East Side Story: Baroni narkotykowi z Afganistanu [Murad Alijew, Andres Puustusmaa, Władimir Kott „Heroina” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl To nieprawda, że w czasach zimnej wojny, która na dobre zakończyła się dopiero w 1989 roku, nie dochodziło do współpracy tajnych służb Związku Radzieckiego i Stanów Zjednoczonych. O jednej z takich akcji ponad ideologicznymi podziałami opowiada sensacyjna „Heroina”, którą za rosyjskie pieniądze nakręcili Turkmen Murad Alijew i Estończyk Andres Puustusmaa.
East Side Story: Baroni narkotykowi z Afganistanu [Murad Alijew, Andres Puustusmaa, Władimir Kott „Heroina” - recenzja]To nieprawda, że w czasach zimnej wojny, która na dobre zakończyła się dopiero w 1989 roku, nie dochodziło do współpracy tajnych służb Związku Radzieckiego i Stanów Zjednoczonych. O jednej z takich akcji ponad ideologicznymi podziałami opowiada sensacyjna „Heroina”, którą za rosyjskie pieniądze nakręcili Turkmen Murad Alijew i Estończyk Andres Puustusmaa.
Murad Alijew, Andres Puustusmaa, Władimir Kott ‹Heroina›EKSTRAKT: | 50% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Heroina | Tytuł oryginalny | Белый песок | Reżyseria | Murad Alijew, Andres Puustusmaa, Władimir Kott | Zdjęcia | Aleksandr A. Diemidow, Jiewgienij Priwin | Scenariusz | Władimir Wałucki, Andriej Żytkow | Obsada | Waleriej Nikołajew, Aleksiej Guskow, Zarifa Mgojan, Anwar Mawlianow, Chodżadurdy Narlijew, Timur Badałbejli, Kirył Kiaro, Michaił Jefremow, Natalia Murina-Puustusmaa, Inna Liaskowiec, Andres Puustusmaa | Muzyka | Ilja Łotkow | Rok produkcji | 2010 | Kraj produkcji | Rosja | Czas trwania | 77 min | Gatunek | sensacja | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Afgańscy mudżahedini; jeden z największych ładunków narkotyków, który miał trafić z Azji Środkowej przez Związek Radziecki do Stanów Zjednoczonych; wreszcie były żołnierz Armii Radzieckiej, uznany w ojczyźnie za zmarłego, który zakochał się w krewnej duszmana i teraz pragnie przede wszystkim wyrwać się z rąk wroga i uciec z oblubienicą do wolnego świata. Tych kilka haseł chyba trafnie charakteryzuje „Heroinę” (względnie „Biały proszek”, choć ta wersja tytułu brzmi z lekka infantylnie i trąci serialem „07 zgłoś się”) – film, który, jak twierdzą jego twórcy, oparty został na autentycznych wydarzeniach, mających miejsce w drugiej połowie lat 80. ubiegłego wieku, a opisanych po latach przez pisarza Walerija Draganowa. Oficjalnie Kraj Rad i USA znajdowały się wówczas jeszcze po dwóch stronach barykady, nieoficjalnie Amerykanie kibicowali znajdującemu się przy władzy na Kremlu Michaiłowi Gorbaczowowi, mając nadzieję, że prowadzona przez niego polityka pierestrojki i głasnosti zakończy się w krótkim czasie demontażem całego imperium. Jak się okazało, mieli rację. Aby jednocześnie utwierdzać „wujka Miszę” w przekonaniu, że wybór polityczny, którego dokonał, jest właściwy, nawiązywali z nim współpracę – zwłaszcza w tych dziedzinach, które były dla nich korzystne. A na pewno ważną sprawą było powstrzymanie napływu narkotyków z wciąż jeszcze ogarniętego wojną Afganistanu za Ocean. Stąd udział funkcjonariuszy waszyngtońskiego Urzędu do Walki z Narkotykami we wspólnej akcji z KGB. „Heroinę” wyreżyserowali pochodzący z Turkmenii Murad Alijew (rocznik 1951) oraz Estończyk, rodem z Tallina, Andres Puustusmaa (młodszy o dwie dekady). Pierwszy z nich, o którym do tej pory nie mieliśmy jeszcze okazji pisać, jest absolwentem moskiewskiego Wszechzwiązkowego Państwowego Instytutu Kinematografii (WGIK) sprzed trzydziestu czterech lat. Po ukończeniu studiów wrócił do ojczyzny i zatrudnił się w wytwórni „Turkmenfilm”, dla której przez wiele lat kręcił kroniki filmowe. W fabule jako reżyser zadebiutował dość późno, bo dopiero mając czterdzieści sześć lat – zrealizował wówczas dramat psychologiczny „Nocz żołtogo byka”. Na początku nowego tysiąclecia Alijew przeniósł się do Rosji, gdzie pracuje przede wszystkim nad serialami sensacyjnymi i kryminalnymi („Parni iz stali”, 2004; „Oficery”, 2006; dwie serie „Płatiny”, 2007-2009; „Morpiechi”, 2011). Niewiele ma okazji, by sprawdzić się w pełnym metrażu; w ciągu ostatniej dekady podpisał swoim nazwiskiem jedynie dramat kryminalny „Gławnaja ulika” (2008) oraz – omawianą dzisiaj – „Heroinę”. Puustusmaa, choć znacznie od Turkmena młodszy, ma w Rosji bardziej wyrobioną markę. Popularność przyniósł mu historyczny thriller z nastoletnim Aleksandrem Puszkinem w tle, czyli „ 18/14” (2007); niektórym mogła się też podobać nakręcona w Estonii sensacyjna „ Czerwona rtęć” (2010). Mimo to producenci nie byli chyba do końca zadowoleni z pracy obu panów, skoro reżyserię postprodukcji oddali w ręce ich kolegi po fachu, na co dzień parającego się jednak zupełnie innym kinem – Władimira Kotta (chociażby „ Gromozeka”). Głównym bohaterem „Heroiny” jest Aleksandr Wietrow, radziecki żołnierz, który podczas jednej z akcji zostaje wzięty do niewoli przez mudżahedinów. Trafia do osady, w której karty rozdaje niemłody już Chitmatchan. Nie tylko walczy on z komunistami, ale również dba o interes podległych mu ludzi w bardzo specyficzny sposób – handluje narkotykami. A kontakty ma rozległe. Sięgają one bowiem zarówno Stanów Zjednoczonych, jak i Kolumbii. Właśnie szykuje się do wysłania kolejnego transportu, na który za Oceanem czeka niecierpliwie kontrahent zwany Wielkim Bobem. I wtedy we wsi pojawia się niezapowiedziany gość – łącznik z Ameryki Południowej, od samego Corteza. Chce w jego imieniu kupić cały ładunek, czyli kilka ton heroiny. Chitmatchan odpowiada, że musi się zastanowić, ale tak naprawdę wcale nie zamierza zmieniać swojej decyzji, jest przecież człowiekiem honoru – dał już wcześniej słowo i teraz chce go dotrzymać. Inaczej myśli młody Dżafar, który za plecami przywódcy zaczyna dogadywać się z łącznikiem z Kolumbii. Mężczyzna jest przekonany, że to właśnie jemu zostanie powierzony obowiązek nadzorowania przesyłki w drodze do portu leningradzkiego; będzie miał więc sporo czasu, aby dobić interesu z człowiekiem Corteza. Tymczasem Chitmatchan zaskakuje wszystkich i oznajmia, że ochroną „towaru” zajmie się Wietrow. Wróć! Już nie Wietrow, lecz Ali, ponieważ takie właśnie imię przyjął Sasza, gdy zadomowił się już u Afgańczyków. Przywódca wioski pragnie tym sposobem upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Z jednej strony nie odda narkotyków pod opiekę chwiejnego i pazernego Dżafara, z drugiej – będzie miał absolutną pewność, że Rosjanin dopilnuje, aby transport trafił nienaruszony do miejsca przeznaczenia. Dlaczego? Ponieważ w Alim kocha się – i to ze wzajemnością – piękna Amina, krewna starca. Której ten pozwoli wyjechać do miasta nad Newą dopiero w momencie, kiedy dotrze do niego informacja o wykonaniu zadania przez byłego sołdata Armii Radzieckiej. Kiedy Chitmatchan, Dżafar i łącznik z Kolumbii snują swoje plany, nie wiedzą jeszcze, że sprawa nieszczęsnego transportu omawiana jest także w innych miejscach i to na bardzo wysokich szczeblach. W Moskwie głowią się nad nią specjaliści z KGB, a w Waszyngtonie – z Urzędu do Walki z Narkotykami. Chcąc kontrolować przejazd ładunku przez terytorium Związku Radzieckiego, szefowie z Łubianki wysyłają do Termezu w Uzbekistanie, skąd ma ruszyć pociąg, swojego agenta – Dmitrija Woliegowa. Wkrótce przybywa tam też Ali vel Sasza, który po drodze z Afganistanu musi jeszcze odeprzeć na rzece atak ludzi Dżafara, chcących przejąć heroinę i wysłać ją do Kolumbii. A to dopiero początek przygód. Jadąc praktycznie przez cały Kraj Rad – od Aralska, przez Aktiubińsk (w Kazachstanie), Orenburg, Syzrań i Moskwę – Rosjanin musi zachować szczególną czujność, po piętach depczą mu bowiem nie tylko zdradzieccy Afgańczycy, ale również Woliegow. A gdy na dodatek ten ostatni dowiaduje się, kim w rzeczywistości jest Wietrow, sytuacja staje się – o ile to w ogóle możliwe – jeszcze bardziej napięta. „Heroina” (której premiera miała miejsce trzeciego września 2011 roku) kosztowała cztery miliony dolarów, co – jak na warunki rosyjskie – jest pokaźną sumą. Problem w tym, że tak wysokiego budżetu