East Side Story: Inteligencji rosyjskiej pysk z żabia ślimaczy [Awdotja Smirnowa „Kokoko” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl To, wbrew pozorom, nie jest komedia. Owszem, reżyserka „Kokoko” wyśmiewa w swoim dziele pewne cechy rosyjskiej inteligencji, która od wieków przekonana jest o tym, że stoi przed nią niezwykle ważna misja dziejowa do spełnienia – ucywilizowanie klas niższych. Robi to jednak Awdotja Smirnowa przez łzy, z powodu czego film częściej skłania do zadumy i smutku aniżeli uśmiechu. O czym mogli się przekonać widzowie tegorocznego „Sputnika nad Polską”…
East Side Story: Inteligencji rosyjskiej pysk z żabia ślimaczy [Awdotja Smirnowa „Kokoko” - recenzja]To, wbrew pozorom, nie jest komedia. Owszem, reżyserka „Kokoko” wyśmiewa w swoim dziele pewne cechy rosyjskiej inteligencji, która od wieków przekonana jest o tym, że stoi przed nią niezwykle ważna misja dziejowa do spełnienia – ucywilizowanie klas niższych. Robi to jednak Awdotja Smirnowa przez łzy, z powodu czego film częściej skłania do zadumy i smutku aniżeli uśmiechu. O czym mogli się przekonać widzowie tegorocznego „Sputnika nad Polską”…
Awdotja Smirnowa ‹Kokoko›EKSTRAKT: | 70% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Kokoko | Tytuł oryginalny | Кококо | Reżyseria | Awdotja Smirnowa | Zdjęcia | Maksim Osadczij | Scenariusz | Anna Parmas, Awdotja Smirnowa | Obsada | Anna Michałkowa, Jana Trojanowa, Giennadij Smirnow, Konstantin Szeliestun, Julia Snigir, Jewgienij Murawicz, Siergiej Borisow, Tatiana Riabokoń, Julia Batałowa | Muzyka | Siergiej Sznurow | Rok produkcji | 2012 | Kraj produkcji | Rosja | Czas trwania | 90 min | Gatunek | dramat, komedia, psychologiczny | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Choć o autorce „Kokoko” przychodzi nam pisać dopiero po raz pierwszy, nie jest ona wcale niedoświadczoną debiutantką. Wręcz przeciwnie! Skoro ojcem Awdotji jest ceniony aktor i reżyser Andriej Smirnow („ Dworzec Białoruski”, „ Elena”, „ Żyła sobie baba”), matką zaś aktorka Natalia Rudna, można chyba zaryzykować nawet twierdzenie, że przyszła ona na świat na planie filmowym. Od najmłodszych lat Awdotja Andriejewna była więc, chcąc nie chcąc, związana z kinematografią; po raz pierwszy stanęła przed kamerą, mając zaledwie jedenaście lat – pojawiła się w epizodycznej rólce w dramacie społecznym Olega Kawuna „Lekcje w ostatnich dniach wiosny” (1980). Będąc już dorosłą, rozpoczęła studia filologiczne na Uniwersytecie Moskiewskim; mimo że ich nie ukończyła, przez wiele lat pracowała jako dziennikarka – pisała artykuły dla „Kommiersanta”, jak również recenzje książek dla czasopism „Afisza” i „Stolica”. Z czasem coraz bardziej ciągnęło ją jednak do filmu. Na początku lat 90. ubiegłego wieku związała się artystycznie z reżyserem Aleksiejem Uczitieliem; wspólnie pisali scenariusze do jego obrazów dokumentalnych (poświęcony liderowi zespołu Kina Wiktorowi Cojowi „Ostatni bohater” z 1992 roku) i fabularnych („Szaleństwo Giselle”, 1995; „Pamiętnik jego żony”, 2000; „Spacer”, 2003). Aż w końcu – przed sześcioma laty – zadebiutowała jako samodzielny twórca, kręcąc (na podstawie własnego tekstu) melodramat „Związki”, w którym w głównej roli obsadziła swoją przyjaciółkę Annę Michałkową. Później zrealizowała jeszcze miniserial według powieści Iwana Turgieniewa „Ojcowie i dzieci” (2008), jeden odcinek serialu kryminalnego „Czerczill” (2009) oraz komedię romantyczną „Dwa dni” (2011). „Kokoko” miało swoją premierę w Rosji w czerwcu 2012 roku; w naszym kraju obraz pokazano w listopadzie w Warszawie w ramach szóstej edycji „Sputnika nad Polską” (w sekcji konkursowej). W ojczyźnie Smirnowej film doczekał się wielu wyróżnień; najważniejszym było wspólne wyróżnienie dla Anny Michałkowej i Jany Trojanowej – w kategorii najlepsza rola żeńska – na „Kinotawrze” w Soczi. Ale nie można też zapomnieć o laurze za najlepszy scenariusz (dla Awdotji Andriejewnej i Anny Parmas) na festiwalu „Amurska Jesień” w Błagowieszczeńsku oraz nagrodach przyznanych przez dziennikarzy i widzów podczas petersburskiego XX Wszechrosyjskiego Festiwalu Filmowego „Wiwat, Kino Rosyjskie!”