Wdzięczność za śmierć [Oliver Parker „Dorian Gray” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Pierwowzór filmowego „Doriana Graya”, czyli ponadczasowa powieść Oscara Wilde’a, wywołał kontrowersje i stał się głównym dowodem niemoralności autora, który trafił do więzienia za praktyki homoseksualne. Adaptacja Olivera Parkera nie budzi oburzenia i nie szokuje, choć w sferze homoerotycznej nie kończy tylko na aluzjach. Zahartowani na współczesnych produkcjach widzowie nie dają się sprowokować tak łatwo, dlatego zalety „Doriana Graya” muszą koncentrować się na dychotomii dobra i zła, życia i śmierci oraz ludzkiej skłonności do ulegania pokusom.
Wdzięczność za śmierć [Oliver Parker „Dorian Gray” - recenzja]Pierwowzór filmowego „Doriana Graya”, czyli ponadczasowa powieść Oscara Wilde’a, wywołał kontrowersje i stał się głównym dowodem niemoralności autora, który trafił do więzienia za praktyki homoseksualne. Adaptacja Olivera Parkera nie budzi oburzenia i nie szokuje, choć w sferze homoerotycznej nie kończy tylko na aluzjach. Zahartowani na współczesnych produkcjach widzowie nie dają się sprowokować tak łatwo, dlatego zalety „Doriana Graya” muszą koncentrować się na dychotomii dobra i zła, życia i śmierci oraz ludzkiej skłonności do ulegania pokusom.
Oliver Parker ‹Dorian Gray›EKSTRAKT: | 60% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Dorian Gray | Dystrybutor | Best Film | Data premiery | 1 października 2010 | Reżyseria | Oliver Parker | Zdjęcia | Roger Pratt | Scenariusz | Toby Finlay | Obsada | Ben Barnes, Rebecca Hall, Colin Firth, Rachel Hurd-Wood, Maryam d'Abo, Ben Chaplin, Fiona Shaw, Caroline Goodall, Emilia Fox | Muzyka | Charlie Mole | Rok produkcji | 2009 | Kraj produkcji | Wielka Brytania | Czas trwania | 112 min | Gatunek | dramat | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Kanoniczne dzieła literackie na miarę „Portretu Doriana Graya” nie dają twórcom filmowym wielu szans na sukces, bo zazwyczaj stanowią niedościgniony wzór, a powstałe na ich kanwie filmy kończą jako ilustracja, komentarz lub blada kopia pierwowzoru. Żeby powstało równorzędne zjawisko artystyczne, reżyser musi mieć szacunek dla oryginału i jednocześnie odwagę, żeby igrać z uświęconym dziełem. Oliver Parker ma trochę i pierwszego, i drugiego, ale nie wychodzi poza granice sprawnego rzemiosła i traci szansę na ekranizację wirtuozerską i świeżą. Stara się szokować rozpasłym hedonizmem tytułowego bohatera, stylizuje obraz na gotycki horror, lawiruje wśród symboli odnoszących się do seksualności, materializmu, duchowości i niezbadanych mroków ludzkiej psychiki. Jednak ani przez chwilę nie wciska gazu do dechy i dlatego „Dorian Gray” przypomina o postawionych tezach i zadanych pytaniach na stronicach spisanych przez Wilde’a, niewiele nowego wnosząc do dyskusji za pomocą języka filmu. Jeśli się chce ograniczyć do dziewiętnastowiecznych refleksji w scenerii mrocznego Londynu, można przecież wrócić do książki. Film nie ma służyć w ekranizacji jako narzędzie, ale medium do twórczej trawestacji języka słowa pisanego. Parker stawia nacisk na nieco inne kwestie niż Wilde, to prawda, szkoda tylko, że – mimo wszystko – odrysowuje całość dość zachowawczo. Główny bohater – młody, naiwny i podatny wpływom Dorian Gray – przybywa do Londynu, gdzie budzi ogólne zainteresowanie środowiska. Cyniczny Henry Wotton zaczyna zwodzić chłopca na manowce, popychając go w kierunku życia przyjemności i zakazanych rozkoszy, a malarz Basil tworzy portret, wokół którego kręcić się będzie cała intryga. To obraz zacznie starzeć się zamiast Doriana, jednocześnie odczuwając