East Side Story: Daj mi jeszcze jedną szansę! A potem zabierz wszystko [Wasilij Sigariew „Żyć” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Dramaturg Wasilij Sigariew na dobre zagustował w filmie. W trzy lata po kinowym debiucie – znakomitym „Bączku” – nakręcił nie mniej intrygujący dramat psychologiczno-obyczajowy „Żyć”. Film spotkał się ze znakomitym przyjęciem nie tylko w ojczyźnie autora, ale także w Polsce – podczas zakończonej przed tygodniem szóstej edycji festiwalu „Sputnik nad Polską” otrzymał bowiem drugą nagrodę, ustępując jedynie „Córce” Aleksandra Kasatkina i Natalii Nazarowej.
East Side Story: Daj mi jeszcze jedną szansę! A potem zabierz wszystko [Wasilij Sigariew „Żyć” - recenzja]Dramaturg Wasilij Sigariew na dobre zagustował w filmie. W trzy lata po kinowym debiucie – znakomitym „Bączku” – nakręcił nie mniej intrygujący dramat psychologiczno-obyczajowy „Żyć”. Film spotkał się ze znakomitym przyjęciem nie tylko w ojczyźnie autora, ale także w Polsce – podczas zakończonej przed tygodniem szóstej edycji festiwalu „Sputnik nad Polską” otrzymał bowiem drugą nagrodę, ustępując jedynie „Córce” Aleksandra Kasatkina i Natalii Nazarowej.
Wasilij Sigariew ‹Żyć›EKSTRAKT: | 80% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Żyć | Tytuł oryginalny | Жить | Reżyseria | Wasilij Sigariew | Zdjęcia | Aliszer Chamidchodżajew | Scenariusz | Wasilij Sigariew | Obsada | Olga Łapszyna, Jana Trojanowa, Aleksiej Filimonow, Jewgienij Sytyj, Anna Ukołowa, Dmitrij Kuliczkow, Jana Sekste, Aldona Łaptiewa, Marina Gawriłowa | Muzyka | Paweł Dodonow | Rok produkcji | 2012 | Kraj produkcji | Rosja | Czas trwania | 119 min | Gatunek | dramat, psychologiczny | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Biorąc pod uwagę poziom filmów zgłoszonych do konkursu, można stwierdzić bez najmniejszego wahania, że tegoroczna edycja odbywającego się w listopadzie „Sputnika nad Polską” stała na bardzo wysokim poziomie. Wystarczy wymienić chociażby recenzowane w poprzednich tygodniach na łamach „Esensji” „ Też chcę” Aleksieja Bałabanowa, „ Konwój” Aleksieja Mizgiriowa czy –ocenioną przez jury najwyżej – „ Córkę” Aleksandra Kasatkina i Natalii Nazarowej, aby zdać sobie sprawę z jakości najnowszych produkcji rosyjskich. Owszem, to jedynie wierzchołek góry lodowej, ale każdej kinematografii (również polskiej) należałoby życzyć takiego właśnie wierzchołka. Tym bardziej że świetnych dzieł było w konkursie jeszcze więcej; do powyższego grona należałoby dorzucić bowiem także opisywane przez nas już przed kilkoma miesiącami dramaty historyczne „ Żyła sobie baba” Andrieja Smirnowa oraz „ Boris Godunow” Władimira Mirzojewa. A i to nie wszystko. Lista byłaby niepełna bez „Żyć” – drugiego w karierze obrazu fabularnego nakręconego przez niezwykle cenionego w Rosji dramatopisarza rodem z Uralu Wasilija Sigariewa. Ów uczeń Nikołaja Kolady, absolwent Instytutu Teatralnego w Jekaterynburgu (dawnym Swierdłowsku), jako reżyser filmowy zadebiutował przed trzema laty, kręcąc wyśmienitego – notabene opartego na własnym scenariuszu – „ Bączka”, w którym jedną z głównych ról zagrała żona autora Jana Trojanowa. Nie inaczej stało się w przypadku „Żyć” – na ekranie ponownie możemy podziwiać Trojanową, a scenariusz po raz kolejny wyszedł spod pióra wziętego dramaturga. Zdjęcia do filmu kręcono jesienią (i częściowo zimą) ubiegłego roku w prowincjonalnym, liczącym niespełna dwadzieścia tysięcy mieszkańców, Suworowie w obwodzie tulskim (na zachodzie europejskiej części Rosji). Pierwsi, bo już w końcu stycznia 2012 roku, mieli zaszczyt obejrzeć „Żyć” widzowie Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Rotterdamie, później (w kwietniu) obraz pokazano na Festiwalu Kina Wschodnioeuropejskiego w niemieckim Wiesbaden (skąd wrócił z Nagrodą FIPRESCI), wreszcie (w czerwcu) – na „Kinotawrze” w Soczi, gdzie – oprócz przyznanej dziełu Sigariewa nagrody krytyków filmowych – laury zgarnęli także sam reżyser oraz operator. Na