East Side Story: Wiktor Coj nigdy nie umarł! [Raszid Nugmanow „Igła. Remix” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl
East Side Story: Wiktor Coj nigdy nie umarł! [Raszid Nugmanow „Igła. Remix” - recenzja]I chociaż były to płyty nieoficjalne 2), wydawane w niewielkich nakładach, sława tej postpunkowo-nowofalowej ekipy z miasta Piotra Pierwszego zataczała coraz szersze kręgi. Utwory takie, jak „Wriemia jest’, a dienieg niet”, „Aliuminijewyje ogurcy”, „Bezdielnik”, „Wosmikłassnica”, „Trollejbus”, „Gienierał”, „Posliednij gieroj”, „Siużet dla nowoj piesni”, „Muzyka wołn” czy „Igra” znali niemal wszyscy nastolatkowie w Kraju Rad. Na kapelę zwrócili więc także uwagę młodzi filmowcy. Latem 1986 roku Siergiej Łysenko – student Kijowskiego Narodowego Uniwersytetu Teatru, Kina i Telewizji imienia Iwana Karpenko-Karego – zaprosił zespół do stolicy Ukrainy na plan swojej dyplomowej krótkometrażówki „Koniec kanikuł”. W ścieżce dźwiękowej pojawiły się cztery piosenki Kina. Po powrocie do Leningradu Coj znalazł pracę w kotłowni „Kamczatka”, gdzie jeszcze w tym samym roku powstała większość zdjęć do wspomnianego już „Jja-chcha” Nugmanowa oraz dokumentalnego „Rocka” Aleksieja Uczitiela, w którym pojawiły się także grupy Akwarium, Awia, DDT i Aukcyon. Jesień i zimę 1986 roku muzycy spędzili w Jałcie, biorąc udział – wraz z Borisem Griebienszczikowem i kapelą Brawo – w zdjęciach do dramatu sensacyjnego Siergieja Sołowjowa „Assa” (1987). Równo rok później Raszid Musajewicz ściągnął Coja do Kazachstanu, powierzając mu główną rolę w „Igle”. Pojawienie się filmu na ekranach zbiegło się z wydaniem kolejnych bestsellerowych albumów Kina: „Gruppa krowi” (1988), „Zwiezda po imieni Sołnce” (1989) oraz „Posliednij gieroj” (1989), który został nagrany i opublikowany we Francji. Lista hitów poszerzyła się o takie utwory, jak „Gruppa krowi”, „Wojna”, „Spokojnaja nocz”, „W naszych głazach”, „Poprobuj spiet’ wmiestie so mnoj”, „Dalsze diejstwowat’ budiem my”, „Legenda”, „Zwiezda po imieni Sołnce”, „Niewiesołaja piesnia”, „Paczka sigariet”, „Stuk” i „Apriel”. Niektóre z nich można było zresztą usłyszeć w obrazie Nugmanowa. Lata 1989 i 1990 to okres gigantycznej wręcz popularności Kina w ojczyźnie, znaczonej trasami koncertowymi w całej europejskiej części Rosji, na Ukrainie i Białorusi. 24 czerwca 1990 roku odbył się legendarny już dzisiaj – jak się później okazało ostatni w historii – występ zespołu na moskiewskich Łużnikach, który zgromadził dziesiątki tysięcy fanów (i po latach pojawił się na DVD). Krótko po nim Coj wraz z Kasparianem pojechali na Łotwę, gdzie we wsi Plenciems (niedaleko Jūrmali) nad Zatoką Ryską mieli w spokoju pracować nad materiałem na nową płytę. 15 sierpnia w nocy, mniej więcej trzydzieści minut przed pierwszą, na trasie Sloka-Talsi miał miejsce tragiczny w skutkach wypadek. Jadący moskwiczem Wiktor Robertowicz zjechał nagle na przeciwległy pas i wpadł pod nadjeżdżający autobus. Według protokołu milicyjnego był trzeźwy, a zdarzenie było skutkiem zaśnięcia nad kierownicą w wyniku przemęczenia. Pogrzeb Coja odbył się cztery dni później w Leningradzie. W grudniu natomiast ukazała się ostatnia studyjna płyta Kina. Muzycy nie nadali jej żadnego tytułu, a fani nieoficjalnie nazwali ją – z powodu okładki – „Czarnym albumem”. Znalazło się na nim kilka kolejnych znakomitych piosenek, jak chociażby „Konczitsia lieto”, „Krasno-żołtyje dni”, „Nam s toboj”, „Zwiezda” i „Kukuszka”. Od tamtej pory nakręcono przynajmniej kilkanaście filmów dokumentalnych, których twórcy starali się zgłębić fenomen popularności artysty; najbardziej znanym jest chyba „Posliednij gieroj” (1992) Aleksieja Uczitiela. Ukazała się także cała masa składanek i płyt z koncertowymi i studyjnymi materiałami archiwalnymi, jak również albumy nagrane przez innych wykonawców w hołdzie Wiktorowi Robertowiczowi. Utwory Kina po dziś dzień pojawiają się w ścieżkach dźwiękowych rosyjskich filmów; wystarczy wspomnieć „Córki