Odszedł tragicznie dziesięć lat po Włodzimierzu Wysockim, któremu w drugiej połowie lat 80. ubiegłego wieku dorównywał popularnością. Na firmamencie sowieckiego rocka był postacią niezwykłą; o jego kultowym statusie zdecydował między innymi udział w surrealistycznym dramacie Raszida Nugmanowa „Igła”. W dwudziestą rocznicę śmierci Wiktora Coja kazachstański reżyser wrócił do swego najsłynniejszego dzieła i stworzył jego nową wersję, której dorzucił podtytuł „Remix”.
East Side Story: Wiktor Coj nigdy nie umarł!
[Raszid Nugmanow „Igła. Remix” - recenzja]
Odszedł tragicznie dziesięć lat po Włodzimierzu Wysockim, któremu w drugiej połowie lat 80. ubiegłego wieku dorównywał popularnością. Na firmamencie sowieckiego rocka był postacią niezwykłą; o jego kultowym statusie zdecydował między innymi udział w surrealistycznym dramacie Raszida Nugmanowa „Igła”. W dwudziestą rocznicę śmierci Wiktora Coja kazachstański reżyser wrócił do swego najsłynniejszego dzieła i stworzył jego nową wersję, której dorzucił podtytuł „Remix”.
Raszid Nugmanow
‹Igła. Remix›
W latach 80. XX wieku w Polsce Ludowej nastąpił prawdziwy rockowy boom, którego najbardziej wyrazistym symbolem stał się festiwal muzyczny odbywający się każdego roku w wielkopolskim Jarocinie. I choć można się sprzeczać, czy ta popularność wszelkich odmian muzyki rockowej – od punka, przez heavy metal, po nową i zimną falę – była w naszym kraju spowodowana odpowiednią polityką i odgórnym sterowaniem telewizją i firmami fonograficznymi przez władze, które chciały tym sposobem upuścić trochę powietrza z coraz bardziej zrewoltowanej młodzieży, nie można zaprzeczyć faktowi, że ruch ten odegrał niezwykle ważną rolę w rozwoju polskiej kultury. Mało kto zwrócił jednak uwagę na to, że jednocześnie podjęte zostały również działania zmierzające do zdyskredytowania popularności rocka i powiązanych z nim subkultur młodzieżowych (głównie hippisów i punków). Służyły temu nie tylko dokumenty i reportaże emitowane w telewizji, ale także filmy fabularne, których twórcy – zapewne w niektórych przypadkach nawet w dobrej wierze – starali się zgłębić temat narkomanii. Zawsze bowiem wynikało z nich proste i jasne przesłanie – jeśli twoje dziecko słucha metalu czy punka, istnieje duże prawdopodobieństwo, że wkrótce zostanie – a może już nim jest? – narkomanem. Do takich wniosków można dojść, oglądając zarówno całkiem udany dramat Andrzeja Trzosa-Rastawieckiego „…jestem przeciw” (1984), jak i fatalne pod każdym względem obrazy Ryszarda Rydzewskiego („Alabama”, 1984), Mieczysława Waśkowskiego („Czas dojrzewania”, 1985) czy Krzysztofa Sowińskiego („Pantarej”, 1987). O dziwo, przyzwoicie prezentuje się na ich tle „Żuraw i czapla” (1985) Krystyny Krupskiej, będący telewizyjną adaptacją powieści Krystyny Siesickiej „Zapałka na zakręcie”. Która notabene na premierę i tak musiała czekać aż trzy lata… Niewiele dobrego da się za to powiedzieć o „Zero życia” (1987) Rolanda Rowińskiego, w którym jedną z głównych ról zagrał Jerzy Mercik, były wokalista Śmierci Klinicznej i genialnego R.A.P.-u.
