East Side Story: Zdrada kontrolowana [Jusup Razykow „Wstyd” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Pochodzący z Uzbekistanu, ale od pewnego czasu robiący karierę w Rosji, reżyser Jusup Razykow w Polsce jest osobą prawie całkiem anonimową. Bo choć przed paru laty TVP Kultura prezentowała jeden z jego filmów, to mimo wszystko nazwisko jego twórcy nie przebiło się do świadomości publicznej. Czy dramat psychologiczny „Wstyd” ma szansę to zmienić?
East Side Story: Zdrada kontrolowana [Jusup Razykow „Wstyd” - recenzja]Pochodzący z Uzbekistanu, ale od pewnego czasu robiący karierę w Rosji, reżyser Jusup Razykow w Polsce jest osobą prawie całkiem anonimową. Bo choć przed paru laty TVP Kultura prezentowała jeden z jego filmów, to mimo wszystko nazwisko jego twórcy nie przebiło się do świadomości publicznej. Czy dramat psychologiczny „Wstyd” ma szansę to zmienić?
Jusup Razykow ‹Wstyd›EKSTRAKT: | 70% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Wstyd | Tytuł oryginalny | Стыд | Reżyseria | Jusup Razykow | Zdjęcia | Jurij Michajliszyn | Scenariusz | Jekatierina Mawromatis, Jusup Razykow | Obsada | Maria Siemionowa, Wiktoria Artiomienko, Helga Filippowa, Jelena Korobiejnikowa, Iwan Ryżykow, Roman Kurcyn, Seseg Chapsasowa, Anna Bielieńkaja, Łarisa Marszałowa, Roman Tołstienko, Swietłana Liebiediewa, Wiktoria Bogdanowa, Jelena Gołowina | Muzyka | Aleksiej Artiszewski | Rok produkcji | 2013 | Kraj produkcji | Rosja | Czas trwania | 91 min | Gatunek | dramat, psychologiczny | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Należy bezsprzecznie do najważniejszych – a może i najwybitniejszych – reżyserów filmowych przełomu XX i XXI wieku rodem z Uzbekistanu. Zapewne także dlatego, że kinematografia tego kraju, nawet wśród państwa Azji Środkowej, nie należy do potentatów i zwyczajnie łatwiej jest się tam przebić. Nie można jednak zapominać, że Jusup Razykow wyściubił nos poza swoją ojczyznę i od paru lat ciężko pracuje na swoją pozycję w Rosji. Z powodzeniem – dodajmy. Urodził się w Taszkiencie w 1957 roku; jego ojciec był zawodowym żołnierzem. Na miejscowym uniwersytecie ukończył studia filologiczne, po czym wybrał się do Moskwy, aby kontynuować naukę na wydziale scenariuszowym Wszechzwiązkowego Państwowego Instytutu Kinematografii (WGIK), gdzie trafił pod skrzydła scenarzysty i prozaika Walentina Czernycha. W tym samym czasie próbował swych sił w wytwórni „Uzabekfilm” jako oświetleniowiec; co ciekawe, parę lat później – w 1990 roku – wrócił tam, ale tym razem, aby objąć stanowisko… dyrektora. W roli scenarzysty zadebiutował siedem lat wcześniej tekstem obyczajowym „Schody w domu z windą”, który na ekran przeniósł Aman Kamczibekow; krótkometrażówka ta wyróżniona została główną nagrodą na moskiewskim Festiwalu Filmów Młodzieżowych. Z kolei pierwszym filmem wyreżyserowanym przez Razykowa – jeszcze do spółki z Olimem Igraszewem – był uzbecki kryminał telewizyjny „Pod maską Czarnego Kota” (1990). W ciągu następnych piętnastu lat Razykow kręcił w swojej ojczyźnie dramaty („Anioł w ogniu”, 1993; „Mówca”, 1999; „Królestwo kobiet”, 2000, „Towarzysz Bojkendżajew”, 2002; „Lekarz”, 2004; „Dziewczęcy pasterz”, 2005), filmy sensacyjne („Jestem winny”, 1993) oraz komedie („Taniec mężczyzn”, 2001). Aż pewnego dnia postanowił spróbować sił w Rosji. Uznać to należy za odważny i ryzykowny krok; w Uzbekistanie był już ważną figurą, w nowym kraju musiał dopiero powalczyć o uznanie i autorytet, przecież mało kto pamiętał go z lat 80. XX wieku, gdy był jeszcze studentem WGIK-u. Zaczął od serialu kryminalnego „Mój generał” (2006), potem były komedia przygodowa „Uciekinierki” (2007), dramat