Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 17 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Benoît Jacquot
‹Markiz de Sade›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMarkiz de Sade
Tytuł oryginalnySade
Dystrybutor Vision
Data premiery2 lutego 2001
ReżyseriaBenoît Jacquot
ZdjęciaBenoît Delhomme
Scenariusz
ObsadaDaniel Auteuil, Marianne Denicourt, Jeanne Balibar
MuzykaFrancis Poulenc
Rok produkcji2000
Kraj produkcjiFrancja
Czas trwania100 min
WWW
Gatunekdramat, historyczny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Sezon na markiza
[Benoît Jacquot „Markiz de Sade”, Philip Kaufman „Zatrute pióro” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Rzecz doprawdy niespotykana - w ciągu zaledwie kilku tygodni weszły na ekrany dwa filmy o pisarzu, którego dzieła cieszą się równie złą, jeżeli nie gorszą sławą (przynajmniej w pewnych kręgach) co "Mein Kampf" niejakiego Adolfa Hitlera, a sam autor uznawany był do niedawna za wcielenie zła i okrucieństwa, a jego poglądy za obelgę dla filozofii. Trudno wytłumaczyć racjonalnie to wzmożone zainteresowanie filmowców. Może zresztą jest ono dziełem przypadku, jakich wiele było w życiu Markiza de Sade.

Michał Culepa

Sezon na markiza
[Benoît Jacquot „Markiz de Sade”, Philip Kaufman „Zatrute pióro” - recenzja]

Rzecz doprawdy niespotykana - w ciągu zaledwie kilku tygodni weszły na ekrany dwa filmy o pisarzu, którego dzieła cieszą się równie złą, jeżeli nie gorszą sławą (przynajmniej w pewnych kręgach) co "Mein Kampf" niejakiego Adolfa Hitlera, a sam autor uznawany był do niedawna za wcielenie zła i okrucieństwa, a jego poglądy za obelgę dla filozofii. Trudno wytłumaczyć racjonalnie to wzmożone zainteresowanie filmowców. Może zresztą jest ono dziełem przypadku, jakich wiele było w życiu Markiza de Sade.
Główny bohater obydwu obrazów, markiz Donatien Alphonse Francois de Sade, był w gruncie rzeczy jednym z wielu XVIII-wiecznych libertynów zaludniających salony i karty realistycznych powieści obyczajowych tamtych lat. Żył długo - blisko 70 lat, widział schyłek ancien regime′u Ludwika XVI, Wielką Rewolucję Francuską, omal nie zginął pod gilotyną (i to bynajmniej nie z powodu "nieprawidłowego" pochodzenia, ale raczej "odchylenia prawicowego", o czym niżej), dożył kresu panowania Napoleona. Wywołał parę skandali obyczajowych, zbyt śmiało poczynając sobie z ówczesnymi "damami do towarzystwa", siedział w słynnej Bastylii, żywot kończąc dosłownie "u czubków". I nikt by o nim dziś nie słyszał, gdyby nie jego niezwykła spuścizna literacka i, przyznaję, mało przyjemna w lekturze i analizie filozofia. To jednak jest temat na osobny artykuł. Dziś zajmiemy się problemem, przed którym stanęli filmowcy: jak pokazać Markiza?

Benoît Jacquot
‹Markiz de Sade›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMarkiz de Sade
Tytuł oryginalnySade
Dystrybutor Vision
Data premiery2 lutego 2001
ReżyseriaBenoît Jacquot
ZdjęciaBenoît Delhomme
Scenariusz
ObsadaDaniel Auteuil, Marianne Denicourt, Jeanne Balibar
MuzykaFrancis Poulenc
Rok produkcji2000
Kraj produkcjiFrancja
Czas trwania100 min
WWW
Gatunekdramat, historyczny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Film pierwszy - intelektualista i "deprawator"
Temat w gruncie rzeczy jest niesłychanie trudny. Markiz, jak wspomniałem, pomimo burzliwego życia, nie był pod tym względem specjalnie oryginalny. Punktów zaczepienia jest kilka - afery miłosne, Rewolucja, więzienia. Obydwaj twórcy poszli w kierunku "więziennym".
