Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Bruno Dumont
‹Poza szatanem›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPoza szatanem
Tytuł oryginalnyHors Satan
Dystrybutor Stowarzyszenie Nowe Horyzonty
Data premiery24 lutego 2012
ReżyseriaBruno Dumont
ZdjęciaYves Cape
Scenariusz
ObsadaDavid Dewaele, Alexandra Lemâtre, Christophe Bon, Juliette Bacquet, Aurore Broutin, Sonia Barthélémy, Valérie Mestdagh, Dominique Caffier
Rok produkcji2011
Kraj produkcjiFrancja
Czas trwania110 min
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Wielka (nie)Obecność
[Bruno Dumont „Poza szatanem” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Bruno Dumont kontynuuje w „Poza szatanem” swoje rozważania o miejscu religii w świecie bez Boga oraz o formach, w jakich przejawia się współczesna duchowość. Jeśli spytamy, czy sacrum w kinie jest dziś jeszcze możliwe, jego nowy film będzie najpełniejszą na to pytanie odpowiedzą: po równo twierdzącą i przeczącą, paradoksalną i nieoczywistą.

Jakub Skurtys

Wielka (nie)Obecność
[Bruno Dumont „Poza szatanem” - recenzja]

Bruno Dumont kontynuuje w „Poza szatanem” swoje rozważania o miejscu religii w świecie bez Boga oraz o formach, w jakich przejawia się współczesna duchowość. Jeśli spytamy, czy sacrum w kinie jest dziś jeszcze możliwe, jego nowy film będzie najpełniejszą na to pytanie odpowiedzą: po równo twierdzącą i przeczącą, paradoksalną i nieoczywistą.

