Gdyby nie był czterdziestosiedmioletnim mężczyzną, można by uznać go za „cudowne dziecko” rosyjskiej kinematografii. Nakręcił do tej pory zaledwie trzy pełnometrażowe filmy kinowe i wszystkie spotkały się z uznaniem na międzynarodowych festiwalach. Po genialnym „Powrocie” oraz świetnym, choć u niektórych krytyków wywołującym także negatywne emocje, „Wygnaniu” do kin w Rosji trafiła nie tak dawno „Jelena” - kolejne bardzo intrygujące dzieło Andrieja Zwiagincewa.
East Side Story: Kobieta z przeszłością, samotny mężczyzna
[Andriej Zwiagincew „Elena” - recenzja]
Gdyby nie był czterdziestosiedmioletnim mężczyzną, można by uznać go za „cudowne dziecko” rosyjskiej kinematografii. Nakręcił do tej pory zaledwie trzy pełnometrażowe filmy kinowe i wszystkie spotkały się z uznaniem na międzynarodowych festiwalach. Po genialnym „Powrocie” oraz świetnym, choć u niektórych krytyków wywołującym także negatywne emocje, „Wygnaniu” do kin w Rosji trafiła nie tak dawno „Jelena” - kolejne bardzo intrygujące dzieło Andrieja Zwiagincewa.
Andriej Zwiagincew
‹Elena›
EKSTRAKT: | 80% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Elena |
Tytuł oryginalny | Елена |
Dystrybutor | Against Gravity |
Data premiery | 23 marca 2012 |
Reżyseria | Andriej Zwiagincew |
Zdjęcia | Michaił Kriczman |
Scenariusz | Oleg Niegin, Andriej Zwiagincew |
Obsada | Nadieżda Markina, Andriej Smirnow, Jelena Liadowa, Aleksiej Rozin, Jewgienija Konuszkina, Igor Ogurcow, Wasilij Miczkow, Olga Łapszyna, Aleksandr Kazakow |
Muzyka | Philip Glass |
Rok produkcji | 2011 |
Kraj produkcji | Rosja |
Czas trwania | 109 min |
Gatunek | dramat |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Nieczęsto się zdarza, aby na każdy film jednego reżysera, nawet najbardziej uznanego, spadał – mniej lub bardziej rzęsisty – deszcz nagród. A w takiej właśnie sytuacji znalazł się pochodzący z zachodniej części Syberii Andriej Pietrowicz Zwiagincew. Owszem, można to tłumaczyć prawem serii; można też faktem, że do tej pory, w ciągu ponad dziesięciu lat pracy, zrealizował on jedynie trzy pełnometrażowe obrazy, co pozwoliło mu uniknąć wpadek, które prędzej czy później muszą przydarzyć się płodniejszym autorom. Ale czy – z drugiej strony – nie świadczy to na jego korzyść? Nie dowodzi, jak starannie przygotowuje się do kolejnych projektów, jak skrupulatnie dobiera scenariusze, aktorów i innych współpracowników?… Zwiagincew urodził się w 1964 roku w leżącym nad rzeką Ob, będącym trzecim co do wielkości miastem Rosji, Nowosybirsku. Jako dwudziestolatek ukończył wydział aktorski miejscowej szkoły teatralnej, a następnie przeniósł się do Moskwy, gdzie podjął studia na analogicznym wydziale Państwowego Instytutu Sztuk Teatralnych (GITIS). Dyplom zdobył w 1990 roku. Zagrał kilka epizodycznych ról w teatrze i w filmach telewizyjnych, po czym stwierdził, że znacznie lepiej czułby się zapewne po drugiej stronie kamery. Początki reżyserskiej kariery Andrieja Pietrowicza nie należały jednak do najwybitniejszych; swoim nazwiskiem podpisał bowiem trzy (z siedemnastu) odcinki sensacyjno-mistycznego serialu „Czornaja komnata” (2000-2001), który wielkiej popularności nie zdobył i nie doczekał się kontynuacji. Za to później było już dużo, dużo lepiej. Przed ośmioma laty Zwiagincew nakręcił swój pierwszy film kinowy i od razu stał się jedną z największych gwiazd rosyjskiej kinematografii. Jak najsłuszniej zresztą! „Powrót” – ze znakomitym Konstantinem Ławronienką w roli apodyktycznego ojca powracającego po kilkunastu latach nieobecności na łono rodziny – podbił światowe festiwale. Zgarnął nie tylko weneckiego Złotego Lwa (za najlepszy film i najlepszy debiut), ale także Europejską Nagrodę Filmową (w kategorii „Odkrycie roku”) i Złotego Globusa (dla najlepszego dzieła nieanglojęzycznego); w ojczyźnie artysty film uhonorowano natomiast dwoma Złotymi Orłami i dwiema nagrodami Nike (w tych samych kategoriach: za najlepszy film fabularny i najlepsze zdjęcia).
