East Side Story: Wiktor Coj nigdy nie umarł! [Raszid Nugmanow „Igła. Remix” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl
East Side Story: Wiktor Coj nigdy nie umarł! [Raszid Nugmanow „Igła. Remix” - recenzja]W ciągu dnia Moro próbuje dobić interesu ze Spartakiem. Pieniędzy, co prawda, nie odzyskuje, ale otrzymawszy zapewnienie, że na pewno je dostanie, postanawia wsiąść do pociągu i wrócić do Leningradu (względnie Petersburga). W ostatniej chwili, tknięty przeczuciem, rezygnuje jednak i idzie do Diny. Zastaje ją w momencie, kiedy wstrzykuje sobie narkotyk w żyłę. Widząc przyjaciela, dziewczyna zaczyna się tłumaczyć, a raczej – tłumaczy Artura. Moro domyśla się, że to właśnie on wykrada morfinę ze szpitalnej apteki i rozprowadza wśród miejscowych narkomanów, a z mieszkania uzależnionej Diny uczynił sobie przechowalnię towaru. Chłopak postanawia ratować ją i wywozi nad Jezioro Aralskie, gdzie żyją w skrajnie spartańskich warunkach. Po dwóch tygodniach wracają do miasta. Moro ma nadzieję, że od tej pory będzie już tylko lepiej, ale są to płonne oczekiwania, ponieważ Artur i jego mocodawcy nie mają zamiaru ustąpić; w umyśle zazdrosnego chirurga rodzi się na dodatek pomysł, aby na przybysza z dalekiego Leningradu nasłać płatnego zabójcę. W pierwszej wersji dzieła Nugmanow nie odpowiedział wprost, co stało się z bohaterem granym przez Coja – zginął od ciosów nożem czy też jakimś cudem przeżył atak. W „Remiksie” nie ma już wątpliwości, że… – ale niech to pozostanie tajemnicą. W porównaniu z filmem sprzed ponad dwóch dekad reżyser rozwinął zwłaszcza wątki Moro i Spartaka, dopełniając przy okazji ich portrety psychologiczne. Posłużył się przy tym nowoczesnymi środkami wyrazu, zaczerpniętymi z obrazów Quentina Tarantino czy Roberta Rodrigueza (vide postać Zombie Girl, która chcąc dopełnić zemsty, sięga po piłę). Kultowość „Igły” wzięła się w dużym stopniu stąd, że szła ona na przekór utartym schematom i społecznym przeświadczeniom, których niewolnicze trzymanie się doprowadziło do artystycznej klapy polskich filmów na temat narkomanii. Nugmanow, jak w klasycznych spaghetti-westernach, do których także – jak najbardziej świadomie zresztą – nawiązywał, odwrócił role. W jego filmie tym dobrym jest człowiek niemal z marginesu, muzyk i wyrzutek, prawie kryminalista (w końcu trafił za kratki), który wypowiada wojnę miejscowemu establishmentowi, czerpiącemu zyski ze sprzedaży morfiny. Trudno się więc dziwić, że radziecka młodzież kupiła ten patent. Także, a może przede wszystkim dlatego, że Moro miał twarz świetnie czującego się w jego skórze Wiktora Coja. Nie licząc lidera grupy Kino, „Igła” stała się znakomitą do kariery dla przynajmniej jeszcze co najmniej dwóch artystów – Aleksandra Baszirowa, który wcielił się w postać Spartaka, oraz Piotra Mamonowa, który zagrał podstępnego Artura Jusupowicza. Pierwszy z nich po latach zagrał w „ Ładunku 200”, „ Ojcu”, „ 18/14”, „ Spadkobiercach cara”, „ Prezencie dla Stalina”, „ Na końcu świata”, „ Czerwonej rtęci” oraz „ Strażnikach sieci”; drugi natomiast zyskał wielką sławę dzięki kreacjom w „ Wyspie” i „ Carze”. Marina Smirnowa, czyli filmowa Dina, ówczesna dziewczyna Jurija Kaspariana, gitarzysty Kina, nie zdecydowała się na aktorstwo – została radiową didżejką. Scenarzyści oryginalnego filmu Aleksandr Baranow (rocznik 1955) oraz Batych Kilibajew (młodszy o trzy lata) stanowili nierozłączny tandem