Bruno Dumont
‹Poza szatanem›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPoza szatanem
Tytuł oryginalnyHors Satan
Dystrybutor Stowarzyszenie Nowe Horyzonty
Data premiery24 lutego 2012
ReżyseriaBruno Dumont
ZdjęciaYves Cape
Scenariusz
ObsadaDavid Dewaele, Alexandra Lemâtre, Christophe Bon, Juliette Bacquet, Aurore Broutin, Sonia Barthélémy, Valérie Mestdagh, Dominique Caffier
Rok produkcji2011
Kraj produkcjiFrancja
Czas trwania110 min
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Recenzja nadesłana na Konkurs Esensji.
Pierwsze spotkanie z twórczością Bruno Dumonta jest jak uderzenie kamieniem w głowę konającego zwierzęcia – cytat z jednej ze scen jego najnowszego filmu „Poza szatanem”. Kto do tej pory nie widział żadnego dzieła francuskiego reżysera, z pewnością dozna szoku, idąc do kina na wyświetlany właśnie obraz. A dodajmy, że wrażenie spotęguje się tym bardziej, jeśli kinem tym będzie zwyczajny multipleks, nastawiony na konsumpcję popcornu, a na propozycję awangardowego, wymagającego filmu, odpowiadający pustą salą. Dumont jest ateistą – co warto zaznaczyć, bo ostatnie jego filmy dotyczą poszukiwań religijnych i tęsknoty za duchowością, pojętą z dala od doktrynalnych rozważań, raczej w tonacji postsekularnej. Jest również – jak się zdaje – jednym z ulubieńców nowohoryzontowej publiczności, która zdążyła zapoznać z jego obrazami podczas kolejnych wrocławskich festiwali. Dobrze przyjęty został tam zarówno poprzedni film „Hadjewich”, jak i nagrodzone kiedyś Złotą Kamerą w Cannes „Życie Jezusa”.
Z „Hadjewich” nowy obraz łączy przede wszystkim główny bohater – bezimienny mężczyzna, grany przez Dawida Dewaele, aktora o niebywale charakterystycznej aparycji niczym z płócien Francesco de Zurbarana i niezwykłym, nieprzeniknionym spojrzeniu. Na całym jego ciele odcisnęło się piętno bezdomnego życia i pozostawania w ciągłej drodze. Mężczyzna koczuje na odludziu (wydmach, przywołujących symbol pustyni), pielęgnując swoje obozowisko opodal rozpadającego się murku i regularnie dbając o ogień. Ma równie daleko do ubogiej wsi, wieży ciśnień, jak i nad morze. W ogóle wydaje się, że wszystkie punkty orientujące film Dumonta oddalone są od siebie o nieskończone odległości, a sama droga, filmowana obsesyjnie i wnikliwie, jest swego rodzaju mistyczną peregrynacją (w której z offu towarzyszy nam niepokojący oddech bohaterów). Zmęczonym i koślawym krokiem, w brudnym ubraniu, ze swoją młodą podopieczną (w tej roli Alexandra Lemâtre), mężczyzna zmierza w kolejne miejsca, by przyklęknąć i pomodlić się. Dziewczyna próbuje czasem kontestować jego dziwne zachowania, ale ostatecznie zawsze ulega sile fascynacji i miłości. Mówi mu: „jesteś szalony, nienawidzę cię” i w istocie: mężczyzna ma w sobie coś z wariata. Odpowiada lakonicznymi półsłówkami, kultywuje niezrozumiałe rytuały i modli się w obliczu nieskończonego masywu natury, który w przepięknych zdjęciach Yvesa Cape wyraża zarówno wzniosłość, jak i grozę istnienia. Wraz ze wzrokiem bohaterów, nasze spojrzenie przenosi się na tę nieskończoność widnokręgu, która raz zalewana jest przez światło, raz zstępuje na nią mgła, innym zaś razem ponagla ją wiatr. Nie jest to jednak zwyczajna medytacja, która wzniosłe pejzaże rozgrywa w duchu romantycznych uniesień. Kadry pozostają przybrudzone lub zgaszone, ujęcia statyczne i bezmierne w swojej nieprzystępności.
Mężczyzna pozostaje w ścisłym kontakcie z naturą, zdaje się znać zasady rządzące światem. I w istocie – jest on świętym mędrcem, pustelnikiem obdarzonym mocą czynienia cudów, zsyłania śmierci i przepędzania chorób. Nie dotyczą go ludzkie prawa – przekracza granice wydzielonych pól, wymyka się wszelkim relacjom, jest nieuchwytny dla służb porządkowych, a jego woli nie da się powstrzymać. Z dziewczyną łączy go tajemnica mordu, przypominającego słuszną karę za grzechy. Ofiarą pada ojczym, który – jak dowiadujemy się z nielicznych dialogów – gwałcił swoją pasierbicę. Pustelnik, na wzór anioła śmierci, zabija go z zimną krwią już na początku filmu, podobnie jak zabija bezbronne zwierzę – najpierw strzałem, potem zaś kamieniem. Nieprawdopodobieństwo hiperprecyzyjnego strzału z niegwintowanej dubeltówki miesza się tu z nieuchronnością nadchodzącej śmierci. „Strzeliłem na oślep” – tłumaczy się dziewczynie, ale wątpliwości są mu zupełnie obce. Śmierć, którą niesie za sobą, przypomina tę uosobioną przez Javiera Bardema w „To nie jest kraj dla starych ludzi” braci Coen. Los rzeczywiście jest ślepy, a jego wyroki nieodwołalne. Świętość Dumonta to mieszanka starotestamentowego Jahwe z prawosławnym Chrystusem. Jego bohater jest okrutny, gniewny i zazdrosny, ale równocześnie ascetyczny i bezgranicznie miłosierny. Niczego nie potrzebuje i nie oczekuje, ale istnieje w świecie jako wysłannik bez Boga, znak bez swojego źródła. Choć obdarzony jest tajemną wiedzą i szacunkiem między ludźmi, nie może przemówić w niczym imieniu, nie staje się pojemnikiem na żaden gniew i żadną miłość, która przychodziłaby spoza niego. Tam, poza, jest bowiem całkiem obce i niewypowiadalne, ujmowane jedynie językiem apofatycznej teologii.
W tym aspekcie nowy film Dumonta przypomina obcowanie z ruską ikoną. Patrzymy poza ekran, w oblicze nieskończoności, w narzucającą się nieobecność Boga, a zarazem w równie doskwierający ciężar tego, co się wymyka. Transcendencja przeraża i przytłacza, a my – zupełnie jak zwyczajni mieszkańcy wsi – nie jesteśmy w stanie jej przyjąć. Zwracamy się z prośbą o uzdrowienie lub wskazanie drogi, ale postać grana przez Dewaele milczy i odpiera kolejne racjonalne próby wyjaśnień. Ona już wybrała, komu pomoże zrozumieć, kogo przygotuje i przeprowadzi na drugą stronę. Wątek kryminalny, wiążący morderstwa oraz niekończące się wędrówki, jest tylko pretekstem dla kolejnych prób podejmowanych przez dziewczynę. „Jeśli przejdziesz na drugą stronę, ogień zniknie” – mówi mężczyzna do swojej podopiecznej, po czym dym unoszący się znad płonących pól zaczyna rzeczywiście znikać. „Poza szatanem” jest filmem tak trudnym i niepojętym, że polecanie go komuś jako dobrego produktu byłoby profanacją. Dumont rozsiewa całą sieć metafizycznych znaków, wprowadza pojęcia ofiary, bożego gniewu, świętego ognia i oczyszczającej wody. Wszystko to jednak tylko znaki, a każda próba racjonalnej analizy czy sproblematyzowania dzieła Francuza wydaje się po kilku podejściach śmieszna. Zostajemy – jako widzowie i jako recenzenci – z poczuciem niepoznanego ogromu, z poczuciem transcendentnej siły, która nie tylko nie wypełnia nas, ale tak naprawdę wypełnić nie może, bo groziłoby to całkowitą destrukcją człowieczeństwa. Nie bez powodu po jednej z modlitw dziewczyna mdleje. „Przyzwyczaisz się”, mówi jej opiekun, wiedząc, czym grozi bezpośrednie spotkanie z niewyrażalnym. Miejmy nadzieję, że do takich filmów przyzwyczaić się nie można. Wyjście z kinowej sali z ogłupiałą miną okazuje się dopiero początkiem batalii, w której oświeceniowa racjonalność musi ustąpić metafizyce kina.
koniec
8 kwietnia 2012

