50 najlepszych filmów wojennych wszech czasów
Roman Polański
‹Pianista›
WASZ EKSTRAKT: 100,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Pianista |
Tytuł oryginalny | The Pianist |
Dystrybutor | Syrena |
Data premiery | 6 września 2002 |
Reżyseria | Roman Polański |
Zdjęcia | Paweł Edelman |
Scenariusz | Ronald Harwood |
Obsada | Adrien Brody, Thomas Kretschmann, Frank Finlay, Andrzej Zieliński, Andrew Tiernan, Krystyna Feldman, Maja Ostaszewska, Andrzej Blumenfeld, Marian Dziędziel, Borys Szyc, Michał Żebrowski, Zbigniew Zamachowski, Krzysztof Pieczyński, Katarzyna Figura, Cezary Kosiński, Joanna Brodzik |
Muzyka | Wojciech Kilar |
Rok produkcji | 2001 |
Kraj produkcji | Francja, Holandia, Niemcy, Polska, Wielka Brytania |
Czas trwania | 148 min |
Parametry | DVD - 2 szt., Dolby Digital 5.1 oraz DTS 5.1 |
WWW | Polska strona Strona |
Gatunek | dramat, wojenny |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
10. Pianista
W 2002 roku można było nie pamiętać o tym, że Roman Polański to mistrz kina. Ostatni wartościowy film, „Frantic”, nakręcił czternaście lat wcześniej, a potem właściwie tylko zacierał się w pamięci przeciętnymi „Gorzkimi godami” i „Dziewiątymi wrotami”. Wydawało się, że najlepsze czasy ma już za sobą. „Pianista” w pięknym stylu przypomniał o wielkości sympatycznego karypla znanego jako Romek Pogromca Wampirów. Ekranizacja biografii Władysława Szpilmana, pianisty ukrywającego się w wojennej Warszawie, miała stać się dla reżysera naczyniem do rozliczenia się z własnymi wspomnieniami z tego okresu. Takie projekty prawie nigdy się nie udają, pogrążone pretensjonalnością, patosem, nadmiernym ciężarem, zbędnymi hołdami, które autor próbuje przemycić. Geniusz filmu Polańskiego zaczyna się od wierności kartom książki Szpilmana, a kończy w emocjonalnym chłodzie, szczelnie chroniącym „Pianistę” przed sztucznymi gestami i fałszywymi uniesieniami. Nie ma tu niczego łatwo przymilającego się do widza i niosącego wrażenia na podstawowym emocjonalnym poziomie: dramatycznej muzyki, szablonowych postaci, rozdzierających aktów bohaterstwa. Adrien Brody gra Szpilmana na spokojnej nucie, dlatego tym większe brawa należą się Amerykańskiej Akademii za docenienie tak dyskretnie pięknej roli. Scenografia Allana Starskiego sugestywnie rysuje na ekranie atmosferę wiecznego zagrożenia, zła, czającego się w każdym zrujnowanym budynku i za każdym murem. Dzięki niej tworzy się w „Pianiście” metafora niezwykłego życia rozciągniętego między miastem niedającym bohaterowi namiastki bezpieczeństwa a ocalałą w jego głowie muzyką, pozwalającą mu zaklinać tragiczny los. Polański pokazuje na ekranie Holocaust, portretowany przecież w milionach filmów, prezentując nie tylko sprawę przez „S”, ale także kompletną wizję artystyczną – a to zdarza się już nieczęsto. Tak jak nieczęsto jeden obraz zbiera nagrody niemal w każdym miejscu: od Złotej Palmy w Cannes przez oscarową galę po nagrody Japońskiej Akademii Filmowej.
