Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Mychajło Iljenko
‹Ogniem chrzczony›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOgniem chrzczony
Tytuł oryginalnyТойХтоПройшовКрізь- Вогонь
ReżyseriaMychajło Iljenko
ZdjęciaOłeksander Kriształowicz
Scenariusz
ObsadaDmitro Linartowicz, Witalij Liniecki, Olga Griszyna, Iwanna Iljenko, Wiktor Andrienko, Oleg Primogenow, Ołeksander Ignatusza, Artiom Antonczenko, Galina Stiefanowa
MuzykaWołodymyr Gronski
Rok produkcji2011
Kraj produkcjiUkraina
Czas trwania106 min
Gatunekmelodramat, wojenny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

East Side Story: Wódz Irokezów… Iwan Orestowicz Dodoka
[Mychajło Iljenko „Ogniem chrzczony” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 »
Naprawdę trudno zrozumieć zachwyty krytyków. Jak na największy hit kinowy ostatnich miesięcy u naszych wschodnich sąsiadów i film, który miał odrodzić kinematografię ukraińską, „Ogniem chrzczony” opowiada dramatyczną historię w sposób wyjątkowo płaski i schematyczny. Na dodatek, mimo zapewnień, że mamy do czynienia z autentycznymi wydarzeniami, w obrazie Mychajła Iljenki prawdopodobnie znacznie więcej jest zmyśleń niż prawdy.

Sebastian Chosiński

East Side Story: Wódz Irokezów… Iwan Orestowicz Dodoka
[Mychajło Iljenko „Ogniem chrzczony” - recenzja]

Naprawdę trudno zrozumieć zachwyty krytyków. Jak na największy hit kinowy ostatnich miesięcy u naszych wschodnich sąsiadów i film, który miał odrodzić kinematografię ukraińską, „Ogniem chrzczony” opowiada dramatyczną historię w sposób wyjątkowo płaski i schematyczny. Na dodatek, mimo zapewnień, że mamy do czynienia z autentycznymi wydarzeniami, w obrazie Mychajła Iljenki prawdopodobnie znacznie więcej jest zmyśleń niż prawdy.