Film "Markiz de Sade" w reżyserii Francuza Benoita Jacquota obejmuje krótki epizod z życia głównego bohatera. 8 grudnia 1793 roku Markiz został aresztowany pod zarzutem "moderantyzmu" - odchylenia politycznego, które polegało na zbytnim sprzyjaniu "wrogom ludu". Trzeba bowiem wiedzieć, że Markiz w czasie Rewolucji czynnie udzielał się w Sekcji Pik - piątej sekcji paryskiego komitetu rewolucyjnego, napisał też sporo mów, artykułów i polemik politycznych. Niestety, będąc już przewodniczącym owej sekcji zbyt intensywnie chronił swoich przyjaciół i znajomych - arystokratów i szlachciców przed prześladowaniami. A to w czasach tyranii Robespierre′a nie było zbyt mile widziane.
Film, moim zdaniem, nieźle rekonstruuje rzeczywistość rewolucyjnej Francji końca XVIII wieku. Gdzieś w prasie spotkałem nawet określenie "dramat kostiumowy" (sic!). Jego akcja rozpoczyna się wiosną 1794 roku, gdy Markiz zostaj przeniesiony z paryskiego więzienia do dawnego zakładu dla "kobiet upadłych" w Picpus, będącego swoistą "przechowalnią" dla arystokratów w różnym wieku i płci przed ostatnią wyprawą - na szafot. De Sade, grany powściągliwie przez Daniela Auteuila, jawi się nam jako nieco "zakręcony" arystokrata-intelektualista. Wśród rzeszy spędzonej tu szlachty jest prawdziwą "czarną owcą", demonstruje - aczkolwiek w sposób cywilizowany - swój "twardy i bezkompromisowy" ateizm, wdaje się w dysputy (bynajmniej nie na tematy sprośne) z innymi więźniami, trochę pisze i próbuje poderwać młodą i ładną arystokratkę, czekającą na śmierć wraz ze swoimi rodzicami w zakładzie Picpus. Równolegle pojawia się wątek ówczesnej kochanki Markiza, madame Quesnet (postać autentyczna), która, pod nieobecność de Sade′a wiąże się z młodym współpracownikiem samego "krwawego Maksymiliana" - Robespierre′a, by tym sposobem wyjednać łaskę u nowych tyranów i ocalić Markiza od niechybnej dekapitacji.
Niestety, jej wysiłki nic nie przynoszą i Markiz zostaje skazany na śmierć, z tym, że władze rewolucyjne pogubiły się i nie znalazły go w więzieniu paryskim. W międzyczasie Markiz wystawia przy udziale współtowarzyszy niedoli sztukę teatralną, zakazaną jednak przez władze więzienne, oraz w dość specyficzny sposób stara się pomóc młodej szlachciance, na którą wyraźnie z początku miał chrapkę.
Rewolucyjni kaci nie posunęli się jednak tak daleko, by wysyłać na ścięcie kobiety w ciąży. W tej sytuacji Markiz aranżuje schadzkę owej panny z ogrodnikiem (zresztą całkiem przystojnym, choć nieokrzesanym), instruując młodych przez cały czas (cóż, panna jest dziewicą, a i ogrodnik też doświadczenie w "tych sprawach" ma raczej zerowe), aż po kulminację, tuż przed którą każe się młodzieńcowi solidnie wysmagać szpicrutą po tyłku. Skądinąd wiadomo, że prawdziwy Markiz to lubił i często stosował takie praktyki.
