Pięści, miecze i filozofiaKonrad Wągrowski Gdy patrzy się na kino kung-fu i innych sztuk walki Dalekiego Wschodu, widać wyraźnie, że głównym wyróżnikiem gatunku jest fakt, że …poza obecnością walk, takiego wyróżnika nie ma. Filmy sztuk walki można zakwalifikować do przeróżnych gatunków – filmu sensacyjnego, historycznego, komedii, baśni, filmu fantasy , czarnego kryminału, melodramatu, a nawet filmu erotycznego. Wszystkie te filmy łączone były jednak efektownymi scenami walk – tego właśnie oczekiwał widz, reszta była często w sumie zbędnym dodatkiem.
Konrad WągrowskiPięści, miecze i filozofiaGdy patrzy się na kino kung-fu i innych sztuk walki Dalekiego Wschodu, widać wyraźnie, że głównym wyróżnikiem gatunku jest fakt, że …poza obecnością walk, takiego wyróżnika nie ma. Filmy sztuk walki można zakwalifikować do przeróżnych gatunków – filmu sensacyjnego, historycznego, komedii, baśni, filmu fantasy , czarnego kryminału, melodramatu, a nawet filmu erotycznego. Wszystkie te filmy łączone były jednak efektownymi scenami walk – tego właśnie oczekiwał widz, reszta była często w sumie zbędnym dodatkiem. Droga Smoka Pamiętacie rok 1982? Nie, nie chodzi mi o stan wojenny, ani nawet sukcesy polskiej reprezentacji piłkarskiej na mistrzostwach w Hiszpanii (tak, młodzi mogą nie wiedzieć, ale kiedyś polska reprezentacja odnosiła sukcesy). Chodzi o szał jaki w Polsce zapanował po wejściu na ekrany filmu w koprodukcji Hongkong-USA o tytule „Wejście Smoka” i manię jaka po nim zapanowała na punkcie Bruce′a Lee (nie żyjącego już od prawie 10 lat) i walk kung-fu. Choć film nominalnie został skategoryzowany jako dozwolony od lat 18, to kolejki do kin pełne były dzieci nie starszych niż 12 lat, a bileterzy starali się udawać, że tego nie dostrzegają. Widzowie tłumnie walili do kin, dzieci udawały na podwórkach Bruce′a Lee i rozbijały w domu meble, a szkoły kung-fu wyrastały jak grzyby po deszczu. Polska, jak zwykle wówczas, miała jakieś 10 lat opóźnienia w stosunku do Zachodu, gdzie ów szał na azjatyckie sztuki walki w kinie wybuchł na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. W następnych latach dystans ten miał się zredukować (co zawdzięczamy głównie rynkowi wideo) i kolejne ewolucje gatunku i zmiany jego odbioru przez zachodniego widza obserwowaliśmy już na równi z innymi krajami. A obserwacja owa była interesująca, gdyż, choć sam gatunek filmowy liczy sobie około 50 lat, to historia i kultura, która jest dla filmów sztuk walki inspiracją pochodzi już sprzed lat tysięcy. W dniu premiery chińskiego filmu „Hero” w reżyserii Zhang Yimou, nominowanego w zeszłym roku do Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego, warto przyjrzeć się i tej historii i temu gatunkowi filmowemu dokładniej. Droga Smoka Abyśmy mogli film zakwalifikować do gatunku nie wystarczy, aby na ekranie naparzało się kilka skośnookich osób na pięści, wydając charakterystyczne okrzyki. Naparzanie bowiem musi odbywać się według pewnych określonych reguł, zamiast pięści mogą być miecze lub inna broń biała, bohaterowie wcale nie muszą mieć skośnych oczu, a oprócz walk w filmie musi być coś więcej – o czym później. Dodatkowo, acz niekoniecznie w filmie mogą pojawić się następujące elementy: – nawiązania do kultury i historii Wschodu pojmowanego jako Chiny wraz z okolicznymi państwami, będącymi kiedyś częścią Chin (Hongkong, Tajwan, Tajlandia, Korea); – akcja umieszczona na tychże terytoriach; – elementy wielkich religii Dalekiego Wschodu – buddyzmu, taoizmu, Zen etc; – dodatkowym tematem filmu może być jeden z właściwych dla religii Wschodu motywów – drogi, samodoskonalenia się, pokonywania własnych słabości, zrozumienia siebie; – motywy mistrza i ucznia; – elementy fantastyczne, nieprawdopodobne więc umiejętności fizyczne i psychiczne bohaterów. Ale oczywiście najistotniejsze dla tych filmów jest to, że kluczowym elementem jest obecność scen walk kung-fu i innych technik walk wywodzących się ze Wschodu. Dodać należy, że przy ukazywaniu tych walk prawdopodobieństwo i realizm zostają ograniczone na rzecz widowiskowości i baletowej prawie estetyki ukazania owych pojedynków. Krótka historia pewnej umiejętności Słowa „kung-fu”, podobnie zapewne jak