W tym samym czasie, kiedy polscy reżyserzy chętnie i zaskakująco często zwracali uwagę widzów na zagadnienie szerzącej się narkomanii, w bratnim Związku Radzieckim wciąż był to temat tabu. Dopiero po zadekretowaniu przez Michaiła Gorbaczowa pierestrojki i głasnosti, także w Kraju Rad zapalono zielone światło dla tych twórców, którzy chcieli zająć się rzeczywistymi, a nie wydumanymi, problemami społecznymi. Najsłynniejszym dziełem tego okresu, które jednak – w przeciwieństwie do „Małej Wiery” (1988) Wasilija Piczula czy „Dewizówki” (1989) Piotra Todorowskiego – nie zyskało rozgłosu w naszym kraju, była „Igła” (1988) Raszida Musajewicza Nugmanowa. Film ten zdobył olbrzymią popularność w Kraju Rad i natychmiast zyskał status kultowego, którego nie utracił zresztą po dziś dzień. W formie artystycznej różnił się on znacznie od wspomnianych wcześniej obrazów nakręconych nad Wisłą; wykreował też zupełnie innego bohatera – muzyka-outsidera, który próbuje wyrwać swoją znajomą z dawnych lat z rąk bezwzględnych dilerów narkotykowych. Reżyser „Igły” urodził się w 1954 roku w stolicy Kazachstanu Ałma-Acie. Jako dwudziestotrzylatek został absolwentem wydziału architektury miejscowej politechniki. Od zawsze pociągało go jednak kino. Pierwszy amatorski filmik („Snieżnaja banda”) nakręcił, mając zaledwie siedemnaście lat; kolejny – „Zgga” – powstał sześć lat później. Nic więc dziwnego, że ostatecznie Nugmanow zdecydował się na przenosiny do Moskwy i podjęcie nauki na wydziale reżyserskim Wszechzwiązkowego Państwowego Instytutu Kinematografii (WGIK), gdzie trafił po skrzydła Siergieja Sołowjowa. Kazach był już wtedy wielkim fanem rodzimej muzyki rockowej, a za swój ulubiony zespół uważał – poznane dzięki starszemu bratu Muratowi – leningradzkie Kino Wiktora Robertowicza Coja. Od chwili zakotwiczenia we WGIK-u marzył o tym, aby kręcić filmy, w których Coj grałby główne role.
W 1985 roku Nugmanow wybrał się nawet do miasta nad Newą i spotkał się z charyzmatycznym muzykiem, przedkładając mu dwa swoje scenariusze („Korol Broda” i „Jja-chcha”). Wiktor Robertowicz wyraził zgodę, ale, jak to często bywa, od pomysłu do realizacji droga jest niekiedy bardzo daleka. Kazach jednak nie próżnował. Najpierw w ojczyźnie, na daczy należącej do swoich rodziców, przy pomocy brata Murata, który uczył się na operatora filmowego, nakręcił nowelę obyczajową „Isskustwo byt’ smirnym” (1986); później zaś nakłonił kolegów ze studiów – operatorów Telmana Mamedowa i Aleksieja Michajłowa – aby na swoją pracę dyplomową wybrali scenariusz „Jja-chcha”, co otworzyłoby Raszidowi Musajewiczowi drogę do spełnienia pierwszego ze swoich filmowych marzeń. Tak też się stało. I nawet jeśli marzenia reżysera uległy ukróceniu – zamiast fabularnego pełnego metrażu, powstało paradokumentalne dzieło średniometrażowe – obraz odegrał niezwykle ważną rolę w portretowaniu leningradzkiej sceny undergroundowej. Dość powiedzieć, że poza Cojem pojawili się w nim również Boris Griebienszczikow (z zespołu Akwarium) Konstantin Kinczew (wokalista Alisy) oraz – zmarły w 1991 roku w wieku trzydziestu sześciu lat – Majk Naumienko (lider Zooparku). Film zgarnął masę nagród i uczynił Nugmanowa znanym nie tylko w Związku Radzieckim. Na efekty nie trzeba było długo czekać. W 1987 roku, gdy Raszid Musajewicz i jego brat Murat byli jeszcze formalnie studentami WGIK-u (trzeciego roku), wytwórnia „Kazachfilm” zaproponowała im przeniesienie na ekran tekstu napisanego przez dwóch początkujących kazachstańskich scenarzystów Aleksandra Baranowa i Bachyta Kilibajewa. Młodszy z Nugmanowów poczuł się, jakby złapał szczęście za nogi. Tym bardziej że dostał całkowicie wolną rękę – mógł ingerować w scenariusz, dobrać ekipę według własnego uznania, a później, już na planie, nikt nie awanturował się, gdy często dopuszczał się improwizacji. Dwa, trzy lata wcześniej taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia…
