East Side Story: W każdym belfrze mieszka świr [Siergiej Mokricki „Dzień nauczyciela” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Świrów nie brakuje pod żadną długością i szerokością geograficzną. Mówią różnymi językami, wyznają różne religie, mogą być nawet odmiennej orientacji seksualnej. Łączy ich jedno – frustracja z powodu braku życiowego powodzenia, zarówno osobistego, jak i zawodowego. O tym właśnie opowiada dramat Siergieja Mokrickiego „Dzień nauczyciela”, który jest luźną adaptacją scenariusza „Dnia świra” Marka Koterskiego.
East Side Story: W każdym belfrze mieszka świr [Siergiej Mokricki „Dzień nauczyciela” - recenzja]Świrów nie brakuje pod żadną długością i szerokością geograficzną. Mówią różnymi językami, wyznają różne religie, mogą być nawet odmiennej orientacji seksualnej. Łączy ich jedno – frustracja z powodu braku życiowego powodzenia, zarówno osobistego, jak i zawodowego. O tym właśnie opowiada dramat Siergieja Mokrickiego „Dzień nauczyciela”, który jest luźną adaptacją scenariusza „Dnia świra” Marka Koterskiego.
Siergiej Mokricki ‹Dzień nauczyciela›EKSTRAKT: | 50% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Dzień nauczyciela | Tytuł oryginalny | День учителя | Reżyseria | Siergiej Mokricki | Zdjęcia | Iwan Maliutin | Scenariusz | Siergiej Mokricki, Marek Koterski | Obsada | Anatolij Kot, Swietłana Niemoliajewa, Irina Rachmanowa, Marianna Szulc, Aleksandr Gorczilin, Andriej Bilżo, Ludmiła Titowa, Łarisa Dadiani, Artiom Fiedotow | Muzyka | Aleksandr Manockow | Rok produkcji | 2012 | Kraj produkcji | Rosja | Czas trwania | 79 min | Gatunek | dramat, obyczajowy, psychologiczny | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
„Dzień świra” (2002) Marka Koterskiego był wielkim hitem polskich kin początku XXI wieku. Zagrany przez Marka Kondrata Adaś Miauczyński – neurotyczny nauczyciel języka polskiego w szkole średniej, cierpiący na nerwicę natręctw, życiowy nieudacznik, który nie potrafi porozumieć się nie tylko ze swoimi sąsiadami, ale także najbliższymi (żoną i synem) – stał się symbolem całego pokolenia polskiej inteligencji, nieprzystosowanej do funkcjonowania w epoce krwiożerczego kapitalizmu, rozczarowanej faktem, że wykształcenie i wiedza nie mogą zapewnić stabilnego życia. Z jednej strony był bohaterem heroicznym (samotnie walczącym o godność), z drugiej – żałosnym (nieświadomym tego, że jego opór z góry skazany jest na niepowodzenie). Tekst Koterskiego cztery lata po premierze filmu doczekał się również inscenizacji scenicznej na deskach gdyńskiego Teatru imienia Witolda Gombrowicza (w głównego bohatera wcielił się Bogdan Smagacki), a po kilku kolejnych zwrócił na niego uwagę rosyjski operator i reżyser filmowy Siergiej Mokricki (rocznik 1961), autor znanego w Polsce z jednej z edycji festiwalu „Sputnik” nowelowego dzieła „ Cztery pory miłości” (2008). „Dzień świra” tak bardzo przypadł mu do gustu, że – oczywiście za zgodą Marka Koterskiego – postanowił na jego podstawie napisać własny scenariusz (choć pod wieloma względami powielający pomysły Polaka) i przenieść go na duży ekran. Tak powstał „Dzień nauczyciela” – pełen sarkazmu, ale i liryzmu dramat psychologiczny, który jest opowieścią o rozczarowanym życiem nauczycielu literatury rosyjskiej. Zdjęcia