Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

East Side Story: Wpłynął na suchego przestwór oceanu…
[ - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
„Zagubiony” Akana Satajewa – wielkiej nadziei kazachstańskiego kina (nie tylko akcji) – intrygująco się zaczyna, znakomicie rozwija i, niestety, schematycznie kończy. Wielka szkoda, ponieważ film ten zapowiadał się na bardzo nietypowy thriller psychologiczny z elementami inteligentnego mistycznego horroru. Reżysera zgubiła jednak chęć wyjaśnienia wszystkich wątków, także tych, które powinny pozostać w domysłach widzów.

Sebastian Chosiński

East Side Story: Wpłynął na suchego przestwór oceanu…
[ - recenzja]

„Zagubiony” Akana Satajewa – wielkiej nadziei kazachstańskiego kina (nie tylko akcji) – intrygująco się zaczyna, znakomicie rozwija i, niestety, schematycznie kończy. Wielka szkoda, ponieważ film ten zapowiadał się na bardzo nietypowy thriller psychologiczny z elementami inteligentnego mistycznego horroru. Reżysera zgubiła jednak chęć wyjaśnienia wszystkich wątków, także tych, które powinny pozostać w domysłach widzów.
W ostatnich tygodniach sporo miejsca poświęciliśmy w „Esensji” prezentacji najnowszego kina akcji rodem z Kazachstanu. I nie powinno to dziwić, ponieważ w tym środkowoazjatyckim kraju, na styku kultur, powstają bardzo interesujące filmy (vide „Druga strona” Kuata Isajewa, „Lavé” Anuara Rajbajewa, „Wilczy ślad” Huata Ahmetowa, „Igła. Remix” Raszida Nugmanowa). I nawet jeśli czasami trafi się w koszu zgniłe jabłko, jak stanowczo przereklamowany „Skok delfina” Eldora Urazbajewa, nie należy się zrażać. Nakręconego przed dwoma laty „Zagubionego” należałoby umieścić gdzieś pośrodku – ani to bowiem arcydzieło (choć początek obiecywał wiele), ani też wpadka stulecia (mimo łopatologicznego zakończenia). Ot, przyzwoity obraz sensacyjny z nutką artystowskiej pretensji. Reżyser filmu, Akan Satajew, urodził się w 1971 roku w Karagandzie w centrum Kazachstanu. Na studia przeniósł się jednak do Ałma-Aty, gdzie uczył się w Kazachskiej Narodowej Akademii Sztuki imienia Temirbeka Żurgenowa. Jeszcze przed uzyskaniem dyplomu dane mu było spróbować sił jako aktorowi. Zagrał w dramacie politycznym Kałdybaja Abenowa „Allażar” (1993), który opowiadał o tragicznych wydarzeniach (manifestacjach i rozruchach społecznych), do jakich doszło w stolicy wtedy jeszcze sowieckiego Kazachstanu w grudniu 1986 roku, oraz w psychologicznym dramacie Satybałdy Narymbetowa „Żyznieopisanije junogo akkordieobista” (1994). Po zakończeniu nauki Satajew trafił do świata reklamy, z którym nie zerwał zresztą po dziś dzień. Jest autorem ponad trzystu filmików reklamowych, choć ostatnio znacznie więcej czasu poświęca, na szczęście dla widzów, sztuce nieco bardziej elitarnej.
Jako reżyser pełnometrażowej fabuły zadebiutował przed czterema laty, kręcąc znakomicie przyjęty w ojczyźnie, aczkolwiek nie bez kontrowersji, sensacyjny obraz „Rekieter”. Była to historia młodego, utalentowanego boksera, który w poszukiwaniu łatwego zarobku przystał do mafii. Następne dwa lata upłynęły Satajewowi na pracy nad dwoma filmami – sześcioodcinkowym miniserialem „Bracia” (2009) oraz „Zagubionym” (2009). Pierwszy z nich można uznać za naturalną, choć nie bezpośrednią, kontynuację debiutu. Opowieść o trzech wywodzących się z tego samego aułu przyjaciołach, których drogi życiowe powiodły w skrajnie różne strony (jeden został biznesmenem, drugi – przestępcą, a trzeci postanowił wrócić na wieś i zająć się rodzinnym gospodarstwem), można było odczytać jako symbol rozdarcia współczesnego Kazachstanu. „Zagubiony”, którym dzisiaj zajmiemy się szerzej, takich ambicji nie miał; w tym dziele reżyser zapuścił się w zupełnie inne artystycznie rejony. W ostatnich miesiącach Satajew także nie próżnował. Najpierw w telewizji pojawił się serial komediowy „Ajnałajyn” (2011), którego kilka odcinków podpisał swoim nazwiskiem; do kin natomiast trafił sensacyjny „Likwidator” (2011) – historia mężczyzny mszczącego się na bandytach za śmierć swojego brata. W tej zaś chwili Kazach kończy zdjęcia do swego następnego dzieła – roboczo zatytułowanego „Myn bała”. Tym razem ma to być – oparty na ludowym podaniu – film historyczno-przygodowy, opowiadający o walkach, jakie w XVIII wieku przodkowie Satajewa musieli toczyć z wojowniczymi i okrutnymi Dżungarami (plemieniem pochodzenia kałmuckiego).
