Rosja to kraj przeżarty korupcją. Co do tego wątpliwości chyba nie ma nikt. Skorumpowane są władze, politycy, urzędnicy, nawet – a może przede wszystkim – milicja. Jedyna korzyść jest chyba z tego taka, że scenarzyści filmowi mają dzięki temu znakomity materiał źródłowy do pracy. Jej efektem są zaś rodzime filmy akcji. Takie jak na przykład „Człowiek znikąd” Dmitrija Fiksa.
East Side Story: Seks jako służbowy obowiązek
[Dmitrij Fiks „Człowiek znikąd” - recenzja]
Rosja to kraj przeżarty korupcją. Co do tego wątpliwości chyba nie ma nikt. Skorumpowane są władze, politycy, urzędnicy, nawet – a może przede wszystkim – milicja. Jedyna korzyść jest chyba z tego taka, że scenarzyści filmowi mają dzięki temu znakomity materiał źródłowy do pracy. Jej efektem są zaś rodzime filmy akcji. Takie jak na przykład „Człowiek znikąd” Dmitrija Fiksa.
Dmitrij Fiks
‹Człowiek znikąd›
Gdyby stwierdzić, że rosyjska kinematografia filmami wojennymi, sensacyjnymi i melodramatami – w takiej właśnie kolejności! – stoi, nie byłoby w tym nawet słowa przesady. Gdyby z kolei wziąć pod lupę rosyjskie kino akcji, przekonalibyśmy się, że zdecydowana większość takich obrazów opowiada o korupcji w najwyższych kręgach władzy, jej nie zawsze legalnych powiązaniach ze światem wielkiego biznesu, względnie o mafii i sprzedajnych stróżach prawa. Słowem – norma! A przykłady można mnożyć. Z filmów powstałych w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy wspomnieć warto chociażby o „
Zapisie namiętności” (2009) Nikołaja Lebiediewa, „
Czerwonej rtęci” (2010) Estończyka Andresa Puustusmyy, „
Strażnikach sieci” (2010) Dmitrija Matowa, „
Miłości ON/OFF” (2010) Olgi Subbotinej, „
Pod przykrywką” (2010) Aleksandra Kotta, „
PiraMMMidzie” (2011) Eldara Saławatowa oraz „
Prosto w serce” (2011) Jürgena Staala, Rosjanina z niemieckim obywatelstwem. Nie są to, co prawda, dzieła wybitne, ale też nie odstają poziomem realizacji od średniej europejskiej czy amerykańskiej; aktorsko zaś nierzadko biją obrazy zagraniczne na głowę. „Człowiek znikąd” Dmitrija Fiksa – nakręcony w ubiegłym roku, ale premierę mający dopiero przed kilkoma tygodniami – jest znakomitym potwierdzeniem tej tezy. Ogląda się go z dużą przyjemnością, pod warunkiem jednak, że widz nie będzie przykładał zbyt wielkiego znaczenia do logiki zdarzeń.