społeczny „Gastarbeiter” (2009) oraz kilka telewizyjnych melodramatów („Pirat i piratka”, 2009; „Miłość Nadieżdy”, 2010; „W oczekiwaniu na miłość”, 2011; „W południe na przystani”, 2011; „Matka i macocha”, 2012) i miniserial biograficzny „Fiodorow” (2012). I kiedy wydawało się już, że pracowity Uzbek na dobre utknie w produkcjach telewizyjnych, zaskoczył wszystkich „Wstydem” – kameralną, aczkolwiek pełną dramatyzmu, opowieścią o życiu bez miłości, o poszukiwaniu tożsamości i zdradzie, za którą nawet trudno zganić główną bohaterkę. Jak do tej pory, obraz Razykowa pokazywany był jedynie na festiwalach – „Kinotawr” w Soczi (gdzie był nominowany do Grand Prix), w Karlowych Warach (tam zasłużył sobie na nominację do Kryształowego Globusa i nagrodę FIPRESCI), w Londynie i na warszawskim „Sputniku”. Do dystrybucji kinowej w Rosji jeszcze nie trafił. Czy w końcu trafi? Jeśli tak, to chyba jedynie do odpowiednika naszych kin studyjnych, ponieważ na szeroką widownię liczyć raczej nie może. „Wstyd” to historia kobiecej zdrady, niewierności, którą można jednak usprawiedliwić, a przynajmniej spróbować zrozumieć. Jelena Dmitrijewna (nazywana przez znajome Lenką) jest już po trzydziestce i pochodzi z Petersburga. Ostatnie cztery lata spędziła przy łóżku śmiertelnie chorej matki, podporządkowała jej całe swoje życie; dlatego długo nie wyszła za mąż i nie urodziła dzieci. To uzależnienie od swojej rodzicielki przypłaciła, jak można sądzić, głęboką depresją psychiczną, relacje z chorą bowiem, mimo więzów krwi, wcale nie układały się pozytywnie. Po śmierci matki Jelena poczuła się w końcu wolna, ale doskwierała jej też świadomość straconego czasu, przekonanie, że ma już za sobą najlepsze lata, że nie doczeka wielkiej, wspaniałej, szalonej miłości. Pewnie z tego powodu przyjęła oświadczyny kapitana łodzi podwodnej Piotra Konstantinowicza Komlewa i opuściła Petersburg, by wraz z mężem udać się na daleką północ Rosji, do bezimiennego miasteczka gdzieś w okolicach Murmańska, zamieszkanego jedynie przez marynarzy floty wojennej i ich rodziny. Kobieta szybko zdała sobie sprawę, że dopiero co wydostawszy się z jednej pułapki, natychmiast wpadła w drugą. Mąż krótko po ślubie wypłynął w rejs, a ona pozostała sama w czterech ścianach małego obskurnego mieszkanka w jeszcze bardziej zaniedbanym bloku. Poznajemy ją właśnie w tym momencie życia – samotną, rozgoryczoną, rozpaczliwie poszukującą ciepła i bliskości drugiego człowieka, mężczyzny. Jelena nie pasuje do innych kobiet z miasteczka, żon marynarzy (czasami wdów po nich), które starają się trzymać razem, a w trudnych chwilach podnosić na duchu. Ich formalną przywódczynią jest Walentina Iwanowna – stanowcza, oschła, która niejedno już w życiu przeszła i niewiele potrafi ją zdziwić. Stara się jakoś „zagospodarować” żonę Komlewa; podpowiada jej, że mogłaby zostać pielęgniarką bądź bibliotekarką w szkole. Te etaty od wielu miesięcy są bowiem nieobsadzone. A tak w ogóle to miasteczko od dawna już podupada; kto może, ma rodzinę w Moskwie czy Petersburgu – ten ucieka stamtąd, tym sposobem zwalniają się kolejne miejsca pracy, na których nie ma chętnych. Jelena przygląda się temu mikroświatu znajdującemu się w stanie rozkładu i stopniowo dojrzewa w niej bunt, nie po to przecież uciekła przed jedną śmiercią, aby pogrążyć się w ramionach drugiej. Ogranicza więc do minimum kontakty z innymi, często przywiezionym z Petersburga samochodem wypuszcza się w wycieczki po okolicy, która – w przeciwieństwie do gnijących bloków i rozpadających się budynków użyteczności publicznej – potrafi zachwycić pięknem natury. Nie stroni też od wieczornych wizyt w barze i