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fallout: Odc. 2. Elementy układanki zaczynają do siebie pasować
Marcin Mroziuk

19 IV 2024

Z jednej strony trudno nam zachować powagę, gdy obserwujemy, jak bardzo zachowanie Lucy nie pasuje do zwyczajów i warunków panujących na powierzchni. Z drugiej strony w miarę rozwoju wydarzeń wygląda na to, że właśnie ta młoda kobieta ma szansę wykonać z powodzeniem misję, która na pierwszy rzut oka jest ponad jej siły.

więcej »

Klasyka kina radzieckiego: Odcięta głowa Jima Clarka
Sebastian Chosiński

17 IV 2024

Niby powinny cieszyć nas wielkie sukcesy odnoszone przez polskich artystów poza granicami kraju. A powieść Brunona Jasieńskiego „Człowiek zmienia skórę” bez wątpienia taki sukces odniosła. Tyle że to sukces bardzo gorzki: po pierwsze – książka była typowym przejawem literatury socrealistycznej, po drugie – nie uchroniła autora przed rozstrzelaniem przez NKWD. Cztery dekady po jego śmierci na jej podstawie powstał w sowieckim Tadżykistanie telewizyjny serial.

więcej »

Co nam w kinie gra: Perfect Days
Kamil Witek

16 IV 2024

„Proza życia według klozetowego dziada” może nie brzmi za zbyt chwytliwy filmowy tagline, ale Wimowi Wendersowi chyba coraz mniej zależy, aby jego filmy cechowały się przede wszystkim potencjałem na komercyjny sukces. Zresztą przepełnione nostalgią „Perfect Days” koresponduje całkiem nieźle z powoli podsumowującym swoją twórczość Niemcem, który jak wielu starych mistrzów, powoli zaczyna odchodzić do filmowego lamusa. Nie znaczy to jednak, że zasłużony reżyser żegna się z kinem. Tym bardziej że (...)

więcej »

Polecamy

Bo biblioteka była zamknięta

Z filmu wyjęte:

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja ogląda: Grudzień 2013 (4)
— Sebastian Chosiński, Konrad Wągrowski

Tegoż twórcy

Esensja ogląda: Listopad (3)
— Sebastian Chosiński, Jarosław Loretz, Jarosław Robak

Psychiatryk. Trzy dni z tysięcy
— Konrad Wągrowski

13. T-Mobile Nowe Horyzonty: Relacja czwarta
— Konrad Wągrowski

SPF – Subiektywny Przegląd Filmów (19)
— Konrad Wągrowski

Co nam w kinie gra: Jak spędziłem koniec lata, Hadewijch, Soul Kitchen, David chce odlecieć
— Sebastian Chosiński, Ewa Drab, Urszula Lipińska, Michał Oleszczyk, Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.