W obsadzie „Igły” znalazł się zaledwie jeden – i to dopiero w przyszłości – profesjonalny aktor Aleksandr Baszirow, wtedy jeszcze student WGIK-u (na wydziale reżyserskim zresztą). Główne role Nugmanow powierzył liderom dwóch kapel rockowych: Wiktorowi Cojowi (z Kina) i Piotrowi Mamonowowi (Zwuki Mu); pozostałe postaci zagrali ich znajomi i przyjaciele. Film trafił do kin w 1989 roku i odniósł ogromny sukces; obejrzało go ponad 14,5 miliona widzów (popularnością ustąpił jedynie „Dewizówce” Todorowskiego). Wiktora Robertowicza uznano najlepszym aktorem roku w Kraju Rad, a sam obraz nagrodzono na festiwalu w Norymberdze; podbił on także serca uczestników festiwalu w Sundance w Stanach Zjednoczonych. Raszid Musajewicz planował już kolejne dzieła. Chciał przenieść w końcu na ekran tekst „Korol Broda”, napisał też nowy scenariusz zatytułowany „Dieti Sołnca”, w którym pojawić miał się już cały zespół, a nie tylko Coj. Wszystko wzięło w łeb pewnej sierpniowej nocy 1990 roku, kiedy Wiktor Robertowicz zginął w wypadku samochodowym. „Dieti Sołnca” przemieniły się ostatecznie w ironiczny eastern „Dikij Wostok” (1993), w którym w zastępstwie rozwiązanego Kina pojawiła się kapela Objekt Nasmieszek (obecnie Tequillajazz). Film odniósł sukces za granicą, ale w kinach kazachstańskich i rosyjskich przepadł, co skłoniło Nugmanowa do wyjazdu do Francji i Stanów Zjednoczonych. I choć nie zrezygnował z kariery artystycznej, nie udało mu się na emigracji zrealizować żadnego z nowych – pisanych już po angielsku – scenariuszy. Być może właśnie zawodowe niepowodzenia spowodowały, że począwszy od 1998 roku Raszid Musajewicz zaangażował się aktywnie w działalność polityczną przeciwko rządom prezydenta Nursułtana Nazarbajewa, którego otwarcie krytykował za autorytarne i dyktatorskie ciągotki. Efekt był taki, że na kilka lat zamknął sobie drogę powrotu do ojczyzny. Ostatnio jednak jakieś lody musiały zostać przełamane, skoro nowe zdjęcia do „Igły” kręcono również – choć pod skrzydłami „Mosfilmu”, nie zaś „Kazachfilmu” – również w Kazachstanie.
Wiktor Coj przyszedł na świat w czerwcu 1962 roku w Leningradzie; jego matka Walentina była nauczycielką wychowania fizycznego, ojciec Robert (z pochodzenia Koreańczyk) – inżynierem. W młodości Witia fascynował się głównie Michaiłem Bojarskim (pamiętnym D’Artagnanem) i Wołodią Wysockim. Gdy jednak do Związku Radzieckiego zawitała moda na Bruce’a Lee, młody Coj, zauroczony Chińczykiem, zaczął ubierać się i czesać jak on; na wielu zdjęciach prezentował się niemal jak brat-bliźniak gwiazdy „Wejścia smoka”, do czego wydatnie przyczyniały się odziedziczone po ojcu azjatyckie rysy twarzy. Przez jakiś czas trenował zresztą nawet wschodnie sztuki walki. W szkole nie szło mu najlepiej; bardziej, niż nauka, interesował go rock. Jako szesnastolatek został basistą grupy Pałata nomier 6, z którą dane mu było zagrać pierwsze tak zwane „kwartirniki”, czyli nielegalne domowe koncerty. W czasie jednego z nich poznał Andrieja Panowa, który ściągnął go do swojej punkowej kapeli Awtomaticzieskije Udowlietworitieli; jednym z jej członków był także Aleksiej Rybin, w przyszłości, choć tylko do czasu, jeden z najbliższych przyjaciół Coja. W 1981 roku podczas pobytu na Krymie Coj (teraz już wokalista, gitarzysta i autor tekstów), Rybin oraz Oleg Walinski postanowili założyć własny zespół – tak narodziło się trio Garin i Gipierbołoidy. Jego żywot był krótki, ponieważ po kilku miesiącach Walinski został ściągnięty do wojska i wysłany na Kubę
1). Wiktor i Aleksiej niebawem postanowili zmienić nazwę grupy na Kino i grali okazjonalne koncerty, posiłkując się muzykami z innych leningradzkich zespołów, przede wszystkim z zaprzyjaźnionego Akwarium, który miał już prawdzie dziesięcioletni staż na undergroundowej scenie. To dzięki wydatnej pomocy Borisa Griebienszczikowa ukazał się pierwszy album Kina – „45” (1982), a potem kolejne – „46” (1983), „Naczalnik Kamczatki” (1984), „Eto nie liubow” (1985) i „Nocz” (1986). Po odejściu Rybina w 1983 roku – w wyniku ostrego konfliktu z Cojem – wykrystalizował się też w miarę stały skład kapeli, w której znaleźli się Jurij Kasparian (gitara), Aleksandr Titow (bas) i Gieorgij Gurjanow (perkusja, względnie programowanie automatu perkusyjnego).