premierę kinową w ojczyźnie autora trzeba było jednak poczekać jeszcze ponad dwa miesiące – do końca sierpnia. W listopadzie natomiast „Żyć” pojechało na festiwale do Salonik oraz do Warszawy – na szóstą edycję „Sputnika nad Polską” – gdzie jurorzy uhonorowali film drugą nagrodą (pierwszą rezerwując dla „ Córki” Kasatkina i Nazarowej). Wbrew tytułowi, najnowszy film Wasilija Sigariewa nie jest apoteozą radości życia, nic go nie łączy z klasycznym „Grekiem Zorbą”; jest dokładnie na odwrót – to bardzo drażniące w odbiorze i wywołujące ból dzieło o oswajaniu śmierci, która zakrada się podstępnie i w najmniej oczekiwanym momencie zabiera to, co dla nas najcenniejsze. Która doświadcza nas bezlitośnie, wystawiając tym samym na najcięższą próbę. Otwarte pozostaje pytanie, co lub kto za nią stoi? Bóg, fatum, a może zwyczajny przypadek, pech? Odpowiedzi może być tyle, ile światopoglądów. „Żyć” to trzy równolegle prowadzone przez autora historie, trzy opowieści o tragicznym losie, który mógł potoczyć się zupełnie inaczej. Sekwencja otwarcia wprowadza nas w życie trzyosobowej rodziny, żyjącej w niewielkim, ale też nie ciasnym, mieszkaniu w bloku. Kilkuletni Artiom całymi godzinami wystaje w oknie, za co zbiera bury od matki. Dopiero z upływem czasu dowiadujemy się, że wypatruje ojca – życiowego nieudacznika, którego żona już jakiś czas temu wypędziła z domu, sprowadzając sobie na jego miejsce nowego mężczyznę, znacznie bardziej zaradnego Igora. Teraz jest z nim w ciąży i najchętniej wymazałaby ze swojej pamięci tamto małżeństwo. Problem w tym, że Artiom nie może zapomnieć; w nocy śnią mu się koszmary, bywa, że ucieka z domu, mając nadzieję, że gdzieś na osiedlu natknie się na rodziciela. Przecież widział go już niejeden raz kręcącego się pod blokiem. Rozstanie z synem, który jest dla niego jedynym sensem życia, boleśnie przeżywa także ojciec chłopaka. Załamawszy się psychicznie, mężczyzna decyduje się na krok ostateczny. Bohaterami drugiej opowieści są Ola Griszyna i Anton – para po trzydziestce, do tej pory żyjąca ze sobą na kocią łapę. W pewnym momencie taki związek zaczyna ich jednak uwierać, postanawiają więc wziąć ślub w cerkwi. Gdy wracają do domu kolejką podmiejską, dosiada się do nich nieznajomy; proponuje wino za niewielką opłatą, a kiedy przekonuje się, że Anton ma przy sobie większą gotówkę, zwabia go w pułapkę i wraz ze swoimi kumplami maltretuje i okrada. Ola błaga o pomoc innych pasażerów, ale ci pozostają obojętni – nikt nie podrywa się z miejsca, nikt nie chce zaryzykować własnym zdrowiem czy życiem, aby przyjść w sukurs bitemu. W efekcie napastnicy uciekają, a świeżo upieczony małżonek Griszynej umiera w szpitalu. Kobieta – rozdarta pomiędzy wiarą a rozpaczą – przyparta przez Los do muru, gotowa jest w każdej chwili podążyć śladem ukochanego. Trzecią historię autor poświęcił Galinie Kapustinej, starzejącej się kobiecie, która przepiła swoje szczęście. Z powodu alkoholizmu odebrano jej córki-bliźniaczki; dziewczynki znalazły się w domu dziecka. To tragiczne zdarzenie otrzeźwiło jednak – w przenośni i dosłownie – Galę; postanowiła przestać pić i udowodnić władzom, że może być dobrą matką. W końcu nadchodzi ten długo oczekiwany dzieł. Funkcjonariuszka milicji dokonuje ostatniej i decydującej inspekcji w mieszkaniu Kapustinej; stwierdziwszy, że wszystko jest w najlepszym porządku, wydaje pozwolenie na powrót dzieci. Niestety, w drodze do rodzinnego domu samochód, którym jadą dziewczynki ulega wypadkowi – małe giną na miejscu. Galina nie może pogodzić się z tak jaskrawą niesprawiedliwością Losu, a przeżyty szok sprawia, że pogrąża się w szaleństwie. Ojciec Artioma (nieznany z imienia), Ola i Galina żyją obok siebie, ale praktycznie się nie znają. Owszem, pewnie niejeden raz mijali się na ulicy, widzieli się z okna domu lub przejeżdżającego autobusu, ale nic o sobie nie wiedzą. Nie mają pojęcia, co ich trapi; tym samym nie mają żadnej szansy, aby sobie wzajemnie