Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 23 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Charlie Chaplin
‹Pan Verdoux›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPan Verdoux
Tytuł oryginalnyMonsieur Verdoux
Dystrybutor Art House
Data premiery6 grudnia 2013
ReżyseriaCharlie Chaplin
ZdjęciaRoland Totheroh, Curt Courant
Scenariusz
ObsadaCharlie Chaplin, Mady Correll, Allison Roddan, Robert Lewis, Audrey Betz, Martha Raye, Ada May, Isobel Elsom, Marjorie Bennett
MuzykaCharlie Chaplin
Rok produkcji1947
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania124 min
Gatunekdramat, komedia, kryminał
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Co nam w kinie gra: Pan Verdoux
[Charlie Chaplin „Pan Verdoux” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
W ten weekend do naszych kin powrócił „Pan Verdoux” Charliego Chaplina. Pisaliśmy o filmie w cyklu „Klasyka z klasą”, dziś przypominamy Wam ten tekst.

Krystian Fred

Co nam w kinie gra: Pan Verdoux
[Charlie Chaplin „Pan Verdoux” - recenzja]

W ten weekend do naszych kin powrócił „Pan Verdoux” Charliego Chaplina. Pisaliśmy o filmie w cyklu „Klasyka z klasą”, dziś przypominamy Wam ten tekst.

