W ten weekend do kina trafia klasyk – „Cyrk” Charliego Chaplina. O tym zapomnianym już nieco filmie smutnego trampa pisaliśmy przy okazji cyklu „Klasyka z klasą”.
Co nam w kinie gra: Cyrk
[Charlie Chaplin „Cyrk” - recenzja]
W ten weekend do kina trafia klasyk – „Cyrk” Charliego Chaplina. O tym zapomnianym już nieco filmie smutnego trampa pisaliśmy przy okazji cyklu „Klasyka z klasą”.
Charlie Chaplin
‹Cyrk›
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Cyrk |
Tytuł oryginalny | The Circus |
Dystrybutor | Art House |
Data premiery | 18 października 2013 |
Reżyseria | Charlie Chaplin |
Zdjęcia | Rollie H. Totheroh |
Scenariusz | Charlie Chaplin |
Obsada | Charlie Chaplin, Al Ernest Garcia, Merna Kennedy, Harry Crocker, George Davis, Henry Bergman, Tiny Sandford, John Rand, Steve Murphy |
Muzyka | Charlie Chaplin |
Rok produkcji | 1928 |
Kraj produkcji | USA |
Czas trwania | 69 min |
WWW | Polska strona |
Gatunek | komedia, romans |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Ze wszystkich niemych komedii Chaplina najrzadziej wspomina się o „Cyrku”. Przyczyna nie leży jednak w wartości artystycznej samego obrazu (który może i nie jest szczytowym osiągnięciem mistrza, lecz jednocześnie nie aż tak złym, żeby być powodem do wstydu), a wynika ona z okoliczności, jakie towarzyszyły realizacji filmu. Sam twórca tak bardzo chciał zapomnieć o swoim dziele, że nie wspomina o nim w autobiografii. Tym bardziej jest to zaskakujące, bo właśnie za wszechstronność i geniusz, z jakimi napisał, zagrał główną rolę, wyreżyserował i wyprodukował „Cyrk” Chaplin dostał pierwszego Oscara na inicjalnej ceremonii w 1929 r.
Tak drastyczny sposób rozliczenia się z własnym dziełem nie powinien dziwić. Okres produkcji „Cyrku” zbiegł się z rozwodem Chaplina z jego drugą żoną, aktorką Litą Grey. Ich pierwszym filmowym przedsięwzięciem była krótkometrażowa komedia „Nieroby” z 1921 r. Później aktorka wystąpiła jeszcze w „Brzdącu” (1921) i „Gorączce złota” (1925) – choć zawsze w epizodach. Kiedy 16-letnia Grey zaszła w pierwszą ciążę z Chaplinem (w sumie urodziła mu dwóch synów: Charlesa Juniora i Sidneya), pobrali się potajemnie w 1924 r. Ślub musiał odbyć się w Meksyku – w USA zażyłość 35-letniego Chaplina z nastolatką, byłaby potraktowana jak uwiedzenie nieletniej, co mogłoby mieć finał w więzieniu. Jak twierdzi biograf Chaplina, Joyce Milton, właśnie relacje twórcy „Paryżanki” i Lity Grey miały stać się kanwą dla bohaterów „Lolity” Vladimira Nabokova. Małżeństwo przetrwało zaledwie cztery lata, a aktorce zależało nie tylko na formalnym zakończenie związku i zgarnięciu solidnej sumy pieniędzy, ale przede wszystkim na zniszczeniu reputacji i kariery Chaplina. Pozew rozwodowy liczył aż 42 strony i zawierał nazwiska domniemanych i rzeczywistych kochanek reżysera, a także listę jego seksualnych upodobań. Nie trzeba chyba dodawać, że treść pozwu szybko wyciekła do opinii publicznej i w formie broszury stała się bestsellerem drugiego obiegu. Jednak proces, który miał pogrążyć króla komedii, w rzeczywistości zniszczył samą aktorkę. W jej obronie stanęły tylko organizacje kobiece, które wzywały do bojkotu filmów Chaplina. Za to publiczność zdecydowanie poparła ich idola. Po rozwodzie i otrzymaniu rekordowej jak na tamte czasy sumy ok. 700 tysięcy dolarów, Grey zagrała jeszcze tylko w 3 filmach. W 1947 roku zakończyła karierę aktorską. W latach 70 i 80-tych pracowała jako ekspedientka w jednym z domów towarowych w Beverly Hills. Napisała dwie książki, poświęcone jej małżeństwu z twórcą „Gorączki złota”, a także wystąpiła w filmie dokumentalnym „Unknown Chaplin”z 1985 roku. Zmarła w 1995 roku.