Debiutanckim dziełem Zwiagincew bardzo wysoko zawiesił sobie poprzeczkę i wielu krytyków wątpiło, aby kolejnym obrazem zdołał do niej doskoczyć. Tym bardziej że praca nad „Wygnaniem” przedłużała się i w sumie trwała prawie cztery lata. Obraz oparty na wydanej w 1953 roku powieści „The Laughing Matter” amerykańskiego pisarza ormiańskiego pochodzenia Williama Saroyana trafił do dystrybucji w 2007 roku. Od razu też zakontraktowano go do głównego konkursu w Cannes. I choć nie wygrał, to jury ponownie było pod wielkim wrażeniem grającego główną rolę Ławronienki, który wrócił do domu ze Złotą Palmą dla najlepszego aktora. Kiedy echa kolejnego sukcesu nieco wybrzmiały, Andriej Pietrowicz zabrał się do pracy nad swoim trzecim pełnometrażowym filmem – dramatem psychologicznym „Jelena”. W tym czasie dał się także namówić na udział w dwóch pobocznych konceptach. Na potrzeby złożonego z jedenastu nowel amerykańskiego almanachu filmowego „New York, I Love You” (2009) nakręcił trzynastominutowy „Apokryf”; wziął też udział – wraz z Piotrem Busłowem, Igorem Wołoszynem, Aleksiejem Popogriebskim i Aleksandrem Wieledinskim – w rosyjskim projekcie „Eksperiment 5IVE” (2011), który uświetnił siedmiominutowym filmikiem „Tajemnica”… Światowa premiera „Jeleny” odbyła się dwudziestego pierwszego maja tego roku na festiwalu w Cannes, gdzie film otrzymał specjalną nagrodę jurorów w sekcji „Un Certain Regard”; następnie zgarnął Grand Prix festiwali w belgijskiej Gandawie oraz w Durbanie w Republice Południowej Afryki; w Sundance natomiast wyróżniono go za najlepszy scenariusz. Poza tym pokazywany był również na przeglądach w Helsinkach, Toronto, São Paulo, Salonikach i Meksyku. W Rosji najpierw dzieło Zwiagincewa obejrzeli widzowie Kinotawru w Soczi (jedenastego czerwca), a następnie Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Moskwie (trzynaście dni później). Do szerokiej dystrybucji w ojczyźnie autora obraz trafił jednak dopiero w ostatni weekend września.
