WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Gwiezdne wojny: część IV – Nowa nadzieja |
Tytuł oryginalny | Star Wars: Episode IV – A New Hope |
Dystrybutor | Syrena |
Data premiery | 21 marca 1997 |
Reżyseria | George Lucas |
Zdjęcia | Gilbert Taylor |
Scenariusz | George Lucas |
Obsada | Mark Hamill, Harrison Ford, Carrie Fisher, Peter Cushing, Alec Guinness, Anthony Daniels, Kenny Baker, Peter Mayhew, David Prowse, James Earl Jones |
Muzyka | John Williams |
Rok produkcji | 1977 |
Kraj produkcji | USA |
Cykl | Gwiezdne wojny |
Czas trwania | 125 min |
WWW | Strona |
Gatunek | SF |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Klasyka pod lupę: Jak Lucas zmienił wszystkoMichał ChacińskiKlasyka pod lupę: Jak Lucas zmienił wszystkoLucas zdał sobie sprawę, że Zoetrope nie jest w stanie zagwarantować mu kolejnego projektu i zaczął na własną rękę szukać nowych źródeł finansowania, jednocześnie reklamując wśród znajomych usługi swojej żony – dobrze zapowiadającej się montażystki filmowej. Porażka „THX 1138” oczywiście wywarła na introwertyku silne wrażenie – Lucas uważał, że nakręcił ważny, wizjonerski film, tymczasem widownia odpowiedziała mu jedynie głośnym chrapaniem. Jak każdy reżyser, który pozbawiony kontaktu z widzami kręci coś nudnego i niezrozumiałego, Lucas lamentował, że w jego kraju nie ma widowni dla kina artystycznego. Coppola kontrował tego typu wypowiedzi wprost: „Przestań wydziwiać i zrób coś ludzkiego”. Również żona Lucasa, Marcia, wytykała mu podobno, że sam jest sobie winien, skoro nakręcił całkowicie chłodny, pozbawiony emocji film. Lucas odpowiadał na to swoim słynnym stwierdzeniem, że interesuje go poważniejsza sztuka, a nie pociąganie za sznurki; w końcu nie ma nic prostszego niż wywołanie emocji u widowni – wystarczy pokazać na ekranie słodkiego kotka, a później skręcić mu kark. W ciągu następnych miesięcy pracował nad wypolerowaniem dobrze przyjmowanego scenariusza Johna Miliusa pt. „Czas apokalipsy”. Kilkanaście miesięcy wcześniej zwrócił na niego uwagę Coppoli, który przedstawił Warnerowi tekst Miliusa jako jeden z potencjalnych projektów Zoetrope. Projekt początkowo nie doszedł do skutku, ale Lucas wciąż planował zająć się nim po zakończeniu „THX 1138”. Stało się inaczej. W 1971 roku Lucas pomagał na planie projektu, który Coppola zgodził się zrealizować „z przymusu” – „Ojca chrzestnego”. Lucas asystował Coppoli w kilku kluczowych scenach (m.in. w scenie w restauracji, w której Michael Corleone morduje Solozzo). Film okazał się olbrzymim sukcesem artystycznym i finansowym. W tym samym czasie Lucas uległ w końcu namowom żony i Coppoli i postanowił pokazać wszystkim, że jest w stanie nakręcić film angażujący widownię – napisał scenariusz „American Graffiti”. Film miał opowiadać w nostalgicznym tonie o życiu nastolatków w niedużym miasteczku z początku lat 60. Coppola zagwarantował Lucasowi pomoc w finansowaniu nowego projektu, dzięki nagłemu wzrostowi swojej pozycji przetargowej w Hollywood. Pominę zbędne szczegóły: „American Graffiti” zostało nakręcone w 28 dni, przy budżecie ok. 750 tysięcy dolarów (dla Lucasa był to przykry policzek od Hollywood – jego poprzedni film kosztował o połowę więcej). Coppola odegrał kluczową rolę w planowaniu, wyborze ekipy i zagwarantowaniu finansowania produkcji przez Universal. Studio znowu było niezbyt zadowolone z rezultatów i planowało przemontowanie filmu, ale tym razem Coppola walczył w imieniu Lucasa znacznie skuteczniej i uniemożliwił wprowadzenie