To były pamiętne dni – przełom kwietnia i maja 1986 roku, kiedy gruchnęła wieść o katastrofie w elektrowni atomowej w Czarnobylu. I chociaż władze – nie tylko Związku Radzieckiego, ale również innych państw komunistycznych – przekonywały, że tak naprawdę nic groźnego się nie stało, psychoza narastała. O niej właśnie mówi dramat „W sobotę”, nakręcony przez słynnego scenarzystę gruzińskiego pochodzenia Aleksandra Mindadzego.
East Side Story: Homo sovieticus w obliczu zagłady
[Aleksandr Mindadze „W sobotę” - recenzja]
To były pamiętne dni – przełom kwietnia i maja 1986 roku, kiedy gruchnęła wieść o katastrofie w elektrowni atomowej w Czarnobylu. I chociaż władze – nie tylko Związku Radzieckiego, ale również innych państw komunistycznych – przekonywały, że tak naprawdę nic groźnego się nie stało, psychoza narastała. O niej właśnie mówi dramat „W sobotę”, nakręcony przez słynnego scenarzystę gruzińskiego pochodzenia Aleksandra Mindadzego.
Aleksandr Mindadze
‹W sobotę›
EKSTRAKT: | 70% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | W sobotę |
Tytuł oryginalny | В субботу |
Reżyseria | Aleksandr Mindadze |
Zdjęcia | Oleg Mutu |
Scenariusz | Aleksandr Mindadze |
Obsada | Anton Szagin, Swietłana Smirnowa-Marcinkiewicz, Stanisław Riadinski, Wiaczesław Pietkun, Siergiej Gromow, Aleksiej Diemidow, Wasilij Guzow, Aleksiej Szliamin, Uljana Fomiczowa |
Muzyka | Michaił Kowaliow |
Rok produkcji | 2011 |
Kraj produkcji | Niemcy, Rosja, Ukraina |
Czas trwania | 100 min |
Gatunek | dramat |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Czarnobyl, którego historia sięga XI wieku, to niewielkie miasteczko leżące na północy dzisiejszej Ukrainy, nieopodal granicy z Białorusią. W 1970 roku kilkanaście kilometrów od niego rozpoczęto budowę elektrowni atomowej. Wiązało się to ze sprowadzeniem w ten region ówczesnego Związku Radzieckiego kilku tysięcy robotników i specjalistów w dziedzinie energetyki jądrowej. Dla nich właśnie wzniesiono od podstaw nowe miasto w bezpośredniej bliskości dopiero co rozpoczętej inwestycji. Powstało ono około trzech, może czterech kilometrów od placu budowy, po drugiej stronie rzeki Prypeć – i jej właśnie zawdzięczało swą nazwę. W kwietniu 1986 roku mieszkało w nim niespełna pięćdziesiąt tysięcy osób, w większości bardzo młodych, ponieważ średnia wieku wynosiła zaledwie… dwadzieścia sześć lat. Do wybuchu – a w zasadzie serii wybuchów – wodoru w działającym od trzech lat, a będącym dumą Kraju Rad, reaktorze numer 4 doszło w trakcie przeprowadzania niebezpiecznego eksperymentu. Zdarzyło się to w nocy z piątku na sobotę, z 25 na 26 kwietnia, około godziny pierwszej minut dwadzieścia cztery. Po kilku minutach na miejsce wypadku – wtedy trudno jeszcze było ocenić, że doszło do tak poważnej w skutkach katastrofy – przybył trzydziestoosobowy oddział strażaków. Otrzymali oni tak wielkie dawki promieniowania radioaktywnego, że dwóch z nich zmarło jeszcze tej samej nocy, a pozostali w ciągu następnych dni, już po przetransportowaniu ich do Moskwy.