Główni bohaterowie filmu to ludzie po przejściach. Ona, Jelena, zapewne wdowa, jest już dobrze po pięćdziesiątce; on, Władimir Iwanowicz, wdowiec, ma mniej więcej dwadzieścia lat więcej od niej. Mają dzieci z poprzednich związków: on – córkę Jekatierinę, singielkę, która praktycznie nie utrzymuje kontaktów z ojcem (jeśli się spotykają, to przeważnie decyduje o tym przypadek), ona – syna Siergieja, który zdążył już założyć własną rodzinę. Pochodzą z zupełnie innych światów. Wołodia dorobił się w przeszłości sporego majątku (nie dowiadujemy się jednak, w jaki sposób); teraz jest emerytem, który na tyle, na ile pozwala mu zdrowie, cieszy się wolnym czasem i stara się żyć aktywnie. Jelenie wiodło się w przeszłości znacznie gorzej, mieszkała w blokowisku gdzieś na peryferiach miasta (prawdopodobnie Petersburga). Kiedy poznała Władimira i przeprowadziła się do jego luksusowego apartamentu w centrum, mieszkanie zostawiła synowi. Sierioża, choć jest ojcem rodziny, kiepsko radzi sobie z codziennymi obowiązkami wobec niej – nigdzie nie pracuje, większość czasu spędza przed telewizorem, pijąc piwo i robiąc kolejne dzieci żonie Tatianie. Starszy syn, Aleksandr, kończy właśnie szkołę średnią; Siergiej chce, aby podjął studia, zdaje sobie bowiem sprawę, że wykształcenie może chłopcu z przedmieścia otworzyć drogę do dobrej pracy i godnych zarobków, lecz sam nie robi nic, by mu w tym pomóc (zwłaszcza finansowo). Młodsze dziecko – nie poznajemy jego płci – chodzi jeszcze w pieluchach. Wszyscy oczekują pomocy od Jeleny, wiedzą przecież, że Władimir Pietrowicz to człowiek majętny, liczą więc, że matka od czasu do czasu wyciągnie od niego jakieś pieniądze na ich potrzeby. Tak zresztą bardzo często się dzieje. Jelena wypłaca gotówkę z banku i tłucze się pociągiem na peryferie miasta, aby w osiedlowym sklepie zrobić zakupy dla syna, synowej i wnuków. Podczas kolejnej wizyty Siergiej pyta matkę, czy nie namówiłaby Wołodię na sfinansowanie dalszej nauki Saszy. Babka chłopca postanawia spróbować.
Relacje pomiędzy Jeleną a Wołodią są dość specyficzne. Nie przypominają typowych więzi małżeńskich. Kobieta w znacznie większym stopniu niż żoną, jest gospodynią domową i pielęgniarką. Śpią w osobnych pomieszczeniach, ona odpowiada za przygotowanie posiłków, zakupy, porządki; nierzadko porozumiewają się za pośrednictwem liścików. W zamian ma ona dostęp do pieniędzy Władimira Iwanowicza – zarówno do jego sejfu domowego, jak i konta bankowego. Mężczyzna nie sprzeciwia się, kiedy ich część przeznacza na rodzinę swego syna-nieudacznika, ale gdy Jelena prosi go o pomoc finansową dla Saszy, stanowczo odmawia. Spokojna z początku rozmowa kończy się kłótnią. Starzec stwierdza kategorycznie: „Dlaczego mam utrzymywać twoją rodzinę? Żyję z tobą, a nie z twoimi krewnymi”. Później tego samego dnia wybiera się na siłownię i basen, gdzie jest, jak się okazuje, stałym klientem. W czasie pływania dopada go zawał serca i ostatecznie ląduje w szpitalu. Żona kontaktuje się wówczas z Katią i umówiwszy się z nią na spotkanie, przekonuje dziewczynę, aby odwiedziła chorego ojca w szpitalu. Ta, choć niechętnie, decyduje się na wizytę. Od tego momentu wszystko toczy się w zupełnie innym kierunku. Wołodia, pogodzony z córką, decyduje się cały majątek zapisać właśnie jej; formalności pragnie dopełnić po powrocie do domu. Znalazłszy się we własnym łóżku, prosi Jelenę o kartkę i długopis – ma bowiem zamiar spisać nowy testament. Kobieta zdaje sobie sprawę, że jeśli Władimir Iwanowicz nie zmieni zdania (a na to się nie zanosi), po jego śmierci straci wszystko – bezpieczny kąt, spokojną starość – i będzie musiała wrócić do dwupokojowego mieszkania Sierioży, w którym i tak gnieżdżą się już cztery osoby. A na to przecież pozwolić nie może.
