Nie jest to praktyka nagminna, ale od czasu do czasu stosowana (częściej chyba nawet w Polsce niż w Rosji). Reżyser kręci serial, a następnie z kilku odcinków montuje dodatkowo pełnometrażowy film kinowy. Względnie robi dokładnie na odwrót – po sukcesie wersji kinowej dokleja fragmenty, które wcześniej wyleciały w montażu i sprzedaje nowy produkt telewizji jako serial. „Podporucznik Romaszow” Igora Czernickiego to przykład zabiegu numer jeden.
East Side Story: Przeżyjmy to jeszcze raz. Tylko po co?
[Igor Czernicki „Podporucznik Romaszow” - recenzja]
Nie jest to praktyka nagminna, ale od czasu do czasu stosowana (częściej chyba nawet w Polsce niż w Rosji). Reżyser kręci serial, a następnie z kilku odcinków montuje dodatkowo pełnometrażowy film kinowy. Względnie robi dokładnie na odwrót – po sukcesie wersji kinowej dokleja fragmenty, które wcześniej wyleciały w montażu i sprzedaje nowy produkt telewizji jako serial. „Podporucznik Romaszow” Igora Czernickiego to przykład zabiegu numer jeden.
Igor Czernicki
‹Podporucznik Romaszow›
EKSTRAKT: | 40% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Podporucznik Romaszow |
Tytuł oryginalny | Подпоручикъ Ромашовъ |
Reżyseria | Igor Czernicki |
Zdjęcia | Artur Kraszeninnikow, Anatolij Rodionow, Michaił Głuchow |
Scenariusz | Aelita Romanienko, Igor Czernicki |
Obsada | Anatolij Prosałow, Aliona Babienko, Bohdan Stupka, Andriej Charitonow, Jewgienija Dmitrijewa, Władimir Gostiuchin, Igor Czernicki, Aleksandr Michajłow, Oleg Dolin |
Muzyka | Nikołaj Romanow |
Rok produkcji | 2012 |
Kraj produkcji | Rosja |
Czas trwania | 139 min |
Gatunek | historyczny |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Zaczęło się od prozy Aleksandra Kuprina! To pisarz w Polsce zdecydowanie zbyt mało znany, w Rosji wciąż jednak cieszący się dużym uznaniem. Przyszedł na świat w 1870 roku we wsi Narowczat w guberni penzeńskiej, w rodzinie urzędnika szlacheckiego pochodzenia Iwana Iwanowicza Kuprina oraz wywodzącej się z rodu książąt tatarskich Lubow Aleksiejewnej Kułunczakowej. Gdy chłopiec miał rok, ojciec zmarł; wówczas matka z malutkim Saszą przeniosła się do Moskwy. Jako dziesięciolatek Aleksandr Iwanowicz został oddany do szkoły kadetów, a następnie do Aleksandrowskiej Szkoły Wojskowej, kształcącej oficerów piechoty. Po latach swoje doświadczenie z tamtych lat opisze w opowiadaniach i powieściach, które staną się podstawą „Podporucznika Romaszowa”. W prasie zadebiutował w 1889 roku opowiadaniem „Ostatni debiut” (wcześniejsze wiersze nie doczekały się druku), co musiało być nie lada sensacją, albowiem wciąż pozostawał w służbie czynnej. Rok później został wysłany do stacjonującego w Proskurowie (dzisiaj to ukraińskie miasto nosi nazwę Chmielnicki) 46. Dnieprowskiego Pułku Piechoty, w którym spędził cztery lata. Po odejściu z wojska, nie mając w ręku żadnego cywilnego fachu, podróżował po kraju, imając się przeróżnych zajęć. I pisząc. W tym czasie poznał Iwana Bunina, Maksima Gorkiego, Antona Czechowa, którzy zachęcali go do dalszej pracy literackiej. Na początku XX wieku Kuprin osiadł w Petersburgu, zahaczając się w sekretariacie czasopisma „Żurnał dla wsiech”. Pisał sporo, ale największy rozgłos przyniosło mu zwłaszcza jedno dzieło – nowela „Pojedynek” (1905).
