Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Chris Gorak
‹Najczarniejsza godzina 3D›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułNajczarniejsza godzina 3D
Tytuł oryginalnyThe Darkest Hour
Dystrybutor Imperial CinePix
Data premiery27 stycznia 2012
ReżyseriaChris Gorak
ZdjęciaScott Kevan
Scenariusz
ObsadaEmile Hirsch, Olivia Thirlby, Max Minghella, Rachael Taylor, Joel Kinnaman, Gosza Kucenko, Artur Smolianinow, Dato Bachtadze, Weronika Wiernadska
MuzykaTyler Bates
Rok produkcji2011
Kraj produkcjiRosja, USA
Czas trwania89 min
WWW
Gatunekakcja, SF
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Wojna światów na Placu Czerwonym
[Chris Gorak „Najczarniejsza godzina 3D” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Polska kinowa premiera „Najczarniejszej godziny” przeszła praktycznie niezauważona. Co wydaje się zresztą w pełni zrozumiałe, biorąc pod uwagę niski poziom filmu. A jednak, na przekór wszystkiemu, warto obraz Chrisa Goraka obejrzeć. Choćby po to, by zamiast zniszczonego Waszyngtonu bądź Los Angeles, zobaczyć obróconą w perzynę Moskwę. Mówiąc na marginesie: przed totalną katastrofą dzieło to ratują właśnie akcenty rosyjskie.

Sebastian Chosiński

Wojna światów na Placu Czerwonym
[Chris Gorak „Najczarniejsza godzina 3D” - recenzja]

Polska kinowa premiera „Najczarniejszej godziny” przeszła praktycznie niezauważona. Co wydaje się zresztą w pełni zrozumiałe, biorąc pod uwagę niski poziom filmu. A jednak, na przekór wszystkiemu, warto obraz Chrisa Goraka obejrzeć. Choćby po to, by zamiast zniszczonego Waszyngtonu bądź Los Angeles, zobaczyć obróconą w perzynę Moskwę. Mówiąc na marginesie: przed totalną katastrofą dzieło to ratują właśnie akcenty rosyjskie.

