Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Quentin Tarantino
‹Django›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
86,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDjango
Tytuł oryginalnyDjango Unchained
Dystrybutor UIP
Data premiery18 stycznia 2013
ReżyseriaQuentin Tarantino
Scenariusz
ObsadaJamie Foxx, Leonardo DiCaprio, Christoph Waltz, Samuel L. Jackson, Kerry Washington
Rok produkcji2012
Kraj produkcjiUSA
WWW
Gatunekdramat, western
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Podoba mi się, jak kręcisz filmy, chłopcze
[Quentin Tarantino „Django” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
To nie jest ani spaghetti western, ani trawestacja nurtu blaxploitation, ani nawet komedia. To nowy film Quentina Tarantino, mieszanka wybuchowa spod znaku pulp, wszystko po trochu i nic, czego można by się spodziewać po innych reżyserach. Jak zazwyczaj u autora „Bękartów wojny” – świetne kino i przednia zabawa.

Ewa Drab

Podoba mi się, jak kręcisz filmy, chłopcze
[Quentin Tarantino „Django” - recenzja]

To nie jest ani spaghetti western, ani trawestacja nurtu blaxploitation, ani nawet komedia. To nowy film Quentina Tarantino, mieszanka wybuchowa spod znaku pulp, wszystko po trochu i nic, czego można by się spodziewać po innych reżyserach. Jak zazwyczaj u autora „Bękartów wojny” – świetne kino i przednia zabawa.

Quentin Tarantino
‹Django›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
86,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDjango
Tytuł oryginalnyDjango Unchained
Dystrybutor UIP
Data premiery18 stycznia 2013
ReżyseriaQuentin Tarantino
Scenariusz
ObsadaJamie Foxx, Leonardo DiCaprio, Christoph Waltz, Samuel L. Jackson, Kerry Washington
Rok produkcji2012
Kraj produkcjiUSA
WWW
Gatunekdramat, western
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Tarantino albo się lubi, albo nie trawi. Jednak ci, którzy nie kupują tarantinowskich absurdów podlanych przemocą i polityczną niepoprawnością, i tak „Django” zlekceważą. Reszta powinna być przynajmniej pozytywnie nastawiona, w najlepszym wypadku – po prostu zachwycona. „Django” jest bowiem wszystkim tym, do czego przyzwyczaił nas Tarantino: rewelacyjne dialogi, szaleni bohaterowie, dziwactwa i absurdy, fantastyczny soundtrack, czarny humor, okrucieństwo i przemoc. A także sam reżyser w epizodycznej roli. Niemal trzygodzinny seans mija, jak z bicza strzelił.
Wokół „Django” od początku było głośno. Kontrowersje dotyczyły politycznej niepoprawności scenariusza, w którym głównym tematem jest luźno potraktowana kwestia niewolnictwa. Zarzuty sprowadzały się do tego, że Tarantino kręci kino typu pulp o traumatycznych przeżyciach dla ludności czarnoskórej, czyli nie zachowuje należytej powagi. Z kolei brak szacunku miał się znaleźć odzwierciedlenie w częstotliwości używania na ekranie obraźliwego i zakazanego w amerykańskich mediach słowa nigger, to znaczy czarnuch. Do bojkotu „Django” wzywał między innymi Spike Lee, obrony Tarantino podjął się inny czarnoskóry reżyser, Antoine Fuqua, twórca „Dnia próby” i „Króla Artura”. Amerykańskich widzów niespecjalnie jednak te spory obchodziły, bo film zaliczył znakomity start w okresie świątecznym, zgarniając tytuł najbardziej kasowego obrazu w reżyserii Tarantino. Zwolennicy „Django” twierdzą również, że gdy w „Bękartach wojny”, alternatywnej historii II wojny światowej, twórca „Pulp Fiction” wziął na warsztat temat holocaustu, nazizmu i Hitlera, nikt w USA nie widział problemu. Ale gdy osią prześmiewczej fabuły staje się niewolnictwo, czyli zjawisko zakorzenione w historii Stanów, pojawiają się głosy sprzeciwu.
Tymczasem „Django” to dzieło niewiele mające wspólnego z polityką, a już na pewno z historią. Tytułowy bohater zostaje oswobodzony z kajdan niewolnictwa przez doktora Kinga Schultza, teoretycznie dentystę, w praktyce – łowcę nagród. Wspólnie udają się na poszukiwania braci Brittle, za których głowy wyznaczono nagrodę. Tylko Django wie, jak wyglądają. W zamian za ich wskazanie i towarzystwo przy ściganiu przestępców Schultz oferuje nowemu kumplowi pomoc w wyciągnięciu jego żony, pięknej Broomhildy, z łap porywczego i okrutnego Calvina Candiego. Jak to u Tarantino niczego nie można traktować poważnie – przemoc jest widowiskowa i umowna, aktorstwo – spektakularne i z przymrużeniem oka, nawet ścieżka dźwiękowa to potwierdza, mieszając muzykę Ennio Morricone i rapowy utwór „100 Black Coffins” Ricka Rossa. Filmowy eklektyzm „Django” stanowi bowiem jego największą siłę.
W nagrodzonym Złotym Globem scenariuszu Tarantino bawi się motywami spaghetti westernów, choćby odwołaniem do „Django” z 1966 roku. Tamten film w momencie premiery zdobył sławę jako najbardziej brutalny western w historii. Główną rolę zagrał Franco Nero, który pojawia się również u Tarantino w epizodycznej roli jednego z gości Calvina Candiego. Nad wszystkim unosi się również duch kina klasy B, a w przede wszystkim filmów z nurtu blaxploitation, to znaczy odmiany exploitation films, taniego i zazwyczaj wulgarnego kina przeznaczonego dla czarnoskórej widowni. Na dokładkę dorzuca czarny humor, komedię i wiadra posoki. To, jaki „Django” jest, określa już pierwsza scena po napisach początkowych – handlarzy niewolników w lesie zatrzymuje doktor King Schultz, wjeżdżając w kadr wozem ozdobionym na dachu…wielkim, kiwającym się zębem. Wszak profesja dentysty zobowiązuje. Potem, zamiast cackać się z oprychami, strzela do jednego i drugiego. Ten schemat obowiązuje przez cały film: zabawne dialogi i sytuacje na zmianę z drastycznymi pomysłami, takimi jak rzucanie na rozszarpanie psom lub rozbijanie czaszki młotkiem.
„Django” to również, jeśli nie przede wszystkim, fantastyczne aktorstwo. Trudno zdecydować się, kto z nominowanych do Złotego Globu w kategorii aktora drugoplanowego, Christoph Waltz czy Leonardo DiCaprio, wypada lepiej. Wprawdzie statuetkę otrzymał Waltz, znany z kreacji pułkownika Hansa Landy w „Bękartach wojny”, ale DiCaprio nie pozwala się tak łatwo pokonać. To ich koncert, nawet nie pojedynek, ponieważ wpływy dwóch wirtuozów gry można podzielić na dwie połowy. Pierwsza część filmu to zdecydowanie rewelacyjny doktor King Schultz i szalony humor Waltza, natomiast druga – demonizm i bezkompromisowość DiCaprio, filmowego Calvina Candiego. Nie można również zapomnieć o stałym współpracowniku Tarantino, Samuelu L. Jacksonie. Jego postać stanowi bowiem klucz do interpretacji filmu, a jednocześnie motor napędowy dla jego fabuły.
koniec
22 stycznia 2013