Miejscowi działacze partyjni wpadli w panikę, żaden z nich nie znalazł w sobie tyle odwagi, by o kataklizmie poinformować mieszkańców Prypeci. W efekcie, czekając na decyzję z „góry” – czytaj: z Kremla – nie przeprowadzono natychmiastowej ewakuacji. Zarządzono ją dopiero po trzydziestu sześciu godzinach od wybuchu, w południe 27 kwietnia. Wywieziono wówczas osoby mieszkające w promieniu dziesięciu kilometrów od elektrowni; następnego dnia, czyli w poniedziałek, strefę tę powiększono do trzydziestu kilometrów. Zabroniono zabierać ze sobą rzeczy i zwierzęta domowe; aby uniknąć towarzyszących podobnym działaniom popłochu i psychozy, obiecano ewakuowanym, że wrócą do domów po trzech dniach. Wieczorem, o godzinie dwudziestej pierwszej, radziecka agencja prasowa TASS oficjalnie, choć bardzo oględnie i nie do końca zgodnie z prawdą, poinformowała świat o tym, co się wydarzyło w Czarnobylu. Zatajono przede wszystkim wiadomości dotyczące rozmiarów katastrofy. By przekonać Zachód, że nie zdarzyło się nic strasznego, nie odwołano pierwszomajowego pochodu w Kijowie ani zaplanowanych kilka dni później czterech etapów kolejnej edycji propagandowego Wyścigu Pokoju. Dla celów politycznych narażono zdrowie i życie tysięcy mieszkańców ukraińskiej stolicy i kilkudziesięciu sportowców (część ekip skwapliwie wycofała się z udziału w kolarskiej rywalizacji).

Z upływem lat, co było skutkiem Gorbaczowowskiej pierestrojki i głasnosti, o katastrofie czarnobylskiej zaczęto w Związku Radzieckim pisać więcej i wreszcie zgodnie z prawdą. Pierwszy film fabularny na ten temat – „Raspad” Michaiła Bielikowa – nakręcono już w 1990 roku, a jego powstanie współfinansowali Amerykanie. Jego bohaterem jest dziennikarz Aleksandr Żurawlow (w tej roli Siergiej Szakurow), który w przeddzień wypadku wraca do rodzinnego Kijowa, a po awarii stara się – na tyle, na ile jest to w ogóle możliwe – relacjonować przebieg wydarzeń. W ich dwudziestą rocznicę z tematem postanowili zmierzyć się Ukraińcy. „Aurora” (2006) Oksany Bajrak to opowieść o dziewczynce z domu dziecka na przedmieściach Prypeci, która, dowiedziawszy się o awarii w elektrowni, zatroskana o zdrowie swego jedynego przyjaciela, który pracuje tam jako robotnik, biegnie do zakładu i zostaje napromieniowana. Pięć lat później, w ćwierćwiecze katastrofy, swój punkt widzenia postanowił zaprezentować Aleksandr Anatoljewicz Mindadze, jeden z najbardziej zasłużonych radzieckich i rosyjskich scenarzystów filmowych ostatnich czterech dekad. Choć urodził się on w Moskwie (w 1949 roku), jego ojciec Anatolij Griebniow – również scenarzysta i dramaturg – pochodził z Gruzji. Jako dwudziestodwulatek Mindadze został absolwentem Wszechzwiązkowego Państwowego Instytutu Kinematografii (WGIK). Zadebiutował w 1971 roku dwiema obyczajowymi krótkometrażówkami, „Zadaczka” oraz „Wozwraszczenije katiera”, które były pracami dyplomowymi dwóch początkujących reżyserów, odpowiednio Wiktora Norda i Andrieja Maliukowa.

W 1976 roku Aleksandr Anatoljewicz nawiązał współpracę ze starszym od siebie o cztery lata reżyserem Wadimem Abdraszytowem (Tatarem z pochodzenia). W ciągu następnych dwudziestu sześciu lat stworzyli wspólnie jedenaście filmów, w tym między innymi melodramat „Głos ma obrona” (1976), kryminał „Obrót sprawy” (1978), dramat sensacyjny „Polowanie na lisy” (1980), obyczajowy „Ostanowiłsia pojezd” (1982), psychologiczne „Parada planet” (1984) i „Sługa” (1988), katastroficznego „Armawira” (1991) oraz – na zakończenie współpracy – ponownie dwa melodramaty: „Czas tancerza” (1997) i „Burze magnetyczne” (2003). Okazjonalnie Mindadze pisał także teksty dla innych twórców: Aleksandrowi Proszkinowi „oddał” sensacyjne „Trio” (2002), Aleksiejowi Uczitielowi – dramat „Kosmos jak przeczucie” (2005), natomiast Andriejowi Proszkinowi – obyczajowo-psychologiczną „Minnesotę” (2009). Przed czterema laty postanowił sam spróbować sił jako reżyser i na podstawie własnego scenariusza nakręcił „W zawieszeniu” – gorzką opowieść o życiu mężczyzny, któremu udało się wyjść cało z wypadku lotniczego i który od tej pory marzy jedynie o tym, aby ukarać winnych tego tragicznego zdarzenia. Obraz spotkał się ze znakomitym przyjęciem krytyków, co zachęciło Mindadzego do podjęcia kolejnej próby reżyserskiej. Jako że zbliżała się kolejna okrągła rocznica katastrofy w Czarnobylu, Aleksandr Anatoljewicz zdecydował się na podjęcie tego właśnie tematu.