wiele innych chińskich terminów można tłumaczyć na wiele sposobów, ale w przybliżeniu oznacza ono z doskonale opanowaną dowolną umiejętność, której nauczenie się wymaga energii i czasu. Nie ma więc bezpośredniego związku ze sztukami walki, choć w tym znaczeniu zwykle jest u nas używany, oznaczając umiejętności walki bez użycia broni. Całość sztuk walki określa się mianem Wu-shu, a jego odmian jest milion i ani nie ma sensu, ani nie czujemy się na siłach, aby dokładnie je systematyzować. Wspomnijmy więc tylko najistotniejsze fakty. Dawno temu w Chinach Dla człowieka zachodu czas doskonalenia metod walk kung-fu wydaje się wręcz nieprawdopodobny. Już w przekazach sprzed 4 i pół tysiąca lat są wzmianki o szkoleniu chińskich wojowników w sztuce walki wręcz, dalszy ich rozwój związany jest z buddyzmem (Budda, czyli Siddartha Gautama pochodził z 5 wieku p.n.e.). Pierwszy systematycznie rozwijany styl kung-fu pochodzi z pierwszego wieku naszej ery, natomiast w III wieku legendarny lekarz Hua To, badając sposoby walki pięciu zwierząt – tygrysa, niedźwiedzia, jelenia, małpy i żurawia, opracowywał nowe systemy walki (później, co znamy również z „Wejścia Smoka”, podglądano inne zwierzęta np. modliszkę, węża, a podobno nawet smoka – ktokolwiek go widział). Niezwykle istotny dla kung-fu, ale w szczególności dla sztuki filmowej, choć wówczas tego jeszcze nikt nie podejrzewał, okazał się wiek VI n.e. Hinduski mnich buddyjski Bodhidharma (znany w Chinach jako Da Mo, a w Japonii Daruma Taishi) przybył w 525 roku do Chin z zamiarem przekazywania nauk Buddy. Nie spotkało się to z uznaniem ówczesnego cesarza Wu Ti, który mnicha wypędził. Ten osiedlił się w świątyni, gdzie nauczał filozofii buddyjskiej, kładąc nacisk na techniki medytacji. Ponieważ mnisi nie byli w stanie ze względu na słabość fizyczną podołać ciężkim wymaganiom Bodidharmy, stworzył on zestaw ćwiczeń mający na celu rozwój sprawności uczniów i zwiększenie bezpieczeństwa świątyni. A nosiła ona nazwę „młody las” – Shaolin. Dawno temu w Chinach Sztuki walki, połączenie niebywałej sprawności fizycznej z doskonaleniem umysłu i ducha rozwijano w klasztorze Shaolin przez następne kilkaset lat – czy mogą więc dziwić legendy o nadludzkich możliwościach mnichów tej świątyni? Rozwijano techniki walki wręcz, jak i za pomocą różnorodnych broni. Mnisi z Shaolin zyskali sławę niepokonanych. Nie mogło to spodobać się cesarzom. W 1674 wojska cesarskie zaatakowały i zniszczyły klasztor, zabijając większość mnichów. Jak głosi kolejna legenda, ocalało ich pięciu, którzy rozeszli się w pięciu różnych kierunkach, kultywując tradycje świątyni i przygotowując zemstę. Powstało wiele tajnych stowarzyszeń rozwijających sztuki walki. Miało to znaczenie dla dalszej historii Chin – w XIX kraj ten zetknął się z inwazją kolonialną państw Zachodu, rosła w siłę Japonia. W 1851 wybuchło powstanie Tai-pingów, w 1900 Powstanie Bokserów. W walkach wzięli udział wspaniale wyszkolenie wojownicy kung-fu, szokując swymi umiejętnościami europejskich przybyszów. Nie pozwoliło to jednakże na pokonanie kolonizatorów, sztuki walki okazały się bezradne wobec nowoczesnych i dobrze uzbrojonych armii europejskich. Ale zapomnijmy o tym, bo sprzeczne to jest z legendą, która, jak widać, jest niezwykle istotnym elementem historii i dalekowschodnich sztukach walki. Jak widać, niezwykle trudno oddzielić prawdę od fikcji. Nie da się ukryć, że wojownicy, poprzez uporczywy trening ducha i ciała, osiągali niezwykłą biegłość, ale to co im przypisywano przenosi nas już w krainę fantazji. Osobna więc wzmianka należy się legendom o wojownikach wuxia (których poznaliśmy w osobach Chow Yun-Fata i Michelle Yeoh w „Przyczajonym tygrysie, ukrytym smoku” i których ujrzymy też w „Hero”). Wuxia to właśnie wojownicy – bohaterowie starochińskich legend. Mogli być nimi zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Ich zadaniem była walka ze złem, wymierzanie sprawiedliwości, ochrona słabszych i skrzywdzonych. Działali poza strukturami społecznymi i prawem, w podziemiu i sami sobie wyznaczali zasady. Ich powinnością był honor, lojalność, doskonalenie ciała i umysłu. Wieloletnie ćwiczenia duchowe i fizyczne, zdolność koncentracji, władza