Choć „Zagubiony” to film bardzo kameralny, o ile w ogóle można tak powiedzieć o obrazie, którego akcja rozgrywa się w dziewięćdziesięciu procentach na otwartej przestrzeni kazachstańskiego stepu, kosztował niemało. Producenci musieli na niego wyłożyć równy milion dolarów, który pochłonęły przede wszystkim gaża Andrieja Mierzlikina i efekty specjalne. Premiera w ojczyźnie reżysera odbyła się w październiku 2009 roku, poza tym film pokazywany był również w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych. Fabuła nie jest zbyt skomplikowana. Trzyosobowa rodzina – ojciec, jego żona i ich dziesięcio-, może dwunastoletni synek – jadą samochodem do miasta. Mężczyzna postanawia skrócić sobie trasę przez step i skręca z drogi asfaltowej na polną. Jak to jednak często w takich sytuacjach bywa, droga na skróty okazuje się znacznie dłuższą. Mijają kolejne godziny, a wokół nic się nie zmienia – wszędzie, jak okiem sięgnąć, niezmierzona pustka. Na dodatek komórki nie mają zasięgu. Ale jakby tego było mało, ojciec zaczyna mieć poważne wątpliwości, czy przypadkiem nie jeżdżą w kółko, wracając wciąż do tego samego miejsca. Czarę goryczy przelewa awaria silnika. Rozdrażniona kobieta czyni mężowi coraz ostrzejsze wyrzuty – nazywa go ofermą, nieudacznikiem, oskarża o to, że rodzina jest dla niego jedynie przykrywką dla „ciemnych spraw” i nielegalnych interesów. W takiej atmosferze zastaje ich zmrok. Noc spędzają w samochodzie, ale…
…gdy mężczyzna budzi się rano, okazuje się, że jest w wozie sam – żona i syn gdzieś zniknęli. Zaczyna ich nawoływać, wskakuje na dach samochodu i rozgląda się po okolicy. Jedyne jednak, co dostrzega poza trawą i rachitycznymi krzewami, to położona kilkaset metrów dalej, w głębi stepu, zimowa stanica. Murowany budynek z drewnianym strychem jest mocno zniszczony. I choć wydaje się, że został opuszczony już dawno temu, w jednym ze spartańsko urządzonych pomieszczeń mężczyzna zauważa niedojedzone kawałki pieczywa. Przez cały czas towarzyszy mu też uczucie, że nie jest sam, że ktoś go obserwuje. I tak jest w rzeczywistości. Nagle bowiem pojawia się stary człowiek i oznajmia jak gdyby nigdy nic: „Czekaliśmy na ciebie”. Skąd ta liczba mnoga? Jest z nim córka – niezwykle ponętna, obdarzona niepokojącą urodą. Oboje zapewniają, że nikogo nie widzieli – żadnej kobiety ani dziecka – lecz przyjezdny im nie ufa. Podskórnie odczuwa strach, który każe mu jak najszybciej opuścić stanicę. Nie wie wtedy jeszcze, że mimo wszystko będzie skazany na pomoc tej niezwykłej pary. Z biegiem czasu towarzyszą mu też coraz czarniejsze myśli, których nie rozwiewają wcale słowa pięknej nieznajomej: „Pewnie od ciebie odeszli. (…) Można się tylko modlić”. To właśnie one dają sygnał do wplecenia w fabułę elementów mistycznych. Od tej pory będzie już tylko dziwniej, co jednak wcale nie musi oznaczać, że atrakcyjniej.