Chris Gorak
‹Najczarniejsza godzina 3D›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułNajczarniejsza godzina 3D
Tytuł oryginalnyThe Darkest Hour
Dystrybutor Imperial CinePix
Data premiery27 stycznia 2012
ReżyseriaChris Gorak
ZdjęciaScott Kevan
Scenariusz
ObsadaEmile Hirsch, Olivia Thirlby, Max Minghella, Rachael Taylor, Joel Kinnaman, Gosza Kucenko, Artur Smolianinow, Dato Bachtadze, Weronika Wiernadska
MuzykaTyler Bates
Rok produkcji2011
Kraj produkcjiRosja, USA
Czas trwania89 min
WWW
Gatunekakcja, SF
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Amerykanin Chris Gorak to twórca już doświadczony i niech nie zwiedzie Państwa fakt, że „Najczarniejsza godzina” to dopiero jego drugi pełnometrażowy film. Wcześniej było mu bowiem dane pracować z twórcami o tak uznanych nazwiskach, jak George P. Cosmatos („Tombstone”, 1993), John Singleton („Rosewood”, 1997), David Fincher („Podziemny krąg”, 1999), Joel Coen („Człowiek, którego nie było”, 2001) czy Steven Spielberg („Raport mniejszości”, 2002). Miał więc kogo podpatrywać, od kogo się uczyć. A że uczniem jest (względnie był) zdolnym, świadczy jego debiutancki obraz, będący katastroficzną wizją miasta (państwa) zaatakowanego przez tajemniczych terrorystów. „Zagłada” (2006) była filmem niskobudżetowym, „Najczarniejsza godzina” budżet miała już znacznie wyższy – 30 milionów dolarów – który umożliwił zatrudnienie rozpoznawalnych aktorów i dużo bardziej doświadczonych realizatorów. A mimo to projekt nie wypalił. Może dlatego, że akcję przeniesiono do Moskwy, za czym optował jeden z producentów, pochodzący z Kazachstanu Timur Biekmambietow (między innymi twórca „Straży Nocnej” i „Straży Dziennej”)? Skądże! Gdyby zdecydowano się rozegrać ów dramat w Waszyngtonie, Nowym Jorku bądź Los Angeles, prawdopodobnie wypadło jeszcze gorzej.
Scenarzysta „Najczarniejszej godziny”, Jon Spaiths (notabene współautor niezwykle oczekiwanego przez fanów filmowego science fiction „Prometeusza” Ridleya Scotta), nie silił się na oryginalność. Przed wzięciem się do pracy siadł zapewne przed zestawem swojego kina domowego i skrupulatnie odrobił zadanie polegające na obejrzeniu „Dnia niepodległości” (1996) Rolanda Emmericha, „Wojny światów” (2005) Spielberga, „Projektu: Monster” (2008) Matta Reevesa, „Skyline” (2010) Colina i Grega Strause’ów oraz „Inwazji: Bitwy o Los Angeles” (2011) Jonathana Liebesmana, a następnie sięgnął po laptopa i, być może nawet z pomocą internetowego przewodnika po Moskwie, nakreślił podstawowe zarysy scenariusza. Co mu wyszło spod pióra? Historia czterech Amerykanów (dwóch panów i dwóch pań) oraz jednego Szweda, którym właśnie w stolicy Rosji dane jest przeżyć inwazję okrutnej i całkowicie pozbawionej litości dla rodzaju ludzkiego obcej cywilizacji.
Ale po kolei… Pewnego letniego dnia Sean i Ben, młodzi przedsiębiorcy branży IT z Seattle, lecą do Rosji, mając nadzieję, że uda im się tam zrobić interes życia, podbijając przy okazji rynek wschodnioeuropejski. Ma im w tym pomóc szwedzki współpracownik Skyler, czekający już zresztą na nich w Moskwie. Na miejscu okazuje się jednak, że wspólnik w interesach to zwykły oszust, który kradnie ich pomysł, przedstawia go jako swój i sprzedaje Rosjanom, nie mając najmniejszego zamiaru dzielić się zyskami z Amerykanami. Wystrychniętym na dudków przyjaciołom nie pozostaje nic innego, jak poprawić sobie humor wizytą w nocnym klubie, gdzie na pewno nadarzy się okazja, by wypić i poderwać jakieś ładne i chętne dziewczyny. Tak też się dzieje. Kompankami Seana i Bena stają się ich rodaczki, ciemnowłosa Natalie i blondynka Anne, które zatrzymały się w Moskwie w drodze do… Nepalu (choć na szczególnie uduchowione raczej nie wyglądają). W pewnym momencie gaśnie światło, tłum imprezowiczów wylewa się więc na ulice, gdzie im oczom ukazuje się niecodzienny widok – setki „spadających gwiazd”.
Szybko okazuje się, że wcale nie są to spalające się w ziemskiej atmosferze drobiny kosmicznych śmieci, ale istoty pozaziemskie, które dysponują olbrzymią mocą, zdolną do dokonania anihilacji organizmów żywych. Przerażeni ludzie, zaatakowani przez przybyszów z kosmosu, wpadają w panikę; uciekając zaś, padają ofiarami „krwiożerczych bestii”, które jednak w niczym nie przypominają Obcych czy Predatorów (mimo że postrzegają rzeczywistość podobnie do tych ostatnich, rozpoznając ludzi po ciepłocie ciała). Z rzezi udaje się ujść jedynie czterem Amerykanom i… Skylerowi, który – los zrządził – również bawił się tej nocy w klubie „Gwiazda”. O świcie grupa ocaleńców z kosmicznej zagłady postanawia dostać się do ambasady amerykańskiej, być może sądząc, że w piwnicy budynku dyplomaci przechowują jakąś podręczną bombę atomową przeznaczoną do użytku w sytuacji ekstremalnej. By jednak się tam znaleźć, muszą przemaszerować spory kawałek drogi przez miasto znajdujące się w rękach zbrodniarzy z dalekiej galaktyki.