Komentarze

22 I 2013   15:22:52

Film bardzo interesujący ale ... po "Bękartach Wojny" i "Kill Bill" raczej nie zaskakujący. Tarantino opanował do perfekcji (perwersyjnej) proces kompromitowania filmowych mitów czy klisz wielekrotnie wykorzystywanych w innych filmach i konsekwentnie go powtarza. Wiemy, że w scenie, która rozgrywa się według pewnego schematu coś zadzieje się zupełnie w inny sposób niż zwykle i tak się dzieje.
Oczywiście są one świetnie zrealizowane ale mam wrażenie, że już to wcześniej ogladałem.

23 I 2013   08:13:19

@pszemeq: no coś w ten deseń właśnie. Momentami miałem wrażenie, że Tarantino zagubił się we własnych schematach i przez to sam stał się zbyt oczywisty. Końcówka zdecydowanie za długa, Waltz gra znów rolę Hansa Landy niestety i chyba tylko DiCaprio faktycznie wspiął się tutaj na aktorskei wyżyny. Z pewnością nie jest to najlepszy film Tarantino.

24 I 2013   11:13:58

Rasistowski w treści. Drewniana główna rola.
Mnóstwo anachronizmów, więc epoki też nie pokazuje wiarygodnie.
Dłużyzny i sceny wplecione na siłę. Nakręcony tak żeby epatować bezsensowną i przerysowaną przemocą.
Miłośnicy QT mają kolejną dawkę, reszta niech się czuje ostrzeżona.

24 I 2013   11:47:16

Na "Maczetę" też narzekałeś, że mało realistycznie przedstawia problem nielegalnej imigracji do USA?

25 I 2013   10:42:24

Maczeta nie był sprzedawany jako dobre kino tylko po prostu sieka dla analfabetów nakręcona za duże pieniądze. Rzecz dla miłośników gatunku.
A tutaj robi się w konia potencjalnych nabywców biletów.
To też jest kino dla miłośników QT. Reszta będzie znudzona i zniesmaczona.