na ekranie wcale nie widać (kilka wybuchów to stanowczo za mało, by „utopić” taką kasę w efektach specjalnych). Film, jak na współczesne standardy, jest krótki – trwa niespełna osiemdziesiąt minut. To zaś z kolei rodzi od razu wątpliwości, czy wersja, która skierowana została do dystrybucji, to ta sama, którą oddali w ręce producentów Alijew i Puustusmaa. Obiekcje pogłębia także wyznaczenie na reżysera postprodukcji – a więc osoby odpowiedzialnej za pracę nad gotowym już materiałem (między innymi za montaż, dobór dubli, postsynchrony, efekty dźwiękowe i wizualne) – innego twórcy (Władimira Kotta). Nieprawdopodobny jest bowiem fakt, aby artyści, spod których rąk wyszedł obraz, tak niemiłosiernie go pocięli i nierozumnie zmontowali. To musiał zrobić ktoś inny! Pytanie: dlaczego? Czyżby materiał wyjściowy był aż tak zły, że zdecydowano się ratować go bardzo drastycznymi metodami? I ostatecznie – nie uratowano. „Heroinie” brakuje przede wszystkim napięcia. Bo albo źle skrojono postaci, albo popełniono duże błędy w doborze aktorów. Widz nie jest w stanie stworzyć żadnych więzi emocjonalnych z Wietrowem. A co to za bohater, którego się nie dopinguje? Któremu się nie współczuje? Który – najzwyczajniej w świecie – jest widzowi obojętny? Nie lepiej ma się rzecz z Woliegowem, który jest tak nijaki i bezpłciowy, że jedyna służba, do jakiej by się nadawał, to chyba nocny stróż na wysypisku śmieci… Udał się za to reżyserom żart na samym początku „Heroiny”. Po przejęciu radzieckiej ciężarówki z kinem objazdowym, mieszkańcy wioski namiętnie oglądają na okrągło jeden obraz. Starszyzna konstatuje ze zdziwieniem, że Rosjanom udało się nakręcić film o ich codziennym życiu. Mowa tymczasem o… „ Białym słońcu pustyni” Władimira Motyla. Główną rolę, Saszy Wietrowa, reżyserzy powierzyli czterdziestosześcioletniemu Walerijowi Nikołajewowi, o którym pisaliśmy już przy okazji „ Wiedźmy” (2006) oraz „ Klucza Salamandry” (2011). Kagiebistę Woliegowa zagrał natomiast doświadczony Aleksiej Guskow („ Ragin”, „ 18/14”, „ Ojciec”, „ Ten, który gasi światło”, „ Kryj się!”). W piekną Aminę wcieliła się zaś piosenkarka Zara, czyli w rzeczywistości Zarifa Mgojan, urodzona w Leningradzie w 1983 roku w rodzinie Kurdów wyznających jazydyzm. Od trzynastego roku życia robi ona karierę sceniczną – często można ją zobaczyć w programach telewizyjnych, ma też na koncie siedem płyt i kilka ról filmowych (między innymi w „ Puszkinie. Ostatnim pojedynku”). Wiekowy Chitmatchan ma zaś twarz Turkmena Chodżadurdy Narlijewa (rocznik 1945), który po ukończeniu wydziału reżyserskiego WGIK-u (w 1970 roku), gdzie studiował pod okiem Siergieja Gierasimowa i Tamary Makarowej, zrobił całkiem sporą karierę w ojczyźnie. Pojawił się nawet w kilku głośnych obrazach Bułata Mansurowa; ostatnio jednak przede wszystkim odcina kupony od dawnej sławy, grywając egzotycznych starców w serialach rosyjskich. W epizodycznych rólkach pojawili się dwaj bardzo dobrze już znani czytelnikom „Esensji” artyści: kapitana barki zagrał Michaił Jefremow („ Prostytutki”, „ Park Epoki Radzieckiej”, „ 12”, „ Indygo”, „ Piątek. 12”, „ Róże dla Elzy”, „ Antykiller D.K.: Miłość bez pamięci”, „ Dom Słońca”, „ Czarna Błyskawica”, „ Księga Mistrzów”, „ Generation ,P’”), natomiast pomocnika maszynisty – Kirył Kiaro („ 18/14”, „ Zwariowana pomoc”, „ Jesteśmy z przyszłości 2”, „ Czerwona rtęć”, „ V Centuria. W poszukiwaniu zaczarowanych skarbów”, „ Człowiek znikąd”). Za scenariusz odpowiadali dwaj pisarze wywodzący się z dwóch różnych pokoleń: mistrz – Władimir Wałucki („ Admirał”) oraz uczeń – Andriej Żytkow (animowane „ Urodziny Alicji”). Nad filmem pracowali także dwaj operatorzy: Aleksandr Diemidow („ Szczęściarz”, „ Jelcyn. Trzy dni sierpnia”) i Jewgienij Priwin (między innymi „Ciuciubabka” Aleksieja Bałabanowa, „Mucha” Władimira Kotta i „Pewnego razu na prowincji” Jekatieriny Szagałowej). I tylko kompozytor był jeden – debiutujący jako twórca soundtracku Ilja Kotkow, na co dzień wiolonczelista i perkusista awangardowego zespołu NewTone.
|