Wszystko to doskonale znamy i niejeden już raz widzieliśmy, na dodatek w ciekawszym wykonaniu. Grupka walczących o przetrwanie ludzi, choć na pierwszy rzut oka nie ma najmniejszych szans w starciu ze znacznie bardziej rozwiniętą cywilizacją, mimo wszystko wychodzi z tej konfrontacji zwycięsko. Gwoli ścisłości trzeba jednak dodać, oddając przy tym sprawiedliwość twórcom „Najczarniejszej godziny”, że ostateczny sukces został jedynie zasygnalizowany, bo droga do niego będzie jeszcze długa i na pewno nie usłana różami. Z drugiej zaś strony dokładnie z tego samego powodu można pod adresem scenarzysty i reżysera posłać prztyczka w nos, ponieważ zakończyli film w momencie, gdy tylko uratowali tyłki swoim rodakom (nie wszystkim jednak), Moskwę wciąż jeszcze pozostawiając na pastwę najeźdźców. Inna sprawa, że Amerykanie nie byliby w stanie w niczym pomóc bohaterskim Rosjanom, którzy z patetycznymi deklaracjami na ustach aż rwą się do walki o stolicę.
Pomijając niedopowiedzenia fabularne (kim są obcy? jak trafili na Ziemię? jakie są ich słabe punkty umożliwiające pokonanie ich?), niedorzeczności scenariuszowe (dlaczego spośród milionów osób przebywających w Moskwie udało się przeżyć tylko garstce, w tym grupie Amerykanów? jak to możliwe, że czuły na ciepło ludzkiego ciała kosmita potraktował Seana jak manekina na wystawie sklepowej?) oraz drewniane aktorstwo artystów hollywoodzkich, trzeba przyznać, że efekty specjalne są na znośnym poziomie. Największą jednak frajdę sprawiają widoki Moskwy, po której hasają sobie jak zające po polu naładowani cząstkami energetycznymi (czy też antycząstkami) kosmici. Film równie dobrze może więc służyć jako ekspresowy przewodnik po stolicy Rosji – w tle widzimy bowiem i Kreml, i Mauzoleum Lenina, i GUM (wybudowany jeszcze w XIX wieku dom towarowy), i Monaster Nowodziewiczy, i Patriarsze Prudy, i zabytkowe stacje metra, i wzniesione w latach 50. ubiegłego wieku, a więc za czasów Józefa Stalina, wieżowce nazywane potocznie siedmioma siostrami. Aż dziw bierze, że tereny te udostępniono filmowcom, skoro władze miasta słyną z tego, że niechętnie wstrzymują ruch w centrum (o czym swego czasu przekonali się chociażby autorzy „Bikiniarzy”). Prawdopodobnie zadziałała magia Timura Biekmambietowa, który zaliczany jest do grona filmowców sprzyjających prezydentom Miedwiediewowi i Putinowi.
„Najczarniejsza godzina” powstała w koprodukcji amerykańsko-rosyjskiej i to widać bardzo wyraźnie. Kiedy obserwujemy na ekranie aktorów zza Oceanu, nie można mieć wątpliwości, że traktują oni swoje obowiązki nad wyraz poważnie, a obronę przed kosmitami uważają za ogólnoludzką powinność. Gdy pojawiają się Rosjanie, od razu robi się lżej i zabawniej. Nietrudno dostrzec, że dla nich pojawienie się w takim filmie to przede wszystkim frajda, grając więc na dużym luzie i z przymrużeniem oka. Kiedy obwieszony żelastwem, pełniącym chyba funkcję odgromników, dowodzący oddziałem rosyjskich bojowników Matwiej oznajmia ocalałym Amerykanom, że jego ludzie nie mają zamiaru nigdzie uciekać, że są stąd (czytaj: z Moskwy) i mogą tu zginąć, ale zanim się to stanie, zabiją jak najwięcej obcych, nie sposób nie uśmiechnąć się pod nosem. Kiedy później patrzymy na Matwieja, Jurija, Saszę i Borisa rozprawiających się z kosmitami, możemy mieć pewność, że zabawa na planie była przednia. Szkoda tylko, że Chris Gorak nie wziął z nich przykładu i do końca starał się utrzymać zupełnie niepotrzebną powagę.
Główne role powierzono aktorom młodego pokolenia, ale mającym już na koncie pewne osiągnięcia: Seana zagrał Emile Hirsch („Obywatel Milk”), Bena – Max Minghella („The Social Network”, „Idy marcowe”), Natalie – Olivia Thirlby („Juno”), Anne – Rachael Taylor („Transformers”), a Skylera – pochodzący ze Szwecji Joel Kinnaman (serial „Johan Falk”, „Dziewczyna z tatuażem”). Dużo większą radość sprawia jednak obcowanie z ich rosyjskimi kolegami po fachu: Goszą Kucenko („Paragraf 78”, „Indygo”, „Trzynaście miesięcy”, „Przenicowany świat”, „Antykiller D.K.: Miłość bez pamięci”, „Księga Mistrzów”, „Odszkodowanie”, „Zerwanie”, „Mój chłopak – Anioł”), czyli filmowym ironiczno-dowcipnym Matwiejem, Arturem Smolianinowem („Rok 1612”, „Ten, który gasi światło”, „Nirwana”, „Ja”, „Księga Mistrzów”, „Choinki”, „Spaleni słońcem 2: Cytadela”, „Mój chłopak – Anioł”), który wcielił się w prześmiewczego Jurija, oraz Nikołajem Jefremowem („Sniegir”), Piotrem Fiodorowem („Boris Godunow”) i Dato Bachtadze („Choinki”). Tak naprawdę to właśnie oni – i Moskwa w tle – ratują „Najczarniejszą godzinę” przed totalną katastrofą.
koniec
24 kwietnia 2012