mafii” (2001) Siergieja Bodrowa młodszego czy „ Ładunek 200” (2007) Aleksieja Bałabanowa. Pomysł ponownego skierowania „Igły” na ekrany kin pojawił się przed dwoma laty, co miało stać się jednym z wielu elementów obchodów przypadającej w 2010 roku okrągłej (dwudziestej) rocznicy śmierci Coja 3). Nugmanow nie chciał jednak poprzestać jedynie na cyfrowej obróbce swego obrazu, zaproponował producentom, by na bazie starego materiału stworzyć nowy film; ci zaś chętnie na to przystali. Koncept mimo wszystko wydawał się dość ryzykowny. Raszid Musajewicz nie zamierzał bowiem kręcić remake czy też wypuścić na rynek odnowioną „wersję reżyserską”. Zdecydował się dokonać ingerencji w scenariusz (na szczęście polegały one głównie na uzupełnieniu pewnych wątków), pozamieniać miejscami stare sceny (co doprowadziło do ujednoznacznienia zakończenia), dokręcić nowe i przede wszystkim nadać dziełu posmak współczesności. Od początku założył jednak, że w nowych sekwencjach nie pojawi się bohater grany przez Wiktora Robertowicza, ponieważ wymusiłoby to udział w zdjęciach dublera, a tego – z uwagi na szacunek, jakim darzył artystę – chciał za wszelką cenę uniknąć. Znalazł za to inne wyjście. Rozwijając wątek Coja, wykorzystał fragmenty swojego wcześniejszego filmu – paradokumentalnego „Jja-chcha” – oraz posłużył się grafikami, które na potrzeby „zremiksowanej” „Igły” wykonało studio „Doping-pong”. Efekt okazał się zarówno bardzo intrygujący, jak i interesujący. Tym bardziej że udziału w „dokrętkach” nie odmówił ani Aleksandr Baszirow, ani Piotr Mamonow; z kolei Wiaczesław Butusow – przed laty lider kultowej kapeli rockowej Nautilus Pompilius ze Swierdłowska (dzisiejszego Jekaterynburga) – z dawnymi muzykami Kina nagrał zupełnie nową piosenkę do słów Wiktora Robertowicza „Dieti minut” (która została oczywiście wydana na oficjalnym soundtracku). Film miał swoją premierę – jednocześnie w Rosji, Kazachstanie i na Ukrainie – 16 września ubiegłego roku. Głównym bohaterem „Igły” – zarówno tej starej, jak i nowej – jest Moro, młody chłopak, gitarzysta i wokalista, na co dzień pracujący jako palacz w kotłowni, gdzie niekiedy zresztą daje akustyczne koncerty dla najbliższych znajomych i przyjaciół. Pewnego dnia pojawia się u niego tajemniczy Spartak. Wiedząc, że Moro, zafascynowany Bruce’em Lee, trenuje karate, proponuje mu udział w nielegalnej walce bez żadnych reguł. Kusi go obietnicą sporego zarobku w „zielonych”, zapewniając, że w ciągu dwóch minut zarobi tyle, co w kotłowni przez dwa lata. Nic zatem dziwnego, że mężczyzna wyraża zgodę i niebawem staje w ringu naprzeciw potężnego i groźnego Epsztejna. Pojedynek zostaje przerwany, gdy do sali wkraczają funkcjonariusze OMON-u; Moro i Epsztejn lądują na piętnaście dni w areszcie, a Spartak rozpływa się w powietrzu, znikając razem z pieniędzmi za bilety. Po opuszczeniu celi klepiący biedę palacz postanawia odnaleźć organizatora walki i w tym celu udaje się do Ałma-Aty (ewentualnie Ałmatego/Ałmatów, jeśli przyjmiemy, że akcja rozgrywa się nie w końcu lat 80. ubiegłego wieku, jak w oryginalnej wersji, ale współcześnie), która jest notabene jego rodzinnym miastem. Tam odnajduje Dinę, swoją przyjaciółkę z lat szkolnych; dziewczyna – trenująca strzelectwo – daje mu klucze od mieszkania, ale jednocześnie zastrzega, aby nie odbierał telefonów ani nikomu nie otwierał drzwi. Kiedy wieczorem wraca do domu i zasiada z chłopakiem do herbaty, pyta: „Po co przyjechałeś?”. Ten odpowiada słowami, które, zamiast wzbudzić w niej radość, rodzą raczej niepokój: „Popatrzeć na ciebie”. Następnego dnia rano, już po wyjściu Diny do pracy, Moro jest świadkiem bardzo dziwnej sceny. Do mieszkania wchodzi nieznany mu mężczyzna, wyjmuje coś spod kominka i wychodzi. Po jego wyjściu zaintrygowany chłopak znajduje tam skrytkę, a w niej ukryte ampułki z morfiną. Kim jest facet, okazuje się niebawem – to chirurg Artur Jusupowicz, przełożony Diny w klinice, w której pracuje ona jako pielęgniarka.
|