skutki jego zepsucia i braku hamulców. W tym prostym pomyśle kryje się całe mnóstwo intrygujących tematów stawiających w samym centrum człowieka i jego słabości. Klątwa portretu to przede wszystkim ucieczka od starości, brzydoty i śmierci. Śmierć pozostaje największym lękiem ludzkości i dlatego wizja przedłużonej młodości zawsze łatwo obnaża w człowieku jego najniższe instynkty. Tak jak w sytuacjach ekstremalnych każdy myśli tylko o swoim przetrwaniu, tak w przypadku szansy na długowieczność ludzkość pokazuje bezwzględną twarz. Idea stojąca za „Dorianem Grayem” eksponuje mroczną stroną ludzkiej psychiki, zarazem zadając pytanie o granice stawiane nam przez społeczeństwo. To właśnie przystosowanie do zasad społecznych trzyma najgorsze odruchy na wodzy: czy gdyby, podobnie jak Dorian Gray, zbuntować się przeciwko porządkowi zbudowanemu przez cywilizację, faktycznie jedyną drogą na odparcie pokusy byłoby – jak twierdził Oscar Wilde – ulegnięcie jej? Wilde dywagował nad zasadnością moralności w ogóle, Parker nie posuwa się tak daleko. Woli dydaktyczny ton i postawienie sprawy jasno: niczym nieograniczone przyjemności zamieniają się palący popiół i nie dają szczęścia, a śmierć czyni z ludzkiej egzystencji dar, który trzeba dobrze wykorzystać. Słusznie, ale nie do końca w charakterze powieści. Wilde chciał prowokować do myślenia i kwestionowania, a Parker tylko stwierdza. Nie zmienia to jednak faktu, że filmowa adaptacja przekonuje w momencie ukazania upadku człowieka. Serie scen, w których Dorian oddaje się seksualno-narkotycznym orgiom jaskrawo uwypuklają, że bunt musi mieć podstawy i cel, bo inaczej zwraca się przeciwko buntownikowi. Parker opisuje ideologiczne zagubienie i duchowe wypalenie bohatera, podkreślając, że największym dramatem człowieka nie jest śmierć, ale samotność. Oparcie się samotności prowadzi do budowy społeczności, ale poddanie się życiowym prawom nie oznacza koniecznie konformizmu. W tym momencie, łatwo zauważyć, że monumentalność tematu nieco przytłacza Parkera, bo reżyser gubi się w swoich ambitnych zamierzeniach. Wcielający się w głównego bohatera Ben Barnes nie jest aktorskim geniuszem, niestety. Nadrabia za to gładką powierzchownością, która w przypadku Doriana Graya dodaje filmowej wizji niejednoznaczności i upiorności. Śliczna buźka Barnesa wchodzi w ostrą konfrontację z uczynkami i postawą bohatera, dzięki czemu Dorian przeraża mieszanką łagodności i niepohamowania. Natomiast aktorskiego geniuszu nie można na pewno odmówić Colinowi Firthowi, czyli ekranowemu Henry’emu Wottonowi. W filmie Wotton jest ciekawszą nawet postacią niż tytułowy Gray. Czy zepsucie bardziej nie dotyczy jego niż niedoświadczonego chłopca? Wotton niby tylko sugeruje, rzucając cyniczne uwagi i cenne maksymy, ale pełni rolę sprytnego kusiciela i zwodniczego eksperymentatora. Firth pokazuje każdy element osobowości swojego bohatera z mistrzowską precyzją. Znakomite aktorstwo Firtha i niepokojąco doskonałe fizys Barnesa wspiera jeszcze wytworna stylizacja na kino z epoki i duszny horror. Świadczą o tym kostiumy, muzyka i zdjęcia. Parker urozmaica historię wizualnymi gierkami z montażem i stara się przyprawić całośc pieprzem. Wychodzi mu to średnio, bo zmiany rytmu w narracji pobudzają film do życia, podczas gdy drapieżność rozpływa się w powtarzalności. W rezultacie filmowy „Dorian Gray” pełni funkcję twórczego komentarza do literackiego oryginału. Nie zrobi rewolucji w świecie kina, ale jako podpora do książki sprawdza się znakomicie. Znakomicie tylko w towarzystwie książki, bo samodzielnie pozostaje filmem, w którym „czegoś zabrakło”.
|