. „Kokoko” nakręcone zostało przez kobietę i kobiety są też jego głównymi bohaterkami. Pochodzą z różnych stron kraju, z różnych środowisk, spotykają się przypadkiem w pociągu jadącym z Jekaterynburga na Uralu przez Moskwę do Petersburga. Jelizawieta (Liza) Woroncowa ma około czterdziestki, za sobą nieudane małżeństwo ze swoim kolegą jeszcze z czasów studiów Kiryłem Władimirowiczem; jej życie, mimo rozwodu, wydaje się poukładane – dom, praca w Muzeum Antropologii i Etnografii (gdzie zajmuje się wymierającymi ludami północy), od czasu do czasu spotkania i seks z byłym mężem. Na pierwszy rzut oka Liza wygląda nieatrakcyjnie, ubiera się jak prowincjonalna nauczycielka (choć pochodzi z rodziny inteligenckiej od co najmniej kilku pokoleń), nie ma w sobie za grosz seksapilu. Wiktoria (Wika) Nikonowa, która w trakcie jazdy dosiada się do przedziału sypialnego Woroncowej, jest jej całkowitym przeciwieństwem. Niewykształcona i prosta dziewczyna z miasta na pograniczu Europy i Azji ma obyczaje, które drażnią Lizę – zachowuje się głośno i wyzywająco, jest bezpośrednia, a nawet bezczelna, nie stroni od kieliszka i przypadkowych znajomości z obcymi mężczyznami. Nawet w pociągu poznaje jakiegoś w barze. Facet, nie mniej pijany, od Wiki próbuje wtargnąć do kuszetki zajmowanej przez kobiety, ale zostaje przez nią przepędzony. Prawdopodobnie jednak po jakimś czasie – choć tego na ekranie nie widzimy – wraca, aby podczas snu obu pań, ukraść im torebki. W każdym razie gdy budzą się rano, dojeżdżając do Petersburga, stwierdzają ich brak. Kradzież zgłaszają na komendzie milicji. Liza, która nie ufa Wiktorii, nie chce co prawda rzucać na nią podejrzeń, ale dopuszcza myśl, że nieznajoma mogła być w zmowie ze złodziejem. Podobny wniosek wysnuwają zresztą funkcjonariusze i zatrzymują Nikonową w areszcie, Woroncową zaś wypuszczają. Szlachetna pracownica muzeum ma jednak z tego powodu wyrzuty sumienia, wraca więc i oznajmia oficerowi, że tak naprawdę są przyjaciółkami, które poróżniły się w podróży; jednocześnie wycofuje zawiadomienie o kradzieży, dzięki czemu Wika wychodzi na wolność. Problem w tym, że nie ma teraz przy sobie nie tylko żadnych dokumentów, ale również pieniędzy; nie zna też w Petersburgu nikogo, kto mógłby jej przyjść z pomocą. W efekcie Liza postanawia się nią zaopiekować i oferuje przyjezdnej z Jekaterynburga dach nad głową. Z czasem dowiaduje się o niej więcej. Że pracuje jako kelnerka (co poniekąd tłumaczy brak ogłady i wyzywający ubiór), że na wsi u ciotki zostawiła swoją córkę Żenię, którą urodziła, mając zaledwie siedemnaście lat. Że ojcem dziewczynki był muzyk rockowy, który przeżył nawrócenie i został zakonnikiem (Woroncowa poznaje ojca Waleriana, gdy przebywając służbowo w Piterze, odwiedza Wiktorię). W nieokrzesanej dziewczynie z prowincji dostrzega typową przedstawicielkę ludu – prostą, ale silną, niepozbawioną instynktu przetrwania, nawet – jak się okazuje – uzdolnioną wokalnie. To typowy dziewiętnastowieczny punkt widzenia, idealistyczny, nakładający na rosyjską inteligencję misję ucywilizowania ludu – i tej właśnie misji podejmuje się Liza. Poznaje Nikonową ze swoimi kolegami i koleżankami (nie tylko) z pracy: Leonidem Łarionowem, Dmitrijem (Mitią), Nataszą i Galiną; na spotkaniach w mieszkaniu Woroncowej pojawia się także jej eksmąż Kirył Władimirowicz. Ogarnięta manią opiekowania się „skrzywdzonymi i poniżonymi” (jak w powieści Fiodora Dostojewskiego) kobieta chce nawet wkręcić Wiktorię do muzeum, a jeśli tam się nie