Koniec jest, jak należy się domyślać - szczęśliwy. W Paryżu wybucha bunt. Zamach stanu wyrzuca jakobinów z hukiem z gabinetów władzy. 9 thermidora Roku II (27 lipca 1794) Robespierre ginie pod gilotyną wraz z najbliższymi współpracownikami, w tym i młodym kochankiem pani Quesnet. Kilka dni później otwierają się bramy Picpus. Markiz wraca ze swoją panią do Paryża, żegnając się - bez zbędnych czułości, ale w sposób robiący niezwykłe wrażenie - z piękną szlachcianką, którą chciał uratować, a w rzeczy samej, wprowadził tylko w świat seksu. I chyba tylko o to mu chodziło.

Philip Kaufman
‹Zatrute pióro›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZatrute pióro
Tytuł oryginalnyQuills
Dystrybutor Syrena
Data premiery16 lutego 2001
ReżyseriaPhilip Kaufman
ZdjęciaRogier Stoffers
Scenariusz
ObsadaMichael Caine, Kate Winslet, Geoffrey Rush, Joaquin Phoenix
MuzykaStephen Warbeck
Rok produkcji2000
Kraj produkcjiNiemcy, USA, Wielka Brytania
Czas trwania123 min
WWW
Gatunekdramat, historyczny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Film drugi - szalony pisarz wśród szaleńców
Drugi film, "Zatrute pióro" - tym razem produkcji amerykańskiej (wyreżyserował go Philip Kaufman) - opowiada już o końcowym okresie życia Markiza. De Sade został w 1801 roku aresztowany, ponoć z osobistego rozkazu Napoleona i osadzony, jako "szczególnie niebezpieczny deprawator umysłów" w szpitalu-przytułku dla umysłowo chorych w podparyskim Charenton (takie dzisiejsze Tworki). Na marginesie - wsadzanie "niebezpiecznych" politycznie i ideowo obywateli do "psychuszek" nie jest, jak widać, wynalazkiem towarzyszy radzieckich...
Choć przez ekran przewijają się postacie rzeczywiście żyjące, takie jak monsieur de Coulmier, dyrektor zakładu (niestety, nie byłbym taki pewien, czy rzeczywiście nosił sutannę), dr Collard, "opiekujący się" w Charenton Markizem (głównym efektem jego opieki były szczegółowe raporty policyjne), czy praczka Magdalena (w filmie pomocnica i powiernica, w rzeczywistości również kochanka podstarzałego de Sade′a), to jednak obraz ten ma raczej charakter "fantazji na temat Markiza w domu wariatów" niż realistycznej rekonstrukcji kawałka historii, tak jak próbował to zrobić Jacquot we wcześniej opisanym "Markizie de Sade".
Zamknięty w dusznej celi Markiz (brawurowo grany przez mało znanego u nas Geoffrey′a Rusha) siedzi i twardo pisze. Praczka Magdalena (niezła rola Kate Winslet) pomaga mu przemycając rękopisy do wydawców, którzy z zyskiem tłoczą kolejne "obrzydliwości" de Sade′a. Niestety, jedno z inkryminowanych dzieł trafia na dwór samego Cesarza. Ten, pałając gniewem rozkazuje najpierw rozstrzelać nieszczęsnego Markiza, potem, podbechtywany przez dwór zgadza się wysłać znanego z niekonwencjonalnych, acz skutecznych metod leczniczych (zanurzanie głową w dół w lodowatej wodzie, zakuwanie w stalową klatkę i puszczanie krwi, traktowanie rozpalonym żelazem itp.) doktora Collarda, by wreszcie uleczył Markiza i wyczyścił mu głowę z plugastw.
Rozpoczyna się podwójna gra, będąca osią filmu. Z jednej strony obserwujemy pojedynek pełnego chrześcijańskiej dobroci i miłości bliźniego szefa Charenton, księdza de Coulmier z brutalnym i chciwym Collardem, zwolennikiem surowej dyscypliny i żelaznej konsekwencji. Z drugiej strony mamy prawdziwą wojnę pomiędzy tymże Collardem a Markizem de Sade, pragnącym za wszelką cenę przelać na papier dręczące go myśli i obsesje.