Po przejęciu władzy przez bolszewików, nie miał zamiaru godzić się na wprowadzony przez nich terror, występował też przeciwko obowiązującemu w gospodarce komunizmowi wojennemu. Mimo to, próbował się jakoś przystosować do nowej rzeczywistości. Spotykał się nawet z Leninem, u którego chciał wymóc zgodę na wydawanie gazety dla chłopów. Gdy okazało się to niemożliwe, poszukał pomocy u Gorkiego, który załatwił mu posadę w piśmie „Literatura Światowa”. Wkrótce pisarz został aresztowany; w celi spędził, na szczęście, tylko kilka dni, ale zrozumiał wtedy jedno – musi usunąć się w cień, a najlepiej wyjechać z Piotrogrodu. Przeniósł się więc do położonej kilkadziesiąt kilometrów na południowy zachód Gatczyny. W 1919 roku przyłączył się do „białych” (był w końcu niegdyś carskim oficerem zawodowym piechoty). Generał Nikołaj Judenicz nie miał jednak zamiaru ryzykować życiem Kuprina i powierzył mu redagowanie armijnej gazety „Priniewskij kraj” (jej szefem był kozacki generał i jednocześnie bardzo zdolny pisarz Piotr Krasnow). Pismo przetrwało zaledwie trzy miesiące, do czasu rozbicia wojsk Judenicza przez „czerwonych” w styczniu 1920 roku. W takiej sytuacji Aleksandr Iwanowicz zdecydował się na emigrację. Wyjechał do Paryża, gdzie spędził następnych siedemnaście lat życia. Nie był to najbardziej płodny literacko okres. Kuprin wyraźnie męczył się z dala od ojczyzny, na dodatek doskwierała mu bieda i pogarszające się zdrowie. W efekcie wiosną 1937 zdecydował się na powrót do Związku Radzieckiego; zmarł w Leningradzie – z powodu raka – w sierpniu 1938 roku.
Filmowcy bardzo wcześniej zainteresowali się jego dziełami; kilka zostało przeniesionych na ekran jeszcze w epoce kina niemego. Taki handicap spotkał między innymi „Pojedynek”, który zaadaptował pracujący przez kilka lat w przedwojennej – a chodzi tu o pierwszą wojnę światową – Rosji francuski reżyser Maurice Maître (miało to miejsce w 1910 roku). Po drugiej wojnie światowej nowelą zainteresowali się najpierw Władimir Pietrow (1957), a następnie Josif Chejfic (1982), który na jej podstawie nakręcił melodramat „Szuroczka”. Ćwierć wieku po Chejficu do tematu wrócił aktor, scenarzysta i reżyser Igor Czernicki, który wziął na warsztat trzy utwory Aleksandra Iwanowicza: powieść „Junkrzy” oraz nowele „Pojedynek” i „Kadeci”. Na ich podstawie zrealizował dwunastoodcinkowy serial historyczno-obyczajowy, którego tytuł pożyczony został od najdłuższego z tekstów. Dwa lata później, czyli w 2009 roku, Czernicki zaczął majstrować przy nakręconym materiale i po przemontowaniu i skróceniu odcinków od szóstego do dwunastego przygotował wersję kinową „Junkrów”. Po dwóch kolejnych latach to samo zrobił z odcinkami od pierwszego do piątego – i tym sposobem „wyczarował”… „Podporucznika Romaszowa”. Zdjęcia do serialu – i tym samym obu dzieł kinowych – powstawały w miejscach historycznych, związanych z osobą samego Kuprina – w Petersburgu, Carskim Siole i Gatczynie. Na ekranie zaś możemy zobaczyć przynajmniej jednego aktora, którego dzisiaj nie ma już między nami – legendarnego na Ukrainie Bohdana Stupkę (zmarłego w lipcu ubiegłego roku).
Kim jest Igor Czernicki? Urodził się w 1953 roku w Permie. Jako dwudziestodwulatek został absolwentem wydziału aktorskiego Kijowskiego Narodowego Uniwersytetu Teatru, Kina i Telewizji imienia Iwana Karpenko-Karego. Do 1989 roku pracował jako aktor teatralny, później – już w roli reżysera – związał się z wytwórnią filmową imienia Ołeksandra Dowżenki, by ostatecznie przed ośmioma laty stanąć na czele prywatnego przedsiębiorstwa „Czeromafilm”. Przed kamerą zadebiutował w 1979 roku, za kamerą natomiast pierwszy raz stanął jedenaście lat później, ekranizując sensacyjne opowiadanie Anatolija Kima „Iwin A.”. Potem powstał jeszcze dramat psychologiczny „W tej części niebios” (1992), serial obyczajowy „Pożegnalne echo” (2003) oraz historyczni „Junkrzy” (2007). W każdym z tych filmów Czernicki pojawiał się również jako aktor; okazjonalnie z jego usług korzystali też inni twórcy. Ale gdy wsiąkł w Kuprina – to już na dobre. Od rozpoczęcia pracy nad „Junkrami”, co miało miejsce latem 2005 roku, kręci się już tylko wokół jego dokonań. Co, nie da się ukryć, przypomina trochę psa goniącego uparcie własny ogon, względnie – by przejść do porównań ze świata artystycznego – twórcę odcinającego kupony od dawnej sławy. Z tą różnicą, że Czernicki nigdy nie zyskał sławy.