nad własnym ciałem, umiejętność kierowania energią dały im nadludzką moc. Wuxia mogą latać, chodzić po wodzie, rzucać kulami ognia, znikać, mają ogromną siłę 1. Tak naprawdę każdy może to osiągnąć – wystarczy energię płynącą z emocji zmienić w wewnętrzną siłę. I ćwiczyć. Pijany mistrz W XX wieku kung-fu znalazło dwa nowe zastosowania, które zdominowały te sprzed setek lat. Po pierwsze kung-fu stało się sportem. Po drugie – zainteresował się nim film. Od Małego Smoka do smoka ukrytego Źródeł kina dalekowschodnich sztuk walki należy oczywiście szukać w Chinach i Hongkongu. Pierwsze filmy o wojownikach wuxia powstały w Szanghaju i Hongkongu już w latach 20-tych i 30-tych minionego stulecia. Prawdziwy rozkwit gatunku nastąpił jednak dopiero w latach 60-tych. Początkowo filmy te były produkowane jedynie na rynek azjatycki, pod wieloma względami kulturowo obce i trudne w odbiorze dla widza zachodniego. Przykładowo, ówczesne filmy charakteryzowały się nieco teatralną realizacją (przypominającą kino europejskie spod znaku filmu d′art z początku wieku), długie i statyczne ujęcia, prezentujące cały plan, bez cięć i zbliżeń miały uświadamiać widzom umiejętności aktorów, nie sugerując, że montaż i efekty specjalne miały zastąpić braki warsztatu technik walki aktora. Pierwszym twórcą, który zaczął wykorzystywać możliwości filmowego rzemiosła i produkować również na rynki zachodnie był King Hu, twórca filmów „Gniew” (1970), „Przekleństwo Lee Khana” (1973). Hu odkrył baletowe piękno układów filmowych walk. Przyczajony tygrys, ukryty smok Przełom lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych odmienił rynek. Po pierwsze – filmy wuxia zaczęły ustępować miejsca filmom o kung-fu, czyli walce za pomocą pięści i stóp. Po drugie – o filmach zaczęły decydować gwiazdy. Postacie stały się bardziej zindywidualizowane, a aktorzy rozpoznawalni. Gwiazdorzy, będący zwykle oczywiście autentycznymi mistrzami kung-fu, tacy jak Bruce Lee (piszemy o nim szerzej w innym miejscu), mieli wpływ na scenariusz, reżyserię i oczywiście choreografię walk, którą często sami opracowywali. Scenariusze filmów zaczęły być dostosowywane do oczekiwań widza zachodniego, wplatając efektowne walki kung-fu w standardowe sensacyjne fabuły. Połączenie charyzmy aktorów wraz z kulturowym ukłonem w kierunku Zachodu zaowocowały ogromnymi sukcesami „Wejścia smoka” i kolejnych filmów. Zwycięski pochód się rozpoczął. |
Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.
więcej »Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.
więcej »Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.
więcej »Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Retrotetrycy: 2001
— Esensja
Jubileusz: Ranking Esensji – najlepsze filmy pięciolecia
DVD: Przyczajony tygrys, ukryty smok
— Konrad Wągrowski
Bohater i król
— Konrad Wągrowski
Paweł i Gaweł w jednym stali domu
— Jarosław Loretz
Człowiek miarą wszechrzeczy
— Stanisław Witold Czarnecki
Transmisja z Wrocławia: Oni
— Paweł Pluta
Przyczajony tygrys, ukryty smok
— Jarosław Loretz
Opowieść o pokonaniu smoka… w sobie
— Grzegorz Wiśniewski
Transatlantyk 2013: Dzień 8
— Sebastian Chosiński, Gabriel Krawczyk, Iwona Michałowska
Esensja ogląda: Maj 2013 (1)
— Anna Kańtoch, Gabriel Krawczyk, Jarosław Loretz, Marcin T.P. Łuczyński
Esensja ogląda: Kwiecień 2013 (2)
— Ewa Drab, Gabriel Krawczyk
Esensja ogląda: Luty 2013 (Kino)
— Miłosz Cybowski, Gabriel Krawczyk, Alicja Kuciel, Konrad Wągrowski
Co nam w kinie gra: Kwiaty wojny
— Jarosław Loretz
Robinson transoceaniczny
— Agnieszka Szady
Z kamerą wśród zwierząt
— Małgorzata Steciak
28 WFF: Dzień szósty
— Jarosław Loretz
Szklana pułapka
— Urszula Lipińska
Nowości: Wrzesień 2003
— Konrad Wągrowski
Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski
Statek szalony
— Konrad Wągrowski
Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski
Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski
Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski
Migające światła
— Konrad Wągrowski
Śladami Hitchcocka
— Konrad Wągrowski
Miliony sześć stóp pod ziemią
— Konrad Wągrowski
Tak bardzo chciałbym (po)zostać kumplem twym
— Konrad Wągrowski
Kac Vegas w Zakopanem
— Konrad Wągrowski