Proces zmusił Chaplina do przerwania zdjęć na osiem miesięcy. Zakusy prawników aktorki na majątek reżysera były na tyle duże, że autor „Brzdąca” postanowił ukryć nagrany materiał „Cyrku”. Jak się później okazało część taśm uległa zniszczeniu. Kiedy powrócono do Los Angeles, by dograć brakujące sceny okazało się, że niewiele zostało z dawnego, utrwalonego na taśmie, pejzażu, wciąż rozrastającego się Hollywood. W międzyczasie porywisty wiatr zniszczył główną dekorację – namiot cyrkowy, który po paru miesiącach i tak został strawiony przez ogień. Czego nie zniszczył żywioł, doprawili strażacy. To nie koniec kłopotów. Kiedy Chaplin o 3 w nocy doszedł do wniosku, że finałowa scena wymaga dubla, bo melonik na jego głowie leży krzywo, okazało się, że skradzione niezbędne dla tej sceny wozy cyrkowe. Za kradzieżą stała grupa rezolutnych studentów, którzy chcieli tylko ubarwić organizowane przez siebie ognisko. Całkiem sporo perypetii jak na film, który trwa zaledwie 69 minut.
Tradycyjnie fabuła jest banalnie prosta. Włóczęga (no wiadomo, że Chaplin) przypadkowo trafia na arenę cyrku, czym rozbawia zebraną publiczność. Dyrektor estrady (Al Ernest Garcia) postanawia go zatrudnić, by uratować podupadający cyrk. Tramp oczywiście zakochuje się w pasierbicy dyrektora, Mernie (18-letnia balerina Merna Kennedy), lecz bez wzajemności. Ta woli przystojnego linoskoczka Rexa (Harry Crocker). Bohater Chaplina, by udowodnić swoje męstwo, spróbuje własnych sił w spacerze po linie – oczywiście ze skutkiem dalekim od zamierzonego.
Cały film wyrósł właśnie z tej sceny, będącej kwintesencją sytuacji bez wyjścia. W końcu spacer po linie odbywa się w towarzystwie rozjuszonych małp, ściągających akrobacie spodnie i zostawiających na jego drodze skórkę od banana. Taki sposób konstrukcji fabuły, poprzez rozrastanie się gagu do całej względnie złożonej historii, Chaplin zaczerpnął z własnych doświadczeń ze współpracy z Mackiem Sennettem jeszcze w drugiej dekadzie XX w. Zresztą wiele gagów zawartych w „Cyrku” pojawiło się już wcześniej. Numer Wilhelma Tella (stary numer z jabłkiem na głowie zostaje urozmaicony o konsumpcję owocu, co wprawia łucznika w szał) był dość popularnym skeczem, który w kinie pojawił się już w 1900 r. Zaś motyw miłosny został w dużej mierze zaczerpnięty z krótkometrażowego „Vagabond” (1916), gdzie również mamy trójkąt emocjonalny, choć jego finał jest znacznie przyjemniejszy dla postaci granej przez Chaplina.
