East Side Story: …i sprawiedliwość dla nielicznych! [Dmitrij Astrachan „Dzieciaki” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Historia opowiedziana w filmie Dmitrija Astrachana jest nieprawdopodobna. W realnym świecie nie mogłaby się zdarzyć (nawet w Rosji), przynajmniej nie na tak dużą skalę. Ale nie to jest w tym przypadku najistotniejsze. Kręcąc „Dzieciaki”, reżyser postanowił bowiem zwrócić uwagę na bardzo ważny problem – na przemoc dorosłych wobec dzieci, która prędzej czy później może doprowadzić do sytuacji odwrotnej. Gdy dzieci postanowią wziąć odwet na dorosłych.
East Side Story: …i sprawiedliwość dla nielicznych! [Dmitrij Astrachan „Dzieciaki” - recenzja]Historia opowiedziana w filmie Dmitrija Astrachana jest nieprawdopodobna. W realnym świecie nie mogłaby się zdarzyć (nawet w Rosji), przynajmniej nie na tak dużą skalę. Ale nie to jest w tym przypadku najistotniejsze. Kręcąc „Dzieciaki”, reżyser postanowił bowiem zwrócić uwagę na bardzo ważny problem – na przemoc dorosłych wobec dzieci, która prędzej czy później może doprowadzić do sytuacji odwrotnej. Gdy dzieci postanowią wziąć odwet na dorosłych.
Dmitrij Astrachan ‹Dzieciaki›EKSTRAKT: | 60% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Dzieciaki | Tytuł oryginalny | Деточки | Reżyseria | Dmitrij Astrachan | Zdjęcia | Siergiej Judajew | Scenariusz | Oleg Daniłow | Obsada | Władimir Kabalin, Jegor Kotow, Diana Zaprudska, Misza Karaniecki, Aleksiej Kuzmin, Maksim Rajczonok, Maks Sałundi, Andriej Duszeczkin, Wiktor Wasiljew | Muzyka | Gleb Biełkin | Rok produkcji | 2012 | Kraj produkcji | Białoruś, Rosja | Gatunek | dramat, sensacja | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Dmitrij Chananowicz Astrachan (rocznik 1957), pochodzący z rodziny leningradzkich Żydów, to uznany w krajach rosyjskojęzycznych reżyser, aktor, scenarzysta i producent filmowy. Na koncie ma między innymi wzruszającą tragikomedię science fiction „Czwarta planeta” (1995) oraz dramat wojenny „Z piekła do piekła” (1996), w którym nawiązał do wydarzeń określanych w historii Polski Ludowej jako „pogrom kielecki”. Oglądać go można było natomiast chociażby w biograficznym obrazie „ Wysocki. Dziękuję za życie” (2011) Piotra Busłowa, gdzie wcielił się w Leonida Fridmana, organizatora koncertów Wołodii w Uzbekistanie. I to właśnie po zakończeniu pracy na planie tego dzieła, Astrachan przystąpił do realizacji „Dzieciaków”. W tym celu wybrał się do białoruskiego Mińska, gdzie – co wcale nie dziwi, bo to częsty kierunek poszukiwań kinematografistów rosyjskich – odnalazł odpowiednie plenery. Premiera odbyła się na początku kwietnia 2013 roku. I choć można się było spodziewać, że – przynajmniej z uwagi na podjęty temat – film nie tyle nawet odniesie sukces, co sprowokuje w pierwszej kolejności krytyków, w drugiej zaś urzędników państwowych do poważnej debaty społeczno-socjologicznej, nic takiego jednak się nie stało. A szkoda, ponieważ obraz Dmitrija Chananowicza idealnie jako pretekst do dyskusji się nadawał. Dzieło Astrachana rozpoczyna się – i nie ma w tym przesady – od scen mrożących krew w żyłach. Po zapadnięciu zmroku na terenie domu dziecka „Dmuchawiec” (nazwa może być zresztą znacząca) pojawia się grupa nastolatków (jeszcze niepełnoletnich). Chłopcy mają na sobie ciemne bluzy z kapturami, a w rękach noże. Bez litości mordują wszystkich napotkanych dorosłych, opiekunów i gości; przebywającym w ośrodku dzieciom nie