Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Guy Ritchie
‹Sherlock Holmes: Gra cieni›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSherlock Holmes: Gra cieni
Tytuł oryginalnySherlock Holmes: A Game of Shadows
Dystrybutor Warner Bros
Data premiery5 stycznia 2012
ReżyseriaGuy Ritchie
ZdjęciaPhilippe Rousselot
Scenariusz
ObsadaRobert Downey Jr., Jude Law, Stephen Fry, Jared Harris, Noomi Rapace, Kelly Reilly
MuzykaHans Zimmer
Rok produkcji2011
Kraj produkcjiUSA
CyklSherlock Holmes
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

W poślubną podróż z Sherlockiem
[Guy Ritchie „Sherlock Holmes: Gra cieni” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
A więc stało się – doktor Watson ożenił się, odprowadzony do ołtarza przez samego Sherlocka Holmesa, i porzuca rozwiązywanie kryminalnych zagadek na rzecz spokoju domowego ogniska. Jednak profesor James Moriarty, arcymózg zbrodni i wykładowca matematyki, dybie na życie młodej pary. Usiłując ich ochronić, Holmes decyduje się na wyrzucenie z pociągu jej, jemu zaś zapewnia emocjonującą podróż poślubną – cóż z tego, że we własnym towarzystwie. A widzowie? Wraz z biednym doktorem mogą westchnąć: „A mogło być tak pięknie…”

Agata Malinowska

W poślubną podróż z Sherlockiem
[Guy Ritchie „Sherlock Holmes: Gra cieni” - recenzja]

A więc stało się – doktor Watson ożenił się, odprowadzony do ołtarza przez samego Sherlocka Holmesa, i porzuca rozwiązywanie kryminalnych zagadek na rzecz spokoju domowego ogniska. Jednak profesor James Moriarty, arcymózg zbrodni i wykładowca matematyki, dybie na życie młodej pary. Usiłując ich ochronić, Holmes decyduje się na wyrzucenie z pociągu jej, jemu zaś zapewnia emocjonującą podróż poślubną – cóż z tego, że we własnym towarzystwie. A widzowie? Wraz z biednym doktorem mogą westchnąć: „A mogło być tak pięknie…”

Guy Ritchie
‹Sherlock Holmes: Gra cieni›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSherlock Holmes: Gra cieni
Tytuł oryginalnySherlock Holmes: A Game of Shadows
Dystrybutor Warner Bros
Data premiery5 stycznia 2012
ReżyseriaGuy Ritchie
ZdjęciaPhilippe Rousselot
Scenariusz
ObsadaRobert Downey Jr., Jude Law, Stephen Fry, Jared Harris, Noomi Rapace, Kelly Reilly
MuzykaHans Zimmer
Rok produkcji2011
Kraj produkcjiUSA
CyklSherlock Holmes
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Pierwszego „Sherlocka Holmesa” przyjęłam z entuzjazmem. Detektyw z Baker Street, nieco skostniały w swojej kanonicznej postaci z lupą i fajeczką, od dawna potrzebował jakiegoś liftingu. Rozczochrany szaleniec Downey Jr., którego zaserwował mi Ritchie, był co prawda odmianą dość szokującą, lecz – jak się okazało – uroczą, zwłaszcza w parze z nowym, zgryźliwym Watsonem. Nie przeszkadzała mi więc fabuła jak z komiksu i nie przejmowało dość częste mordobicie, a bondowskich dialogów słuchałam nie tylko pobłażliwie, ale wręcz z przyjemnością. Do takiej właśnie konwencji downeyowski Holmes pasował doskonale. Dodatkowo liczne nawiązania do klasycznych opowiadań szybko przekonały mnie, że film ten nie był dziełem profanów, lecz świadomą, choć mocno ekstrawagancką, grą z oryginałem. Nic więc dziwnego, że miałam pewne oczekiwania wobec części drugiej. Ostatecznie, skoro udało się raz, to może uda się i drugi.
Niestety Ritchie zastosował filozofię, na którą twórcy sequeli nabierali się chyba już w starożytności – dać widzom to samo co poprzednio, tylko znacznie więcej. Zgodnie z tym podejściem napakował „Grę cieni” wybuchami, one-linerami, szalonym montażem i dodatkowymi porcjami spowolnionej/przyspieszonej kamery. Przeniósł również akcję na kontynent i zagęścił scenariusz tak bardzo, że bohaterowie ledwo nadążają z harmonogramem i nie starcza im miejsca na rozwinięcie osobowości. W całym tym męczącym bigosie ginie gdzieś charakterystyczna, mimo wszystko dość subtelna, chemia między Holmesem a Watsonem, która tak doskonale napędzała pierwszy film. Podteksty gejowskie nie cieszą, gdy podkreśla się je trzy razy, tak by każdy je wyłapał – poza tym po prostu przestają być wiarygodne. Wybryki Holmesa, tak jak i jego osobowość, są po prostu dziecinne, a w najlepszym wypadku nastoletnie.
Jednak na tym nie koniec – „Gra cieni” jest nie tylko przeładowana tym, co w pierwszej części pełniło formę przyprawy, ale też ma swoje własne wady i należy do nich, dość paradoksalnie, nawiązanie do dobrego starego Sherlocka. Ktokolwiek czytał lub choćby słyszał coś niecoś o przygodach detektywa, bez trudu domyśli się zakończenia jednej z finałowych scen. Ritchie zresztą sam się o to prosił, pakując Holmesa w pojedynek z Moriartym. Nie do końca rozumiem również przyczyny, dla których profesora zagrał akurat Jared Harris. Owszem, wygląda jak akademicki wykładowca, czyli teoretycznie tak jak się należy, ale czy jest odpowiednio złowrogi? Niekoniecznie. Dużo groźniejsze wrażenie sprawia Paul Anderson jako mistrz snajperski, Sebastian Moran, i nie wykluczam, że to z nim będziemy mieli do czynienia z części trzeciej, bo niestety wygląda na to, że takowa powstanie…
Znudzona i ogłuszona wybuchami, zdołałam jednak docenić obecność Stephena Fry, który przewija się tu i ówdzie jako brat Sherlocka, Mycroft. Zachowuje on sporo wdzięku nawet wówczas, gdy scenarzyści zmuszają go do biegania po ekranie nago. Ani on, ani scenograficzny przepych, ani też ładne kostiumy, nie ratują co prawda filmu, ale stanowią niezłą nagrodę pocieszenia. Nagrodę, dla której chyba jednak nie zaryzykuję trzeciej wizyty kinie.