znajomości z mężczyznami. Gdy w lokalu podrywa ją Boris, biznesmen zajmujący się połowem łososi, nie odmawia mu, dopuszczając się, prawdopodobnie wcale nie pierwszej, zdrady. Boris zraża się jednak do Jeleny, gdy zdaje sobie sprawę, że informacja o awarii i zatonięciu łodzi podwodnej (z kapitanem Komlewem na pokładzie), która początkowo nieoficjalnymi kanałami dociera do miasteczka, nie robi na niej żadnego wrażenia. Podkreślmy: żadnego. Czy to powinno dziwić? Skądże. Ktoś, kto w ciągu kilku ostatnich lat miał dużo czasu, aby oswoić się ze śmiercią najbliższej osoby, nie będzie przecież rozpaczał po odejściu człowieka, którego nawet nie zdążył dobrze poznać. Ale Boris o tym nie wie. Ocenia Jelenę stereotypowo, podobnie zresztą jak zaczynają oceniać ją inni mieszkańcy miasteczka. Portret kapitanowej Komlewowej narysowany jest wyrazistą kreską – w tym przypadku jednak taka forma kreacji głównej bohaterki sprawdza się idealnie. Jelena musi przecież dobrze wiedzieć, na czym jej zależy. W innym przypadku nie podjęłaby decyzji o natychmiastowym ślubie, a potem o powrocie do Petersburga. Nie do końca jednak autorzy scenariusza poradzili sobie z innym wątkiem fabuły – opowieścią o równie dramatycznym losie młodej Iriny, niegdyś nauczycielki rysunku w szkole w miasteczku, którą nieszczęśliwa miłość doprowadziła do szaleństwa. Bo nawet jeśli uznamy, że w miarę logicznie zazębia się on z historią Jeleny, to wprowadzony został zbyt późno; w efekcie pojawiająca się w finale możliwość ekspiacji głównej bohaterki jawi się jako upchnięta w scenariusz trochę na siłę. A tak być nie powinno – zbyt ważny to bowiem rys charakterologiczny postaci, by traktować go po macoszemu i dopiero w końcówce fundować należne mu miejsce. Główną rolę, żony „podwodnika”, Jeleny Dmitrijewnej Komlewej, reżyser powierzył trzydziestosześcioletniej Marii Siemionowej, absolwentce Państwowej Sankt-Petersburskiej Akademii Sztuk Teatralnych, która poza występami w serialach, pojawiła się między innymi w niewielkim epizodzie w „ Na końcu świata” (2010) Aleksieja Uczitiela. Szaloną Irinę zagrała Wiktoria Artiomienko (rocznik 1983), która fachu aktorskiego uczyła się najpierw w college’u w Rostowie nad Donem, a następnie w Szkole Teatralnej „Obraz”; „Wstyd” jest jej ekranowym debiutem. Starą wyjadaczką jest natomiast, grająca Walentinę Iwanowną, Helga Filippowa („ Huśtawka”, „ Juleńka”, „ Pod przykrywką”). Z pojawiających się w filmie mężczyzn warto wyróżnić wciąż jeszcze młodego, niespełna trzydziestoletniego, Romana Kurcyna („ Jarosław. Tysiąc lat temu”, „ Prosto w serce”, „ Pragnienie”), który wcielił się w marynarza Sierdeczkina, oraz starszego od niego o dekadę, aktora Teatru na Tagance, od 2006 roku etatowego współpracownika Razykowa, Iwana Ryżykowa, który podarował swoją twarz biznesmenowi Borisowi. Od lat współpracuje z reżyserem także autor zdjęć do „Wstydu”, Jurij Michajliszyn, który we WGIK-u był uczniem samego Wadima Jusowa. Za ścieżkę dźwiękową, bardzo oszczędną i w zasadzie nie rzucającą się specjalnie w uszy, odpowiedzialny jest Aleksiej Artiszewski; z kolei scenariusz wyszedł spod pióra Jekatieriny Mawromatis (rocznik 1983), absolwentki amerykańskiego St, Lawrence University i moskiewskich Wyższych Kursów Scenariuszopisarstwa i Reżyserii, która wcześniej znana była jedynie z kilku krótkometrażówek. „Wstyd” ukazał się drukiem w ubiegłym roku w numerze czerwcowym miesięcznika „Iskusstwo Kino”; zwrócił nań uwagę Razykow, który – po naniesionych przez siebie przeróbkach – zdecydował się przenieść tekst na duży ekran. Jak się okazało, z pożytkiem dla siebie, dla scenarzystki i – przede wszystkim – widzów!
|