Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Swietłana Baskowa
‹Dla Marksa…›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDla Marksa…
Tytuł oryginalnyЗа Маркса...
ReżyseriaSwietłana Baskowa
ZdjęciaMaksim Mosin, Jegor Antonow
Scenariusz
ObsadaSiergiej Pachomow, Władimir Jepifancew, Wiktor Siergaczow, Aleksandr Kowaliow, Ławrietij Swietliczny, Denis Jakowlew, Władimir Jakowlew, Michaił Kalinkin, Nikołaj Szylin
MuzykaSofija Gubajdulina
Rok produkcji2012
Kraj produkcjiRosja
Czas trwania103 min
Gatunekdramat, psychologiczny, sensacja
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

East Side Story: Niezależny, samorządny, oburzony i walczący
[Swietłana Baskowa „Dla Marksa…” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Na plakacie reklamującym najnowszy film Swietłany Baskowej widnieje nadpis: „Nowe kino radzieckie”. Nie jest to błąd ani tym bardziej paskudny żart producenta. „Dla Marksa…” zostało bowiem zrealizowane w stylu sowieckich produkcyjniaków, jego bohaterami są robotnicy – tyle że teraz nie walczą o wykonanie zagrożonego planu, ale o pensje w terminie, miejsca pracy, a nierzadko po prostu o życie. Ot, dobrodziejstwa kapitalizmu!

Sebastian Chosiński

East Side Story: Niezależny, samorządny, oburzony i walczący
[Swietłana Baskowa „Dla Marksa…” - recenzja]

Na plakacie reklamującym najnowszy film Swietłany Baskowej widnieje nadpis: „Nowe kino radzieckie”. Nie jest to błąd ani tym bardziej paskudny żart producenta. „Dla Marksa…” zostało bowiem zrealizowane w stylu sowieckich produkcyjniaków, jego bohaterami są robotnicy – tyle że teraz nie walczą o wykonanie zagrożonego planu, ale o pensje w terminie, miejsca pracy, a nierzadko po prostu o życie. Ot, dobrodziejstwa kapitalizmu!