Mychajło Iljenko
‹Ogniem chrzczony›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOgniem chrzczony
Tytuł oryginalnyТойХтоПройшовКрізь- Вогонь
ReżyseriaMychajło Iljenko
ZdjęciaOłeksander Kriształowicz
Scenariusz
ObsadaDmitro Linartowicz, Witalij Liniecki, Olga Griszyna, Iwanna Iljenko, Wiktor Andrienko, Oleg Primogenow, Ołeksander Ignatusza, Artiom Antonczenko, Galina Stiefanowa
MuzykaWołodymyr Gronski
Rok produkcji2011
Kraj produkcjiUkraina
Czas trwania106 min
Gatunekmelodramat, wojenny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Geneza historii przedstawionej w filmie ukraińskiego reżysera Mychajła Iljenki sięga 1967 roku. Poznaliśmy ją dzięki wspomnieniom radzieckiego tancerza, z pochodzenia Czeczena, Mahmuda Esambajewa, który na początku lat 80. ubiegłego wieku po raz pierwszy zdecydował się opowiedzieć o niej, co prawda w dużym skrócie, dziennikarzowi pisma branżowego „Sowiecki Ekran”. Następnie do artysty dotarł żurnalista gazety „Trud” i ten wywiedział się od niego znacznie więcej. Esambajew był członkiem delegacji radzieckiej, która czterdzieści pięć lat temu udała się do Montrealu, aby wziąć udział w wystawie światowej EXPO 67. Nie tylko zwiedzał tam pawilony poszczególnych państw, ale również tańczył na scenie – między innymi przed ówczesnym premierem Kanady (jednocześnie laureatem Pokojowej Nagrody Nobla) Lesterem Pearsonem. Występ Czeczena tak bardzo spodobał się politykowi, że ten postanowił odwdzięczyć mu się jakimś prezentem. Esambajew, spytany, czego by sobie życzył, odparł ponoć, że bardzo mu zależy na tym, aby zobaczyć, jak żyją rodowici Indianie (przede wszystkim chciał poznać ich tańce). Prośbie stała się zadość i już następnego dnia przybysza z dalekiego komunistycznego kraju zawieziono do rezerwatu Irokezów. Jakież było jego zdziwienie, kiedy wódz indiański przemówił do niego w języku… ukraińskim. Przedstawił się jako Ten-Który-Przeszedł-Przez-Ogień, po czym dodał, że jego prawdziwy ojciec nadał mu imię Iwan. Urodził się na radzieckiej Ukrainie niedaleko Połtawy; nazywał się natomiast Dacenko.
Przed prawie trzema dekadami, jeszcze w czasach Związku Radzieckiego, historia ta przeszła praktycznie bez echa; dopiero po latach gazeta z wywiadem udzielonym przez Esambajewa trafiła w ręce wciąż żyjącej na Ukrainie córki Dacenki, Olgi Ruban. W 2001 roku skontaktowała się ona z dziennikarzami prowadzącymi popularny program telewizyjny „Żdi mienia” („Czekaj na mnie”), prosząc ich o pomoc w odnalezieniu ojca. Tym sposobem wszczęto prawie dwuletnie dziennikarskie śledztwo, w wyniku którego udało się dotrzeć do ludzi znających Iwana – i to zarówno w ojczyźnie, jak i w Kanadzie. Ustalono jednocześnie, że po przybyciu na terytorium zamieszkane przez Irokezów – o tym, jak to się stało, powiemy później – Dacenko ożenił się z córką wodza, a po jego śmierci sam został wodzem Indian. Miał syna i dwóch wnuków. Zmarł jednak dziesięć lat temu, a więc w czasie, gdy był już poszukiwany. Kim był? Urodził się w końcu listopada 1918 roku we wsi Czernieczij Jar w ówczesnej guberni połtawskiej na Ukrainie Zadnieprzańskiej. Mimo chłopskiego pochodzenia, udało mu się ukończyć technikum weterynaryjne. Mając dziewiętnaście lat, znalazł się w wojsku; trzy lata później wstąpił do partii komunistycznej, by móc uczyć się w szkole lotniczej. Po agresji hitlerowskiej na Kraj Rad został skierowany na front, brał udział w obronie Stalingradu, za co we wrześniu 1943 roku uhonorowano go zaszczytnym tytułem Bohatera Związku Radzieckiego oraz nagrodzono prestiżowym Orderem Lenina i Złotą Gwiazdą.
Niestety, dziewiętnastego kwietnia następnego roku w czasie akcji na tyłach wroga (bombardował linię kolejową w okolicach Lwowa) Dacenko został zestrzelony; jego szturman Grigorij Biezobrazow zginął na miejscu, ciała Iwana natomiast nigdy nie znaleziono, co dało początek przeróżnym hipotezom. Jeśli jednak uznać relację Esambajewa za prawdziwą (a nie ma w zasadzie żadnych podstaw ku temu, by tak nie zrobić), wersję o tym, że pilot również poniósł śmierć w wyniku nieprzyjacielskiego ostrzału, należy od razu uznać za niezgodną z faktami. Pozostają więc jeszcze dwa warianty wydarzeń, oba wychodzące z założenia, że Dacenko przeżył. Mychajło Iljenko, przystępując do pracy nad filmem, wybrał jeden z nich, drugi zaś pominął milczeniem. Dlaczego? Z przyczyn dla artysty oczywistych. Bo tylko jedna z hipotez – nazwijmy ją heroiczną – przedstawiała historię w taki sposób, który usprawiedliwiał jej przeniesie na ekran!… Iljenko – aktor, scenarzysta i reżyser w jednym – urodził się w Moskwie w 1947 roku; jako dwudziestotrzylatek ukończył studia na wydziale reżyserskim Wszechzwiązkowego Państwowego Instytutu Kinematografii (WGIK), gdzie go fachu przyuczał go Michaił Romm. Po przeniesieniu do Kijowa kręcił najpierw filmy naukowo-oświatowe i dokumentalne, by w połowie lat 70., jeszcze przed otrzymaniem etatu w Wytwórni Filmowej imienia Ołeksandra Dowżenki, przerzucić się na fabuły. Zadebiutował rozgrywającym się na Ukrainie w latach wojny domowej easternem „Tam wdali, za riekoj” (1975). Później poświęcił się ekranizacjom literatury; przeniósł na ekran między innymi utwory prozatorskie Antona Czechowa („Sapogi wsmiatku”, 1977), Arkadija Gajdara („Szkoła”, 1980) oraz Nikołaja Gogola („Mirgorod i jego obitatieli”, 1983).