Ula Lipińska
Andrzej Wajda
‹Kanał›
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Kanał |
Reżyseria | Andrzej Wajda |
Zdjęcia | Jerzy Lipman |
Scenariusz | Jerzy Stefan Stawiński |
Obsada | Teresa Iżewska, Tadeusz Janczar, Emil Karewicz, Wieńczysław Gliński, Władysław Sheybal, Kazimierz Dejunowicz, Tadeusz Gwiazdowski, Stanisław Mikulski, Jan Englert, Zdzisław Leśniak, Adam Pawlikowski, Władysław Kowalski |
Muzyka | Jan Krenz |
Rok produkcji | 1956 |
Kraj produkcji | Polska |
Czas trwania | 95 min |
Gatunek | dramat, wojenny |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
9. Kanał
Genialny scenariusz Jerzego Stefana Stawińskiego spotkał się z rewelacyjną realizacją pod okiem Wajdy (z wydatnym wsparciem innych młodych reżyserów). Nadal zadziwiające jest, że ledwie 12 lat po Powstaniu Warszawskim możliwe było nakręcenie filmu tak ostro ujmującego temat, tak prawdziwego. Dziś, kiedy Powstanie jest coraz silniej mitologizowane, powrót do „Kanału” szokuje. Wajdzie i Stawińskiemu udało się już wtedy pokazać nonsensowność działań, desperację i ogrom rozczarowania, jakie towarzyszyły Powstaniu. A przy tym nadać filmowi siłę uniwersalnej metafory, dzięki której „Kanał” można oglądać jako film wojenny, ale i jako opowieść egzystencjalną, symbolicznie mówiącą o życiu człowieka. Co także ważne, film do dziś pozostaje osiągnięciem technicznym i wygląda nowocześnie, a otwierające go pięciominutowe ujęcie, w którym przedstawieni są wszyscy bohaterowie, to jeden z najwybitniejszych momentów polskiego kina.
Michał Chaciński
Masaki Kobayashi
‹Dola człowiecza›
8. Dola człowiecza
Masaki Kobayashi to jeden z najsłynniejszych reżyserów japońskiego kina, znany przede wszystkim dzięki samurajskim arcydziełom – „Harakiri”, „Kwaidan” i „Bunt”. Mało kto wie, że jego wcześniejszym dziełem, opartym w dużej mierze na osobistych doświadczeniach, była przejmująca trylogia wojenna „Dola człowiecza”.
Kobayashi w czasie II wojny światowej walczył na froncie chińskim, trafił tam do radzieckiej niewoli, z której wrócił dopiero po roku. W powieści japońskiego pisarza Jumper Gomikawy znalazł odbicie swoich własnych losów.
„Dola człowiecza” to dzieło prawdziwie epickie – ta historia, podzielona na 3 części („Nie ma większej miłości”, „Droga do wieczności” i „Modlitwa żołnierza”), trwa ponad 9 godzin i opowiada o losach Kajiego – inteligenta, inżyniera, próbującego jakoś odnaleźć się w koszmarze wojny. Kaji wraz z młodą żoną zostaje wysłany do Mandżurii, gdzie ma nadzorować prace w kopalni, prowadzone przez chińskich jeńców wojennych. Próba dobrego traktowania więźniów nie przysparza Kajiemu sympatii, a konflikt z przełożonymi kończy się karnym zesłaniem do armii. Tam inżynier przechodzi piekło szykan przełożonych i koszmar walk z silniejszym nieprzyjacielem. Ofensywa wojsk radzieckich kończy się wzięciem Kajiego do niewoli, która będzie kolejnym etapem gehenny bohatera…
„Dola człowiecza” to dzieło wyjątkowe – surowa, przejmująca opowieść o koszmarze wojny, widzianej z perspektywy człowieka należącego do sił, które uciskają innych, by następnie same doznać cierpień. Kobayashi nie ma wyrozumiałości dla swych rodaków, nie ma żadnych wątpliwości, że ich postępowanie wobec podbitych ludów jest niesprawiedliwe i okrutne (jedną z bardziej przejmujących scen jest wyładunek chińskich jeńców, z wagonów, w których przewożeni byli w warunkach gorszych od zwierząt). Kobayashi rozlicza się z niechlubną przeszłością, co niekoniecznie przysparzało mu sympatii w rodzinnym kraju. Takie spojrzenie na swoich jako oprawców jest niebywale rzadkie i bardzo odważne (wyobraźmy sobie Rosjan kręcących film o Katyniu, a zrozumiemy skalę). Jednak nie jest to prosta opozycja: idealista przeciw brutalnym wojskowym. Kobayashi pokazuje, jak wojna wypacza całą społeczność, jak wpływa na wszystkich, jak każe sobie zadawać pytania o sens humanizmu, o sens zachowania człowieczeństwa w nieludzkim świecie, za które bohatera nie spotka żadna nagroda. Przejmujące, wielkie kino.