kręcono w Moskwie oraz na plaży nieopodal krymskiego Sewastopola; premiera w ojczyźnie autora odbyła się w końcu listopada 2012 roku, w tym samym miesiącu zaprezentowano go również w sekcji konkursowej „Sputnika” – bez sukcesu. Główny bohater to mieszkający w stolicy Rosji Afanasij Pietrowicz Dierkacz – czterdziestokilkuletni mężczyzna, który w swoim życiu przegrał chyba wszystko, co było do przegrania. Od żony odszedł po kilkunastu latach małżeństwa, ponieważ tego zażądała od niego apodyktyczna matka. Synowi, jedynej osobie, którą tak naprawdę kocha, pozwolił zamieszkać z eksżoną; teraz chłopak nie czuje żadnego przywiązania do ojca, traktuje go jak wiecznie niezadowolonego i marudzącego zgreda i malkontenta, człowieka z zupełnie innego świata, który kompletnie nie rozumie otaczającej go rzeczywistości. Afanasij Pietrowicz zafascynowany jest literaturą, rozkochany w poezji Siergieja Jesienina, do której miłość stara się zaszczepić w swoich uczniach. Ale są to tak naprawdę marzenia ściętej głowy – poezja nie interesuje młodych, a Jesienin jest im tak daleki i obcy jak, nie przymierzając, jurajskie dinozaury. Frustracja Dierkacza objawia się między innymi w nerwicy natręctw – każdego dnia rano, przed wyjściem do pracy, powtarza w kółko te same czynności. Bez odbycia odpowiednich rytuałów dopada go lęk, że coś pójdzie nie tak, stanie się jakieś nieszczęście, dopadnie go pech. Ma też problem ze skupieniem się; rozprasza go każdy dźwięk dochodzący zza okna, z korytarza, z sąsiednich mieszkań. We znaki daje mu się zarówno sąsiad mieszkający pod nim, który uwielbia słuchać głośno muzyki, jak i sąsiadka piętro wyżej, która w przedpokoju trenuje boks. Afanasij Pietrowicz doskonale zdaje sobie sprawę z ułomności i nieprzystosowania, lecz nie potrafi z tym walczyć. Wizyty u zaprzyjaźnionego psychiatry nie pomagają, jeśli w ogóle w jakiś sposób wpływają na niego, to jedynie uświadamiają mu własną małość. Nie oznacza to jednak, że Dierkacz w ogóle nie podejmuje walki. Wręcz przeciwnie. Jest przecież rusycystą, doskonale obeznanym w literaturze, postanawia więc napisać powieść, która zyska wielką popularność i tym samym sprawi, że stanie się człowiekiem bogatym, co rozwiąże jego wszystkie bytowe problemy. Książka ma być wypadkową kryminału i sensacji, opatrzoną klimatem noir. Tworząc postać głównego bohatera, Afanasij Pietrowicz widzi w nim wyidealizowanego siebie. We własnej wyobraźni staje się z jednej strony generałem, z drugiej – komandosem, któremu wysoki stopniem wojskowy zleca misję specjalną. Nowością – w porównaniu z filmem Koterskiego – jest fakt wystąpienia filmu w filmie. Historię, która rodzi się w głowie Dierkacza, także bowiem oglądamy na ekranie. Przedstawiona jest w stylistyce bliskiej „Sin City” Franka Millera i Roberta Rodrigueza. Afanasij Pietrowicz wiąże ze swoją powieścią wielkie nadzieje (chciałby sławą dorównać pojawiającemu się w telewizji pisarzowi Ogariewowi), ale chyba tylko on – matka, przeczytawszy manuskrypt, nie ma wątpliwości, że to, co napisał syn, to koszmarna sztampa. Że nawet jeśli ktoś kiedyś to wyda, nikt nie zechce tego kupić i przeczytać. Z biegiem czasu Dierkacz ucieka w świat iluzji. Imaginuje sobie kobietę idealną, w jego umyśle powoli zaciera się