zmian. Film stał się jedną z najzyskowniejszych produkcji w dziejach Hollywood; zarobił w kinach ponad 115 milionów dolarów, przynosząc producentom zysk ponad 55 milionów dolarów; drugie tyle pozostało w kieszeni kiniarzy. Film zrobił również z Lucasa milionera – jego udział z wpływów wyniósł około 7 mln dolarów – i dodał kilka milionów do konta Coppoli, który fortuny dorobił się już na „Ojcu chrzestnym” (mimo to Coppola nie mógł sobie długo darować, że pod wpływem żony postanowił nie finansować filmu Lucasa osobiście i nie zebrał wielokrotnie większych zysków). Dodatkowo obraz zdobył 5 nominacji do Oscara, m.in. w kategorii najlepszego filmu i, dla samego Lucasa, w kategorii najlepszej reżyserii. („American Graffiti” jest w polskich wypożyczalniach dostępne na DVD.) Plakat 'THX 1138' Jeszcze zanim „American Graffiti” trafiło na ekrany, George Lucas uważał ten film za swój wielki sukces. Odkrył na jego przykładzie, że Coppola i Marcia Lucas mieli rację – nakręcenie filmu przemawiającego do widowni na poziomie emocjonalnym może być nie tylko ciekawe, ale i wyzwalające (przynajmniej dla takiego nudziarza, za jakiego wówczas uchodził). Dla wielu jednak Lucas posunął się w swoich wnioskach za daleko, stwierdzając: „Realizacja Graffiti była dla mnie czymś niesamowitym. Pomyślałem, że może powinienem nakręcić coś dla jeszcze młodszych dzieciaków. Graffiti było dla szesnastolatków; nowy film powinien być może dla dziesięcio-, dwunastolatków, którzy utracili w życiu coś jeszcze ważniejszego niż starsze nastolatki. Dzisiejsze dzieciaki nie mają już świata fantazji, jaki miało moje pokolenie – nie mają westernów, nie mają filmów o piratach… Prawdziwych przygód w rodzaju tych przeżywanych przez Errola Flynna czy Johna Wayne’a. Disney abdykował z tronu rynku dziecięcego i nikt nie zdołał go zastąpić.” Lucas od wielu lat marzył o nakręceniu przygodowego filmu fantastycznonaukowego – czegoś w nurcie Flasha Gordona, Bucka Rogersa, czy też, jak bardziej obrazowo to ujmował, „połączenia 2001 z Jamesem Bondem”. Natychmiast po zakończeniu pracy nad „American Graffiti” zatopił się w lekturach SF, teoretycznych rozważaniach o naturze i konstrukcji bajek i mitów itp. Już od lutego 1973 roku pisał podobno wstępną wersję tego, co miało stać się „Gwiezdnymi wojnami”, choć jeszcze rok później potrafił pokazać jedynie 13-stronicowy szkic scenariusza. Wynik tej rocznej pracy jest zresztą do dziś wyśmiewany – Lucas miał zawsze problemy z pisaniem w zrozumiały sposób i szkic scenariusza nowego filmu był podobno przykładem fatalnego bełkotu. Pierwsze zdanie w języku angielskim brzmiało: „The Story of Mace Windu, a revered Jedi-bendu of Opuchi who was related to Usby C.J. Thape, padawan learner of the famed Jedi” („Historia Mace Windu, szacownego Jedi-bendu z Opuchi, spokrewnionego z Usbym C.J. Thapem, uczniem-padawanem słynnego Jedi”). Fabularnie całość była po prostu historią bezczelnie zerżniętą z „Ukrytej fortecy” Akiry Kurosawy, przepisaną jedynie na potrzeby opowieści fantastycznonaukowej. Szkic nie dawał się podobno łatwo czytać i w normalnych warunkach trafiłby prosto do kosza, ale Lucas nie był już nieznanym, początkującym reżyserem. Jeszcze przed premierą „American Graffiti” i przed decyzją Universalu o potencjalnym następnym filmie Lucasa, kopia „Graffiti” została w tajemnicy pokazana Alanowi Laddowi Jr., szefowi produkcji wytwórni Fox. Ladd był zachwycony nie tylko samym filmem, ale również Lucasem – okazało się, że sam był bardzo podobnym do