Dziś przypominamy nasze recenzje i notki tetryczne dotyczące aż czterech bieżących premier.
Co nam w kinie gra: Do szpiku kości, Czarny czwartek, Wszystko w porządku, Dwa Rembrandty w ogrodzie
[ - recenzja]
Dziś przypominamy nasze recenzje i notki tetryczne dotyczące aż czterech bieżących premier.
Zwycięzca tegorocznego Sundance dorzucił także główną nagrodę we Wrocławiu. Zresztą, całkowicie zasłużenie. „Do szpiku kości” zabiera widza w nieprzyjemną podróż na jankeską prowincję, tak daleką od utrwalonego wizerunku spokojnego i gościnnego miejsca. Reżyserka Debra Granik mocnym uderzeniem wybija z głowy wyobrażenia o wymuskanej krainie obfitości. W jej filmie lokalni mieszkańcy, nawet ci, którym wiedzie się lepiej, są w większości zabiedzeni i zaniedbani. W zapomnianych przez Boga miejscach o przetrwanie walczy się z dnia na dzień. W tak nieprzyjaznym otoczeniu rozgrywa się dramat 17-letniej Ree. Wychowująca samotnie dwójkę rodzeństwa i opiekująca się chorą psychicznie matką musi odnaleźć ojca (żywego lub martwego), który, by wyjść z więzienia zastawił dom i przepadł bez wieści. Heroiczne zadanie Ree wydaje się z góry skazany na porażkę. Z wierzchu bowiem film jest całkowicie ponury i pozbawiony jakiejkolwiek nadziei. Wszędzie gdzie dziewczyna szuka odpowiedzi, spotyka się z niechęcią okolicznej społeczności i piętrzącymi się przeszkodami. Na szczęście Granik w jego wnętrzu umieściła mała iskrę, która choć odrobinę rozświetla wszechogarniający pesymizm. Siłą filmu bowiem jest sama postać nastoletniej dziewczyny, imponująca dojrzałością i hartem ducha w stawianiu dumnie czoła wszelkim przeciwnościom. To jej niezłomny upór sprawia, że „Do szpiku kości” nie pozostaje tylko poważną przestrogą w temacie nie wciskania nosa w nie swoje sprawy. To studium ogromnej determinacji, która popycha ludzi do mierzenia się z niemożliwym, kiedy tylko w grę wchodzi przetrwanie za wszelką cenę. (80%)
Kamil Witek
Film chwalony za swój „realizm” jest w istocie wariacją na temat filmu noir, w której dziewczyna-detektyw nacina przeżarty złem świat górali z Missouri. Film traktuje lokalnych mruków jako poręcznych bad guyów, tak jak było to w 1972 roku w „Wybawieniu” Boormana. Finał z trupimi palcami odcinanymi w mrocznych nurtach rzeki jest jak wyłożenie kart na stół: nie o żaden „komentarz społeczny” tu chodzi, tylko o tanie dreszcze z bonusem w postaci świetnej Jennifer Lawrence. (60%)
Michał Oleszczyk
Recenzja pochodzi z serwisu
„Zgryźliwych tetryków”.
„Do szpiku kości” znakomicie sprawdza się na trzech płaszczyznach. W interesie dystrybutora niech będzie to, by reklamować film przede wszystkim jako mroczną opowieść kryminalną – którą jak najbardziej jest. Trudne śledztwo, jakie prowadzi młoda Ree, szukająca swego ojca, który zniknął, zastawiwszy wcześniej swój dom pod więzienną kaucję, wciąga widza w intrygę, każe kibicować bohaterce, analizować tropy i czekać na wyjaśnienie zagadki. Wyjaśnienie, dodajmy, nic nie zdradzając, jest w pełni satysfakcjonujące. Ale „Winter’s Bone” jest także opowieścią o dojrzewaniu, o odnajdowaniu swego miejsca w paskudnym świecie, o trosce o najbliższych – znakomicie zresztą oddanych w kilku krótkich, świetnych, wiele mówiących scenach (odpytywanie młodszego rodzeństwa w drodze do szkoły, nauka różnych praktycznych umiejętności, m.in. strzelania, smutna zabawa najmłodszych na zniszczonej trampolinie, zestawienie z sytuacją najbliższej przyjaciółki). Najważniejszy jednak będzie wątek społeczny, wiarygodne pokazanie pewnej społeczności, jakże odległej od American Dream, jakże, niestety, prawdziwej i wiarygodnej. To przejmująca wizja USA, jakich nie znamy, i w niczym siły tej wizji nie tłumi odcinanie czegokolwiek, jak chciałby kolega tetryk w alternatywnej notce. Dorzućmy do tego świetne aktorstwo Jennifer Lawrence (która jest nieco zbyt ładna do swej roli i to właściwie jedyny mój zarzut do tego filmu) i genialnego, przejmującego, mrocznego Johna Hawkesa, dla którego nawet jednej, jedynej sceny – konfrontacji drogowej z policją – warto ten film zobaczyć. Kawał znakomitego kina, nie wolno przegapić. (80%)
Konrad Wągrowski
Recenzja pochodzi z serwisu
„Zgryźliwych tetryków”.