Konrad Wągrowski
Roland Joffé
‹Pola śmierci›
7. Pola śmierci
„Niefilmowa” – stwierdził Stanley Kubrick, wykreśliwszy adaptację książki Christophera Hudsona „The Killing Fields” ze swoich reżyserskich planów. Na szczęście jego zdania nie podzielił aktor Bruce Robinson, który nie czuł satysfakcji, grając nawet u François Truffauta, więc postanowił zadebiutować jako scenarzysta, przenosząc ją na ekran. „Pola śmierci” były debiutem także dla Rolanda Joffe. Jego kariera błysnęła wraz z tym filmem porażającym blaskiem, który udało się podtrzymać jeszcze „Misji” i skutecznie zgasić ostatnim dokonaniom. Tym dwóm debiutom towarzyszył trzeci – chyba najbardziej oszałamiający. Należał on do Hainga S. Ngora, medyka i ginekologa, więzionego podczas rządów Czerwonych Khmerów w Kambodży. Trudno powiedzieć, że Ngor przed kamerą Chrisa Mengesa (Oscar za zdjęcia) stał się z medyka aktorem. Aktorami na planie byli Malkovich, Craig T. Nelson, Sam Waterston. On stworzył na ekranie przejmującą postać z twarzą pooraną doświadczeniami zamiast składanki chwytów i min z podręcznika dla początkujących aktorów. Po prostu przeszedł piekło kambodżańskiego Holocaustu jeszcze raz, pozostawiąc w swoim filmowym bohaterze cząstkę świadectwa okrutnych czasów. Słusznie na kolana padły gremia przyznające Oscary, Złote Globy i Bafty, których serca rzadko poruszają azjatyckie facjaty. Sam film jednak nie należy do docenionych tak uczciwie jak jego aktorskie odkrycie. A na uwagę zasługuje choćby sama tematyka, wbrew wielu mylnym przekazom niedotycząca wietnamskiej wojny, tylko reżimu Czerwonych Khmerów w Kambodży. Produkcji poruszających ten wątek z historii jest mniej niż filmów z cyklu „Piątek trzynastego” i z pewnością żaden nie ma klasy arcydzieła Rolanda Joffe.
Ula Lipińska
Elem Klimow
‹Idź i patrz›
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Idź i patrz |
Tytuł oryginalny | Иди и смотри |
Dystrybutor | 35mm |
Reżyseria | Elem Klimow |
Zdjęcia | Aleksiej Rodionow |
Scenariusz | Aleś Adamowicz, Elem Klimow |
Obsada | Aleksiej Krawczenko, Olga Mironowa, Liubomiras Lauciaviczius, Vladas Bagdonas, Viktors Lorencs, Jewgienij Tilicziejew, Tatjana Szestakowa |
Muzyka | Oleg Janczenko |
Rok produkcji | 1985 |
Kraj produkcji | ZSRR |
Cykl | Klasyka Kina Rosyjskiego |
Czas trwania | 136 min |
Gatunek | dramat, wojenny |
EAN | 5908312740735 |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
6. Idź i patrz
Elem Klimow – mąż tragicznie zmarłej ukraińskiej reżyserki Łarisy Szepitko – pozostał wierny drodze artystycznej obranej przez żonę. Najpierw dokończył rozpoczęty przez nią dramat „Pożegnanie” (1982), a trzy lata później nakręcił „Idź i patrz” – film, który śmiało można uznać za kontynuację jej wstrząsającego „
Wniebowstąpienia” (1976). Szepitko jako materiałem wyjściowym posłużyła się mikropowieścią „Sotnikow” Wasila Bykaua (Bykowa), natomiast Klimow sięgnął po wojenne wspomnienia innego klasyka literatury białoruskiej, Alesia Adamowicza.
Latem 1943 roku Niemcy podejmują na Białorusi
szeroko zakrojoną akcję przeciwko partyzantom. Zdają sobie przy tym sprawę, że chcąc raz na zawsze wykorzenić skrywające się w lasach oddziały, muszą przede wszystkim uderzyć w tych, którzy dostarczają im żywności, czyli okolicznych chłopów. Zaczyna się bezpardonowa eksterminacja białoruskich wsi. Okrucieństwo okupantów przechodzi ludzkie pojęcie, śmierć zbiera niewyobrażalnie wręcz krwawe żniwo. Reżyser nie szczędzi makabry – scena ludobójstwa, której kulminacją jest podpalenie przez hitlerowców stodoły pełnej ludzi (starców, kobiet i dzieci), rozciągnięta jest w czasie i pokazana z brutalnym realizmem. Fantasmagoryczne obrazy cierpienia i śmierci dokonują prawdziwego spustoszenia w umyśle widzów. To film, który sprawia potworny ból! Stwierdzić, że pokazuje okrucieństwo wojny, to jednak stanowczo zbyt mało. Klimow dołożył wszelkich starań, aby przedstawić wojnę jako podróż do ostatniego kręgu piekieł, gdzie nie ma już żadnej nadziei, z którego – nawet jeżeli komuś uda się wyrwać – wraca się do normalnego świata naznaczonym piętnem na całe życie.