Twórca filmu urodził się w Moskwie w 1962 roku; jako dwudziestoośmiolatek został absolwentem wydziału reżyserskiego stołecznego Państwowego Instytutu Sztuk Teatralnych (GITIS). Od 1990 roku pracował w telewizji, reżyserując programy rozrywkowe, filmy dokumentalne oraz nierzadko nagradzane na międzynarodowych konkursach wideoklipy i reklamówki. Spośród dokumentów zrealizowanych przez Fiksa warto wyróżnić zwłaszcza te o charakterze biograficzno-kulturalnym, jak na przykład „Cwiety na kamień Mandelsztama” (1991), „Kartiny żyzni i tworczestwa Samuela Becketta” (1992), „Maks Wołoszyn” (1992), „Pamiat’” (1992), „Bolszoj orkiestr” (1993) oraz „Giergijew” (1993). W drugiej połowie lat 90. ubiegłego wieku zainteresował się fabułą; staż odrabiał, reżyserując pojedyncze odcinki seriali kryminalnych („Choroszyje i płochije”, 2000; „Linija zaszczity”, 2002; „Adwokat”, 2003) i obyczajowych („Moja rodnia”, 2003). Jego pierwszym autorskim projektem był serial komediowo-miłosny „Balzakowskij wozrast” (2004), który cieszył się tak wielką popularnością w krajach rosyjskojęzycznych, że doczekał się dwóch kontynuacji (2005-2007) oraz pełnometrażowej opowieści noworocznej „Samyj łuczszyj prazdnik” (2004). Sukces ten umożliwił Fiksowi awans w hierarchii i pracę nad pierwszym w karierze dziełem kinowym. Okazał się nim sensacyjny „Wtoroj front” (2005), nakręcony w koprodukcji z Amerykanami, dzięki czemu w obsadzie, obok świetnego Aleksieja Sieriebriakowa, znaleźli się między innymi także Craig Sheffer i Ron Perlman. Później powstały jeszcze komedia romantyczna „Bolszaja liubow” (2006), dramat kryminalny „Moskowskij żigolo” oraz melodramat „Nieidiealnaja żenszczina” (oba z 2008 roku). „Człowiek znikąd” powstał z myślą o telewizji i rynku wideo; wyprodukowała go stacja NTV.
Zaczyna się obraz Fiksa intrygująco. Prowincjonalny mafioso poza miastem na żwirowisku wykonuje wyrok na współpracującym z nim handlarzu, który próbował go oszukać. Gdy wraca do centrum, dowiaduje się, że szuka z nim kontaktu człowiek z Moskwy. Nieznajomy przedstawia się jako Siergiej Owczynnikow – były żołnierz Specnazu, który zainteresowany jest kupnem karabinów maszynowych i granatów. Bandyta jednak mu nie ufa, obawia się podstępu. Żeby wyzbyć się wątpliwości, dogaduje się z miejscowym stróżem prawa. Komendant posterunku aresztuje Siergieja pod pozorem handlu narkotykami i trzyma go w areszcie przez kolejne trzy dni. W tym czasie Owczynnikow poddawany jest długotrwałym brutalnym przesłuchaniom; mimo to odmawia udzielenia jakichkolwiek informacji. Kiedy wreszcie wychodzi na wolność, pod komendą czeka na niego mafioso, zainteresowany dobiciem targu na broń. Umawiają się na popołudnie w opuszczonym garażu gdzieś na przedmieściach miasta. W czasie dokonywania transakcji pojawiają się antyterroryści, rozpętuje się strzelanina, podczas której Siergiej zostaje parokrotnie trafiony w klatkę piersiową. Przybyła na miejsce karetka pogotowia zabiera już tylko jego zwłoki. Ale czy na pewno?
Jak się okazuje, wszystko to zostało jedynie upozorowane. Owczynnikow to w rzeczywistości działający pod przykrywką kapitan milicji Siergiej Kutiepow, który po wykonaniu zadania, jakim była pomoc w rozbiciu lokalnej grupy przestępczej, wraca do Moskwy. Żona Marina nie wie, że jej mąż jest tak naprawdę agentem do zadań specjalnych; uważa go za mało atrakcyjnego handlowca, który wciąż jeździ w delegacje. Znudzona nim i ciągłą samotnością, pociesza się w ramionach innych mężczyzn, z którymi sypia w przygodnych hotelach. Po powrocie do Moskwy Siergiej zastaje więc mieszkanie puste; natychmiast nabiera podejrzeń co do wierności ukochanej i prosi kolegę z milicji, specjalistę od telekomunikacji, by ten pomógł mu namierzyć telefon komórkowy Mariny. Efekt tych działań jest taki, że Kutiepow porzuca małżonkę, odbierając jej uprzednio klucze od domu. Później, kompletnie załamany, topi smutki w alkoholu i pociesza się, balangując ze ślicznotkami o dość podejrzanej reputacji i niejasnej proweniencji. Nie podoba się to przede wszystkim zwierzchnikom Siergieja, a zwłaszcza podpułkownikowi Władimirowi Aleksiejewiczowi Szaburowowi, który w tym samym czasie kieruje akcją mającą na celu infiltrację grupy przestępczej niejakiego Kiesara, trzymającego w swoim ręku kanały przerzutowe heroiny z Tadżykistanu do Rosji i dalej na zachód Europy.