jeszcze przez wiele lat; wspólnie napisali i wyreżyserowali między innymi dramaty społeczno-psychologiczne „Troje” (1988) i „Żenszczina dnia” (1989) oraz kryminał „Klieszcz” (1990). Tylko swoim nazwiskiem Kilibajew podpisał mistycznego „Gongofera” (1992), z kolei Baranow od kilku dobrych lat skupia się przede wszystkim na tworzeniu niezbyt ambitnych seriali dla rosyjskich kanałów telewizyjnych. Takich jak familijny „Uczastok” (2003), obyczajowe „Gromowy” (2006-2007) czy kryminalna „Liubow pod pirkrytijem” (2010). Operator Murat Nugmanow po dziś dzień pracuje w Kazachstanie. Po wyjeździe Raszida na Zachód nie miał zbyt wielu propozycji, chociaż udało mu się nawiązać współpracę z Serikiem Aprimowem („Koniecznaja ostanowka”, 1989), Amirem Karakułowem („Posliednije kanikuły”, 2006) i Rustemem Abdraszowem („Kurtak korpe”, 2007). Także dla niego pojawienie się na ekranach kin „zremiksowanej” „Igły” może wiązać się z ogromnymi nadziejami na lepszą i pracowitszą przyszłość. 1) Po pierwszych kapelach Wiktora Coja niewiele zostało pamiątek dźwiękowych, tym bardziej że kapele te, działające przecież w podziemiu muzycznym, nie mogły liczyć na profesjonalne sesje nagraniowe. Zachowały się za to amatorskie, realizowane na magnetofonach szpulowych, nagrania z koncertów domowych. I tak, jeśli ktoś chciałby dowiedzieć się, jak brzmiała Pałata nomier 6, musiałby sięgnąć po album „Słonołunije” (zawierający utwory z 1979 roku); z kolei historycznym zapisem dokonań grupy Garin i Gipierbołoidy jest – wydany pod szyldem Kina – krążek „Pierwyje zapisi”, na którym znalazły się kawałki wykonywane na „kwartirnikach” w Moskwie między 31 grudnia 1981 a 2 stycznia 1982 roku. 2) Jak to było możliwe w Związku Radzieckim epoki Leonida Breżniewa, Konstantina Czernienki i Jurija Andropowa? Dzięki działalności Andrieja Tropiłły, który w 1979 roku zorganizował przy Domu Pionierów Rejonu Czerwonogwardyjskiego w Leningradzie nieoficjalne studio nagraniowe „AnTrop”. Na początku lat 80. ubiegłego wieku, nagrywali tam swoje albumy główni przedstawiciele miejscowej undergroundowej sceny muzycznej, czyli Maszyna Wriemieni, Akwarium, Zoopark, Alisa, Nol’ oraz Kino. Wszystko odbywało się na zasadach czysto przyjacielskich – zespoły nie płaciły studiu, Tropiłło nie płacił zespołom. Płyty ukazywały się później, co prawda, w ograniczonym nakładzie, ale dzięki temu często udawało się unikać ingerencji cenzury. W 1988 roku dźwiękowiec został zatrudniony na etacie dyrektora oddziału leningradzkiego „Miełodii”, czyli monopolisty na rynku produkcji płyt gramofonowych w Kraju Rad. Wkrótce też „Miełodija” wydała płyty wszystkich kapel, z którymi wcześniej pracował. Efekt był taki, że po mniej więcej roku zwolniono go. Wtedy, skoro już było można, zdecydował się przekształcić „AnTrop” w oficjalną firmę płytową, która działa po dziś dzień. 3) Innym było na przykład zorganizowanie koncertu orkiestry symfonicznej „Globalis”, która 16 grudnia ubiegłego roku – przy współudziale gitarzysty Jurija Kaspariana – wystąpiła w moskiewskiej sali „Crocus City Hall”. W programie zatytułowanym „Muzyka Kino dla orkiestra” znalazło się dwadzieścia dziewięć utworów skomponowanych przez Wiktora Coja. Jak się okazało, znakomicie zabrzmiały one nawet w takich, bardzo przecież nietypowych, wersjach. Ciekawostką może być fakt, że choć sala liczy 6200 miejsc, wszystkie bilety zostały wyprzedane na długo przed terminem.
|