robią najmniejszej krzywdy. Zbrodnia wstrząsa opinią publiczną, miejscowe służby – nazwa miasta, w którym rozgrywa się akcja, nie pada ani razu – powołuje specjalną grupę do rozwiązania tajemnicy tego bezprecedensowego mordu. Na jej czele pułkownik Samojłow stawia doświadczonego majora Kuzniecowa. Jego współpracownicy szybko odkrywają, że wcześniej też już dochodziło do podobnych, choć nie na tak dużą skalę, zabójstw, które dotychczas nie zostały wyjaśnione. Na przykład poderżnięto gardło małżeństwu alkoholików, które nie dopilnowało swojej córeczki; dziewczynka, nie mogąc znieść ciągłych awantur w domu, wyskoczyła z trzeciego piętra kamienicy. Zamordowano także kierowcę, który po pijanemu spowodował wypadek i na przejściu dla pieszych potrącił kilkoro dzieci; sąd zaś, zamiast go skazać, wypuścił na wolność. Podobnie jak nauczycielkę, która zaszczuła ucznia do tego stopnia, że popełnił on samobójstwo. Doszukano się więc bez trudu wspólnego mianownika – ofiarami padły osoby, które przewiniły wobec najmłodszych, ale którym państwo i jego instytucje nie wymierzyły sprawiedliwych kar. Kuzniecow nie ma więc wątpliwości, że ktoś postanowił zrobić to na własną rękę. Pojawił się MŚCICIEL! A może mściciele, bo na to wskazywałaby zorganizowana akcja w domu dziecka, podczas której notabene zginął deputowany do Dumy Państwowej. Nie do końca jasny jest tylko fakt, dlaczego musieli stracić życie wszyscy dorośli obecni w „Dmuchawcu”. Tego widzowie dowiadują się jednak z innego źródła. Reżyser nie ukrywa bowiem, kto stoi za zabójstwami. To grupa pokrzywdzonych przez los dzieci, również wychowanków domu dziecka, które postanowiły wziąć sprawy we własne ręce i wykorzenić zło, korupcję, przemoc itp. Są nieźle przygotowani do tej roli. Mają wśród siebie specjalistę od komputerów, młodziutkiego Iljuszę, którego rodziców zamordowali mafiosi; mają charyzmatycznego przywódcę, Iwana, który zabił ojca, kiedy ten próbował w pijackim szale zgwałcić swoją córkę, Nataszę; maja też grono wiernych „żołnierzy”, którzy nie boją się zaryzykować własnym życiem w imię specyficznie pojmowanej sprawiedliwości. Zaskakujący może być jedynie fakt, że tak dobrze posługują się nożami. Ale i na to Astrachan znalazł wyjaśnienie. Zajęcia sportowe w ośrodku, w którym przebywają chłopcy, prowadzi bowiem były pułkownik Specnazu, Wadim Pietrowicz, którego usunięto ze służby za alkoholizm. Chcąc przygotować młodych do radzenia sobie w dorosłym życiu, uczy ich walki wręcz i posługiwania się bronią białą. Dopiero po czasie zaczyna docierać do niego, co takiego najlepszego uczynił. Mimo szeroko zakrojonego śledztwa policyjnego, akty terroru nie ustają. Giną kolejni ludzie. I to w miejscach publicznych (na dworcu, na szkolnym dziedzińcu), zabójców widzą setki osób, a jednak żadna z nich nie chce złożyć zeznań, które pozwoliłyby ująć młodocianych przestępców. Społeczeństwo jest po ich stronie! Major Kuzniecow znajduje się w kropce. Z pomocą przychodzi mu jednak nastoletni syn, Kirył, który podpowiada milicjantowi, jak można wciągnąć poszukiwanych zbrodniarzy w pułapkę. Od tego momentu akcja zmierza już prosto do tragicznego finału! Aby „Dzieciaki” mogły się spodobać, należy na sto minut zawiesić na kołku zdrowy rozsądek. Nie oznacza to jednak, że scenarzysta i reżyser serwują widzom całkowicie nieprawdopodobną, zmyśloną i bzdurną historię. Oni jedynie przerysowują, doprowadzają fabułę do granicy absurdu i niemożliwości