Swietłana Baskowa
‹Dla Marksa…›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDla Marksa…
Tytuł oryginalnyЗа Маркса...
ReżyseriaSwietłana Baskowa
ZdjęciaMaksim Mosin, Jegor Antonow
Scenariusz
ObsadaSiergiej Pachomow, Władimir Jepifancew, Wiktor Siergaczow, Aleksandr Kowaliow, Ławrietij Swietliczny, Denis Jakowlew, Władimir Jakowlew, Michaił Kalinkin, Nikołaj Szylin
MuzykaSofija Gubajdulina
Rok produkcji2012
Kraj produkcjiRosja
Czas trwania103 min
Gatunekdramat, psychologiczny, sensacja
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Mogłoby się wydawać, że podobne filmy – stanowiące sporą część produkcji kinematograficznej w Związku Radzieckim – odeszły w przeszłość wraz z epoką Leonida Breżniewa (choć i w czasach Gorbaczowowskiej „pierestrojki” też jeszcze, choć już w zasadzie na marginesie oficjalnego nurtu, powstawały). Jak się jednak okazuje, kryzys ekonomiczny, który rozpoczął się w 2007 roku w Stanach Zjednoczonych, a potem rozlał praktycznie na cały świat, spowodował, że niektórzy twórcy na nowo zainteresowali się problemami klasy robotniczej. Z takiego właśnie zainteresowania wyrósł dramat obyczajowy (z rozwiniętym wątkiem sensacyjnym) „Dla Marksa…” Swietłany Baskowej. Reżyserka urodziła się w Moskwie w 1965 roku; jako dwudziestoczterolatka zdobyła dyplom stołecznego Instytutu Architektonicznego. W zawodzie wyuczonym długo nie popracowała; dużo bardziej ciągnęło ją do kina. Nie mając formalnego wykształcenia, nie mogła liczyć na etat w którejś z renomowanych rosyjskich wytwórni filmowych, postanowiła zatem kręcić filmy niezależne, praktycznie bez budżetu. I na tym polu osiągnęła całkiem niezłe wyniki. Pomiędzy 1998 a 2006 rokiem zrealizowała pięć pełnometrażowych obrazów fabularnych; były to przede wszystkim zaangażowane społecznie dramaty obyczajowe: „Kokki – uciekający doktor” (1998), „Zielony słonik” (2000), „Pięć butelek wódki” (2001), „Głowa” (2003) oraz „Mozart” (2006). Ostatni z nich, wbrew tytułowi, nie był biografią genialnego kompozytora, ale tragikomiczną opowieścią o niezbyt szczęśliwym dyrygencie orkiestry.
Gdy zaczął się kryzys ekonomiczny, Baskowa postanowiła przyjrzeć się, w jaki sposób wpływa on na codzienne życie robotników i jak zmienia relacje pomiędzy nimi a właścicielami przedsiębiorstw. Tak powstał dokument „Jedyne rozwiązanie – opór” (2011). To w trakcie pracy nad nim zrodził się pomysł, aby o zaistniałych problemach opowiedzieć także w dziele fabularnym, które – chociażby z racji znacznie bardziej atrakcyjnej formy – mogłoby zainteresować o wiele więcej osób. Scenariusz napisała sama, opierając się na obserwacjach, jakie poczyniła podczas licznych podróży po kraju, kiedy to odwiedzała fabryki, w których pracownicy skonfliktowani byli z dyrekcją. Brała udział w wiecach, przysłuchiwała się postulatom robotniczym, wyciągała wnioski na temat właścicieli fabryk, którzy nierzadko – ba! bardzo często – rekrutowali się spośród bajecznie bogatych „nowych Ruskich”. I to wszystko możemy zobaczyć w najnowszym dziele Baskowej, którego premiera festiwalowa miała miejsce na ubiegłorocznym „Kinotawrze” w Soczi. Film był tam zresztą nominowany do Grand Prix, ale nagrody nie zdobył; musiał uznać wyższość dramatu psychologicznego „Będę przy tobie” (2012) Pawła Ruminowa. Nie powiodło mu się również na tegorocznym Berlinare, gdzie „Dla Marksa…” pokazano 8 lutego. Miesiąc później obraz trafił do kin rosyjskich, a pod koniec lipca wydano go na DVD.
Filmowe „produkcyjniaki” nigdy nie miały zbyt skomplikowanej fabuły. Ich schemat był zazwyczaj dość prosty, a konflikty zarysowane wyraziście. Z jednej strony stali więc szlachetni i pracowici robotnicy, dla których fabryka była drugim – a może nawet i pierwszym – domem, z drugiej – ich polityczni i ideologiczni wrogowie, których w różnych epokach historycznych Związku Radzieckiego rekrutowano spośród różnych grup społecznych. Mogli nimi być na przykład fałszywi robociarze, a w rzeczywistości dywersanci nasłani z Zachodu (tak było zwłaszcza w czasach stalinowskich), albo zaprzysięgli biurokraci, których zamiłowanie do papierków powodowało zastoje w produkcji, co z kolei odbijało się negatywnie na zarobkach i premiach załogi. Niekiedy nieprzyjaciółmi okazywali się natomiast zwykli bumelanci i wałkonie, wychodzący z założenia, że obojętnie jak będą pracować, to pensje przecież i tak dostaną, więc nie opłaca się wypluwać płuc dla dobra zakładu. Ten krótki przegląd historyczny rodzi z kolei pytanie, kto współcześnie może być takim wrogiem klasy robotniczej? Baskowa odpowiada wyraźnie – „nowi Ruscy”, oligarchowie bądź ich potomkowie, którzy dorobili się nieuczciwie podczas transformacji ustrojowej w latach 90. ubiegłego wieku (przede wszystkim za czasów prezydenta Borisa Jelcyna, kiedy korupcja kwitła w kraju na potęgę). Takim właśnie człowiekiem jest „młody wilczek” – no dobra, w średnim wieku – Paweł Siergiejewicz (nazwiska nie poznajemy), który, choć przyzwyczajony jest do życia w luksusie, tak naprawdę niczego nie dorobił się sam, wszystko otrzymał praktycznie na tacy od ojca.
Ale to on właśnie rządzi firmą – w sposób bezwzględny i wyrafinowany. Ojcu, Siergiejowi Wiktorowiczowi (notabene synowi generała KGB), taki sposób prowadzenia interesów wcale się nie podoba, ale wiek sprawia, że nie chce się wtrącać, woli w spokoju doczekać ostatnich dni. Fabryka Pawła Siergiejewicza produkuje czołgi, a sercem przedsiębiorstwa jest odlewnia. Tam właśnie rodzi się sprzeciw wobec zaistniałej sytuacji. W pewnym sensie pogarszające się położenie firmy spowodowane jest czynnikami zewnętrznymi, niezależnymi od kierownictwa; wszystkim bowiem we znaki daje się ogólnoświatowy kryzys, także tym, którzy produkują na potrzeby wojska. Właściciel jednak, zamiast podjąć dialog z pracownikami, ograniczyć rozchody i racjonalniej wydatkować pieniądze, ani myśli rezygnować z wystawnego życia. Marzy mu się urządzenie gabinetu na wzór zachodni, pragnie by na ścianie zawisł jeden z obrazów Kazimierza Malewicza. A że akurat londyński dom aukcyjny organizuje w najbliższych dniach licytację dzieła słynnego malarza konstruktywisty, wydaje polecenie swojemu doradcy Dodikowi, aby ten zorganizował gotówkę. W tym samym czasie obniża się pensje robotnikom i zapowiada zwolnienia z pracy. Nie ma się więc co dziwić, że pracownicy fabryki postanawiają głośno wyrazić swój sprzeciw, w tym celu korzystając z przepisów prawnych wprowadzonych jeszcze przez Jelcyna, tworzą związek zawodowy. Nie myślą jeszcze o strajku, chcą zorganizować wiec, podczas którego przedstawiliby innym robotnikom i przede wszystkim kierownictwu swoje postulaty (między innymi podniesienie pensji i wstrzymanie zwolnień).