niego, nieśmiałym, małomównym facetem. Zaproponował Lucasowi realizację następnego filmu dla swojej wytwórni. Lucas w skrócie streścił mu „Gwiezdne wojny” i usłyszał odpowiedź twierdzącą. W ten sposób na dobre rozpoczął się największy koszmar w ówczesnym zawodowym życiu Lucasa. Do zawarcia kontraktu potrzebna była tylko jeszcze zgoda Universalu, z którym związany był Lucas. Universal miał na decyzję miesiąc i zastanawiał się do ostatniego dnia, po czym zrezygnował. Lucas natychmiast podpisał umowę z Foksem, ustalając wstępne warunki: 15 tysięcy dolarów za opracowanie historii, 50 tysięcy za napisanie scenariusza, 100 tysięcy za wyreżyserowanie – niskie stawki, które dla Lucasa były wtedy ogromnymi kwotami (przypominam, że „Graffiti” wciąż nie trafiło na ekrany; honorarium Lucasa za reżyserię tego filmu wyniosło 25 tysięcy dolarów). Film miał początkowo budżet 3,5 mln dolarów i Lucas od samego początku wiedział, że to za mało, ale po prostu obawiał się, że przestraszy studio faktycznie planowanymi wydatkami. Firma produkcyjna Lucasa, założona specjalnie dla potrzeb tej produkcji (czyli Star Wars Corporation) miała otrzymać 40 procent zysku netto filmu. Brzmi to dziś fenomenalnie, ale w rzeczywistości oznacza jedynie dochód na papierze – hollywoodzcy księgowi opłacani są przede wszystkim za to, że pod ich wpływem w cudowny sposób dematerializuje się jakikolwiek zysk nawet z najbardziej rentownych filmów. THX 1138 Sukces kasowy „American Graffiti” doprowadził do słynnej renegocjacji umowy ze studiem, dotyczącej honorarium za realizację „Gwiezdnych wojen”. Lucas mógł standardowo oczekiwać podniesienia swojego honorarium reżyserskiego do 500 tysięcy dolarów i zamiany w praktyce bezwartościowych punktów procentowych z zysku netto na punkty procentowe z zysku brutto (czyli na faktyczną część wpływu z każdego dolara wydanego na bilet od momentu wejścia filmu do kin, niezależnie od ostatecznej zyskowności przedsięwzięcia). Lucas zaproponował studiu Fox, że zrezygnuje z tych bardzo wymiernych korzyści w zamian za kilka drobnych ustępstw produkcyjnych ze strony studia. Po pierwsze, przekonany, że wcześniej Warner i Universal oszukały go w taki czy inny sposób w rozliczeniach obu poprzednich filmów, zaproponował, że „Gwiezdne wojny” będą w całości realizowane pod szyldem jego własnej firmy produkcyjnej. Miało to zagwarantować, że każdy dolar budżetu wydany w trakcie realizacji zostanie wydany zgodnie z zamierzeniem i za wiedzą reżysera (studio zgłaszało pewne obiekcje, ale warunek zaakceptowano). Następnie pojawiły się wymagania, które uszczęśliwiły Foksa: w zamian za rezygnację z podniesienia gaży Lucas poprosił o całkowitą wyłączność na wpływy z tytułu sprzedaży produktów dotyczących filmu – zabawek, strojów, gadżetów itd.; poprosił również o prawa do ścieżki dźwiękowej oraz do realizowania kontynuacji filmu (tzw. sequeli). Dla studia wszystkie te prawa były praktycznie bezwartościowe – na zabawkach i gadżetach zarabiał tylko Disney, a film Lucasa nie zanosił się na produkcję w stylu Disneya (Lucas uważał dokładnie odwrotnie), poza tym sądzono, iż produkcja zabawek zabiera tyle czasu, że film zdąży już zejść z ekranów; ścieżki dźwiękowe bez przebojowych piosenek nie sprzedawały się dobrze, zaś kontynuacji i tak prawie nikt w Hollywood nie kręcił. Fox miał wprawdzie za sobą sukces całej serii sequeli – „Planety małp” – ale nikt nie spodziewał się powtórzenia go w podobnej skali. |
Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.
