Po dłuższej przerwie spowodowanej naszymi rozmyślaniami nad formułą cyklu i odrzucaniem kolejnych zgłoszeń jako zbyt czepialskich (postanowiliśmy być tak konkretni i merytoryczni, jak tylko się da), stwierdziliśmy, że jednak nie możemy żyć bez Popkuriozum. Zwłaszcza że prasa nadal nie ma zamiaru zaprzestać dostarczania materiału. Zapoznajcie się więc z nową formułą i z tym, czym raczyła nas prasa w 2008 roku.
Popkuriozum – reaktywacja!
Po dłuższej przerwie spowodowanej naszymi rozmyślaniami nad formułą cyklu i odrzucaniem kolejnych zgłoszeń jako zbyt czepialskich (postanowiliśmy być tak konkretni i merytoryczni, jak tylko się da), stwierdziliśmy, że jednak nie możemy żyć bez Popkuriozum. Zwłaszcza że prasa nadal nie ma zamiaru zaprzestać dostarczania materiału. Zapoznajcie się więc z nową formułą i z tym, czym raczyła nas prasa w 2008 roku.
Zacznijmy dynamicznie – oto nowe zasady:
- Koniec z Popkuriozum Miesiąca – nagrodę będziemy przyznawać co kwartał.
- Dla uporządkowania, ta edycja będzie dotyczyła pierwszego półrocza 2008. Potem już co trzy miesiące.
- My nominujemy – ale to wy wybieracie! Zawsze będziemy mieli na kogo zwalić gniew „nagrodzonych” publicystów i dziennikarzy.
- Jedynym miejscem, w którym można zgłaszać Wasze (i nasze) propozycje do nominacji, jest Forum Esensji (kategoria: Popkuriozum).
Proste?
Zaczynajmy więc.
Oto nominacje za I półrocze 2008:
1. „Bohaterowie nie są zmęczeni” w „Polityce” nr 21/2008 (nominowany: Janusz Wróblewski)
Czytamy:
Wkrótce po premierze „Poszukiwaczy zaginionej arki” Spielberga, „Szklanej pułapki” McTiernana, „Rambo – Pierwsza krew” Kotcheffa każdy z tych widowiskowych tytułów rozrósł się do rozmiarów superdochodowej serii. Po trzech odcinkach dano sobie jednak spokój z realizacją dalszych, wychodząc ze słusznego założenia, że epigoństwo też ma swoje granice. Zgrana gwardia superherosów-idealistów po zarobieniu setek milionów dolarów poszłą na zasłużoną emeryturę. Ponadto pojawili się nowi, obdarzeni ponadnaturalnymi możliwościami bohaterowie, jak latający z prędkością światła Superman, zmieniający się w zielone monstrum Hulk czy zwinny jak pająk Spiderman, którzy szybko zajęli ich miejsce.
NOWI bohaterowie? Hulk i Superman? „Superman” (nawet w wersji filmowej) miał się pojawić PO „Poszukiwaczach…”, „Rambo” i „Szklanej pułapce”?
Aha (uwaga: czepialstwo!) – Spider-Man, nie Spiderman.
Nawet skacząc na bosaka, z ironicznym uśmiechem, po kawałkach rozbitego szkła (…)
John McClane nie skakał w „Szklanej pułapce” po kawałkach szkła z ironicznym uśmiechem. Pomysł na tego bohatera polegał właśnie na opozycji do dotychczasowych przyzwyczajeń – McClane był człowiekiem, który był podatny na rany, cierpiał, odczuwał ból i dawał temu wyraz na ekranie. Powyższe przedstawienie tej postaci zupełnie rozmija się z tym, co było w filmie.
Wszystkie trzy odcinki (Indiany Jonesa – przyp. redakcji) były tak pisane i kręcone, by zaznaczyć, że mogą dziać się wszędzie i nigdzie, w jakiejś mitycznej krainie, gdzie obok Zorro i Alladyna grasują hitlerowcy ucieleśniający mityczne zło.
Wszędzie i nigdzie? To dlaczego każde miejsce w filmie jest dokładnie opisane (a nawet pokazane na mapie), podany zawsze jest rok, a motorem akcji jest poszukiwanie przedmiotów mocno osadzonych w kulturze? Dlaczego konwencja każdego odcinka odnosi się właśnie do konwencji kina przygodowego mocno powiązanego z daną epoką? Poza tym – Zorro i Alladyn? Czemu nie Bolek i Lolek?
W sumie typowy przykład, gdy recenzent bardzo się stara napisać coś mądrego i odkrywczego, a wychodzi… popkuriozum.
2. Radosna twórczość recenzentów „Gazety Wyborczej” na temat kina bollywoodzkiego.
Obszerne uzasadnienie nominacji czytajcie na blogu Esensji w tekście Jakuba Gałki
„Dlaczego »Gazeta« nie lubi Bollywood”.
3. Recenzje filmu „Om Shanti Om” (nominowani: Łukasz Maciejewski z „Dziennika”, Paulina Wilk z „Rzeczpospolitej”).
Obszerne uzasadnienie nominacji czytajcie w tekście Jakuba Gałki
„Klata Khana, czyli zła prasa Bollywood”.
4. Dziennik „Polska” (19 maja 2008) pisze o Indianie Jonesie
On nawet motocyklem pruje jak Jacek Czachor podczas rajdu Paryż – Dakar. Udowodni to podczas szaleńczej ucieczki przez uniwersytecki kampus.
Czy na pewno dobrze pamiętamy, kto był za kierownicą?
Stawką będzie magiczny talizman w kształcie czaszki z zaginionej świątyni Majów (…) Ale bez obaw, nawet fanatyczni komuniści nie mają szans w starciu z Indianą, którego tym razem wspomoże Cate Blanchett (jako Irina Spalko). (…) Tymczasem Steven Spielberg już snuje plany, by w kolejnej części sagi archeolog zmierzył się z kosmitami.
Pozwolimy sobie pozostawić to bez komentarza.
5. Finezja porównania Magdaleny Michalskiej („Dziennik”)
W „Kulturze” (dodatek do „Dziennika” z 16 maja 2008 i jego następne edycje) czytamy w krótkich polecankach filmowych Magdaleny Michalskiej, co następuje na temat filmu „Sierociniec”:
Czy jest coś straszniejszego od straty dziecka? Tak, obejrzenie inteligentnego horroru, w którym intencją reżysera jest nie tylko wbicie przerażonych widzów w fotele.
Pomijając już wątpliwą logiczną jakość tego sformułowania, powiedzcie mi, jakiej trzeba finezji recenzenckiej, aby porównywać śmierć własnego dziecka z oglądaniem filmu grozy???