Podstawiony przez milicję agent Tichonow zostaje jednak zdekonspirowany i zamordowany przez bandytów. Jedyną szansą na rozbicie mafii narkotykowej wydaje się więc teraz już tylko Kutiepow – pod warunkiem jednak, że będzie trzeźwy. Kiedy dochodzi do siebie i dowiaduje się o tragicznej śmierci kolegi z pracy, Siergiej gotowy jest natychmiast podjąć odpowiednie działania. Wraz ze swoim przyjacielem Aleksiejem – specjalistą od rzeczy, wydawałoby się, niemożliwych – obmyśla misterny plan dotarcia do mafijnego szefa; jednocześnie też tworzy legendę, która ma pomóc mu przeniknąć w szeregi grupy. Co ciekawe, robi to przez łóżko pięknej studentki Katii Samochinej, która na co dzień jest kochanką Kiesara i „materacem” jego wspólników od interesów. Wykorzystując rozczarowanie dziewczyny, wkrada się w jej łaski i z czasem zaczyna zdobywać od niej sekretne informacje na temat bezwzględnego mafiosa. Szybko okazuje się, że gra, którą Kutiepow podjął, jest szalenie niebezpieczna, tym bardziej że, jak się okazuje, nikomu nie może ufać.
„Człowiekowi znikąd” wiele da się, co prawda, zarzucić, ale nie będą to, na szczęście, grzechy kardynalne. Największą wadą filmu jest bowiem nadmierny pośpiech akcji. Fabuła wygląda tak, jakby spisana została z myślą o serialu, ale producenci z oszczędności zdecydowali się na nakręcenie filmu pełnometrażowego, scenarzysta zaś uparł się na dodatek, aby nie rezygnować z żadnego, nawet pobocznego, wątku. Na ekranie dzieje się więc bardzo dużo, co zresztą niektórzy uznać mogą za plus, lecz ma to jednocześnie miejsce kosztem wiarygodności psychologicznej postaci. Kutiepow zdaje się działać jedynie intuicyjnie; nie ma przecież nawet czasu, by siąść, zapalić papierosa i spokojnie pomyśleć. Bo nawet gdy idzie do łóżka z piękną kobietą, robi to tak naprawdę w ramach obowiązków służbowych. W takich warunkach nie da się rozpracowywać zorganizowanej grupy przestępczej. I widz nie uwierzy w to nawet, jeżeli reżyser i scenarzysta do spółki będą próbować mu uparcie wmówić, że to możliwe. Jest więc „Człowiek znikąd” trochę zmarnowanym filmem. Gdyby kosztem nieco przydługiego wstępu (około kwadransa) dać Kutiepowowi trochę więcej czasu na zastanowienie się, gdyby pokazano go nie tylko w działaniu – wszyscy by na tym zyskali.
W głównej roli, pracującego pod przykrywką milicjanta Siergieja Kutiepowa, reżyser obsadził niezwykle zapracowanego w ostatnich miesiącach Władimira Jepifancewa („
Szczęściarz”, „
Niepokonany”, „
Odszkodowanie”, „
Generation ,P’”, „
Noc dłuższa niż życie”); Aleksieja, jego przyjaciela i partnera – zawodowego, nie życiowego – zagrał Kirył Kiaro („
18/14”, „
Zwariowana pomoc”, „
Jesteśmy z przyszłości 2”, „
Czerwona rtęć”, „
V Centuria. W poszukiwaniu zaczarowanych skarbów”), natomiast szefującego im podpułkownika Władimira Szaburowa – czterdziestodwuletni Aleksandr Borisow („
Pani przystanek, madame!”, „
Spaleni słońcem 2: Oczekiwanie”). Mafioso Kiesar swoją twarz zawdzięcza Michaiłowi Chmurowowi („
Ta sama wojna”), z kolei żona Kutiepowa, Marina – Natalii Liesnikowskiej („
Prostytutki”). W uroczą Katię Samochinę wcieliła się dwudziestopięcioletnia Jewgienija Morozowa, absolwentka moskiewskiej Rosyjskiej Akademii Sztuk Teatralnych (RATI) sprzed roku, która rozgłos w ojczyźnie zdobyła jako solistka popowego zespołu Miraż. Jako aktorka nie ma jednak, przynajmniej do tej pory, żadnych osiągnięć. Bo przecież trudno za takowe uznać grywanie ogonków w serialach i filmach telewizyjnych.