po to, aby uwypuklić znaczący problem społeczny. Należy zatem obraz Astrachana postrzegać jako głos w konkretnej sprawie; pomimo zacięcia sensacyjnego i skłonności do makabry, najważniejszym zasygnalizowanym przez autorów problemem jest los dzieci – porzuconych bądź boleśnie skrzywdzonych przez dorosłych, pozbawionych opieki i wychowania. Dzieci, którym nie wpojono zasad moralnych i które, tworząc własne, swoiste mikrospołeczeństwo, postanowiły same określić pryncypia, na plan pierwszy wysuwając starożytne prawo Hammurabiego: „Oko za oko, ząb za ząb”. Można w tym dostrzec nawiązanie do „Władcy much” (1954) Williama Goldinga, ale i – choć w mniejszym stopniu i bez całej otoczki fantastycznonaukowej – do opartej na powieści Johna Wyndhama „Wioski przeklętych” Wolfa Rilly (1960) bądź Johna Carpentera (1995). Analizując zakończenie „Dzieciaków” – świetnie zresztą zrealizowane, w sposób bardzo podniosły i tym samym mocno oddziałujący na widza – wniosek, że sympatia twórców filmu także jest po stronie młodych mścicieli, wydaje się oczywisty. To kolejne przerysowanie, poczynione oczywiście w tym samym celu co wszystkie poprzednie – aby włożyć kij w mrowisko! Jako że głównymi bohaterami obrazu Astrachana są dzieci, dlatego też na ekranie widzimy przede wszystkim młodych, niedoświadczonych aktorów; dla zdecydowanej większości z nich – vide Jegor Kotow (Iwan), Misza Karaniecki (Ilja), Aleksiej Kuzmin (Kirył Kuzniecow), Maksim Rajczonok (Nikołaj), Maks Sałundi (Sierioża) i inni – był to zresztą debiut przed kamerą. Jedynie grająca Nataszę, siostrę Iwana, Diana Zaprudska, mimo młodego wieku, ma już całkiem pokaźny dorobek aktorski („Dzieciaki” to jej jedenasty film). W rolach dorosłych reżyser obsadził głównie Białorusinów, artystów na co dzień występujących na deskach teatrów Mińska. „Wujaszka Wadię”, czyli Wadima Pietrowicza, byłego specnazowca, zagrał nieczęsto pojawiający się na ekranie Władimir Kabalin („ Cud”); prowadzącego śledztwo majora Kuzniecowa (ojca Kiryła) – absolwent szkoły teatralnej w Swierdłowsku (dzisiejszym Jekaterynburgu) Wiktor Wasiljew („ Anastazja Słucka”, „Polowanie na gauleitera”, „Śmierć szpiegom. Fala uderzeniowa”), a jego przełożonego, pułkownika Samojłowa – Andriej Duszeczkin („Rubież dnieprowska”, „Snajper”). Swietłana Kuzniecowa, żona majora, ma z kolei twarz Iriny Kornijewicz, zaś matka Iwana i Nataszy – Natalii Kapitonowej; obie panie nie mają jeszcze wielkich osiągnięć filmowych, skupiają się bowiem przede wszystkim na grze w teatrze. Scenariusz „Dzieciaków” wyszedł spod pióra stałego – począwszy od jego reżyserskiego debiutu w 1991 roku – współpracownika Dmitrija Chananowicza, Olega Daniłowa. Za kamerą w roli operatora stanął natomiast moskwianin Siergiej Judajew (rocznik 1973), który dopiero przed trzema laty ukończył przygotowujące go do zawodu studia w stołecznym Instytucie Humanistycznym Radia i Telewizji. Doświadczenie w pracy na małym ekranie ma spore (programy telewizyjne, wideoklipy, dokumenty i reportaże), ale jeśli chodzi o duży format, „Dzieciaki” były dopiero jego trzecim projektem; wcześniejsze to komedia muzyczna „Czuły maj” (2009) i kryminał „Głuchar. Wersja kinowa” (2010) Władimira Winogradowa. Mimo to poradził sobie więcej niż przyzwoicie. Podobnie zresztą jak debiutujący w roli autora soundtracku Gleb Biełkin, który stworzył muzykę bardzo klimatyczną i niepokojącą, opartą głównie na brzmieniach elektronicznych.
|