Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Maksim Panfiłow
‹Iwan, syn Amira›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułIwan, syn Amira
Tytuł oryginalnyИван сын Амира
ReżyseriaMaksim Panfiłow
ZdjęciaOleg Łukiczow
Scenariusz
ObsadaKarolina Gruszka
Rok produkcji2013
Kraj produkcjiRosja, Uzbekistan
Czas trwania116 min
Gatunekdramat, obyczajowy, psychologiczny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

East Side Story: Jaka piękna wojna! Jaka cudna zdrada!
[Maksim Panfiłow „Iwan, syn Amira” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Czy Karolina Gruszka ma szansę dorównać popularnością w krajach rosyjskojęzycznych Barbarze Brylskiej? Pewnie nie, choć przecież ani urody, ani talentu jej nie brakuje. Wtedy jednak – pięć czy cztery dekady temu – łatwiej było się przebić, a filmy zaakceptowane przez władze bez kłopotu zdobywały wielomilionową publiczność. Dramat psychologiczny „Iwan, syn Amira” Maksima Panfiłowa na taką jednak liczyć nie może.

Sebastian Chosiński

East Side Story: Jaka piękna wojna! Jaka cudna zdrada!
[Maksim Panfiłow „Iwan, syn Amira” - recenzja]

Czy Karolina Gruszka ma szansę dorównać popularnością w krajach rosyjskojęzycznych Barbarze Brylskiej? Pewnie nie, choć przecież ani urody, ani talentu jej nie brakuje. Wtedy jednak – pięć czy cztery dekady temu – łatwiej było się przebić, a filmy zaakceptowane przez władze bez kłopotu zdobywały wielomilionową publiczność. Dramat psychologiczny „Iwan, syn Amira” Maksima Panfiłowa na taką jednak liczyć nie może.