Odwrotnie w „Cyrku”. Kiedy tramp słyszy przepowiednie wróżki, że jego ukochana Merna poślubi bruneta, wpada w euforię i pchnięty miłosnym uniesieniem rozgramia wszystko dookoła, nie oszczędzając przy tym współpracowników. Ten błogostan nie trwa jednak zbyt długo. Dziewczyna spotyka czarnowłosego Rexa, zakochuje się w nim od pierwszego wejrzenia (a jakże by inaczej), a trampa kastruje po allenowsku – przedstawia jako przyjaciela. Zdruzgotany bohater Chaplina nie poddaje się jednak tak łatwo. Jego zazdrość zostaje idealnie wyrażona w scenie obrazującej jego myśli, kiedy wychodzi z siebie i nokautuje rywala. W ostatecznej wersji filmu nie znalazły się jeszcze dwie sceny, które doskonale uzupełniają portret zazdrosnego mężczyzny. W każdej z nich tramp próbuje udowodnić, że swoją szarmanckością i odwagą dorównuje linoskoczkowi. Ambicje nie dorównują umiejętnościom i wszystkie próby kończą się kompromitacją. Chaplinowi udało się stworzyć postać beznadziejną, której jednak nie sposób nie kibicować. Idealnie sportretowana męska duma i próba zdobycia kobiecego serca są jednymi z najbardziej szczerych i prawdziwych portretów zakochanego mężczyzny. Mężczyzny, który nawet dla dobra ukochanej kobiety jest gotów zrezygnować z własnego szczęścia.
Próbą udowodnienia swoich umiejętności jest finałowy spacer po linie (scena dublowana zaledwie 700 razy). Zwierzęta nie dają mu zresztą spokoju przez cały film. Wiecznie prześladuje go rozbrykany osioł. Przypadkowo uruchamia stół prestidigitatora, przez co z kapeluszy wyskakują świnki, gołębie i króliki. W jabłku, które miało być celem Wilhelma Tella, znajduje robaka. No i oczywiście trafia do klatki z lwem (200 dubli). Za każdym razem wpada w kolejne tarapaty, a jego niezaradność tylko pogarsza sytuację. Ten ciąg katastrof idealnie wpisuje się w sumę zdarzeń podczas produkcji filmu.
Z planu zdjęciowego zachowało się jedna szczególna fotografia zrobiona zaraz po pożarze cyrku. Widnieje na niej zrozpaczony Chaplin przygnębiająco spoglądający na widza. W tle widać niestrawione przez ogień resztki dekoracji. Ten smutek nie był jednak zagrany. Zdjęcie przedstawia nie artystę a pogrążonego w rozpaczy człowieka. Nawet będąc poza planem, Chaplin grał i udawał, przenosił swojego bohatera do realnego świata. W tym przypadku zabrakło mu na to siły. Zbyt wiele nieszczęśliwych wypadków spadło na niego jednocześnie. Właśnie o trudnej sztuce rozbawienia publiczności opowiada „Cyrk”. Dyrektor widowiska każe trampowi być śmiesznym. Ale jak tego dokonać, kiedy dusi w sobie niespełnioną miłość? Jak zostawić za kurtyną prywatną traumę i brylować na scenie, żonglując kolejnymi gagami? Jak uszczęśliwiać innych, kiedy samemu ma się kłopoty? Film, jak i jego kulisy, to próba wskazania etosu aktora, którego praca polega na pełnym oddaniu się widowni. To ona gwarantuje mu solidną dawkę energii, potrzebnej do artystycznego spełnienia. Bez niej nie istnieje. Dlatego nigdy nie może jej zawieść.
Na początku lat 70. Chaplin dołączył do filmu piosenkę, którą zresztą sam wykonuje. Zaskakujące posunięcie jak na zagorzałego przeciwnika użycia słowa na ekranie (choć w końcu ugiął się technologicznej presji, zresztą ze znakomitym rezultatem). Wielokrotnie przekonywał, że pantomima jest uniwersalną formą komunikacji. Rzeczywiście, grał całym ciałem. Z niezwykłą lekkością i bezpretensjonalnością umiał wyrazić najsubtelniejsze emocje, które nawet po prawie 100 latach od premiery, nie rażą teatralnością. Chaplin stworzył na ekranie Człowieka, takim jakim jest – wiecznie zagubionego poszukiwacza szczęścia, strącającego na siebie lawinę nieszczęść; człowieka, który coraz upada, ale za każdym razem z dumą powstaje. Doskonale obrazuje to finałowa scena „Cyrku”. Odjeżdżają wozy artystów wraz z jego ukochaną. Zostaje tylko samotny Chaplin. Nie czas jednak na łzy. Uzbrojony w melonik i laseczkę wyrusza w dalszą drogę w nieustannym poszukiwaniu szczęścia. Sędziwy ten filmowy dziadek. Ale wciąż krzepi i porusza.