„Idź i patrz” wstrząsa tym bardziej, że szaleństwo, które się wówczas rozpętało, widz obserwuje oczyma dziecka – szesnastoletniego Floriana Gajszuna (w tej roli rozpoczynający właśnie karierę aktorską Aleksiej Krawczenko), któremu nic nie zostaje oszczędzone. Traci matkę i dwie młodsze siostry, Niemcy wybijają wszystkich jego sąsiadów. Przyłączenie się do oddziału partyzanckiego, które wcześniej jawiło mu się jak młodzieńcza przygoda, nagle staje się nakazem sumienia. Flora sumiennie wypełnia rozkaz wydany w tytule, a od siebie dodaje jeszcze: „Zapamiętaj i pomścij!”. Od powstania „Idź i patrz” minęło prawie ćwierć wieku; w tym czasie Klimow nie nakręcił żadnego filmu. Jak sam stwierdził w jednym z wywiadów – w filmie powiedział już wszystko.
Sebastian Chosiński
Stanisław Rostocki
‹Tak tu cicho o zmierzchu›
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Tak tu cicho o zmierzchu |
Tytuł oryginalny | А зори здесь тихие |
Dystrybutor | Epelpol |
Reżyseria | Stanisław Rostocki |
Zdjęcia | Wiaczesław Szumski |
Scenariusz | Stanisław Rostocki, Borys Wasiljew |
Obsada | Jelena Drapeko, Jekatierina Markowa, Olga Ostroumowa, Irina Szewczuk, Irina Dołganowa, Andriej Martynow, Ludmiła Zajcewa, Aleksiej Czernow, Władimir Iwaszow |
Muzyka | Kirył Mołczanow |
Rok produkcji | 1972 |
Kraj produkcji | ZSRR |
Cykl | Klasyka Kina Radzieckiego |
Czas trwania | 188 min |
Parametry | Dolby Digital 5.1; format: 16:9 |
Gatunek | dramat, wojenny |
EAN | 5908223771682 |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
5. Tak tu cicho o zmierzchu
Adaptacja wzruszającej mikropowieści Borisa Wasiljewa przyniosła reżyserowi Stanisławowi Rostockiemu nie tylko nieśmiertelną sławę, ale również – w 1973 roku – nominację do Oscara w kategorii najlepszego filmu nieanglojęzycznego.
Jest wiosna 1942 roku, w zabitej dechami wsi w radzieckiej Karelii niewielkim oddziałem obrony przeciwlotniczej dowodzi zrzędliwy służbista, kapral Fiedot Waskow (idealnie pasujący do tej roli Andriej Martynow). Niezadowolony ze swoich podkomendnych, bardziej zainteresowanych wódką i miejscowymi białogłowami, prosi o nowych żołnierzy. I wkrótce otrzymuje – same kobiety. Jest więc przekonany, że wpadł z deszczu pod rynnę. Szybko jednak będzie musiał zmienić zdanie. Podczas lotniczego rekonesansu wroga, dziewczyny zestrzeliwują samolot, a kilka dni później jednej z nich udaje się wyśledzić dwóch niemieckich zwiadowców. Waskow nie ma wątpliwości, że to jedynie szpica oddziału dywersantów, którzy mają zadanie zaatakować Kanał Białomorsko-Bałtycki bądź linię kolejową do Murmańska. Nie mając możliwości zawiadomić przełożonych, postanawia na własną rękę przeszkodzić wrogowi – z kilkoma dziewczętami rusza w ślad za hitlerowskimi komandosami. Walka jest nierówna, ale kończy się sukcesem. Jego cena jest jednak wysoka – śmierć wszystkich kobiet i wyrzuty sumienia dręczące dowódcę jeszcze wiele lat po wojnie.