Nie da się ukryć, że film Sakajewa został w jakimś stopniu zainspirowany legendarnym „Piknikiem pod Wiszącą Skałą” (1975) Petera Weira – ale, właśnie, jedynie zainspirowany. W przeciwieństwie do obrazu słynnego Australijczyka, jego kazachstański kolega po fachu zdecydował się w finale odkryć wszystkie karty. Odarł tym samym całkowicie z aury niesamowitości tajemnicę, jaka towarzyszyła widzom od pierwszych minut dzieła. Pytanie, czy zrobił to z powodu zwątpienia w ich inteligencję – pozostaje otwarte. Inna sprawa, że w pewnym momencie fabuła została skomplikowana do tego stopnia, że należało na zakończenie zaproponować jakieś w miarę logiczne, upraszczające całość, wyjaśnienie zagadki. Ale na pewno nie musiało się to odbyć w tak łopatologiczny sposób! Tym samym bowiem cały proces pogrążania się głównego bohatera w bezdennym szaleństwie – całkiem nieźle zresztą przedstawiony – został sprowadzony do zwykłego zaburzenia psychicznego wywołanego podwyższonym poziomem agresji, która z kolei miała swoje źródło w silnym stresie. A jeśli tak spojrzymy na to, co przytrafiło się mężczyźnie, niezrozumiała wydaje się konieczność wprowadzenia przez scenarzystę elementów nadprzyrodzonych. Słowem: brak w „Zagubionym” logicznej konsekwencji. Wystarczyłoby przecież powstrzymać się przed wyjaśnianiem wszystkich wątków, pewne rozwiązania jedynie zasygnalizować, co nieco pozostawić w sferze domysłów… I odpuścić sobie, ewentualnie mocno ograniczyć, motyw z gangsterami.
W głównej (czy wręcz tytułowej) roli reżyser obsadził jedną z największych gwiazd kina rosyjskiego ostatnich lat – trzydziestoośmioletniego obecnie Andrieja Mierzlikina („Franz+Polina”, „Gracze”, „Huśtawka”, „Przenicowany świat”, „Rosja 88”, „Przeprawa”, „Ich dwóch”, „Twierdza brzeska”, „Spaleni słońcem 2: Cytadela”), który jest zdecydowanie najjaśniejszym punktem „Zagubionego”. To głównie dzięki jego brawurowej kreacji film nabrał psychologicznej głębi. Zdecydowanie w cieniu Rosjanina pozostaje natomiast, grający tajemniczego starca, znacznie bardziej doświadczony Tungyszbaj al-Tazari (rocznik 1948), od czterech dekad aktor Państwowego Akademickiego Teatru Dramatycznego w Ałmatach. Zadebiutował on w połowie lat 70. ubiegłego wieku opowiadającym o czasach wojny domowej „bojewikiem” Mażyta Biegalina „Stiepnyje raskaty”. Popularność przyniosła mu jednak główna rola w sensacyjnym obrazie Turana Dujsebajewa „Opium” (1991); ostatnio pojawił się natomiast między innymi w epickim „Nomadzie” (2006) Siergieja Bodrowa starszego i Ivana Passera oraz historycznym „Aleksandrze. Bitwa nad Newą” (2008) Igora Kalienowa. Uwagę widza przykuwa też, głównie dzięki swojej egzotycznej urodzie, trzydziestodwuletnia Ajganym Sadykowa (filmowa kusicielka), absolwentka stosunków międzynarodowych na uniwersytecie ałmackim oraz londyńskiej St. Martin College of Art and Design, gdzie zdobyła specjalność scenografa-dekoratora. Obecnie w takim właśnie charakterze pracuje w Niemieckim Teatrze Dramatycznym w Ałmatach. Coraz częściej jednak pojawia się jako aktorka na dużym ekranie; poza „Zagubionym” ma już na koncie także epizod w „Skoku delfina” (2009) Eldora Urazbajewa oraz główną rolę w melodramacie Ermeka Szinarbajewa „Pisma k angiełu” (2011).
Satajew lubi otaczać się na planie filmowym ludźmi, których dobrze zna i którym ufa. Dlatego też za każdym razem korzysta z usług tych samych artystów. Operator Hasan Kydyralijew, kompozytor Renat Gajsin, scenarzysta Timur Żaksyłykow i aktorka Ałmagul Rułas (filmowa żona głównego bohatera) są jego stałymi współpracownikami od czterech lat. Co oczywiście nie oznacza, że nie realizują – może tylko poza Żaksyłykowem – swoich ambicji artystycznych także w innych miejscach. Kydyralijew dał się poznać jako zdolny operator także u boku Gulszad Omarowej („Schizo”, 2004) oraz Satybałdy Narymbetowa („Mustafa Szokaj”, 2008); Gajsin natomiast jest liderem zespołu The Magic of Nomads, który wrzucić można do obszernego worka z napisem world music. Trzy lata temu ukazała się jego debiutancka płyta „Bułbuł zaman”, a w ślad za nią nastąpiły koncerty na całym niemal świecie – od Monachium po Nowy Jork. Poza tym jest on uważany również za jednego z najzdolniejszych kazachstańskich kompozytorów muzyki symfonicznej młodego pokolenia (co zdają się potwierdzać nagrody zdobywane przezeń na międzynarodowych festiwalach). Rułas z kolei wzrusza i rozśmiesza widzów Rosyjskiego Teatru Młodego Widza w dawnej stolicy Kazachstanu.
koniec
14 sierpnia 2011

