie Gabriel stworzył muzyczną definicję tego słowa. Szkoda, że tak niewielu ludzi mogło obejrzeć go w naszym kraju; szkoda że tak niewielu wysłuchało ścieżki dźwiękowej – „Passion” zostawia w sercu trwały ślad. Ennio Morricone – „Pewnego razu na Dzikim Zachodzie” („Once Upon a Time in the West”) (1969) W zasadzie w tym miejscu mogłaby się znaleźć ścieżka dźwiękowa skomponowana przez Włocha do jakiegokolwiek innego spaghetti westernu. Wybór padł jednak na „Once Upon a Time…” z powodu najbardziej znanego utworu na płycie, czyli „Man with a Harmonica”. W muzyce Morricone pobrzmiewają typowe dla całego gatunku filmowego (czyli włoskiej odmiany opowieści o Dzikim Zachodzie) niepokój i moralna ambiwalencja, a największą jej siłą są pozostające w uszach po wsze czasy motywy. Nie inaczej ma się rzecz z soundtrackami z „Trylogii dolara” czy „Garści dynamitu”. |
Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.
więcej »Co zrobić, gdy słyszało się o egipskich hieroglifach, ale właśnie wyłączyli prąd i Internetu nie ma, a z książek jest tylko poradnik o zarabianiu pieniędzy na kręceniu filmów, i nie za bardzo wiadomo, co to te hieroglify? No cóż – właśnie to, co widać na obrazku.
więcej »Barbara Borys-Damięcka pracowała w sumie przy jedenastu teatralnych przedstawieniach „Stawki większej niż życie”, ale wyreżyserować było jej dane tylko jedno, za to z tych najciekawszych. Akcja „Człowieka, który stracił pamięć” rozgrywa się latem 1945 roku na Opolszczyźnie i kręci się wokół polowania polskiego wywiadu na podszywającego się pod Polaka nazistowskiego dywersanta.
więcej »Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Taśmowa robota
— Jarosław Loretz
100 najlepszych filmów XXI wieku
— Esensja
50 najlepszych westernów wszech czasów
— Esensja
50 najlepszych filmów o miłości
— Esensja
Ranking na premierę: 13 najbardziej niefortunnych filmowych pisarzy
— Łukasz Twaróg
Dobry i Niebrzydki: Krwawa makabra jest dobra
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski
100 najlepszych filmów grozy wszech czasów
— Esensja
Wielki Kanon Kina Grozy – wyniki
— Esensja
Jubileusz: Ranking Esensji – najlepsze filmy pięciolecia
Konstatacje po Oscarach
— Michał Chaciński, Kamila Sławińska, Konrad Wągrowski
Nie rozum, lecz serce
— Konrad Wągrowski
Krótko o filmach: Zabawa z żywymi trupami
— Marcin Mroziuk
Wszyscy jesteśmy Patersonami
— Piotr Dobry
Tydzień z życia kierowcy
— Kamil Witek
Co nam w kinie gra: 2001: Odyseja kosmiczna
— Konrad Wągrowski, Michał Chaciński
Konkurs na recenzję filmową: Depresja wampira
— Maciej Rumiancew
Stare dobre małżeństwo
— Miłosz Cybowski
Co nam w kinie gra: Tylko kochankowie przeżyją
— Kamil Witek
Esensja ogląda: Grudzień 2013 (6)
— Sebastian Chosiński, Gabriel Krawczyk, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski
Esensja ogląda: Grudzień 2013 (1)
— Gabriel Krawczyk, Konrad Wągrowski
4. American Film Festival: Od zmierzchu do świtu
— Kamil Witek
Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński
Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński
My i Oni
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński
Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński
Wielki mały finał
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński
Piołun w sercu a w słowach brak miodu, czyli 10 utworów do tekstów Ernesta Brylla
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
[i]Penderecki (…) w roli twórców ścieżki dźwiękowej do czasu ekranizacji „Lśnienia” brzmiało jak profanacja.[/i]
Bzdura. Penderecki napisał np. muzykę do "Pamiętnika znalezionego w Saragossie".