Charlie Chaplin
‹Pan Verdoux›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPan Verdoux
Tytuł oryginalnyMonsieur Verdoux
Dystrybutor Art House
Data premiery6 grudnia 2013
ReżyseriaCharlie Chaplin
ZdjęciaRoland Totheroh, Curt Courant
Scenariusz
ObsadaCharlie Chaplin, Mady Correll, Allison Roddan, Robert Lewis, Audrey Betz, Martha Raye, Ada May, Isobel Elsom, Marjorie Bennett
MuzykaCharlie Chaplin
Rok produkcji1947
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania124 min
Gatunekdramat, komedia, kryminał
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Z pewnością znacie serialowego Dextera. To taki całkiem sympatyczny facet, który oprócz analizowania śladów krwi w departamencie policji w Miami, zajmuje się też jej rozlewem. I to na masową skalę – w ramach nieregulaminowych nadgodzin. Nawet dzisiaj, kiedy cenzura spełnia tylko rolę marketingową, opowieść o seryjnym mordercy z zasadami wywołuje kontrowersje. A co powiecie na to, że już w 1947 roku – dwa lata po wojnie, w której o morderców, tym bardziej seryjnych, nie było trudno – powstaje film o eleganciku z krwią na rękach? W dodatku jest to komedia. Komedia „Monsieur Verdoux” Charliego Chaplina.
Na pomysł, by z mordercy uczynić bohatera filmowego, wpadł Orson Welles. Inspiracją stał się Henri Désiré Landru – francuski matrymonialny zabójca, działający w latach 1915–1919. Pułapka, jaką zastawiał na ofiary, była banalnie prosta. Landru dawał ogłoszenia do gazet, w których przedstawiał się jako majętny wdowiec z dwójką dzieci, poszukujący kandydatki na żonę. Chętnych nie brakowało – w końcu pierwsza wojna światowa skutecznie przerwała niejeden węzeł małżeński. Kobiety zapraszał do swojej paryskiej willi. Tam, po dopełnieniu wszelkich formalności spadkowych, je zabijał, po czym ćwiartował i palił w piecu. Jego makabryczna przedsiębiorczość kosztowała życie dziesięć kobiet a także szesnastoletniego syna jednej z nich. Zabójca został aresztowany w kwietniu 1919 roku, a po trzech latach ścięty gilotyną. Zgodnie z francuskim zwyczajem, przed wykonaniem wyroku poczęstowano go papierosem i kieliszkiem rumu. Ten jednak odmówił. Tłumaczył to dbałością o własne zdrowie… Ścięta głowę Landru (zwanego też Sinobrodym) można obejrzeć w hollywoodzkim Muzeum Śmierci.
Welles chciał w głównej roli obsadzić Chaplina. Ten jednak odmówił. Odkupił od Wellesa za 5000 dolarów pomysł na film i sam zajął się jego realizacją. Czyli tradycyjnie prawie wszystkim: scenariuszem, reżyserią, odegraniem głównej roli, muzyką i montażem. Tak powstał „Monsieur Verdoux”. Tytułowy bohater jest byłym pracownikiem bankowym, który po 35 latach sumiennej i uczciwej pracy zostaje wyrzucony. Mając na utrzymaniu niepełnosprawną żonę i kilkuletniego syna postanawia poślubiać bogate wdowy lub inne dochodowe panienki, które – po dopełnieniu formalności finansowych – morduje.
W „Monsieur Verdoux” Chaplin ostatecznie zrywa ze stworzoną przez siebie postacią Trampa (który przetrwał jeszcze w pełni dźwiękowym „Dyktatorze” z 1940 r.) i związaną z nią serią gagów sytuacyjnych. W tym filmie największy nacisk kładzie na dialogi, których komizm bazuje głównie na wieloznaczności wypowiadanych kwestii. Pierwszeństwo słowa przed ruchem i gestem wymusiło zmianę metody pracy. Chaplin zrezygnował ze swojego spontanicznego i improwizacyjnego sposobu kręcenia filmów na rzecz rygorystycznego odwzorowywania scenariusza i storyboardów, a także pilnowania terminów ustalonych w kalendarzu realizacyjnym. Musiał w końcu poddać się zasadom, które już od dawna panowały w Hollywood.
Główny bohater, mimo swojej makabrycznej działalności, został tak skonstruowany, aby wzbudzić sympatię u widza. Elegancik w kapeluszu z delikatnym wąsikiem (naturalnie zapuszczonym – żadna atrapa jak to wcześniej bywało), niezwykle szarmancki wobec kobiet erudyta i miłośnik poezji, opiekun zwierząt i, przede wszystkim, kochający mąż i ojciec, dla którego troska o najbliższych jest życiowym celem. Verdoux, z jednej strony, jest ofiarą systemu kapitalistycznego, który przeżuwa człowieka jak gumę do żucia, którą z czasem się wypluwa, ale z drugiej, jest jego ucieleśnieniem, kiedy z niezwykłą szybkością przelicza gotówkę, jaką zostawiły mu świętej pamięci małżonki.