granica pomiędzy jawą a snem. A to przecież najlepsza droga do szaleństwa! Film Mokrickiego mniej więcej do połowy jest wierną adaptacją „Dnia świra”, później reżyser i scenarzysta w jednym coraz bardziej oddala się od pierwowzoru. Na swoją zresztą niekorzyść. W porównaniu z dziełem Polaka „Dzień nauczyciela” wypada blado. Jest obrazem pełnym niekonsekwencji, w który dość szybko zakrada się chaos, co z kolei sprawia, że rozbija się on na ciąg nie zawsze powiązanych ze sobą logicznie scenek. Koterski, też do pewnego stopnia hołdujący takiej formule opowieści, zdołał jednak nad wszystkim zapanować, wprowadzając jako podstawowe spoiwo monolog wewnętrzny bohatera, którego u Mokrickiego zabrakło. Rosjanin zrezygnował też całkowicie, co w tym przypadku jest nie do wybaczenia, z wulgaryzmów. Wyobrażacie sobie Adasia Miauczyńskiego, który nie mówi: „Dżizus, kurwa, ja pierdolę!”? Zupełnie niepotrzebny jest także współczesny kontekst polityczny – w egzystencjalne dylematy Afanasija Pietrowicza reżyser postanowił wpleść wątek ubiegłorocznych masowych demonstracji sprzeciwu wobec ponownego wyboru Władimira Putina na urząd prezydenta. W efekcie ni stąd, ni zowąd pojawiają się uczestnicy protestów – prawdziwi czy podstawieni, to już sprawa drugorzędna – którzy wylewają przed kamerą swoje żale. Tylko po co? Do historii frustrata w średnim wieku nie wnosi to nic istotnego; podobnie zresztą jak sekwencja okolicznościowego pokazu mody w galerii handlowej. Podsumowując: próba przeszczepienia „Dnia świra” na grunt rosyjski zakończyła się spektakularną porażką, a ostatnią osobą, którą należałoby za to winić, jest Marek Koterski. W rosyjskiego Adasia Miauczyńskiego wcielił się białoruski aktor Anatolij Kot („ Anastazja Słucka”, „ Twierdza brzeska”), w jego apodyktyczną matkę – doświadczona Swietłana Niemoliajewa („ Pocałuj przez ścianę”), natomiast w niewierną żonę – Marianna Szulc („ Podrzutek”, „ Żona Stirlitza”). Elę – kobietę ze snu – zagrała Irina Rachmanowa („ Prostytutki”, „ Córka yakuzy”), lekarza psychiatrę – aktor amator, będący z zawodu… lekarzem psychiatrą, Andriej Bilżo („ Cztery pory miłości”), z kolei pojawiającego się w telewizji autora powieści kryminalnych Ogariewa – reżyser Kirył Sieriebriennikow („ Doktor Ragin”, „ Dzień w Juriewie”). W epizodach można zaś wypatrzyć Wadima Diemczoga („ Rozbójnik Sołowiej”) i cenioną Olgę Łapszynę („ Żyła sobie baba”, „ Żyć”). Za ścieżkę dźwiękową – niestety, znacznie mniej atrakcyjną niż w przypadku „Dnia świra” – odpowiadał Aleksandr Manockow, który znacznie lepszą pracę wykonał przy okazji „ Konwoju” (2012) Aleksieja Mizgiriowa. Zdjęcia są natomiast autorstwa, urodzonego w 1972 roku, Iwana Maliutina, absolwenta wydziału operatorskiego moskiewskiego Wszechrosyjskiego Państwowego Instytutu Kinematografii (WGIK), który do tej pory pracował głównie przy dokumentach i fabułach realizowanych z myślą o telewizji. Mokrickiego poznał kilka lat temu podczas kręcenia głośnego dokumentu fabularyzowanego „Mołoga. Atlantyda rosyjska” (2011) Nikołaja Wiktorowa, opowiadającego o budowie w latach 30. i 40. ubiegłego wieku wielkiej tamy wodnej, która kosztowała istnienie siedmiuset wsi, stu czterdziestu cerkwi i monastyrów oraz pamiętającego czasy średniowiecza grodu Mołoga.
|