Zaczął od przewertowania kilkunastu tomów wspomnień naocznych świadków zdarzeń z 26 kwietnia 1986 roku. Później, wraz ze swoimi najbliższymi współpracownikami, wybrał się na Ukrainę w poszukiwaniu plenerów. Z braku odpowiedniej infrastruktury niemożliwe było kręcenie filmu w samej Prypeci; ostatecznie więc wybór padł na dwa inne miasta – Swietłodarsk (w obwodzie donieckim) oraz Energodar (w obwodzie zaporoskim). Światowa premiera „W sobotę” – które kosztowało zaledwie 3,2 miliona dolarów (część pieniędzy wyłożyli zresztą producenci niemieccy) – odbyła się w połowie lutego 2011 roku podczas Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Berlinie. Obraz Mindadzego brał udział w konkursie głównym, ale musiał – podobnie jak i trzynaście innych dzieł – uznać wyższość „Rozstania” Asghara Farhadiego. W Rosji wszedł na ekrany 24 marca. W udzielonym z tej okazji wywiadzie Aleksandr Anatoljewicz tłumaczył: „Dawno już chciałem zrobić metaforyczny film na temat wydarzeń w Czarnobylu. Interesowało mnie, jak to możliwe, że człowiek nie ucieka przed katastrofą, ale wręcz przeciwnie – nie potrafi opuścić jej miejsca”. Tymi słowami scenarzysta i reżyser nawiązał do faktu, że w dniu awarii, kiedy promieniowanie z uszkodzonego reaktora było najsilniejsze, a dym i ogień nad elektrownią doskonale widoczne także na drugim brzegu Prypeci, w mieście odbyło się – uwaga! – szesnaście ślubów. Mieszkańcy, zamiast wiać jak najszybciej, ratować zdrowie, woleli bawić się do upadłego.

Walera Kabysz jest młodym robotnikiem, działaczem (instruktorem) Komsomołu. W nocy z 25 na 26 kwietnia przypadkiem dowiaduje się o awarii w elektrowni jądrowej i przejęty zdarzeniem, nie bacząc na późną porę, udaje się do miejscowej siedziby partii. Tam trwa już gorączkowa narada; oficjele zastanawiają się, co zrobić. Poinformować Moskwę? Wypadałoby. Ale jakie wieści przekazać na Kreml? Jaka bowiem jest prawda? Czy, nie czekając na zgodę najwyższych władz, można rozpocząć ewakuację Prypeci? Jeden z obecnych przekonuje, że nie ma innego wyjścia. Jego słowa – „oddychać, pić, żyć tu nie można” – nie pozostawiają wątpliwości co do skali zagrożenia. Ale sekretarz okręgowy partii jest zupełnie innego zdania; nie chce wywoływać paniki w mieście, a może raczej – boi się wystąpić przed szereg i działać na własną rękę, bez instrukcji ze stolicy. Tym bardziej że, zgodnie z wytycznymi radzieckiej propagandy, reaktor w Czarnobylu miał być „bezawaryjny”. Wreszcie zapada decyzja, aby na miejscu przekonać się, jakie są skutki wybuchu. Sekretarz, a wraz z nim Walera, uzbrojeni w popularny licznik Geigera, wsiadają do samochodu i ruszają w stronę elektrowni. Z każdym przejechanym metrem wskaźnik napromieniowania pokazuje coraz wyższe wartości, mimo to docierają do samego miejsca zdarzenia. Chłopak, widząc zniszczony reaktor, wpada w przerażenie i ucieka. Pędzi do miasta z zamierzeniem ostrzeżenia jego mieszkańców; ściga go jednak jeden z oficjeli, który ostrzega Walerę przed wywoływaniem paniki, której skutki mogą być dla wszystkich nieobliczalne.