Kilka scen przeszło do historii kina: Liza samotnie przedzierająca się przez zdradzieckie bagna, by wezwać posiłki. Przyciągająca uwagę Niemców Żenia, kąpiąca się w jeziorze i śpiewająca „Katiuszę” (piosenkę zaczynają się od słów „Rozkwitały jabłonie i grusze”). Wreszcie Waskow, uciekający przez las i ostrzeliwujący się z karabinu maszynowego po to, by odciągnąć Niemców od pozostałych jeszcze przy życiu dziewczyn. Nie sposób przejść obok tego filmu obojętnie, nie sposób się nie wzruszyć…
Sebastian Chosiński
Ari Folman
‹Walc z Baszirem›
4. Walc z Baszirem
Jeszcze wiele lat musi minąć i wielu utalentowanych filmowców polskie matki muszą na świat wydać, aby podobne cudo powstało pod flagą biało-czerwoną. „Walc z Baszirem” Ariego Folmana to doskonały dowód na to, że o narodowej historii nie trzeba mówić w języku „Katynia”. Fantazja jest tu tak samo pożądaną umiejętnością jak choćby przy robieniu kina science fiction. Mało tego! Reżyser udowodnił, że granice filmowego dokumentu można rozciągać w rozmaitych kierunkach. Przede wszystkim jednak Folman odrzucił tyranizującą zasadę robienia filmu dla każdego: rozdającego sądy, oskarżającego oprawców, idealizującego ofiary i klarownego w przekazie. Próbującego albo sucho przedstawiać albo surowo oceniać. To uwalnia go od wielkich słów, patetycznych gestów i zadęcia, torując przestrzeń dla autobiograficznej intymności i kadrów z własnej pamięci, a nie z kart podręcznika do historii. Wojna to chory koszmar jednostki zamknięty przez reżysera w plastycznych obrazach, które w wersji fabularnej wyglądałyby zapewne groteskowo. „Walc z Baszirem”, niczym kreskówka zrobiona przez Davida Lyncha, wyrysowuje na ekranie życie człowieka uwięzionego w pułapce własnej pamięci, w której zatarto niektóre fakty. Każdy drobiazg tego filmu zręcznie buduje nastrój niekończącego się niepokoju o przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Wstrząsający film, który zamiast poruszać „wielką sprawę”, dotyka koszmaru ludzkiego istnienia z wojenną winą w duszy.
Ula Lipińska
Isao Takahata
‹Grobowiec świetlików›
3. Grobowiec świetlików
Japońskie anime „Grobowiec świetlików” to jeden z najpiękniejszych manifestów antywojennych, a jednocześnie jeden z najbardziej przejmujących, najsmutniejszych filmów o wojnie, jakie wydała jakakolwiek kinematografia. Fabuła filmu jest bardzo prosta. Jest rok 1945, Seita wraz z matką i małą siostrzyczką Setsuko mieszkają w nękanym wciąż amerykańskimi nalotami Kobe. Jego ojciec służy w marynarce wojennej, ale od dawna nie było już od niego żadnych wieści. Podczas jednego z nalotów matka zostaje ciężko ranna i w efekcie umiera. Dzieci przygarnia ciotka, ale krzywo patrzy na dwoje nowych osób do miski ryżu, zwłaszcza że wojenne porcje i tak są minimalne i Japonia głoduje. Seita unosi się honorem i wyprowadza z Setsuko do jaskini nad rzeką. Wszystko wskazuje, że mogą tam zacząć nowe życie, ale Seita nie ma doświadczenia w opiece nad małym dzieckiem, a pożywienia jednak wkrótce zaczyna brakować…
„Grobowiec świetlików” nie zastanawia się nad kwestiami odpowiedzialności za wojnę, nad uwarunkowaniami historycznymi. Nie pokazuje wielkiej batalistyki, poza nalotami paraliżującymi życie w Japonii. Nie zadaje ważnych pytań o ludzką naturę. Pokazuje po prostu dwoje ludzi, którzy w nieludzkich warunkach próbują przeżyć. Dwoje dzieci, które wciąż chcą nie tylko zjeść, nie tylko czuć się bezpiecznie, ale też mieć czas na zabawę. Owe tytułowe świetliki, zestawione ze światłami nadlatujących bombowców, wspólnie stanowią zderzenie dwóch światów – tego, w którym dzieci chciałyby być, i tego, do którego zmuszone są trafić. Seita, choć wydaje mu się, że jest już dorosły, pozostaje bezradny wobec otaczającego świata. Świata, który ogarnięty szaleństwem wojny, nie ma czasu zwrócić uwagę na losy dwojga małych ludzi.