uda – to do redakcji dziecięcej telewizji, w której pracuje jej koleżanka. Nikonowa odbiera zachowanie Lizy jako przejaw bezinteresownej pomocy, nie dostrzega, że kryje się za tym coś więcej – swoista chęć dominacji, podporządkowania sobie drugiego człowieka, ukształtowania go na swoją modłę, choćby za cenę zmiany jego osobowości i przyzwyczajeń. Wika okazuje się jednak twardym orzechem do zgryzienia – jest bowiem bardzo samodzielna i znacznie pewniej stąpa po ziemi niż eteryczna i uduchowiona Jelizawieta. To nieokrzesanie niespodziewanego gościa fascynuje skromną pracownicę muzeum, która na swój sposób daje się uwieść Wiktorii – zaczyna modniej się ubierać, wyskakuje z nią na drinki i tańce do nocnych klubów. Po jakimś czasie mimo wszystko okazuje się, że światy, z których obie panie pochodzą, kompletnie do siebie nie przystają, o czym ostatecznie przekonuje Woroncową pewne dramatyczne zdarzenie. Wystarczy chwila, aby jej ideały legły w gruzach, by z „przyjaciółki” Wika stała się wrogiem. Wszystko pęka jak bańka mydlana, odsłaniając rzeczywiste intencje paniusi z Petersburga. Ironiczno-gorzki obraz Smirnowej jest bardzo trafnym portretem „rozdwojenia jaźni” społeczeństwa rosyjskiego, podziału na dwie klasy / grupy / kasty (proszę wybrać właściwe, Państwa zdaniem, określenie), które choć żyją w tym samym świecie, często obok siebie – mówią innym językiem, tak naprawdę kompletnie się nie rozumiejąc. Gorycz filmu podkreśla jeszcze przesłanie reżyserki (i scenarzystek), która zdaje się podzielać przekonanie, że porozumienie między tymi światami jest nierealne, że ich drogi rozeszły się już dawno, przynajmniej kilka wieków temu, a czasy komunistyczne jedynie podziały te pogłębiły. Ciekawe jednak, że nie tylko Liza przeżywa zauroczenie – chciałoby się dodać: fatalne – Wiką; zainteresowanie prowincjuszką wykazują też jej koledzy z muzeum, którzy z jednej strony gardzą kobietą znacznie gorzej od nich wykształconą, z drugiej – chętnie skorzystaliby z jej wdzięków. Jest więc „Kokoko”, mimo swej komediowej proweniencji, obrazem demaskatorskim – Smirnowa zdziera maskę, którą przywdziała na twarz rosyjska inteligencja, werbalnie „kochająca lud”, ale w głębi duszy w ogóle go nie rozumiejąca i nim gardząca. Główne role – Wiktorii Nikonowej i Jelizawiety Woroncowej – reżyserka powierzyła odpowiednio wschodzącej gwieździe kina rosyjskiego, żonie cenionego dramaturga i reżysera Wasilija Sigariewa, Janie Trojanowej („ Bączek”, „ Żyć”), oraz Annie Michałkowej („ Nasi”, „ Żyj i pamiętaj”, „ Zwariowana pomoc”, „ PiraMMMida”), aktorce obecnej na planie filmowym od dwudziestu już prawie lat. W pozostałych kreacjach również obsadzeni zostali artyści z dorobkiem: Leonida zagrał Giennadij Smirnow („ Służę Związkowi Radzieckiemu!”), Kiryła – Konstantin Szeliestun („ Pod przykrywką”, „ Szczęście ty moje”), Nataszę – Julia Snigir („ Przenicowany świat”, „ Dolina róż”), a pracującą w telewizji Marinę – Tatiana Riabokoń („ Na końcu świata”, „ Suchodoły”). Warto wspomnieć jeszcze o aktorach niezawodowych: milicjant drogówki Siergiej Borisow („ Portret o zmierzchu”) wcielił się w komicznego ojca Waleriana, z kolei dziennikarz i pieśniarz Jewgienij Murawicz – w Mitię (Dmitrija). Scenariusz „Kokoko” Smirnowa – po raz drugi (po „Dwóch dniach”) – napisała do spółki z Anną Parmas, która też zresztą pojawiła się w filmie w roli sprzątaczki Nadii. Za zdjęcia odpowiadał znajomy Awdotji Andriejewnej operator Maksim Osadczij („ Przenicowany świat: Pojedynek”), natomiast za ścieżkę dźwiękową – lider petersburskiej grupy Leningrad Siergiej Sznurow („ Zawieszenie broni”, „ Generation ,Π’”), którego utwory instrumentalne, nierzadko oparte na motywach piosenek znanych z płyt, sprawdziły się znakomicie jako ilustracji tej śmieszno-gorzkiej opowieści o wykluczonych inteligentach.
|