„Slumdog. Milioner z ulicy” najlepszym filmem I kwartału 2009 według Stopklatki i EsensjiWygląda na to, że w tym roku Amerykańska Akademia Filmowa w dużej mierze dokonała słusznego wyboru. A przynajmniej wygląda na to, że gusta Akademii są zbieżne z gustami redakcji Stopklatki i Esensji. W naszej dziesiątce (a właściwie jedenastce) najlepszych filmów pierwszego kwartału 2009 roku znajdziecie wszystkie 5 nominowanych do Oscara filmów, a niewątpliwy zwycięzca ceremonii jest jednocześnie zwycięzcą naszego plebiscytu.
Esensja„Slumdog. Milioner z ulicy” najlepszym filmem I kwartału 2009 według Stopklatki i EsensjiWygląda na to, że w tym roku Amerykańska Akademia Filmowa w dużej mierze dokonała słusznego wyboru. A przynajmniej wygląda na to, że gusta Akademii są zbieżne z gustami redakcji Stopklatki i Esensji. W naszej dziesiątce (a właściwie jedenastce) najlepszych filmów pierwszego kwartału 2009 roku znajdziecie wszystkie 5 nominowanych do Oscara filmów, a niewątpliwy zwycięzca ceremonii jest jednocześnie zwycięzcą naszego plebiscytu. Co więcej – dziesiątkę uzupełnia film z dwoma nominacjami aktorskimi („Zapaśnik”), kilkoma innym nominacjami („Droga do szczęścia”), jednym z pięciu nominowanych aktorów („Spotkanie”) i wreszcie – najlepszy oscarowy dokument („Człowiek na linie”). Jedynie włoska „Gomorra” wyłamuje się z tego oscarowego schematu, bo dzieło uznane za najlepszy film europejski zostało całkowicie pominięte w rozdaniu statuetek („Watchmen. Strażnicy” jako film już z 2009 roku oczywiście nie mogli się załapać na te nagrody). Nie zmienia to jednak faktu, że wyszedł nam tym razem ranking oscaro- i amerykocentryczny, także w kategoriach pozostałych. Niemniej jednak uważamy, że jest to zestawienie ze wszech miar ciekawe. Mamy tu filmy ambitniejsze, niskonakładowe („Spotkanie”, „Zapaśnik”), mamy wystawne widowiska („Ciekawy przypadek Benjamina Buttona”, „Watchmen. Strażnicy”), będące jednak nadal kinem skłaniającym do myślenia. Mamy kino polityczne („Frost/Nixon”, „Obywatel Milk”), społeczne („Slumdog”, „Gomorra”), psychologiczne („Droga do szczęścia”, „Lektor”). Taki zestaw filmów mógłby być ozdobą każdego przeglądu. Jeśli nie widzieliście którejkolwiek z tych pozycji, nadal jest czas, by to nadrobić. OTO NASZE PODSUMOWANIE I KWARTAŁU W POLSKICH KINACH Znakomity scenariusz, świetna reżyseria, pierwszorzędni aktorzy (żadne tam wielkie gwiazdy, przez co opowieść jest tym bardziej wiarygodna) – a w tle Indie, i to nie te z pocztówek i z bollywoodzkich musicali, ale te z alarmujących raportów ONZ i Amnesty International. Jasne, Boyle i jego scenarzyści osładzają gorycz zaiste dickensowskiej nędzy tego kraju tak, żebyśmy mogli patrzeć na nią bez wyrzutów sumienia – ale ciągle jest to jedna z tych opowieści o krajach Trzeciego Świata, która w zachodnich widzach budzi raczej podziw dla bohaterów, którzy potrafią radzić sobie w tym nieludzkim świecie, niż litość i poczucie wyższości. Trochę jak „Miasto Boga” (podobny zwłaszcza dramatyczny, obłędnie szybki montaż, przepiękne zdjęcia i jaskrawe kolory) – tylko koniec mniej gorzki. To samo świetne pióro, które spłodziło poruszający portret ”Królowej”, nakreśliło z właściwą sobie swadą sylwetki lekkoducha, który nagle musi stać się bohaterem, i starego wygi, który w ostatecznym starciu traci twarz. Jakby nie wystarczył świetny scenariusz, którego nawet Ron Howard nie był w stanie zepsuć – fenomenalna rola