Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Steven Spielberg
‹Terminal›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułTerminal
Tytuł oryginalnyThe Terminal
Dystrybutor UIP
Data premiery10 września 2004
ReżyseriaSteven Spielberg
ZdjęciaJanusz Kamiński
Scenariusz
ObsadaTom Hanks, Catherine Zeta-Jones, Stanley Tucci, Diego Luna, Chi McBride, Zoe Saldana
MuzykaJohn Williams
Rok produkcji2004
Kraj produkcjiUSA
WWW
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Złoty środek przeciętności
[Steven Spielberg „Terminal” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Janis Joplin popełniła kiedyś piosenkę „Leaving on a Jet Plane”. Śpiewała tam, że odlatuje samolotem i nie wie, kiedy wróci. Odkrywa też, że tak naprawdę to ona kochała tego faceta, tylko wcześniej o tym nie wiedziała. Nic nie mówi natomiast o problemach z paszportem, bagażem i niemiłą dyrekcją lotniska. Gdyby ten utwór śpiewał Viktor Navorski, słowa byłyby z pewnością inne.

Bartosz Sztybor

Złoty środek przeciętności
[Steven Spielberg „Terminal” - recenzja]

Janis Joplin popełniła kiedyś piosenkę „Leaving on a Jet Plane”. Śpiewała tam, że odlatuje samolotem i nie wie, kiedy wróci. Odkrywa też, że tak naprawdę to ona kochała tego faceta, tylko wcześniej o tym nie wiedziała. Nic nie mówi natomiast o problemach z paszportem, bagażem i niemiłą dyrekcją lotniska. Gdyby ten utwór śpiewał Viktor Navorski, słowa byłyby z pewnością inne.

Steven Spielberg
‹Terminal›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułTerminal
Tytuł oryginalnyThe Terminal
Dystrybutor UIP
Data premiery10 września 2004
ReżyseriaSteven Spielberg
ZdjęciaJanusz Kamiński
Scenariusz
ObsadaTom Hanks, Catherine Zeta-Jones, Stanley Tucci, Diego Luna, Chi McBride, Zoe Saldana
MuzykaJohn Williams
Rok produkcji2004
Kraj produkcjiUSA
WWW
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Viktor Navorski (Tom Hanks) to mieszkaniec Krakozji (nie szukajcie po atlasach, to fikcyjne miejsce w Europie Wschodniej) przybywający do Ameryki w określonym celu. W czasie lotu, w jego ojczyźnie dochodzi do zamachu stanu. Państwo przestaje istnieć, a paszport Europejczyka traci ważność. Tym samym imiennik Zborowskiego zostaje uwięziony na lotnisku Kennedy’ego. Musi mieszkać w hali tranzytowej, do czasu aż wyklaruje się sytuacja w Krakozji. Powód do płaczu? Bynajmniej. Miejsce pobytu okazuje się być miniaturową metropolią. Jest tutaj wszystko. Od barów szybkiej obsługi i pubów, przez kioski i markety, aż po ekskluzywne sklepy z konfekcją i perfumami, w których zaopatrują się wyłącznie bogaci klienci. Na dodatek Navorski spotyka piękną stewardesę Amelię (Catherine Zeta–Jones), z którą stara się romansować. Mało tego, po kilku dniach pobytu zdobywa bardzo dobrze płatną pracę (jakieś 3 średnie krajowe amerykańskie, czyli 100 średnich krajowych polskich), która sprawia mu przyjemność. On jednak za wszelką cenę chce wydostać się z lotniska. Tenże dziwny sposób myślenia związany jest z zawartością pudełeczka po orzeszkach ziemnych, z którym Viktor nie rozstaje się na krok. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie przebrzydły dyrektor lotniska Dixon (Stanley Tucci) będący prawdziwym wrzodem na dupie.
Inspiracją dla scenarzysty była prawdziwa historia Merhana Nasseri. Ten irański emigrant nie został wpuszczony do Anglii. Oprócz tego został uziemiony na paryskim lotnisku de Gaulle’a. Powodem była stracenie przez Merhana paszportu i wizy. Kiedy w końcu zezwolono mu na wyjazd w którąkolwiek ze stron, ten zdecydował się zostać i opowiadać ludziom swoją historię.
Niestety z nieprzeciętnego pomysłu powstał przeciętny film. Niby wszystko jest na swoim miejscu, seans mnie nie znudził, ale co z tego? Są takie dni, że nie jestem znużony patrząc przez dwie godziny na muchę. Do czego dążę? Ano do tego, że taki owad jest w równym stopniu przewidywalny, co fabuła „Terminala”. Jedynie przebieg romansu Viktora i Amelii okazuje się miłym zaskoczeniem. Reszta jest bezbarwna, bezpłciowa i niewywołująca emocji.
Slapstick w wykonaniu Hanksa jest żałosny. No ale jak można się cieszyć z tego, że pomylił toalety albo wywinął orła na mokrej podłodze? Ja wiem, że są ludzie, którzy turlają się ze śmiechu, gdy bohater dostanie tortem w twarz. Ale bez przesady. Ofiara „cukrowej bomby” pokaże chociaż jakąś śmieszną minę. Natomiast Hanks, jakim kołkiem był przed upadkiem, takim zostaje i po. Sytuacje, w których powinniśmy zalewać się łzami wywołują jedynie odruch ziewania. Ale jak wzruszenie mogą wzbudzać postacie, z którymi się nie utożsamiamy i mamy w głębokim poważaniu to, co robią. Wszyscy bohaterowie są tak antypatyczni, że oczekujemy chwili, w której pojawi się William Sadler i jako porucznik Stuart rozniesie wszystkich w drobny mak.
Stewardesa Amelia to zimna suka, której z całego serca życzymy, aby odpieprzyła się od zagubionego Viktora. Wózkowy Enrique (Diego Luna) wygląda jak idiota i brudas. Sprzątacz Gupta (Kumar Pallana) to nielegalny imigrant cieszący się z ludzkiego nieszczęścia i stwarzający wrażenie człowieka szukającego dobrego momentu na puszczenie całego lotniska z dymem. Natomiast Frank Dixon (Tucci), który powinien być największą świnią, w porównaniu do powyższej śmietanki, okazuje się zagubionym chłopczykiem nie chcącym zawieść swoich zwierzchników.
„Terminal” miał potencjał i to cholernie duży potencjał. Widać to w niektórych scenach, w których da się również zaobserwować przebłyski geniuszu Spielberga. Niestety jest ich za mało. Bo co z tego, że przez 5 minut poczuliśmy magię, gdy przez kolejne pół godziny oglądamy zwyczajny film, ze zwyczajnym aktorstwem, zwyczajnymi zdjęciami (Kamiński) i zwyczajną muzyką (Williams). Jedyną nadzwyczajną rzeczą jest uroda Zety–Jones, ale że kreuje odrażającą postać, to się równoważy. Tym samym nie ma tu nic, czego byśmy wcześniej nie widzieli, brak pozytywnych zaskoczeń, czy w ogóle jakichkolwiek zaskoczeń. To typowa produkcja, która raczej nie będzie miała ani zawziętych wrogów, ani dożywotnich fanów. Nie sprowokuje żadnych dyskusji. Nie podzieli publiczności i krytyków. Będzie opisywana epitetami w stylu: spoko, ujdzie, może być, fajne czy takie sobie. Produkcja jakich wiele, którą szybko puszcza się w niepamięć.
koniec
13 września 2004