Największe doświadczenie spośród aktorów zebranych na planie „Człowieka znikąd” ma Aleksandr Kuzniecow, czyli filmowy generał Anatolij Maksimowicz. Urodził się on w 1959 roku we wsi Pietrowka w Kraju Nadmorskim na Dalekim Wschodzie. Jako dwudziestotrzylatek ukończył studia radioelektroniczne w Moskiewskim Instytucie Lotnictwa. W wyuczonym zawodzie nie przepracował jednak ani jednego dnia; natychmiast bowiem podjął naukę w Wyższej Szkole Teatralnej imienia Borisa Szczukina, chcąc spełnić inne ze swoich wielkich marzeń – zostać aktorem! Zadebiutował w kinie, będąc jeszcze studentem radioelektroniki – w gruzińskim wojennym obrazie Zuraba Tutberidzego „Niebiesnyje tropy” (1981); pierwszą główną rolę zagrał w komedii muzycznej „Niebywalszczina” (1983) opartej na opowiadaniu Wiaczesława Szyszkowa. W 1990 roku pojawił się w adaptacji sztuki Włocha Eduardo Scarpetty „Koszmar w sumasszedszem domie” w reżyserii Nikołaja Gusarowa, po czym na ponad dekadę wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Zakotwiczył w Hollywood, gdzie nawet dość często korzystano z jego usług, choć nigdy nie wyszedł poza epizody lub – w najlepszym wypadku – role drugoplanowe („Peacemaker” Mimi Leder, 1999; „Kosmiczni kowboje” Clinta Eastwooda, 2000). Od połowy obecnej dekady Kuzniecow ponownie grywa w filmach rosyjskich, ale wciąż nie doczekał się roli na miarę swego talentu. Ta w „Człowieku znikąd” też do takich się nie zalicza.
Scenariusz filmu wyszedł spod pióra Pawła Gielmana, kolejnego – obok Kuzniecowa – reemigranta z Ameryki Północnej. Urodzony w 1967 roku Gielman, na początku lat 90. ubiegłego wieku studiował kulturoznawstwo w Los Angeles; później przez dekadę zajmował się promocją Rosji w Stanach Zjednoczonych. Z kinematografią związał się dopiero po powrocie do ojczyzny w 2003 roku. Najbardziej znany jest jako współautor kilku sezonów serialu kryminalnego „Adwokat” (2005-2010), na planie którego poznał zresztą i reżysera Dmitrija Fiksa, i operatora Dobrynię Morgaczowa (rocznik 1978), i kompozytora Ilję Duchownego (rocznik 1959). Morgaczow, absolwent Wszechrosyjskiego Państwowego Instytutu Kinematografii (WGIK), zadebiutował obyczajowym obrazem Tatiany Dietkinej „Pakostnik” (2004); potem współpracował jeszcze między innymi z Łarisą Sadiłową (dramat psychologiczny „Nic osobistego”, 2007) oraz Markiem Gorobcem (kryminalny melodramat „Siedmaja żertwa”, 2010). Duchowny z kolei od wielu już lat dostarcza muzyczną watę do filmów i seriali telewizyjnych. Brak oryginalności nadrabia jednak pracowitością; dość powiedzieć, że swoimi kompozycjami „uświetnił” już około czterdziestu projektów.