Czy takiej świętej pamięci? Bynajmniej. Każda z jego zarobkowych żon jest na tyle odstręczająca, że niejeden mężczyzna sam zastanawiałby się nad możliwością rychłego zakończenia związku. Taka na przykład Lydia (Margaret Hoffman). Samo jej surowe oblicze jest już wystarczającym argumentem, żeby się do niej nie zbliżać. A jeśli już znajdujemy się w zasięgu jej lodowatego wzroku, to nie czeka nas nic innego jak zrzędliwe przemowy, których słuchanie wprawiłoby niejednego w depresję. Druga „małżonka” jeszcze bardziej ciężkostrawna. Loteryjnej milionerce Annabelli (brawurowa rola Marthy Raye) paszcza nigdy się nie zamyka, a co gorsza robi przy tym mnóstwo hałasu zdecydowanie nieprzyswajalnego dla ucha. Z jednej strony, takie karykaturalne i odhumanizowane przedstawienie „żon” głównego bohatera miało kontrastować z jego dość specyficznie rozumianą poczciwością i czarem osobistym (w końcu to Chaplin!). Z drugiej jednak strony, objawia się w tym filmie nieco mizoginiczna natura króla slapsticku. Zwłaszcza jeśli do dość monstrualnej kreacji jego „żon” dodamy idylliczny obraz domu rodzinnego, w którym czeka piękna żona i nieco naiwny synek. A nad nimi czuwa dobry ojciec Verdoux, któremu i kapcie i gazetę śpieszą podać domownicy. A żona – żeby odciążyć jakże zmęczone oczy męża – czyta mu nagłówki dziennika. Seksizm w najczystszej postaci, choć odziany w elegancki garnitur i zakamuflowany za sympatyczną chaplinowską buźką.
Jedyną kobietą, z którą Verdoux stworzy relację nie ograniczającą się tylko do zakładania pętli na szyję lub dostarczania bamboszy, będzie postać grana przez Marilyn Nash. Początkowo miała stać się kolejną ofiarą – tym razem jednak zamordowaną w ramach makabrycznego eksperymentu z wykorzystaniem trucizny nie zostawiającej śladów. Ich wspólna rozmowa, będąca konfrontacją dwóch postaw życiowych – opartej na bezdusznym dążeniu po trupach do celu i chrześcijańskim ofiarowaniu dla ukochanej osoby – spowoduje, że morderczy instynkt Chaplina natrafi na moralną przeszkodę, której nie jest w stanie przeskoczyć.
No właśnie. Teza Chaplina, którą wygłosi podczas rozprawy sądowej, wydaje się mało przekonywująca. Usprawiedliwianie zabójstw tym, że inni – tzn. producenci broni – zarabiają na śmierci i nikt ich za to nie ściga razi naiwnością. Jakkolwiek rzucone przez niego hasło, że jedno zabójstwo czyni mordercą, miliony – bohaterem (słowa angielskiego biskupa Beilby Porteusa żyjącego w XVIII wieku) po odpowiedniej obróbce ilościowej niesie za sobą pewną dość smutną, choć powszechnie znaną, paradoksalną prawdę. Niestety, chaplinowska skłonność do prostego dydaktyzmu, który naturalnie i przezabawnie wypadał w jego niemych produkcjach, w filmie dźwiękowym brzmi niezwykle nachalnie i naiwnie. Brakuje tu charakterystycznej dla niego subtelności i lekkości. Nawet humor – w końcu miała to być komedia – wypada niezwykle blado. Oprócz paru dobrze znanych min i gagów, na poziomie dialogów prezentuje się dość grzecznie i staroświecko. Głównie przez to, że Chaplin nie daje zapomnieć widzowi, ze ogląda film zaangażowany i co rusz wrzuca w bardziej lekkostrawne partie filmu moralizatorskie hasło o głodujących ludziach i bezwzględności świata. Oj, zbyt namolnym nauczycielem chce być ten nasz Charlie.
Tłumów w kinach nie było. I chociaż film otrzymał nominację do Oscara za najlepszy scenariusz, to widzów bardziej interesowały kolejne skandale – zarówno obyczajowe, jak i polityczne – niż najnowsze dzieło króla komedii. Koniec lat 40. to nie był najlepszy czas w USA na manifestowanie swoich lewicowych poglądów, zwłaszcza jeśli podczas wojny było się zwolennikiem sojuszu z ZSRR. Chaplin nie wstydził się głośno wypowiadać swojego zdania, ale także stawał w obronie mniej lub bardziej rzeczywistych komunistów. Swoistym dolaniem oliwy do ognia było udzielenie poparcia Hannsowi Eislerowi, niemieckiemu kompozytorowi, którego władze amerykańskie zdecydowały się wydalić z kraju za komunistyczne sympatie (w tym przypadku rzeczywiste). Zaraz w mediach rozpętała się nagonka na Chaplina i jego najnowszy obraz, co poskutkowało licznymi protestami przed kinami wyświetlającymi „Monsieur Verdoux”. W takiej sytuacji wytwórnia United Artists została zmuszona do zawieszenia dystrybucji obrazu. A Chaplin był coraz bardziej persona non grata w USA.
Film „Monsieur Verdoux” to bardziej filmowa ciekawostka w chaplinowskim dorobku, niż arcydzieło kinematografii – choć tacy pierwszoligowi twórcy jak Luis Bunuel czy Claude Chabrol wypowiadali się nad wyraz pochlebnie o tym filmie. Nie mniej jednak warto pamiętać, że właśnie Chaplin został filmowym seryjnym mordercą i to jeszcze, zanim to stało się modne.
koniec
8 grudnia 2013