Cztery nominacje do Oscara – i to w najbardziej prestiżowych kategoriach (między innymi najlepszy film, najlepsza aktorka pierwszoplanowa i najlepszy scenariusz adaptowany) – nie mogą być przypadkiem. „Do szpiku kości” Debry Granik, wcześniej dostrzeżony już na Festiwalu Filmowym w Sundance, to zarazem świetny kryminał, jak i bardzo ponure w swym wydźwięku zaangażowane kino społeczne. (80%)
Sebastian Chosiński
Ocena IMDb: 7.4/10; ocena RottenTomatoes: 95%
Moja maskotka: film, który powinien stanąć ością w gardle i „Rzepie”, i „Krytyce Politycznej”. Konserwatywna przypowieść o lesbijskiej monogamii z wybitnymi rolami całej obsady. Kilka tanich chwytów w scenariuszu nie przesłania wspaniałego, kalifornijskiego słońca, które i nam nad Wisłą by się przydało, by rozchmurzyć lokalnych ideologów z obydwu krańców publicznej sceny. (80%)
Michał Oleszczyk
Recenzja pochodzi z serwisu
„Zgryźliwych tetryków”.
Mimo że bohaterkami filmu Cholodenko jest para lesbijek, „Wszystko w porządku” to obraz uniwersalny, opowiadający w gruncie rzeczy o typowej rodzinie. Ponad przeciętność wynosi go jedynie wyborne aktorstwo. (70%)
Krzysztof Czapiga
Ocena IMDb: 7.3/10; ocena RottenTomatoes: 94%
Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł
Nie wątpię, że to historycznie słuszny film, ale w kategorii filmowej roboty mamy do czynienia z rzeczą przeciętną. Twórcy zasłaniają się dokumentalizmem „Krwawej niedzieli” ale w wielu miejscach aż się prosiło o podparcie się takimi filmami jak choćby „Głód”. Kino wymyśliło całą masę fantastycznych zabiegów, które mogły pozwolić poczuć ten film zmysłami bez specjalnego uszczerbku na jego dokumentalistycznym kształcie. A tak mamy nowocześnie i z ciekawej perspektywy opowiadaną historię w – przy najlepszych intencjach – jednak kompletnie wczorajszej formie. (50%)
Urszula Lipińska
Recenzja pochodzi z serwisu
„Zgryźliwych tetryków”.
Dwa Rembrandty w ogrodzie
Kolejny, po „Zatoce delfinów” i spółce, dokument starający się za wszelką cenę naśladować kino gatunkowe. Opowieść o poszukiwaniu spadku zostaje zamulona ujęciami i muzyką jak z TVN-owego „Agenta”, a bohaterowie i temat główny gdzieś się w tej zabawie gubią. (60%)
Michał Oleszczyk
Recenzja pochodzi z serwisu
„Zgryźliwych tetryków”.
Ocena IMDb: 4.8/10
Pozostałe premiery weekendu
Dzień dobry TVOcena IMDb:
6.8/10; ocena RottenTomatoes:
55% Grek ZorbaOcena IMDb:
7.8/10; ocena RottenTomatoes:
80% Piekielna zemstaocena RottenTomatoes:
53% 
"Czarny czwartek" zdecydowanie za nisko ocenione przez tetryków. Dawno nie widziałem tak mocnego i dobrego zarazem polskiego filmu. Aktorzy, których nie zobaczymy w kolejnych dennych komediach, odwalili tutaj bardzo dobrą robotę. Pozycja jak najbardziej do polecenia.