pomóc. Pozostawieni sami, podejmują oni decyzje, od których odwrotu już nie ma (przynajmniej w dwóch przypadkach). Ale Sigariew nie skupia się jedynie na kontemplowaniu tragedii, robi krok dalej – wnika w umysły ludzi, którzy doszli do krawędzi, dokonuje swoistej wiwisekcji ich wnętrza. Jakby chciał zwrócić się do widzów z apelem: „Patrzcie! Wokół was też są takie osoby. Rozejrzyjcie się uważnie, a może zapobiegniecie kolejnemu nieszczęściu”. Robi to bez nadmiernej emfazy, w sposób wyważony, nie epatując przemocą. Stara się zrozumieć swoich bohaterów, odnosi się do nich z szacunkiem – dlatego choć na ekranie widzimy ludzi zdeptanych i przetrąconych, nie są oni agresywnymi, niebezpiecznymi dla otoczenia psychopatami. Nawet Galina – ewidentnie oszalała – postępuje zaskakująco racjonalnie. Otwarta pozostaje natomiast kwestia światopoglądowa (moralna, etyczna, religijna) i związane z nią pytania, które chyba każdy musi zadać sobie po seansie: Dlaczego Los tak okrutnie zakpił z bohaterów Sigariewa? Czym zawinili? Czy nie odkupili swoich win w wystarczającym stopniu? A jeśli nawet nie, dlaczego karani muszą być również ich najbliżsi (chociażby wypatrujący ojca Artiom czy córki Kapustinej)? „Żyć” nie jest filmem, którego „lektura” dostarcza wrażeń estetycznych; zamiast wysmakowanych, skrzących się wyrazistymi barwami kadrów, Sigariew – wzorem debiutanckiego „ Bączka” – pokazuje świat ponury, nieprzyjazny, odpychający, pozbawiony nadziei, typowy dla „czornuchy” (vide filmy Bałabanowa, Mizgiriowa, Siergieja Łoznicy). Z drugiej jednak strony ucieka od przyziemności i skrajnego naturalizmu, nasycając swój obraz wątkami metafizycznymi; po części wadzi się także ze Stwórcą, którego wciąga do ostatecznej rozgrywki, gdy każe Oli i Antonowi wziąć ślub cerkiewny. W roli Griszynej reżyser obsadził swoją małżonkę Janę Trojanową, która tym samym zaliczyła swój trzeci – po „Bączku” (2009) i „Kokoko” (2012) Awdotji Smirnowej – występ przed kamerą. Swoją drogą, to właśnie za rolę w melodramacie Smirnowej Trojanowa otrzymała na tegorocznym „Kinotawrze” nagrodę za najlepszą rolę żeńską. W jej ukochanego, potem także męża Antona wcielił się Aleksiej Filimonow, znany chociażby z „ Ja” (2009) Igora Wołoszyna oraz mało udanego eksperymentalnego „Tlenu” (2010) Iwana Wyrypajewa. Ciężko doświadczoną przez los Galinę Kapustinę zagrała, najbardziej chyba znana z całego grona aktorskiego, Olga Łapszyna („ Doktor Ragin”, „ Wszyscy umrą, lecz nie ja”, „ Cud”), natomiast jej krewną Tomkę – będąca dopiero u progu kariery trzydziestodwuletnia Łotyszka Jana Sekste (obecnie w trupie teatralnej Olega Tabakowa). Z kolei przeżywający załamanie nerwowe ojciec kilkuletniego Artioma ma twarz Jewgienija Sytego („ Zwariowana pomoc”), zaś matka chłopca – Anny Ukołowej („ Prostytutki”, „ Na końcu świata”); warto wspomnieć jeszcze o Dmitriju Kuliczkowie, któremu Sigariew powierzył rolę kochanka kobiety, a który do tej pory dał się poznać głównie jako jeden z ulubionych aktorów Aleksieja Mizgiriowa („ Słowo jak głaz”, „ Bęben, bębenek”, „ Konwój”). Charakterystyczna ścieżka dźwiękowa „Żyć” złożona została z kompozycji – w zdecydowanej większości o proweniencji czysto rockowej – urodzonego w 1979 roku w Uljanowsku (czyli tam, gdzie na świat przyszedł Włodzimierz Iljicz Lenin) multiinstrumentalisty – gitarzysty, basisty i klawiszowca – Pawła Dodonowa, na co dzień akompaniującego ukrywającemu się pod pseudonimem Delfin Andriejowi Łysikowowi. Dodonow ma też na koncie trzy płyty solowe (w tym jedną EP-kę), które udostępnia za darmo na swojej stronie internetowej. Za zdjęcia do filmu Sigariewa odpowiadał natomiast pochodzący z Taszkientu czterdziestotrzyletni już dzisiaj Aliszer Chamidchodżajew („ Pietia w drodze do Królestwa Niebieskiego”, „ Bajka o mroku”, „ Cztery pory miłości”, „ Inne niebo”, „ Noc dłuższa niż życie”), który tym samym powrócił na plan filmowy po prawie dwuletnim – dodajmy jednak: jak najbardziej zasłużonym – odpoczynku.
|