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fallout: Odc. 3. Oko w oko z potworem
Marcin Mroziuk

22 IV 2024

Nie da się ukryć, że pozbawione głowy ciało Wilziga nie prezentuje się najlepiej, jednak ważne okazuje się to, że wciąż można zidentyfikować poszukiwanego zbiega z Enklawy. Obserwując rozwój wydarzeń, możemy zaś dojść do wniosku, że przynajmniej chwilowo szczęście opuszcza Lucy, natomiast Maximus ląduje raz na wozie, raz pod wozem.

więcej »

East Side Story: Czy można mieć nadzieję w Piekle?
Sebastian Chosiński

21 IV 2024

Mariupol to prawdopodobnie najboleśniej doświadczone przez los ukraińskie miasto w toczonej od ponad dwóch lat wojnie. Oblężone przez wojska rosyjskie, przez wiele tygodni sukcesywnie niszczone ostrzałami z lądu, powietrza i morza. Miasto zamordowane po to, by złamać opór jego mieszkańców i ukarać ich za odrzucenie „ruskiego miru”. O tym opowiada dokument Maksyma Litwinowa „Mariupol. Niestracona nadzieja”.

więcej »

Fallout: Odc. 2. Elementy układanki zaczynają do siebie pasować
Marcin Mroziuk

19 IV 2024

Z jednej strony trudno nam zachować powagę, gdy obserwujemy, jak bardzo zachowanie Lucy nie pasuje do zwyczajów i warunków panujących na powierzchni. Z drugiej strony w miarę rozwoju wydarzeń wygląda na to, że właśnie ta młoda kobieta ma szansę wykonać z powodzeniem misję, która na pierwszy rzut oka jest ponad jej siły.

więcej »

Polecamy

Bo biblioteka była zamknięta

Z filmu wyjęte:

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Z tego cyklu

Perfect Days
— Kamil Witek

Czasem myślę o umieraniu
— Kamil Witek

Poprzednie życie
— Kamil Witek

Ślepowidzenie
— Sebastian Chosiński

Umrika
— Sebastian Chosiński

„Tajemnice Bridgend” i „Czarodziejska góra”
— Sebastian Chosiński, Konrad Wągrowski

Jesteśmy waszymi przyjaciółmi
— Sebastian Chosiński

Slow West
— Sebastian Chosiński

Imigranci
— Marta Bałaga, Sebastian Chosiński

Steve Jobs
— Kamil Witek

Tegoż autora

Porażki i sukcesy 2015
— Piotr Dobry, Ewa Drab, Grzegorz Fortuna, Krystian Fred, Jarosław Robak, Krzysztof Spór, Konrad Wągrowski

Oscary 2015: Esensja o „Idzie”
— Sebastian Chosiński, Karolina Ćwiek-Rogalska, Krystian Fred, Jarosław Robak, Krzysztof Spór, Konrad Wągrowski

Porażki i sukcesy 2014
— Karolina Ćwiek-Rogalska, Piotr Dobry, Jarosław Robak, Grzegorz Fortuna, Jacek Walewski, Konrad Wągrowski, Krystian Fred, Kamil Witek, Miłosz Cybowski, Adam Kordaś

Esensja ogląda: Marzec 2014 (2)
— Krystian Fred, Jarosław Loretz

Esensja ogląda: Styczeń 2014 (3)
— Krystian Fred, Michał Kubalski, Daniel Markiewicz, Agnieszka Szady

Esensja ogląda: Listopad 2013 (2)
— Karolina Ćwiek-Rogalska, Ewa Drab, Krystian Fred

„Ten film był dnem dna”, czyli historia ekranizacji prozy Stanisława Lema
— Michał Chaciński, Sebastian Chosiński, Krystian Fred, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski

Klasyka z klasą: Naprawdę wielka iluzja
— Krystian Fred

Klasyka z klasą: Marxizm na wesoło
— Krystian Fred

Klasyka z klasą: Odjechać to jakby trochę umrzeć
— Krystian Fred

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.