29 I 2013   07:18:13

A tam. Przed "Bękartami wojny" jakoś się na twórczość tego reżysera nie natknęłam, ale na Django nie czułam się ani znudzona ani zniesmaczona - wręcz przeciwnie, oglądało się cudownie i sam film mógłby jeszcze trwać i trwać. Wizualnie śliczny, a dialogi i gra aktorska niesamowita. Dawno tak "soczystego" filmu nie widziałam, że każdy moment dawał aż tyle zabawny.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Klasyka kina radzieckiego: Said – kochanek i zdrajca
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

W trzeciej części tadżyckiego miniserialu „Człowiek zmienia skórę” Bension Kimiagarow na krótko rezygnuje z socrealistycznej formuły opowieści i przywołuje dobre wzorce środkowoazjatyckich easternów. Na ekranie pojawiają się bowiem basmacze, których celem jest zakłócenie budowy kanału. Ten wątek służy również scenarzystom do tego, by ściągnąć kłopoty na głowę głównego inżyniera Saida Urtabajewa.

więcej »

Fallout: Odc. 3. Oko w oko z potworem
Marcin Mroziuk

22 IV 2024

Nie da się ukryć, że pozbawione głowy ciało Wilziga nie prezentuje się najlepiej, jednak ważne okazuje się to, że wciąż można zidentyfikować poszukiwanego zbiega z Enklawy. Obserwując rozwój wydarzeń, możemy zaś dojść do wniosku, że przynajmniej chwilowo szczęście opuszcza Lucy, natomiast Maximus ląduje raz na wozie, raz pod wozem.

więcej »

East Side Story: Czy można mieć nadzieję w Piekle?
Sebastian Chosiński

21 IV 2024

Mariupol to prawdopodobnie najboleśniej doświadczone przez los ukraińskie miasto w toczonej od ponad dwóch lat wojnie. Oblężone przez wojska rosyjskie, przez wiele tygodni sukcesywnie niszczone ostrzałami z lądu, powietrza i morza. Miasto zamordowane po to, by złamać opór jego mieszkańców i ukarać ich za odrzucenie „ruskiego miru”. O tym opowiada dokument Maksyma Litwinowa „Mariupol. Niestracona nadzieja”.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja ogląda: Maj 2013 (3)
— Sebastian Chosiński, Grzegorz Fortuna, Jakub Gałka, Kamil Witek

Esensja ogląda: Maj 2013 (2)
— Miłosz Cybowski, Ewa Drab, Gabriel Krawczyk, Kamil Witek

Esensja ogląda: Luty 2013 (Kino)
— Miłosz Cybowski, Gabriel Krawczyk, Alicja Kuciel, Konrad Wągrowski

Wściekły pies
— Grzegorz Fortuna

Esensja ogląda: Styczeń 2013 (Kino)
— Sebastian Chosiński, Miłosz Cybowski, Piotr Dobry, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Alicja Kuciel, Beatrycze Nowicka, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski

Tegoż twórcy

Szalone lata 60.
— Piotr Nyga

Jedyna taka mitologia
— Piotr Dobry

Esensja ogląda: Maj 2013 (3)
— Sebastian Chosiński, Grzegorz Fortuna, Jakub Gałka, Kamil Witek

Esensja ogląda: Maj 2013 (2)
— Miłosz Cybowski, Ewa Drab, Gabriel Krawczyk, Kamil Witek

SPF – Subiektywny Przegląd Filmów (10)
— Jakub Gałka

Daj się uwieść obliczu żydowskiej zemsty
— Konrad Wągrowski

Gaz do dechy
— Kamil Witek

DVD: Wściekłe psy
— Konrad Wągrowski

Stój, bo mamuśka strzela!
— Agnieszka Szady

Kill Bill - czwórgłos
— Marta Bartnicka, Michał Chaciński, Anna Draniewicz, Konrad Wągrowski

Tegoż autora

Szybciej. Głośniej. Więcej zębów
— Ewa Drab

Samochody (nie) latają
— Ewa Drab

Kreacja automatyczna
— Ewa Drab

PR rządzi światem
— Ewa Drab

(I)grać i (wy)grać z czasem
— Ewa Drab

Llewyn Davis jest palantem
— Piotr Dobry, Ewa Drab, Grzegorz Fortuna

Wszyscy jesteśmy oszustami
— Ewa Drab

Rzut kośćmi i sekrety Freuda
— Ewa Drab

Kto się boi Vina Diesla?
— Ewa Drab

Duch z piwnicy
— Ewa Drab

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.