Maksim Panfiłow
‹Iwan, syn Amira›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułIwan, syn Amira
Tytuł oryginalnyИван сын Амира
ReżyseriaMaksim Panfiłow
ZdjęciaOleg Łukiczow
Scenariusz
ObsadaKarolina Gruszka
Rok produkcji2013
Kraj produkcjiRosja, Uzbekistan
Czas trwania116 min
Gatunekdramat, obyczajowy, psychologiczny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
„Iwan, syn Amira” to jedno z tych dzieł pokazanych na 7. Festiwalu Filmów Rosyjskich „Sputnik nad Polską”, które nie doczekało się jeszcze premiery w swoim kraju – i nie mamy tu na myśli jedynie Rosji, albowiem do powstania obrazu Maksima Panfiłowa przyczynili się również Uzbecy. Co zresztą nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę, że właśnie w tym środkowoazjatyckim państwie rozgrywa się w dużej części jego akcja. Panfiłow to, urodzony w 1968 roku, moskwianin; jako dwudziestodwulatek ukończył wydział aktorski Wyższej Szkoły Teatralnej imienia Borisa Szczukina, a po kolejnych sześciu zdobył dyplom ukończenia Wyższych Kursów Scenariopisarstwa i Reżyserii, gdzie uczył się między innymi pod okiem zdobywcy Oscara Władimira Mieńszowa (za kultowy melodramat „Moskwa nie wierzy łzom”). Po studiach zajął się głównie produkcją filmową; jeśli zaś „bawił” się w aktorstwo, to na scenie teatralnej, a nie przed kamerą. Dlatego też bardzo późno, bo dopiero w wieku lat czterdziestu pięciu, zaliczył swój reżyserski debiut. Scenariusz „Iwana…” napisał sam Panfiłow do spółki z Andriejem Osipowem (znanym dotychczas przede wszystkim jako autor dokumentalnych filmów biograficznych o wybitnych ludziach kultury epoki Rosji carskiej i Związku Radzieckiego, jak na przykład wybitni poeci Andriej Bieły i Marina Cwietajewa); w ostatniej fazie pracy nad tekstem obu panów wsparła swoim talentem specjalistka od kina obyczajowego i psychologicznego Natalia Nazarowa („Rusałka”, „Odszkodowanie”, „Zdrada”, „Córka”).
Akcja obrazu Panfiłowa rozgrywa się w latach 40. XX wieku. Jego główną bohaterką jest Maria (Masza) Michajłowna, mniej więcej trzydziestoletnia kobieta, która prowadzi spokojne – można by nawet rzec, że sielskie – życie u boku męża, kapitana marynarki wojennej Iwana Alejsiejewicza Istomina. Mieszkają w Sewastopolu na Krymie i mają dwójkę dzieci, córeczkę Anfisę i syna Fiodora. Gdy mąż służy na statku, Masza pracuje w miejscowym domu kultury, gdzie prowadzi zajęcia z dziećmi – uczy ich śpiewać, tańczyć. Szczęście rodzinne przerywa wybuch wojny – Iwan walczy z Niemcami, jego żona, w momencie gdy wojska hitlerowskie podchodzą pod Sewastopol, wraz z dziećmi zostaje ewakuowana na wschód. Ostatecznie trafia do Uzbekistanu – jednak nie do samego Taszkientu, który był jej celem, ale gdzieś na prowincję. Nie jest jej lekko. Wcześniej dowiedziała się bowiem o śmierci swoich rodziców, lekarzy z Kijowa; dotarła do niej również wieść, że mąż zginął w walce z Niemcami. Jakby tych nieszczęść było mało, w drodze rozchorował się Fiodor, a urzędnik uzbecki, zamiast służyć pomocą, zastanawia się jedynie, jak oskubać Istominę z ostatnich rzeczy, które mogłyby spodobać się jego żonie. Pozbawiona wsparcia Masza błąka się po ulicach miasteczka, na ulicy targowej jej synek nagle traci przytomność, a ona nie potrafi nawet dogadać się z miejscowymi handlarzami, którzy albo nie potrafią, albo po prostu nie chcą rozmawiać po rosyjsku. Wreszcie jeden z nich lituje się nad pozbawioną opieki kobietą i zabiera ją oraz dzieci do swojego domu.
Tym mężczyzną jest Amir, sprzedawca żyrandoli. Pojawienie się trójki gości w jego domu nie wzbudza jednak entuzjazmu pozostałych domowników, wszak handlarz musi utrzymać matkę, dwie żony i dwójkę swoich dzieci. Mimo to Uzbek stawia na swoim i nie pozwala Maszy odejść na dalszą poniewierkę. Prawdopodobnie dlatego, że kobieta-Europejka zwyczajnie mu się podoba, fascynuje go swoją – z jego punktu widzenia – egzotyczną urodą. Z biegiem czasu między tą dwójką rodzi się bliższa więź. Amir okazuje się człowiekiem subtelnym i delikatnym, wyrozumiałym i wielkodusznym. Na zadane przez Maszę pytanie, dlaczego nie jest na wojnie, odpowiada: „Bo nie potrafię zabijać ludzi”. Po kilku miesiącach tułaczki Rosjanka znajduje więc w jego domu nadzwyczaj spokojną przystań. Ale czy, biorąc pod uwagę ówczesne wydarzenia rozgrywające się w Związku Radzieckim, nie za spokojną? Słuchając Amira, można bowiem odnieść wrażenie, że głoszone przez niego poglądy pacyfistyczne wystarczyły, aby nie zostać wziętym pod broń do obrony komunistycznej ojczyzny. Mało to realne; za podobne słowa wylądowałby raczej w kompanii karnej na pierwszej linii frontu albo w łagrze. Tymczasem nikt go nie nieopokoi. W miasteczku nie ma nawet żadnych żołnierzy ani enkawudzistów, nikt od Uzbeków niczego nie chce; autorzy scenariusza nie zająknęli się nawet słowem, aby istniały jakieś kołchozy, a praca na roli – czyżby na swoim? – sprawia wszystkim radość. Tak wielką, że wieczorami mają jeszcze siłę i ochotę, aby jeść pilaw i szukać rozrywki, zabawiając się grami planszowymi. Żyć, nie umierać – najlepiej aby taka wojna trwała jak najdłużej!
Trudno się więc dziwić, że w takiej atmosferze, po wielu podchodach ze strony Amira, dochodzi wreszcie do jego zbliżenia z Maszą, którego efektem okazuje się syn. Chłopiec otrzymuje imię Iwan (Wania) na cześć nieżyjącego kapitana Istomina. Tymczasem wojna dobiega końca i oto pewnego dnia w dalekim Uzbekistanie pojawia się w glorii bohatera walk z Niemcami cały i zdrowy Iwan Alejsiejewicz. Nie trzeba chyba dodawać, że najpierw szok przeżywa Masza, a jakiś czas potem sam marynarz. Było, nie było, on też jest człowiekiem wyrozumiałym i postanawia wybaczyć małżonce, którą zabiera z powrotem na Krym. Ba! nie zapomina nawet o zapakowaniu na ciężarówkę młodziutkiego Wani. Piękny to gest, ale czy nie nazbyt idealistyczny? Jak zresztą większość rozwiązań dylematów natury moralnej, jakie pojawiają się w tym filmie. Co prawda, później Istomina zaczynają nawiedzać wątpliwości, a kolega z pracy, Andriej, podpowiada mu nawet dość drastyczny sposób wyjścia z sytuacji, ale widz przez cały czas może być pewien, że na wielki dramat miejsca tu nie ma. I to jest największy minus „Iwana…” – obraz Panfiłowa jest idealnie letni, nie angażuje emocjonalnie, bo też przedstawia okoliczności tak oderwane od rzeczywistości (biorąc na dodatek pod uwagę czas i kraj, w jakim rozgrywają się wydarzenia), że trudno traktować je na poważnie. Rozpisana na kilka lat fabuła sprawia też, że akcja traci na dynamice i wewnętrznej spójności. W drugiej części dzieła, nazwijmy ją „sewastopolską”, pojawiają się też postaci, dla których twórcy nie znajdują dramaturgicznego usprawiedliwienia. Wątek radiotelegrafistki Nastii kochającej się platonicznie w Andrieju, który nie okazuje jej szczególnego zainteresowania, nijak się bowiem ma do
Może również zastanawiać, po co autorzy obdarzyli Maszę córką Anfisą, skoro dziewczynka wyraźnie ich uwiera, nie bardzo wiedzą, co z nią zrobić i w efekcie na długie minuty zwyczajnie o niej zapominają. Cóż, nie można wykluczyć, że z Panfiłowa będzie jeszcze niezły reżyser, ale pisanie scenariuszy zdecydowanie powinien pozostawić innym. „Iwan…” byłby bowiem całkiem przyzwoitym melodramatem z wojną na dalekim planie, gdyby więcej było w nim prawdy historycznej, obyczajowej i psychologicznej. W roli głównej, matki małego Wani, Marii Michajłownej Istominej, reżyser obsadził naszą rodaczkę, Karolinę Gruszkę (rocznik 1980), do tej pory w Rosji znaną głównie z filmów kręconych przez jej męża – dramatopisarza, scenarzystę i reżysera Iwana Wyrypajewa („Tlen”, „Taniec Delhi”). W jej męża filmowego, kapitana Iwana Aleksiejewicza, wcielił się natomiast trzydziestopięcioletni Dmitrij Diużew („Wyspa”, „Podróż ze zwierzętami domowymi”, „Druga strona”). Z aktorów rosyjskich na drugim planie możemy zobaczyć jeszcze niezwykle popularnego Andrieja Mierzlikina („Twierdza brzeska”, „Boris Godunow”, „Szpieg”), który wcielił się w swego imiennika, pracownika stacji meteorologicznej i jednocześnie przyjaciela kapitana Istomina, oraz dopiero walczącą o rozpoznawalność Anastazję Smoktunowską (w roli radiotelegrafistki Nastii), wnuczkę genialnego Innokientija Smoktunowskiego, stawiającą dopiero pierwsze kroki na planie filmowym.
Poza nimi wszystkie istotne role powierzone zostały, z oczywistych względów, aktorom rodem z Uzbekistanu. Amira zagrał Bobur Jułdaszew – syn reżysera teatralnego i aktorki, który w kinie zadebiutował jeszcze jako dziecko. Dzisiaj ma na koncie około czterdziestu ról, choć żadna jeszcze nie przyniosła mu sławy światowej. Jego żony mają zaś twarze Nargis Abdułłajewej (Dżamila) i Loli Eltajewej (Fatima), znanych chyba tylko najwytrawniejszym specjalistom od kinematografii krajów Azji Środkowej. Autorem ścieżki dźwiękowej, będącej notabene jednym z najjaśniejszych elementów „Iwana, syna Amira”, jest… Tunezyjczyk, Anouar Brahem (rocznik 1957), znany z umiejętności łączenia folku i klasycznej muzyki arabskiej z jazzem. Zasłynął on także jako wirtuoz gry na oudzie, bezprogowym instrumencie strunowym podobnym do lutni, którego brzmienie wypełnia niemal cały soundtrack. O równie atrakcyjne zdjęcia zadbał natomiast Oleg Łukiczow, specjalista od klimatycznych filmów z tajemnicą, jak chociażby „Najlepsza pora roku” (2007), „Dzień w Juriewie” (2008) czy „Zawieszenie broni” (2010).
koniec
24 listopada 2013