Franka Langelli wznosi ten znakomity film na jeszcze wyższy, prawdziwie oscarowy poziom. Film, który mógłby wyjść spod ręki Douglasa Sirka: mamy tu dramat odmiennych aspiracji, drobnomieszczańskie zakłamanie, presję zakłamanego społeczeństwa… a wszystko w scenerii, która z pewnością obchodziłaby widzów dużo bardziej, gdyby rzecz działa się współcześnie, a nie w latach 50. Jest na szczęście w filmie jedna rzecz całkiem ponadczasowa i wznosząca całość ponad średnią podobnych stylizowanych dramatów ze społecznym zacięciem – a mianowicie znakomita rola Kate Winslet. Materiał z gatunku tych męskich, hemingwayowskich opowieści, które niestety kinie bardzo łatwo zamienić w efektowny kicz dla chłopaków. To mogło się udać tylko z genialnym odtwórca tytułowej roli – i chwała Bogu, że Aronofsky wytrzymał jakoś z Mickeyem Rourke’em na planie, bo efekt jest naprawdę mocny. Można się oczywiście czepiać, że Rourke tak naprawdę gra w tym filmie samego siebie, że nie musiał się wysilać, aby naprawdę wczuć się w postać upartego, dzielnego faceta, który walczy do końca, mimo że wszyscy już na nim postawili krzyżyk. Tylko czy to musi być zarzut? Film zyskuje przez to na autentyczności, a sceny takie jak ta z Marisą Tomei (skądinąd fantastyczną w roli striptizerki z zasadami) naprawdę chwytają za gardło. W końcu jakby się nad tym zastanowić, świat byłby lepszym miejscem, gdyby jedni ludzie nie śpieszyli się z ocenianiem wartości innych. I o tym właśnie, a nie o wrestlingu, jest naprawdę ten film. „Strażnicy” to mądra historia dla dorosłych. Nie tylko niesamowicie ciekawe postacie, ale i arcyciekawe relacje między nimi – nie mówiąc o tym, że wizja ludzkości na rozstaju dróg stała się ostatnio jeszcze bardziej na czasie. Jakby mało było psychologicznej wiarygodności scenariusza, świetnego dialogu i kapitalnie rozwiązanych zwrotów akcji, naprawdę natchniony był casting. Wszyscy grają świetnie, postaci są krwiste, boleśnie prawdziwe i cholernie ludzkie, co jest zapewne clou moore’owskiej koncepcji antybohaterskich superbohaterów. Co by tu jeszcze pochwalić? Piękna oprawa wizualna służy historii, a nie odwrotnie. Świetny soundtrack. Kapitalny montaż. Film przejmująco unaocznia opłakane skutki radykalnej postwrześniowej transformacji american dream w american nightmare. Ale jak to u McCarthy’ego, gdzieś tam na końcu ciemnego tunelu zawsze tli się światełko, „obcy” okazują się bardziej swojscy od „swoich”, a „kropla miłości znaczy więcej niż ocean rozumu”. Piękne, inspirujące kino z wybitnymi kreacjami Richarda Jenkinsa i Hiam Abbass. Rzadko zdarzają się artyści, którzy potrafią wziąć historię z życia marginalizowanej mniejszości i nadać jej wymiar tak uniwersalny, że niemal zapominamy, iż rzecz była o osobie, z której stylem życia niekoniecznie się utożsamiamy. Tak było z „Brokeback Mountain”, i tak jest z „Milkiem”. Van Sant po raz kolejny zachwyca swoim reżyserskim kunsztem i talentem do opowiadania trudnych historii. Jeśli ktoś jeszcze miał wątpliwości, czy Sean Penn wielkim aktorem jest – chyba wyjdzie przekonany. To jeden z tych dziwnych kinowych przypadków – film z nie do końca rozpoznanych powodów rusza jak cholera, a potem nie ma się słów, aby opisać to, co się przeżyło. Epicka opowieść o samotności, miłości, upływie czasu, utraconych szansach, konieczności chwytania chwili… W sumie najważniejsze jest to, że najpierw dostrzega się tę całą warstwę emocjonalną, a