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Klasyka kina radzieckiego: Said – kochanek i zdrajca
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

W trzeciej części tadżyckiego miniserialu „Człowiek zmienia skórę” Bension Kimiagarow na krótko rezygnuje z socrealistycznej formuły opowieści i przywołuje dobre wzorce środkowoazjatyckich easternów. Na ekranie pojawiają się bowiem basmacze, których celem jest zakłócenie budowy kanału. Ten wątek służy również scenarzystom do tego, by ściągnąć kłopoty na głowę głównego inżyniera Saida Urtabajewa.

więcej »

Fallout: Odc. 3. Oko w oko z potworem
Marcin Mroziuk

22 IV 2024

Nie da się ukryć, że pozbawione głowy ciało Wilziga nie prezentuje się najlepiej, jednak ważne okazuje się to, że wciąż można zidentyfikować poszukiwanego zbiega z Enklawy. Obserwując rozwój wydarzeń, możemy zaś dojść do wniosku, że przynajmniej chwilowo szczęście opuszcza Lucy, natomiast Maximus ląduje raz na wozie, raz pod wozem.

więcej »

East Side Story: Czy można mieć nadzieję w Piekle?
Sebastian Chosiński

21 IV 2024

Mariupol to prawdopodobnie najboleśniej doświadczone przez los ukraińskie miasto w toczonej od ponad dwóch lat wojnie. Oblężone przez wojska rosyjskie, przez wiele tygodni sukcesywnie niszczone ostrzałami z lądu, powietrza i morza. Miasto zamordowane po to, by złamać opór jego mieszkańców i ukarać ich za odrzucenie „ruskiego miru”. O tym opowiada dokument Maksyma Litwinowa „Mariupol. Niestracona nadzieja”.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Kroniki młodego Stevena Spielberga
— Konrad Wągrowski

Esensja ogląda: Marzec 2018 (1)
— Piotr Dobry, Marcin Mroziuk, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Esensja ogląda: Styczeń 2016 (1)
— Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk, Jarosław Robak, Konrad Wągrowski

Najlepszego sortu Amerykanin
— Jarosław Robak

Esensja ogląda: Czerwiec 2013 (1)
— Sebastian Chosiński, Ewa Drab, Gabriel Krawczyk, Jarosław Loretz

Esensja ogląda: Luty 2013 (Kino)
— Miłosz Cybowski, Gabriel Krawczyk, Alicja Kuciel, Konrad Wągrowski

Esensja ogląda: Styczeń 2013 (Kino)
— Sebastian Chosiński, Miłosz Cybowski, Piotr Dobry, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Alicja Kuciel, Beatrycze Nowicka, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski

Dymy i światła
— Karolina Ćwiek-Rogalska

Człowiek pogryzł konia
— Łukasz Gręda

Zabili go i uciekł
— Agnieszka Szady

Tegoż autora

Grucha, pietrucha, sztryngbormengorninghejgen
— Bartosz Sztybor

To nie jest kolejna recenzja...
— Bartosz Sztybor

Latający cyrk
— Bartosz Sztybor

Avada Kedavra, Czarownico!
— Bartosz Sztybor

Przyszłość tkwi w szczegółach
— Bartosz Sztybor

Test pilota Cravena
— Bartosz Sztybor

Camera obskurna
— Bartosz Sztybor

Home Run... i nie wracaj
— Bartosz Sztybor

Rozbis(i)urmaniona karuzela
— Bartosz Sztybor

De ja vu... doo
— Bartosz Sztybor

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.