Paweł Siergiejewicz nie ma najmniejszego zamiaru tolerować takiego postępowania swoich podwładnych, wydaje więc Dodikowi polecenie, aby najpierw ustalił, kto szykuje bunt, a następnie rozprawił się z tymi osobami. Jak widać, „nowi Ruscy” nie mają żadnych oporów przed stosowaniem starych, sprawdzonych metod sowieckich. Problem w tym, że jednym z aktywistów związkowych jest brat Pawła Siergiejewicza, który z najbliższą rodziną od lat już nie utrzymuje związków. Dodik, przystępując do wykonania rozkazu, nie ma o tym pojęcia. Narracja prowadzona jest bardzo wolno; reżyserka stara się zresztą nie tyle inscenizować poszczególne akty dramatu, co podglądać rzeczywistość. Kamera towarzyszy aktorom, starając się być w samym środku wydarzeń, a nie pokazywać je z zewnątrz. Tym samym film nabiera charakteru paradokumentu, jest bardzo surowy, można odnieść wrażenie, że wiele scen było po prostu improwizowanych na planie. Dlatego pojawiają się dialogi – i to dość długie – które nie mają żadnego bezpośredniego związku z fabułą. Bo przecież to normalne, że kiedy spotyka się kilku robotników, to mówią nie tylko o najistotniejszych dla nich sprawach, ale także o… „dupie Maryni”. Nieco mniej normalne w filmie Baskowej jest jednak to, że dywagują o prozie Nikołaja Gogola i koncepcjach kinematograficznych Bertolda Brechta. Ten fragment, jak można mniemać, reżyserka umieściła w konkretnym celu – aby zobrazować kolosalną różnicę w poziomie wykształcenia pokolenia wychowanego jeszcze w czasach Związku Radzieckiego i tego, które załapało się na edukację zreformowaną. Ci pierwsi znają nie tylko Gogola, mogą dyskutować także o krytyku literackim Wissarionie Bielinskim, pisarzach Aleksandrze Puszkinie i Andrieju Płatonowie, a nawet historyku-marksiście Michaile Pokrowskim; ci drudzy nie mają nawet pojęcia, kto to Płatonow.
Ukłonów w stronę radzieckiej przeszłości jest zresztą więcej. Nie należy jednak z tego powodu wyciągać zbyt daleko idących wniosków (chociażby na temat światopoglądu Swietłany Baskowej). Reżyserce zależało przede wszystkim na zaakcentowaniu uderzającego podziału na dwie grupy społeczne, których drogi rozeszły się już tak dawno, że o jakimkolwiek porozumieniu nie może być mowy. Mimo że mówią tym samym językiem, mają to samo obywatelstwo, różnią ich mentalność, ambicje i wyznawane wartości. Są z zupełnie odmiennych światów, nie rozumieją się nawzajem, nawet nie chcą się zrozumieć. Stosunek Pawła Siergiejewicza do robotników w fabryce przypomina sposób odnoszenia się właścicieli plantacji bawełny na południu Stanów Zjednoczonych do czarnoskórych niewolników. Są dla niego warci dokładnie tyle, ile da się z nich wycisnąć i tym samym na nich zarobić. Ta przepaść w statusie społecznym podkreślona jest w „Dla Marksa…” najwyraziściej w wystroju wnętrz. Z jednej strony mamy więc jasne i przestronne gabinety i pokoje, w których urzęduje i mieszka elita, kierownictwo przedsiębiorstwa; z drugiej natomiast – obskurne, niedoświetlone, spowite przez mrok hale fabryczne i korytarze, w których tle słychać ciągłe stukanie, walenie i zgrzytanie maszyn. Można od tego oszaleć. Można stracić zdrowie. Ale gdy się nie ma wyboru, gdy to miejsce jest jedynym źródłem utrzymania, trzeba go bronić przed chciwością właścicieli. Obraz Baskowej ma wydźwięk antykapitalistyczny i antyoligarchiczny, można go nawet określić mianem dzieła z ducha marksistowskiego, ale to wszystko jest głównie wizją artystyczną. I ostrzeżeniem. Właśnie – nie groźbą, lecz ostrzeżeniem – że na takim kapitalizmie daleko się nie zajedzie. To oczywiście nic nowego, ale od dawna żaden filmowiec (nie tylko zresztą w Rosji) nie znalazł w sobie odwagi, żeby tak mocno to zaakcentować.
W głównych rolach reżyserka obsadziła swoich przyjaciół. Aktywistę, nawołującego do stworzenia związku zawodowego, zagrał moskwianin Siergiej Pachomow (rocznik 1966) – prawdziwy człowiek-orkiestra: aktor (komik), scenarzysta, muzyk i malarz, który zagrał również we wszystkich wcześniejszych filmach Baskowej. We właściciela fabryki, Pawła Siergiejewicza, wcielił się bardzo popularny w Rosji Władimir Jepifancew („Szczęściarz”, „Niepokonany”, „Odszkodowanie”, „Człowiek znikąd”, „Szpieg”), zaś w jego ojca, Siergieja Wiktorowicza – Wiktor Siergaczow. Ten – urodzony w 1934, a zmarły w lutym 2013 roku – aktor miał na koncie kilkadziesiąt ról w filmach kinowych i telewizyjnych. Pojawił się między innymi w „Szlacheckim gnieździe” (1969) Andrieja Konczałowskiego, „Trockim” (1993) Leonida Mariagina (gdzie wcielił się w postać tytułową) oraz w „Mistrzu i Małgorzacie” (1994) Jurija Kary. Grał praktycznie do samej śmierci. W rolach drugoplanowych możemy natomiast zobaczyć pochodzącego z Krymu Ławrientija Swietlicznego jako związkowca-marksistę, Aleksandra Kowaliowa („Szultes”), który zagrał robotnika będącego wielbicielem literatury i kina oraz Denisa Jakowlewa („Korolow”), któremu swoją twarz zawdzięcza Dodik, podstępny i zdradziecki doradca Pawła Siergiejewicza. Zdjęcia są – w większości – autorstwa trzydziestosiedmioletniego Maksima Mosina, który po ukończeniu wydziału operatorskiego Wszechrosyjskiego Państwowego Instytutu Kinematografii (WGIK) przez wiele lat pracował jedynie przy telenowelach; „Dla Marksa…” jest jego debiutem kinowym. W bardzo oszczędnej ścieżce dźwiękowej Baskowa wykorzystała fragmenty „Siedmiu słów Chrystusa (na wiolonczelę, akordeon i smyczki)” (1982) autorstwa legendarnej kompozytorki radzieckiej i rosyjskiej pochodzenia tatarskiego Sofii Gubajdulinej („Pion”). I trzeba przyznać, że był to wybór idealny – bardzo ascetyczna, wręcz minimalistyczna muzyka artystki od ponad dwudziestu lat mieszkającej na stałe w Niemczech znakomicie sprawdziła się jako ilustracja do tak ponurego, rozegranego głównie w mrocznych korytarzach i halach fabrycznych, dramatu.
koniec
11 sierpnia 2013