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fallout: Odc. 2. Elementy układanki zaczynają do siebie pasować
Marcin Mroziuk

19 IV 2024

Z jednej strony trudno nam zachować powagę, gdy obserwujemy, jak bardzo zachowanie Lucy nie pasuje do zwyczajów i warunków panujących na powierzchni. Z drugiej strony w miarę rozwoju wydarzeń wygląda na to, że właśnie ta młoda kobieta ma szansę wykonać z powodzeniem misję, która na pierwszy rzut oka jest ponad jej siły.

więcej »

Klasyka kina radzieckiego: Odcięta głowa Jima Clarka
Sebastian Chosiński

17 IV 2024

Niby powinny cieszyć nas wielkie sukcesy odnoszone przez polskich artystów poza granicami kraju. A powieść Brunona Jasieńskiego „Człowiek zmienia skórę” bez wątpienia taki sukces odniosła. Tyle że to sukces bardzo gorzki: po pierwsze – książka była typowym przejawem literatury socrealistycznej, po drugie – nie uchroniła autora przed rozstrzelaniem przez NKWD. Cztery dekady po jego śmierci na jej podstawie powstał w sowieckim Tadżykistanie telewizyjny serial.

więcej »

Co nam w kinie gra: Perfect Days
Kamil Witek

16 IV 2024

„Proza życia według klozetowego dziada” może nie brzmi za zbyt chwytliwy filmowy tagline, ale Wimowi Wendersowi chyba coraz mniej zależy, aby jego filmy cechowały się przede wszystkim potencjałem na komercyjny sukces. Zresztą przepełnione nostalgią „Perfect Days” koresponduje całkiem nieźle z powoli podsumowującym swoją twórczość Niemcem, który jak wielu starych mistrzów, powoli zaczyna odchodzić do filmowego lamusa. Nie znaczy to jednak, że zasłużony reżyser żegna się z kinem. Tym bardziej że (...)

więcej »

Polecamy

Bo biblioteka była zamknięta

Z filmu wyjęte:

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.