Agata Malinowska, na co dzień redaktor serwisu Filmaster.pl, skupiającego miłośników kina.

Więcej recenzji Agaty przeczytasz na jej blogu pod adresem esme.filmaster.pl.

koniec
9 stycznia 2012

Komentarze

« 1 2 3
11 II 2012   10:36:15

Ciekawe, dla mnie to właśnie ta część była znacznie ciekawsza Pamiętam, że oglądając pierwszą część czułam znużenie. Na początku pewną fascynację, ale potem to już głównie czekałam na koniec.

"nie starcza im miejsca na rozwinięcie osobowości"? Nie do końca rozumiem. Wydawało mi się, że to film akcji i na jego potrzeby, moim zdaniem, osobowości rozwijały się akurat wprost proporcjonalnie dla gatunku. Szczerze cieszę się, albowiem film byłby i przydługi i nudny.

11 II 2012   11:29:32

Irene A. -> Filmy Ritchiego nie są ekranizacją opowiadań/powieści Conan Doyle'a, dobrze natomiast wykorzystują motywy i postacie z tych dzieł. Znacznie lepiej niż liczne dzieła ukazujące Sherlocka jako nobliwego inteligenta, którego aktywność ograniczała się wyłącznie do sfery intelektualnej.

11 II 2012   11:30:50

Ostatnie zdanie miało brzmieć trochę inaczej, ale niech już zostanie to masło maślane...

11 II 2012   16:27:23

Nie lubie te rezysera za jego teledyskowa maniere robienia filmow. Przekretu wrecz nienawidze i na pokazie przedpremierowym bardzo chcialam wyjsc i nie ogladac do konca. I wyszlam o ile pamietam. Jednoczesnie wiem, ze wielu to sie podoba, film jest kultowy, pelne zachwytu glosy nad rola Pita. Mnie jedynie spodobala sie scenka przyczynowo-skutkowa z kraksa i innymi epizodami.
A teraz Holmes. Doyla czytalam od podstawowki i bardziej mnie krecil niz Agata. Ba, podejrzewam wrecz, ze SH byl pierwszym meskim bohaterem ksiazkowym, w ktorym sie podkochiwalam jako czytelniczka. Mimo wszystko jednak nie jestem ortodoksem i zabawe konwencja lubie. Jednakze bez przesady. Troche te nobliwoci postaci mozna bylo zostawic. Jakos przejaskrawionego Ironmana w polaczeniu ze Sparrowem ciezko mi strawic. I racja za duzo tego spowolnienia tasmy, przepraszam bardzo ale torsje chwytaja z tym wciskaniem wszedzie ala 300.
Tej dedukcji to ja tam tez nie za bardzo widze... W ksiazkach to jest, zaskakuje, jednoczesnie jest swietnie wytlumaczone skad, prawdopodobne. A tutaj korowod zgrywow oszoloma z ADHD. Dzudzitsu - ciekawy wtret, ale tez przesadyzm, nawet biorac pod uwage zamysl Doyla, ze SH ulomkiem nie byl, boksowac sie umial, acz opiumista czy tam kokainista byl... I zeby jeszcze te walki byly swietnie choreograficznie zrobione, a nie koszmarne skroty montazowe ruchow... bawinie sie w pojedynek w umysle w stylu Hero tez jakos nie przemawia do mnie. Jetem Li to on nie jest. Zdecydowanie wole i chyle glowe przed weteranami choregorafii walk chociazby w postaci dziadka Jackiego i reszty Smokow Biao i Hunga.