W „Grobowcu świetlików” sceny przerażające przeplatają się z pięknymi, a film jest przy okazji arcydziełem animacji, wykonanym z największą starannością w każdym elemencie – scenografii, ruchów postaci, mimiki (Setsuko ma delikatnie ukazane typowe zachowania małego dziecka, potwierdzi to każdy rodzic). Najważniejsze jednak jest to, że szczerość, prawdziwość i bezgraniczny smutek tej historii musi poruszyć nawet najtwardszego człowieka. Słynny krytyk filmowy Roger Ebert nazwał „Grobowiec świetlików” jednym z najmocniejszych filmowych doznań emocjonalnych i bez wątpienia miał rację.
Konrad Wągrowski
John Sturges
‹Wielka ucieczka›
WASZ EKSTRAKT: 100,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Wielka ucieczka |
Tytuł oryginalny | The Great Escape |
Reżyseria | John Sturges |
Zdjęcia | Daniel L. Fapp |
Scenariusz | James Clavell, W.R. Burnett |
Obsada | Steve McQueen, James Garner, Richard Attenborough, James Donald, Charles Bronson, Donald Pleasence, James Coburn, Hannes Messemer, David McCallum, Gordon Jackson |
Muzyka | Elmer Bernstein |
Rok produkcji | 1963 |
Kraj produkcji | USA |
Czas trwania | 172 min |
Gatunek | przygodowy, wojenny |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
2. Wielka ucieczka
Kino wojenne niejedno ma imię. Czasem chce poruszyć, czasem oddać hołd bohaterom jakiegoś wydarzenia, czasem po prostu rozerwać. Bywa dramatem, komedią, kinem akcji. „Wielka ucieczka” Johna Sturgessa jest… tym wszystkim. Gdybyście mieli obejrzeć film mieszczący w sobie wszystkie cechy kina wojennego, to powinien być właśnie ten.
„Wielka ucieczka” opiera się na faktach nie tylko jako nieco przetworzona opowieść o prawdziwym zdarzeniu (a jest taką opowieścią), ale także szczegółowo przedstawiając kulisy i metodykę przygotowań do opuszczenia obozu jenieckiego umieszczonego w środku nieprzyjacielskiego kraju. Pierwsza części filmu ma tonację lekką, momentami wręcz komediową (zwłaszcza w scenach ukazujących pomysłowość jeńców w realizacji planu, pysznie później wykpioną w serialu „Allo! Allo!”). W to jednak już zaczynają wkradać się nuty dramatyczne – jak śmierć jednego z żołnierzy zastrzelonego podczas próby pokonania obozowego parkanu. Jednak ucieczka dochodzi do skutku i zaczyna się nowy etap – przygodowy. Śledzimy losy poszczególnych żołnierzy, ale przy tym nie mamy żadnych przesłanek, komu się uda, a komu nie, nasi faworyci kończą często nie najlepiej, natomiast sukces odnoszą czasem cisi ludzie, o których wydawałoby się, że już zapomnieliśmy. Jednak w finale film już w pełni zmienia się w wojenny dramat (zgodnie zresztą z historyczną prawdą) i postawione na zakończenie pytanie „Czy warto było?” wcale nie pozostaje pytaniem retorycznym. Co ważne, cały film zachowuje doskonałą spójność – nie ma tu sprzeczności między
zróżnicowanymi stylistycznie częściami, rzec można raczej, że jednak logicznie wynika z drugiej, nie tylko pokazując zróżnicowanie gatunku, ale i dowodząc zmienności wojennego losu.
Nie byłoby legendy tego filmu, gdyby nie galeria fascynujących postaci i pamiętnych scen. Wspomnijmy genialnego fałszerza mającego problemy ze wzrokiem, żołnierza bojącego się zamkniętych przestrzeni i, by ten strach zwalczyć, wciąż pracującego w tunelu. Wspomnimy Steve’a McQuinna, którego ten film uczynił nieśmiertelnym. Wspomnijmy wspaniałą scenę ucieczki motocyklowej, w której zaciskamy do bólu palce, licząc, że się uda, choćbyśmy od lat wiedzieli, jakie zakończenie będzie miała ta scena. Bo do „Wielkiej ucieczki” wciąż warto wracać. Choćby po to, aby obcować z epickim, bawiącym, ale i poruszającym dziełem, które wciąż fascynuje swych rozmachem, zróżnicowaniem i wspomnianym finałowym pytaniem, na które nie ma łatwej odpowiedzi.