Przechodząc do omówienia filmu, trzeba od razu zaznaczyć, że „Podporucznik Romaszow” to dzieło kalekie i niedoskonałe niejako z definicji. Trzeba by chyba być cudotwórcą, aby podjąwszy się zadania przykrojenia pięciu odcinków serialu do ram obrazu kinowego, eksponując przy tym wątki związane z jednym tylko bohaterem, zrobić to w taki sposób, by rzecz cała nie posiadała luk fabularnych i nie rozłaziła się w szwach. Czernickiemu zdecydowanie się to nie udało, co rzuca się w oczy od pierwszych minut. Dzieło oparte na prozie Kuprina pozbawione jest bowiem wstępu, po napisach początkowych autor filmu rzuca widza od razu na głęboką wodę, każąc mu się przy tym zastanawiać, gdzie podział się otwierający całość kwadrans. Widzimy więc obóz wojskowy i pałętających się po nim żołnierzy. Chwilę później pojawia się tam pułkownik Szulgowicz, który postanawia przeprowadzić niespodziewaną inspekcję. Stojący na warcie szeregowiec, nie rozpoznaje dowódcy, czym wprawia go w prawdziwą wściekłość. W efekcie obsobacza wszystkich, którzy trafiają mu przed oczy – dostaje się zarówno staremu wiarusowi, kapitanowi Sliwie, jak i młodziutkiemu podporucznikowi Romaszowowi. Temu drugiemu nawet bardziej, ponieważ za brak dyscypliny pułkownik ordynuje mu cztery dni aresztu. Czy je potem wyegzekwowano, nie wiadomo, albowiem akcja znienacka przeskakuje do przodu. I znów oglądamy Romaszowa – tym razem w salonie Nikołajewów, gdzie, nie zważając na obecność męża, stara się on adorować piękną Aleksandrę (Szuroczkę) Pietrowną. Porucznik Władimir Jefimowicz Nikołajew nic sobie z tego nie robi. Ale tylko do czasu.
Romaszow, co do tego nie można wątpliwości, kocha się w Szuroczce, mimo że ta starsza jest od niego pewnie o jakieś dziesięć lat. Trudno się więc dziwić, że Nikołajew nie traktuje takiego rywala zbyt poważnie. A powinien, bo może wtedy nie doszłoby do prawdziwie romantycznej tragedii. Podporucznik jest tak zapatrzony w Aleksandrę Pietrowną, że nie dostrzega, iż wzdycha do niego inna kobieta, zaniedbywana przez męża, kapitana Petersona, Raisa. Z drugiej strony trudno dziwić się Romaszowowi, ponieważ ta, która go chce, urodą nie może równać się z tą, którą on pragnie. Młody oficer, gdy nie próbuje uwieść małżonki kolegi, spędza czas głównie na baletach – a to w kasynie gra w karty, a to korzysta z zaproszenia na bal u miejscowych ziemian. Bywa, że pojawia się w jednostce. Raczej rzadko. Chyba go to nie pociąga, bo marzy przecież o dużo bardziej wzniosłych celach, a na poligonie słychać tylko porykiwania. Wychowanemu w duchu dekabrystów, wydaje mu się, że Rosja powinna być inna – nie tak autorytarna, za nic mająca tych, którzy ciężko pracują na chleb, synów chłopów. W wojsku widać ten podział klasowy jeszcze wyraźniej. Oficerowie wyżywają się na zwykłych żołnierzach, często używając nie tylko przekleństw, ale i pięści. Romaszow tego nie akceptuje, staje nawet w obronie bitego szeregowca. Poprawia tym samym swoje samopoczucie, ale czy jest w stanie zmienić cokolwiek w funkcjonującym od dziesięcioleci systemie?