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Klasyka kina radzieckiego: Said – kochanek i zdrajca
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

W trzeciej części tadżyckiego miniserialu „Człowiek zmienia skórę” Bension Kimiagarow na krótko rezygnuje z socrealistycznej formuły opowieści i przywołuje dobre wzorce środkowoazjatyckich easternów. Na ekranie pojawiają się bowiem basmacze, których celem jest zakłócenie budowy kanału. Ten wątek służy również scenarzystom do tego, by ściągnąć kłopoty na głowę głównego inżyniera Saida Urtabajewa.

więcej »

Fallout: Odc. 3. Oko w oko z potworem
Marcin Mroziuk

22 IV 2024

Nie da się ukryć, że pozbawione głowy ciało Wilziga nie prezentuje się najlepiej, jednak ważne okazuje się to, że wciąż można zidentyfikować poszukiwanego zbiega z Enklawy. Obserwując rozwój wydarzeń, możemy zaś dojść do wniosku, że przynajmniej chwilowo szczęście opuszcza Lucy, natomiast Maximus ląduje raz na wozie, raz pod wozem.

więcej »

East Side Story: Czy można mieć nadzieję w Piekle?
Sebastian Chosiński

21 IV 2024

Mariupol to prawdopodobnie najboleśniej doświadczone przez los ukraińskie miasto w toczonej od ponad dwóch lat wojnie. Oblężone przez wojska rosyjskie, przez wiele tygodni sukcesywnie niszczone ostrzałami z lądu, powietrza i morza. Miasto zamordowane po to, by złamać opór jego mieszkańców i ukarać ich za odrzucenie „ruskiego miru”. O tym opowiada dokument Maksyma Litwinowa „Mariupol. Niestracona nadzieja”.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.