Konrad Wągrowski
Francis Ford Coppola
‹Czas Apokalipsy: Powrót›
WASZ EKSTRAKT: 100,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Czas Apokalipsy: Powrót |
Tytuł oryginalny | Apocalypse Now Redux |
Dystrybutor | Kino Świat |
Data premiery | 11 lipca 2003 |
Reżyseria | Francis Ford Coppola |
Zdjęcia | Vittorio Storaro |
Scenariusz | Francis Ford Coppola |
Obsada | Scott Glenn, Robert Duvall, Harrison Ford, Laurence Fishburne, Martin Sheen, Marlon Brando, Dennis Hopper |
Muzyka | Francis Ford Coppola, Carmine Coppola, Mickey Hart |
Rok produkcji | 1979 |
Kraj produkcji | USA |
Czas trwania | 202 min |
Gatunek | dramat, wojenny |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
1. Czas apokalipsy
W historii kina rzadko trafia się przypadek, że film jest jednocześnie idealnym wyrazem czasów, w jakich powstał, i uniwersalną wypowiedzią zrozumiałą dekady później. „Czas apokalipsy”, numer jeden na naszej liście najwybitniejszych filmów wojennych wszech czasów, jest takim przypadkiem.
Z jednej strony to lekko spóźnione dziecko czasów hippisowskich – obraz wojny jako narkotyczny, senny koszmar, w którym rzeczy piękne łączą się z absurdalnymi, strasznymi i hipnotyzującymi. Nawet śmierć nie ma ostatecznego wydźwięku, bo wydaje się być częścią tripu. Z drugiej strony „Czas…” to mistrzowsko poprowadzona argumentacja przeciwko kłamstwu wojny sprzedawanemu przez władzę. Kłamstwu, że wojnę można prowadzić humanitarnie, przestrzegać jakichś reguł i w ten sposób mordując, zachować dobre samopoczucie, a nawet poczucie moralnej wyższości. Coppola prowadzi nas ścieżką swojego bohatera, który właśnie z tego kłamstwa zaczyna sobie zdawać sprawę – widzi, że to Kurtz ma rację, kiedy odrzuca wszelkie zasady. A jednak bohater wykona rozkaz oficjalnego dowództwa, które nie może sobie pozwolić na prowadzenie wojny najskuteczniejszymi metodami Kurtza (bo przecież oficjalnie, w mediach, trzeba zachować kłamliwy obraz wojny prowadzonej zgodnie z zasadami). Dlaczego bohater wykonuje rozkaz? Bo wie, że nie da się inaczej. Wojna jest nierozerwalnie związana z politycznym kłamstwem. Zawsze była.
Geniusz Coppoli widać między innymi w tym, że zbudował opowieść na tylu poziomach, a mimo to nadal opowiada prostą historię jednego rozkazu. Mieszanka scen batalistycznych, tripowych i powoooolnych scen konwersacji nie wygląda u niego jak na siłę sklecona układanka. To święty Graal kina – film skrajnie osobisty, ale jednocześnie wielki spektakl. Do tego każdy, kto zna historię realizacji filmu, wie, że to także rzadki przypadek realizacyjnej katastrofy, która wbrew logice zakończyła się arcydziełem.
Michał Chaciński
Zapraszamy też do wzięcia udziału w głosowaniu czytelników
TUTAJ.
A na koniec mała statystyka.
W naszym rankingu znalazło się:
- 18 filmów amerykańskich
- 11 filmów rosyjskich i radzieckich
- 6 filmów brytyjskich
- 3 filmy polskie
- 3 filmy niemieckie
- 2 filmy japońskie
- 2 filmy francuskie
- 1 film australijski
- 1 film bośniacki
- 1 film czeski
- 1 film izraelski
Wojny, których owe filmy dotyczą, to:
- II wojna światowa – 34 filmy
- Wojna wietnamska – 4 filmy
- I wojna światowa – 3 filmy
- Wojna domowa w Rosji – 2 filmy
- Wojna w Afganistanie – 1 film
- Wojna koreańska – 1 film
- Wojna w Jugosławii – 1 film
- Wojna w Iraku (pierwsza) – 1 film
- Wojna domowa w Ruandzie – 1 film
- Wojna w Birmie – 1 film
- Wojna w Libanie – 1 film
A gdzie choćby "Potop", przecież to wielka superprodukcja wojenna?