01 III 2012   17:48:10

Do Garm. Nie twierdzę że kiedykolwiek widziałam DOBRĄ ekranizację Sherlocka. Może Twoim zdaniem jestem dziwna, bo oczekuję, by ekranowy bohater choć w części odpowiadał swemu literackiemu pierwowzorowi? We wspomnianych filmach [zarówno pierwszej jak i drugiej części] zabrakło mi [paradoksalnie] właśnie chłodnej umysłowości Sherlocka, jego logiki i dedukcji oraz klimatu wiktoriańskiego. A już kompletną pomyłką jest Mycroft latający z gołym tyłkiem, gdy w jego domu gości kobieta! Ogólnie film niezły, tylko nie ma kompletnie nic wspólnego z Sherlockiem Holmesem poza nazwiskami bohaterów - więc przyjemniej by się go oglądało [w każdym razie moim zdaniem] gdyby główny bohater nazywał się... Bo ja wiem? Może Aidan Conte? Albo jakkolwiek bądź, nie Sherlock...

01 III 2012   17:51:58

Do R :) :*

« 1 2 3

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Klasyka kina radzieckiego: Said – kochanek i zdrajca
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

W trzeciej części tadżyckiego miniserialu „Człowiek zmienia skórę” Bension Kimiagarow na krótko rezygnuje z socrealistycznej formuły opowieści i przywołuje dobre wzorce środkowoazjatyckich easternów. Na ekranie pojawiają się bowiem basmacze, których celem jest zakłócenie budowy kanału. Ten wątek służy również scenarzystom do tego, by ściągnąć kłopoty na głowę głównego inżyniera Saida Urtabajewa.

więcej »

Fallout: Odc. 3. Oko w oko z potworem
Marcin Mroziuk

22 IV 2024

Nie da się ukryć, że pozbawione głowy ciało Wilziga nie prezentuje się najlepiej, jednak ważne okazuje się to, że wciąż można zidentyfikować poszukiwanego zbiega z Enklawy. Obserwując rozwój wydarzeń, możemy zaś dojść do wniosku, że przynajmniej chwilowo szczęście opuszcza Lucy, natomiast Maximus ląduje raz na wozie, raz pod wozem.

więcej »

East Side Story: Czy można mieć nadzieję w Piekle?
Sebastian Chosiński

21 IV 2024

Mariupol to prawdopodobnie najboleśniej doświadczone przez los ukraińskie miasto w toczonej od ponad dwóch lat wojnie. Oblężone przez wojska rosyjskie, przez wiele tygodni sukcesywnie niszczone ostrzałami z lądu, powietrza i morza. Miasto zamordowane po to, by złamać opór jego mieszkańców i ukarać ich za odrzucenie „ruskiego miru”. O tym opowiada dokument Maksyma Litwinowa „Mariupol. Niestracona nadzieja”.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Pościgi, wybuchy, cięte dialogi
— Konrad Wągrowski

Co cechuje dżentelmena?
— Konrad Wągrowski

Esensja ogląda: Czerwiec 2017 (3)
— Kamil Witek

Szpiedzy, szpiedzy wszędzie
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

SPF – Subiektywny Przegląd Filmów (12)
— Jakub Gałka

Rozpieprzmy pół Londynu, drogi Watsonie…
— Marcin T.P. Łuczyński

Genialny socjopata w Londynie
— Konrad Wągrowski

Gra, której reguły pojmiesz. Jeśli zechcesz.
— Urszula Lipińska

Łajdacy mniejsi i więksi
— Konrad Wągrowski

Tegoż autora

Optymistyczni bracia Dardenne
— Agata Malinowska

Przygoda w niebieskim sweterku
— Agata Malinowska

Strefa X, czyli kosmici z garażu
— Agata Malinowska

Wasza matka urodzi psa
— Agata Malinowska

Amadeusz kontra Nieściszalni
— Agata Malinowska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.