„Świat się śmieje” na kolorowoW najbliższą niedzielę 14 marca w Kanale Pierwszym rosyjskiej telewizji publicznej będzie miała miejsce niecodzienna premiera. Widzowie zobaczą nakręconą przed siedemdziesięcioma sześcioma laty legendarną komedię Grigorija Aleksandrowa z Leonidem Utiosowem i Lubow Orłową w rolach głównych, czyli „Świat się śmieje”. Co w tym niezwykłego? Po raz pierwszy obraz ten pokazany zostanie w wersji kolorowej.
Sebastian Chosiński„Świat się śmieje” na kolorowoW najbliższą niedzielę 14 marca w Kanale Pierwszym rosyjskiej telewizji publicznej będzie miała miejsce niecodzienna premiera. Widzowie zobaczą nakręconą przed siedemdziesięcioma sześcioma laty legendarną komedię Grigorija Aleksandrowa z Leonidem Utiosowem i Lubow Orłową w rolach głównych, czyli „Świat się śmieje”. Co w tym niezwykłego? Po raz pierwszy obraz ten pokazany zostanie w wersji kolorowej. Rosjanie odnoszą się z wielką atencją do przeszłości rodzimej kinematografii, nie dzieląc jej – według kryteriów politycznych – na radziecką i rosyjską. W ciągu ostatniej dekady na DVD wydano (chyba) wszystkie najważniejsze obrazy, jakie kiedykolwiek powstały za naszą wschodnią granicą; także te z epoki stalinowskiej, a więc począwszy od lat 30., aż po lata 50. ubiegłego wieku. I choć większość z nich nie przedstawia większej wartości artystycznej, dla badaczy historii kina (czy szerzej – kultury) często są one bezcenne. Z jeszcze większym pietyzmem traktuje się filmy znaczące, które na trwałe zapisały się w dziejach nie tylko rosyjskiej, ale także światowej kinematografii. Przed paroma laty zagościła na rynku, kierowana przez Igora Łopatienoka, kompania „Formuła cwieta”, która postawiła sobie za cel restaurację najbardziej znaczących tytułów przy ich jednoczesnym koloryzowaniu. Na pierwszy ogień poszedł czarno-biały dramat wojenny Leonida Bykowa „W boj idut odni stariki” z 1973 roku; telewizyjna premiera nowej, kolorowej wersji odbyła się 9 maja 2009 roku, a więc w kolejną rocznicę zwycięskiego zakończenia Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Miesiąc temu, 14 lutego 2010, widzowie Kanału Pierwszego po raz pierwszy zobaczyli w kolorze ulubioną komedię Józefa Stalina autorstwa Grigorija Aleksandrowa „Wołga, Wołga” (1938). Za kilka dni natomiast czeka ich kolejna wielka uczta – pierwszy pokaz odrestaurowanej legendarnej muzycznej jazz-komedii, jak reklamowano ten film w grudniu 1934 roku, kiedy wkraczał na ekrany kin w Związku Radzieckim, „Świat się śmieje” (w oryginale tytuł brzmiał nieco inaczej: „Wiesiołyje riebiata”). Grigorij Wasiljewicz Aleksandrow (a właściwie Mormonienko) w latach 20. XX wieku był najbliższym współpracownikiem Siergieja Eisensteina. Razem pracowali przy „Strajku” (1924), „Pancerniku Potiomkinie” (1925), „Październiku” (1927) oraz „Starym i nowym” (1929). Razem też – w towarzystwie operatora Eduarda Tissego – w 1929 roku wyjechali do Europy Zachodniej, a następnie Stanów Zjednoczonych i Meksyku, gdzie zetknęli się z najwybitniejszymi twórcami Hollywood. Podróż ta miała charakter edukacyjny. Radzieccy filmowcy mieli przede wszystkim poznać tajniki produkcji filmów dźwiękowych. Aleksandrow jednak przyglądał się głównie temu, jak powstają głośne amerykańskie musicale, by następnie – po powrocie do ojczyzny – zaszczepić ten gatunek na rodzimym gruncie. Jak pokazała przyszłość, uczniem okazał się nad wyraz pojętnym. „Świat się śmieje” powstał z bezpośredniej inspiracji Stalina, który był nie tylko wielkim fanem kina, ale także dyktatorem doceniającym jego wartości propagandowe. Uznawszy, że zmęczonym codziennym, niełatwym przecież życiem obywatelom Kraju Rad potrzebna jest godziwa rozrywka – dopiął swego. I to za wszelką cenę. Sekwencje pozamoskiewskie kręcono latem 1933 roku w Gagrach nad Morzem Czarnym. W czasie pracy ekipy filmowej na planie pojawili się oficerowie NKWD, którzy… aresztowali współautora scenariusza Nikołaja Erdmana (tajemnicą poliszynela było, że za opowiedziany w towarzystwie, podczas suto zakrapianej imprezy, antystalinowski żart). Kolejne trzy lata spędził on na zesłaniu w Jenisejsku i Tomsku. Nie mógł się zbytnio cieszyć z oszałamiającego sukcesu filmu, ponieważ jego nazwisko nie pojawiło się nawet w napisach. O tantiemach nie mogło być wcale mowy… Ale Erdman i tak miał znacznie więcej szczęścia niż operator Władimir Nilsen, współpracownik Eisensteina i Aleksandrowa z czasów „Października” oraz „Starego i nowego”. Z Grigorijem Wasiljewiczem zrealizował on jeszcze, poza „Świat się śmieje”, „Cyrk” (1936) oraz rozpoczął pracę przy „Wołga, Wołga”. Dokończyć zdjęcia musiał już jednak Boris Pietrow. Nilsen – założyciel oraz jeden z pierwszych wykładowców wydziału operatorskiego Wszechzwiązkowego Państwowego Instytutu Kinematografii (WGIK) – mimo że jeszcze w lutym 1937 roku uhonorowany został przez Centralny Komitet Wykonawczy ZSRR Orderem „Znak Honoru”, kilka miesięcy później padł ofiarą „jeżowszczyzny”. Rozstrzelano go w roku następnym. Warto pamiętać o tych ofiarach, oglądając tę przezabawną, chociaż nierówną, komedię, która jeszcze przed wybuchem drugiej wojny światowej podbiła serca widzów nie tylko w Związku Radzieckim, ale także w Europie Zachodniej i Stanach Zjednoczonych. Z sukcesu odniesionego za Oceanem Aleksandrow mógł być najbardziej dumny – wszak okazało się, że uczeń, co prawda nie przerósł, ale na pewno dorównał swoim mistrzom. Co mogło się w tym dziele podobać najbardziej? Po pierwsze: Sprawna realizacja; kilkuminutowa scena otwierająca film to od strony technicznej prawdziwy majstersztyk. Po drugie: Wartka akcja, żywcem przenosząca w realia radzieckie dokonania amerykańskiej burleski. Po trzecie: Obdarzona niespotykaną wręcz energią, debiutująca na ekranie Lubow Orłowa (prywatnie żona reżysera). I po czwarte, ale za to najważniejsze: Wspaniałe piosenki autorstwa Izaaka Dunajewskiego, a przede wszystkim nieśmiertelne – śpiewane przez siedzącego na drzewie Kostię Potiechina, czyli Leonida Utiosowa (a w rzeczywistości Lejzera Wajsbejna) – „Serce”. Jak przebiegały pracę nad restauracją filmu? Zaczęło się od wyciągnięcia przez Igora Łopatienoka negatywu obrazu ze znajdującego się w miejscowości Biełyje Stołby archiwum Gosfilmofonda. Okazało się, że jest on w fatalnym stanie, praktycznie nie nadającym się do użytku. Zaczęto więc od obróbki mechaniczno-chemicznej, później dwukrotnie zeskanowano kadr po kadrze, w końcu wersję elektroniczną wysłano do Hollywood, gdzie – współpracująca z kompanią „Formuła cwieta” – firma Grading Dimension Pictures, Inc. oczyściła klatki i zabrała się za ich koloryzowanie. Zrobiono to ze szczególną starannością i dbałością o szczegóły. O ile praca nad scenami kręconymi w Gagrach nie nastręczała większych problemów (miejsca, w których kręcono „Świat się śmieje” – góry, plaża, wieś i miasteczko – praktycznie się nie zmieniły, wystarczyło więc jedynie zrobić dokumentację fotograficzną i na niej się wzorować), o tyle kłopoty zaczęły się piętrzyć, gdy Amerykanie doszli do sekwencji moskiewskich. Koloryzując pojawiające się w filmie stołeczne budynki, posiłkowano się kolorowymi zdjęciami z epoki (vide hotel „Metropol”), a kiedy ich brakowało – sięgano po innego rodzaju źródła, jak na przykład pamiętniki (tak właśnie zrekonstruowano barwy parku zimowego „Akwarium”). Nieoczekiwane strapienie przyniosło poszukiwanie w Gagrach drzewa, na którym Utiosow śpiewał „Serce”. Dopiero po szczegółowej analizie specjaliści stwierdzili, że nie było to żywe drzewo, ale ustawiona w filmowym studiu atrapa. Premiera odrestaurowanej wersji niezapomnianej komedii Grigorija Aleksandrowa – już w niedzielę. Jakiś czas później film powinien pojawić się na DVD. W kolejce, jak zapewnia Łopatienok, czekają już kolejne klasyczne radzieckie obrazy. Swoją drogą, ciekawe czy Rosjanom udało się lepiej, niż Polakom przy „Samych swoich” i „Jak rozpętałem drugą wojnę światową”… 10 marca 2010 |
Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.
więcej »Co zrobić, gdy słyszało się o egipskich hieroglifach, ale właśnie wyłączyli prąd i Internetu nie ma, a z książek jest tylko poradnik o zarabianiu pieniędzy na kręceniu filmów, i nie za bardzo wiadomo, co to te hieroglify? No cóż – właśnie to, co widać na obrazku.
więcej »Barbara Borys-Damięcka pracowała w sumie przy jedenastu teatralnych przedstawieniach „Stawki większej niż życie”, ale wyreżyserować było jej dane tylko jedno, za to z tych najciekawszych. Akcja „Człowieka, który stracił pamięć” rozgrywa się latem 1945 roku na Opolszczyźnie i kręci się wokół polowania polskiego wywiadu na podszywającego się pod Polaka nazistowskiego dywersanta.
więcej »Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Taśmowa robota
— Jarosław Loretz
Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński
Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński
„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński
Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński
W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński
Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński
Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński
Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński
Awangardowa siła kobiet
— Sebastian Chosiński
Czekając na…
— Sebastian Chosiński