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fallout: Odc. 2. Elementy układanki zaczynają do siebie pasować
Marcin Mroziuk

19 IV 2024

Z jednej strony trudno nam zachować powagę, gdy obserwujemy, jak bardzo zachowanie Lucy nie pasuje do zwyczajów i warunków panujących na powierzchni. Z drugiej strony w miarę rozwoju wydarzeń wygląda na to, że właśnie ta młoda kobieta ma szansę wykonać z powodzeniem misję, która na pierwszy rzut oka jest ponad jej siły.

więcej »

Klasyka kina radzieckiego: Odcięta głowa Jima Clarka
Sebastian Chosiński

17 IV 2024

Niby powinny cieszyć nas wielkie sukcesy odnoszone przez polskich artystów poza granicami kraju. A powieść Brunona Jasieńskiego „Człowiek zmienia skórę” bez wątpienia taki sukces odniosła. Tyle że to sukces bardzo gorzki: po pierwsze – książka była typowym przejawem literatury socrealistycznej, po drugie – nie uchroniła autora przed rozstrzelaniem przez NKWD. Cztery dekady po jego śmierci na jej podstawie powstał w sowieckim Tadżykistanie telewizyjny serial.

więcej »

Co nam w kinie gra: Perfect Days
Kamil Witek

16 IV 2024

„Proza życia według klozetowego dziada” może nie brzmi za zbyt chwytliwy filmowy tagline, ale Wimowi Wendersowi chyba coraz mniej zależy, aby jego filmy cechowały się przede wszystkim potencjałem na komercyjny sukces. Zresztą przepełnione nostalgią „Perfect Days” koresponduje całkiem nieźle z powoli podsumowującym swoją twórczość Niemcem, który jak wielu starych mistrzów, powoli zaczyna odchodzić do filmowego lamusa. Nie znaczy to jednak, że zasłużony reżyser żegna się z kinem. Tym bardziej że (...)

więcej »

Polecamy

Bo biblioteka była zamknięta

Z filmu wyjęte:

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński

Awangardowa siła kobiet
— Sebastian Chosiński

Czekając na…
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.