Jelena to kobieta dramatycznie rozdarta między powinnością wobec rodziny a wiernością nowemu mężowi. W której umyśle i sercu ostatecznie górę biorą więzy krwi. A to z kolei prowadzi do fatalnej w skutkach decyzji. Jest w tym dylemacie, przed jakim staje główna bohaterka, coś z antycznej tragedii. Jest też coś z próby wiary, której Jahwe poddał Abrahama. Andriej Zwiagincew nie nakręcił jednak dzieła religijnego – pod tym względem „Jelena” różni się nieco od „Powrotu” czy „Wygnania” – ale na pewno podjął w nim pewne problemy bliskie istocie chrześcijaństwa. Komu bowiem jesteśmy zobowiązani być wierni, komu służyć pomocą, dla kogo się poświęcać? Gdzie przebiega granica pomiędzy obowiązkiem a wdzięcznością? Czy krewni, którzy nas ewidentnie wykorzystują, zasługują na to, by wspierać ich bez względu na cenę, jaką przyjdzie nam zapłacić? Pytań stawianych w filmie jest znacznie więcej, odpowiedzi na nie musimy jednak udzielić sobie sami. Scenarzyści wskazują, co prawda, pewne tropy interpretacyjne, ale nie narzucają widzowi gotowych analiz i rozwiązań. Pod tym względem obraz Andrieja Pietrowicza bliski jest poetyce ostatnich dzieł Krzysztofa Kieślowskiego – „Dekalogu” (w większym) i „Trzech kolorów” (w nieco mniejszym stopniu). Bohaterowie filmu są boleśnie sterylni, praktycznie nie ma w nich uczuć; jedyne, co warunkuje ich egzystencję (poza Władimirem, który, oprócz zdrowia, o nic w zasadzie nie musi się martwić), to behawiorystyczna walka o przetrwanie w nieprzyjaznym im świecie. Kiedy zaś okazują emocje, kończy się to otwartą agresją (jak w przypadku Saszy i jego kolegów spod bloku) bądź przerażająco chłodną kalkulacją (vide zachowanie Jeleny) – i, prawdę mówiąc, trudno jednoznacznie ocenić, które z zachowań jest gorsze. Wieńczy film Zwiagincewa scena bardzo przewrotna; na pozór sielankowa i radosna, gdy jednak zdajemy sobie sprawę z tego, czym wydarzenie to zostało okupione, uśmiech natychmiast znika nam z twarzy. Powolną narrację znakomicie ilustrują zdjęcia – długie, statyczne ujęcia, w których na dodatek to, co najważniejsze, dzieje się nie na pierwszym, ale na drugim planie. Co odczytać można jako kolejny symbol, których notabene w „Jelenie” nie brakuje.
Główną rolę Jeleny reżyser powierzył pięćdziesięciodwuletniej Nadieżdzie Markinej, czytelnikom „Esensji” znanej już między innymi z „
Prostytutek” (2006) Jurija Moroza oraz „
Dobrych ludzi” (2009) Aleksieja Karielina. Starego Władimira Iwanowicza zagrał natomiast znany aktor („
9 dni jednego roku”, „
Białe słońce pustyni”) i reżyser („
Dworzec Białoruski”) Andriej Smirnow (rocznik 1941). W członków rodziny Jeleny wcielili się z kolei: debiutujący na dużym ekranie, dotychczas kojarzony z niezbyt ambitnymi serialami, trzydziestotrzyletni Aleksiej Rozin (syn Siergiej), starsza od niego o dwa lata Jewgienija Konuszkina (synowa Tatiana) oraz studiujący obecnie we Wszechrosyjskim Państwowym Instytucie Kinematografii (WGIK) Igor Ogurcow (wnuk Aleksandr). Jekatierina, córka Wołodii, ma zaś twarz Jeleny Liadowej („
Bęben, bębenek”); poza tym czujne oko zdoła wypatrzyć w epizodach Olgę Łapszynę („
Ragin”, „
Wszyscy umrą, lecz nie ja”, „
Pani przystanek, madame!”, „
Po omacku”, „
Boris Godunow”) oraz Aleksandra Kazakowa („
Sprawiedliwość wilków”, „
Noc dłuższa niż życie”). Scenariusz filmu, podobnie jak w przypadku wcześniejszego „Wygnania”, wyszedł spod pióra Zwiagincewa oraz czterdziestoletniego pisarza – vide powieści „P.Uszkin” i „Kiparis wo dworie” – Olega Niegina. Za kamerą w roli operatora Andriej Pietrowicz postawił natomiast swojego stałego współpracownika Michaiła Kriczmana (rocznik 1967), znanego także z przepięknych zdjęć do psychologicznego dramatu Aleksieja Fiedorczenki „
Milczące dusze” (2010). W ścieżce dźwiękowej wykorzystano wiele kompozycji (również klasycznych), ale najczęściej przewijający się motyw zaczerpnięty został z III Symfonii (1995) Amerykanina Philipa Glassa, notabene stałego dostarczyciela soundtracków dla filmów z ambicjami artystycznymi.