Ten rozdźwięk pomiędzy powinnością wobec ojczyzny a armijną rzeczywistością sprawia, że oddala się coraz bardziej od swych obowiązków zawodowych i coraz mocniej marzy o ułożeniu sobie życia z Szuroczką. Można domniemywać, że poza wojskiem, bo przecież „odbicia” żony kolegi korpus oficerski nigdy by nie wybaczył. Fabularnie w „Podporuczniku Romaszowie” nie dzieje się wiele. Ale co też może się dziać, gdy główny bohater przede wszystkim wzdycha i pije? Inna sprawa, że i to dałoby się pokazać w sposób fascynujący dla widza. Trzeba by jednak spełnić jeden podstawowy warunek – mieć talent! Jak Nikita Michałkow, który ponad trzydzieści lat temu przeniósł na ekran najsłynniejszą powieść Iwana Gonczarowa, tworząc tym samym jedno ze swoich ciekawszych dzieł – „Kilka dni z życia Obłomowa”. A przecież Ilja Iljicz Obłomow robi jeszcze mniej niż Romaszow – całymi dniami leży na tapczanie i myśli o sensie życia. Kto wie, może gdyby Igor Czernicki inaczej zmontował swój film, może gdyby luki fabularne wypełnił dokręconymi po latach scenami, które spajałaby porozrzucane luźne wątki – całość prezentowałaby się lepiej, bo że logiczniej, to pewne na sto procent. Nieco ciekawiej robi się dopiero pod koniec, gdy akcja przybiera na tempie. Szkoda tylko, że reżyser nie zdecydował się na wyeksponowanie – piekielnie przecież ważnej dla sensu finału – sceny miłosnej między podporucznikiem a jego (do tej pory jedynie platoniczną) ukochaną. Cóż, trudno pozbyć się wrażenia, że dzieło Czernickiego to nic więcej ponad kinematograficzny recykling. Czasem z takich zabaw artystycznych powstają rzeczy, poprzez swoją kuriozalność, przynajmniej intrygujące, znacznie częściej jednak – dużo mniej wartościowe od materiału wyjściowego.
Rolę tytułową reżyser powierzył młodemu, urodzonemu w 1985 roku w Woroszyłowgradzie, Anatolijowi Prosałowowi, dla którego był to pierwszy występ przed kamerą. Pozostali aktorzy mieli już wtedy dużo większe doświadczenie, względnie wyrobili sobie nazwisko w kolejnych latach (co Prosałowowi się nie udało). W Aleksandrę Nikołajewą (czyli Szuroczkę) wcieliła się Aliona Babienko („
Kierowca dla Wiery”, „
Indi”, „
Iluzja strachu”), w pułkownika Fiodora Szulgowicza – świętej pamięci Bohdan Stupka („
18/14”, „
Taras Bulba”, „
Aleksander. Bitwa nad Newą”), w starego kapitana Sliwę – Władimir Gostiuchin („
Wniebowstąpienie”, „
1812. Ballada ułańska”), a w podpułkownika Lecha – Gieorgij Sztil („
Syberiada”). Adiutant Szulgowicza, porucznik Fiodorowski, ma twarz Olega Dolina („
Dzikie pole”), generał – Aleksandra Michajłowa („
Miłość i gołębie”), służący Romaszowa, Gajnan – Zachara Chunguriejewa („
Boris Godunow”), natomiast niezbyt grzesząca urodą Raisa Peterson – Jewgieniji Dmitrijewej („
Dom”). Za ścieżkę dźwiękową, wypełnioną przede wszystkim akustycznymi brzmieniami gitary i fortepianu, odpowiada Nikołaj Romanow, aktor i kompozytor, absolwent Kijowskiej Państwowej Szkoły Sztuki Estradowo-Cyrkowej, który jest notabene etatowym współpracownikiem Czernickiego. Z kolei zdjęcia do filmu są dziełem aż trzech operatorów, spośród których zdecydowanie najważniejszym był Anatolij Rodionow, niegdyś prawa ręka samego Aleksandra Sokurowa („
Cielec”). Pracujący pod jego skrzydłami Artur Kraszeninnikow oraz Michaił Głuchow nie wyszli poza etap stażowania. Temu drugiemu nie będzie to już nigdy dane, ponieważ zmarł we wrześniu ubiegłego roku.