Komentarze

18 VIII 2011   05:20:01

Jeszcio raz obaczę w rezenzji wostokowego fiłma życiorys reżysiera, scenarzysty, aktorów gównych i wtórnoplanawych, a także ich matek, babć, żon, pociotków itp. itp. na 55 pokoleń wstecz (aż do pra...wójka co to był bity przez Czyngis-Chana i wolał marznąć na Siewiernom Uralie)! Normalnie jak Rosji nie kocham wezmę granat od Wani i zrobię z redachtorem pożądek.

Ja rozumiem, nowe pokolenie, nie wiedzą co się tam za Uralem z ludźmi działo, więc trzeba wytłumaczyć, dlaczego oni robią takie dziwne filmy. Jednak proporcion gardez (a co franfuski [koniak] też się łykneło)- jak będą tym zainteresowani, to się sami z WIELKIEGO BRATA Googla dowiedzą.

18 VIII 2011   05:22:45

A wszelkie literówki i makaronizmy (rusycyzmy itp.) są w pełni świadomie wstawione w komentarz. Zdania wielokrotnie złożone to niestety moja wada. Zawsze tak piszę

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Klasyka kina radzieckiego: Odcięta głowa Jima Clarka
Sebastian Chosiński

17 IV 2024

Niby powinny cieszyć nas wielkie sukcesy odnoszone przez polskich artystów poza granicami kraju. A powieść Brunona Jasieńskiego „Człowiek zmienia skórę” bez wątpienia taki sukces odniosła. Tyle że to sukces bardzo gorzki: po pierwsze – książka była typowym przejawem literatury socrealistycznej, po drugie – nie uchroniła autora przed rozstrzelaniem przez NKWD. Cztery dekady po jego śmierci na jej podstawie powstał w sowieckim Tadżykistanie telewizyjny serial.

więcej »

Co nam w kinie gra: Perfect Days
Kamil Witek

16 IV 2024

„Proza życia według klozetowego dziada” może nie brzmi za zbyt chwytliwy filmowy tagline, ale Wimowi Wendersowi chyba coraz mniej zależy, aby jego filmy cechowały się przede wszystkim potencjałem na komercyjny sukces. Zresztą przepełnione nostalgią „Perfect Days” koresponduje całkiem nieźle z powoli podsumowującym swoją twórczość Niemcem, który jak wielu starych mistrzów, powoli zaczyna odchodzić do filmowego lamusa. Nie znaczy to jednak, że zasłużony reżyser żegna się z kinem. Tym bardziej że (...)

więcej »

Fallout: Odc. 1. Odkrywanie realiów zniszczonego świata
Marcin Mroziuk

15 IV 2024

Po obejrzeniu pierwszego odcinka z jednej strony możemy poczuć się zafascynowani wizją postapokaliptycznego świata, w którym funkcjonują bardzo zróżnicowane, mocno od siebie odizolowane społeczności, z drugiej strony trudno nie ulec lekkiej dezorientacji, gdyż na razie brakuje jeszcze połączenia pomiędzy poszczególnymi wątkami.

więcej »

Polecamy

Bo biblioteka była zamknięta

Z filmu wyjęte:

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.