dopiero potem wystawność i oryginalność całego konceptu i filmowej roboty. Ciekawy, paradokumentalny w formie, mroczny i brutalny fresk o świecie zła, czyli Neapol i okolice w okowach kamorry. Świetne zdjęcia Marco Onorato kreują opresyjną atmosferę. Interesujące, bo pokazujące świat, o którego istnieniu zapewne nie mieliśmy pojęcia, świat, który przecież wcale nie jest od nas bardzo odległy. Interesujące, bo ewidentnie prawdziwe i szczere. „Lektor” nie unika bolesnej dyskusji na temat Holocaustu. Po raz kolejny wraca problem relatywizmu czasów wojny, w których dotychczasowy system moralno-etyczny ulega zawieszeniu. Sama praca w Auschwitz nie czyniła strażniczek winnymi. Większość z nich poszukiwała po prostu zatrudnienia, w ramach którego skrupulatnie wykonywały to, czego od nich oczekiwano. Film Daldry’ego to przede wszystkim doskonała kreacja Kate Winslet, tegorocznej laureatki Nagrody Akademii dla Najlepszej Pierwszoplanowej Roli Kobiecej. Aktorka, angażując całą swoją fizyczność oraz mimikę przebogatą w niuanse i niedopowiedzenia, stworzyła swoją najlepszą rolę. Pasjonujący dokument o fantastycznym wydarzeniu, filozoficzna przypowieść o potędze wielkich marzeń, list miłosny do Nowego Jorku i unikalna, intymna rekonstrukcja końca pewnej przyjaźni – to wszystko w jednym. A w dodatku opowiedziane w tak niesamowity sposób, z taką swadą, lekkością, taktem, humorem i poetyckim wyczuciem, że choćbyśmy od początku wiedzieli, jak to się skończy — siedzimy jak zaczarowani, z rozdziawionymi ustami i łezką w oku. |
Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.
więcej »Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.
więcej »Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.
więcej »Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Do sedna: Darren Aronofsky. Zapaśnik.
— Marcin Knyszyński
15 najlepszych filmów superbohaterskich XXI wieku
— Esensja
100 najlepszych filmów XXI wieku
— Esensja
50 najlepszych filmów superbohaterskich
— Esensja
Król jest nagi. Rzecz o kinie Davida Finchera
— Łukasz Gręda
Kino uwikłane w płeć
— Jakub Popielecki
10 filmów o trudnej miłości
— Ewa Drab, Kamil Witek
100 najlepszych filmów dekady
— Esensja
50 najlepszych filmów o miłości
— Esensja
Najlepsze filmy 2009 roku według dziennikarzy Stopklatki i Esensji
— Esensja
Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski
Suplement filmowy 2019
— Adam Lewandowski, Marcin Mroziuk, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski
Do sedna: Darren Aronofsky „mother!”
— Marcin Knyszyński
Do sedna: Darren Aronofsky. Noe: Wybrany przez Boga
— Marcin Knyszyński
Do sedna: Darren Aronofsky. Czarny łabędź
— Marcin Knyszyński
Do sedna: Darren Aronofsky. Źródło
— Marcin Knyszyński
Do sedna: Darren Aronofsky. Requiem dla snu
— Marcin Knyszyński
Do sedna: Darren Aronofsky. Pi
— Marcin Knyszyński
Krótko o filmach: Han Solo
— Marcin Osuch
Krótko o filmach: Han Solo
— Sebastian Chosiński
Zmarł Leonard Pietraszak
— Esensja
50 najlepszych filmów 2019 roku
— Esensja
50 najlepszych filmów 2018 roku
— Esensja
20 najlepszych filmów animowanych XXI wieku
— Esensja
15 najlepszych filmów dokumentalnych XXI wieku
— Esensja
20 najlepszych polskich filmów XXI wieku
— Esensja
15 najlepszych filmów superbohaterskich XXI wieku
— Esensja
10 najlepszych filmów wojennych XXI wieku
— Esensja
10 najlepszych westernów XXI wieku
— Esensja
15 najlepszych horrorów XXI wieku
— Esensja