więcej »Co zrobić, gdy słyszało się o egipskich hieroglifach, ale właśnie wyłączyli prąd i Internetu nie ma, a z książek jest tylko poradnik o zarabianiu pieniędzy na kręceniu filmów, i nie za bardzo wiadomo, co to te hieroglify? No cóż – właśnie to, co widać na obrazku.
więcej »Barbara Borys-Damięcka pracowała w sumie przy jedenastu teatralnych przedstawieniach „Stawki większej niż życie”, ale wyreżyserować było jej dane tylko jedno, za to z tych najciekawszych. Akcja „Człowieka, który stracił pamięć” rozgrywa się latem 1945 roku na Opolszczyźnie i kręci się wokół polowania polskiego wywiadu na podszywającego się pod Polaka nazistowskiego dywersanta.
więcej »Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Taśmowa robota
— Jarosław Loretz
Dziś Star Wars Day!
— Esensja
Najlepsze filmy SF – wybór czytelników
— Esensja
100 najlepszych filmów science fiction wszech czasów
— Esensja
10 najbardziej obciachowych scen starych „Gwiezdnych wojen”
— Marcin Osuch, Konrad Wągrowski
Wojny klonów: Gwiezdne wojny w Esensji
— Esensja
Zrób to szybciej i intensywniej!
— Marcin Osuch, Eryk Remiezowicz, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski, Kamil Witek
Ciemna Strona Mitu
— Piotr ‘cct’ Bielatowicz
„Gwiezdne wojny” w Esensji i Framzecie
Kanon filmów fantastycznych „Framzety” – rozstrzygnięcie
— Konrad Wągrowski
Biegnij, Blady, biegnij czyli legenda Blade Runnera
— Michał Chaciński, Konrad Wągrowski
Jak Kubrick stworzył ekranowy mit
— Michał Chaciński
Status quo
— Kamil Witek
Bardzo mroczne widmo galaktycznego Imperium
— Konrad Wągrowski
Kroniki odległej galaktyki
— Konrad Wągrowski
Atak krytyków
— Leszek ’Leslie’ Karlik
Klonowanie wyobraźni
— Grzegorz Wiśniewski
Co nam w kinie gra: 2001: Odyseja kosmiczna
— Konrad Wągrowski, Michał Chaciński
Tydzień z Wesem Andersonem: Tragikomedie dla dziwaków, czyli „Genialny klan”
— Michał Chaciński
Tydzień z Wesem Andersonem: Danie dla smakoszy, czyli „Rushmore”
— Michał Chaciński, Konrad Wągrowski
„Ten film był dnem dna”, czyli historia ekranizacji prozy Stanisława Lema
— Michał Chaciński, Sebastian Chosiński, Krystian Fred, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski
Great Scott!
— Michał Chaciński, Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Alicja Kuciel, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski, Kamil Witek
Władca Pierś Ceni, czyli edycja specjalna alternatywnych ekranizacji
— Michał Chaciński
Z Archiwum X: Spisek, mumbo-jumbo i potwory tygodnia
— Urszula Baluta, Michał Chaciński, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Michał Kubalski, Konrad Wągrowski
Porażki i sukcesy A.D. 2007
— Michał Chaciński, Piotr Dobry, Ewa Drab, Urszula Lipińska, Łukasz Twaróg, Kamil Witek, Konrad Wągrowski
Strach siedzi w nas, czyli kino grozy pod lupą (2)
— Michał Chaciński, Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Michał Kubalski, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski
Strach siedzi w nas, czyli kino grozy pod lupą (1)
— Michał Chaciński, Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Michał Kubalski, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski
@Konrad
Artykuł jest faktycznie z roku 2002, a odpowiednia funkcjonalność się znalazła. Już wszystko gra. :-)