Kolejne dwie dekady nie były dla Iljenki najszczęśliwsze. Jego filmy dla dzieci – „Każdyj ochotnik żełajet znat’…” (1985) oraz baśń „Fuczżou” (1993) – nie spotkały się już z tak dużym zainteresowaniem, jak wcześniejsze obrazy. Być może to właśnie skłoniło reżysera, aby poważniej zająć się pracą teoretyczną (jako wykładowca w szkole teatralnej). W 1997 roku nakręcił jeszcze dramat obyczajowy „Siedmoj marszrut”, a po pięciu kolejnych latach – krótkometrażówkę „Mała podróż na wielkiej karuzeli”. Po czym zamilkł. Być może dlatego, że nie mógł znaleźć odpowiedniego dla siebie tematu? Aż w końcu wpadła mu w ręce książka Wadima Drapieja w sensacyjny sposób opowiadająca o losach Iwana Iwanowicza Dacenki. Zdjęcia trwały długo – od 2008 do 2010 roku. Ekipa pracowała przede wszystkim w okolicach Kijowa, w prowincjonalnym Rzyszczowie oraz w Kamieńcu Podolskim; epizod indiański nakręcono natomiast na górskim pograniczu Argentyny i Chile, a wykorzystano w nim działającą w Charkowie grupę zapaleńców „Dziki Zachód”, którzy wcielili się w Irokezów. „Ogniem chrzczony” (to skrócona wersja tytułu, ogólnie tylko nawiązująca do indiańskiego imienia Dacenki) kosztował szesnaście milionów hrywien (czyli około dwóch milionów dolarów) – jak na warunki ukraińskie, całkiem sporo. Premiera obrazu odbyła się we wrześniu ubiegłego roku podczas III Kijowskiego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego, gdzie zresztą dziełu Iljenki – naprawdę trudno zrozumieć dlaczego – przyznano Grand Prix. Do kin na Ukrainie film trafił jednak dopiero cztery miesiące później, w styczniu 2012 roku.
Mychajło Iljenko od pierwszych chwil bardzo konsekwentnie buduje postać swojego bohatera – to gieroj, jakich mało, niemalże chodzący pomnik, gorliwy chrześcijanin (a jednak Bohater Związku Radzieckiego!) i wierny kochanek. Poznajemy go, gdy jest jeszcze chłopcem. Musi to więc być końcówka lat 20. ubiegłego wieku, krótko przed wywołanym na rozkaz Stalina Wielkim Głodem. Młody Iwan Orestowicz Dodoka (w sumie to trudno zrozumieć, dlaczego scenarzyści zdecydowali się zmienić mu nazwisko) przyłapuje ojca na kuciu ściany w pokoju. Po co? Aby spod wierzchniej warstwy cegieł wydobyć coś, co dla każdego wyznawcy prawosławia jest bezcenne – świętą ikonę, która zostaje następnie ukryta w sianie w stodole. Chwilę później widzimy już Iwana jako kursanta szkoły lotniczej. Zostaje wezwany przez przełożonego i otrzymuje rozkaz udania się na akcję. Ma odnaleźć zaginiony samolot i w razie potrzeby wraz z młodą sanitariuszką udzielić pierwszej pomocy rannemu pilotowi. Wszystko oczywiście kończy się szczęśliwie – pechowy aeronauta zostaje uratowany, a między Dodoką i piękną Lubow Karimową (Tatarką rodem z Syberii) rodzi się cudowne uczucie. Miłość rozwija się w ekspresowym tempie i pewnie młodzi szybko zostaliby połączeni więzami małżeńskimi, gdyby nie wielki pech. W czasie wieczornego spaceru z dziewczyną parka zakochanych zostaje zaczepiona przez trzech mężczyzn o wyjątkowo niemiłej aparycji; Dodoka, jak na dżentelmena z klasą przystało, najbardziej aroganckiemu daje w mordę. Następnego dnia okazuje się, jak źle trafił – pobity jest bowiem żandarmem. W efekcie dzielny lotnik, nie bacząc na zasługi, ląduje w celi i musi odsiedzieć swoje.
Wyciągnąć go z karceru nie może nawet przyjaciel robiący karierę w NKWD Stiepan Wasiljewicz Szulika. Inna sprawa, że za bardzo mu na tym nie zależy, ponieważ w oko wpada mu Karimowa. Smali więc do niej cholewki i nie rezygnuje nawet wtedy, gdy słyszy od dziewczyny, że co najwyżej mogą zostać przyjaciółmi, bo ona kocha innego i wkrótce wychodzi za niego za mąż. Tyle że wkrótce wybucha wojna – Lubow zostaje skierowana do przyfrontowego szpitala polowego, Iwan bierze udział w akcjach bojowych, tylko jeden Stiepan siedzi za biurkiem i – jak sowiecki bóg – decyduje o losach innych. Jak na oficera służb specjalnych w czasie wojny przystało, Szulika zajmuje się przede wszystkim czytaniem cudzej korespondencji – listów Dodoki do Karimowej i na odwrót. Jest w to tak bardzo zaangażowany, że nie dostrzega nawet, iż zakochała się w nim córka pułkownika. Ojciec zawiedzionej kobiety odpłaca Stiepanowi pięknym za nadobne i wysyła go na front. Los sprawia, że leci samolotem pilotowanym przez Iwana, a kiedy nabawia się kontuzji, trafia w ręce pięknej Tatarki. Pełno jest tych cudownych zbiegów okoliczności, dzięki którym scenarzyści zheblowali wszystkie potencjalne kanty opowieści. A kolejne już czają się za rogiem. Sporym zaskoczeniem może być więc dla widza fakt, że bohaterowi przytrafia się wreszcie jakieś nieszczęście – zostaje trafiony przez wroga. Co dzieje się z nim w niemieckiej niewoli – nie wiemy, bo reżyser nie raczył na temat tego wątku biografii Iwana zająknąć się choćby słowem. W tym momencie w narracji pojawia się mniej więcej roczna luka. Gdy ponownie widzimy Dodokę, siedzi on w kazamatach NKWD, a oficerem, który go przesłuchuje, jest… Stiepan.
1 2 »

Komentarze

21 I 2013   00:02:37

Pozwolę sobie kategorycznie nie zgodzić się z opinią recenzenta.;)
Film moim zdaniem jest świetny - zdecydowanie bije poetyką i złożonością fabuły wszystko co ostatnio nakręcono w Polsce. Dla Polaków nie znających kontekstu kulturowego może być co najwyżej trochę nieczytelny w warstwie nazwijmy to folklorystyczno - mitologicznej.
Ja w każdym razie polecam każdemu link do trajlera:
http://www.youtube.com/watch?v=D55FlaLbnp0

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Klasyka kina radzieckiego: Said – kochanek i zdrajca
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

W trzeciej części tadżyckiego miniserialu „Człowiek zmienia skórę” Bension Kimiagarow na krótko rezygnuje z socrealistycznej formuły opowieści i przywołuje dobre wzorce środkowoazjatyckich easternów. Na ekranie pojawiają się bowiem basmacze, których celem jest zakłócenie budowy kanału. Ten wątek służy również scenarzystom do tego, by ściągnąć kłopoty na głowę głównego inżyniera Saida Urtabajewa.

więcej »

Fallout: Odc. 3. Oko w oko z potworem
Marcin Mroziuk

22 IV 2024

Nie da się ukryć, że pozbawione głowy ciało Wilziga nie prezentuje się najlepiej, jednak ważne okazuje się to, że wciąż można zidentyfikować poszukiwanego zbiega z Enklawy. Obserwując rozwój wydarzeń, możemy zaś dojść do wniosku, że przynajmniej chwilowo szczęście opuszcza Lucy, natomiast Maximus ląduje raz na wozie, raz pod wozem.

więcej »

East Side Story: Czy można mieć nadzieję w Piekle?
Sebastian Chosiński

21 IV 2024

Mariupol to prawdopodobnie najboleśniej doświadczone przez los ukraińskie miasto w toczonej od ponad dwóch lat wojnie. Oblężone przez wojska rosyjskie, przez wiele tygodni sukcesywnie niszczone ostrzałami z lądu, powietrza i morza. Miasto zamordowane po to, by złamać opór jego mieszkańców i ukarać ich za odrzucenie „ruskiego miru”. O tym opowiada dokument Maksyma Litwinowa „Mariupol. Niestracona nadzieja”.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.