Markiz jawi się tutaj nie jako chłodny i lekko ironiczny intelektualista, trzymający się trochę z boku, ale w gruncie rzeczy dość sympatyczny osobnik z filmu Jacquota. Kaufman postanowił go pokazać jako szalonego artystę, pisarza-demona, dla którego literatura jest wszystkim i który nie cofnie się przed niczym, byleby tworzyć. Jeśli dodać do tego obsesje erotyczne, konsekwentny ateizm i skrajny egocentryzm, to de Sade jawi się nam jako osoba, z którą raczej nie chcielibyśmy mieć zbyt wiele wspólnego.
Zresztą potrzeba tworzenia przybiera w owym filmie rozmiary obsesji, jeśli nie paranoi. Gdy Markizowi odebrano papier, pióra i inkaust - pisze kostką z kurczaka i winem na prześcieradle, z którego Magdalena przepisuje jego nową powieść. Gdy pozbawiono go mebli, pozostawiając w "gołych czterech ścianach" celi - używa kawałka szkła i własnej krwi, tworząc "na sobie" pokrywa nowym opowiadaniem całą odzież. Odarty i z tego, dyktuje kolejną okrutną nowelę współwięźniom Charenton, którzy "pocztą łańcuszkową" przekazują słowa Markiza Magdalenie. Niestety, perwersyjna treść powoduje w efekcie napad zbiorowego szaleństwa - jeden z pacjentów-przekaźników, cierpiący na piromanię podpala celę, inny w okrutny sposób morduje Magdalenę, inscenizując opisaną przez Markiza zbrodnię. De Sade, pozbawiony języka, zakuty w ciemnicy i tu nie daje za wygraną. Z braku czegoś lepszego pisze po ścianach celi własnymi hm... ekskrementami.
Finał musi być jednak ponury. Do niemal już umierającego Markiza schodzi ksiądz de Coulmier, aby go pobłogosławić. Tymczasem Markiz, dowiedziawszy się o tragedii swej powiernicy, popełnia samobójstwo, połykając odgryziony krzyżyk od księżowskiego różańca.
Zresztą odnosi się wrażenie, że każdemu w tym filmie, kto spotka Markiza, musi się przytrafić coś niemiłego. De Coulmier popada rychło w szaleństwo i sam trafia do dawnej celi Markiza jako pacjent. Młodziutka żona Collarda, pod wpływem lektury dzieła Markiza (dociekliwi dostrzegą, że jest to słynna "Justyna, czyli nieszczęścia cnoty" notabene wydana po raz pierwszy już w 1791 roku) zdradza swego męża z młodym architektem, urządzającym pałac dla doktora, po czym ucieka z nim za granicę.
Ale jest i happy end. Parę lat później przybywa do Charenton nowy kapelan (o prezencji aniołka z ogrodów Tuileries - zainteresowanych odsyłam do opracowań o XVIII-wiecznym półświatku Paryża), który ze zdumieniem konstatuje, że dr Collard znalazł nowy, dochodowy zresztą sposób rehabilitacji swoich podopiecznych - w przyszpitalnej drukarni tłoczy zakazane dzieła... Markiza de Sade. Autor umarł - niech żyje dzieło!
O Markizie bez Markiza
Oceniając powyższe filmy recenzenci przykładali do nich różne miary. Najczęściej wychodziło im, że lepszy jest ten drugi (amerykański), bo ciekawszy, bo akcja bardziej żywa, bo scenariusz odważniejszy. Ale nikt chyba nie próbował podejść do tego filmu z innej strony i zastanowić się, na ile oddaje on prawdę o życiu Markiza i czy stara się cokolwiek przekazać nam z jego filozofii. A w żadnym z tych obrazów nie ma nawet cienia tego, co można określić jako "filozofię sadyczną". I, niestety, z żadnego z nich nie dowiemy się, kim tak naprawdę był i o czym myślał (poza seksem oczywiście) Markiz Donatien Alfons Franciszek de Sade.
Będę może odosobniony, ale bardziej mi się podobał obraz francuski. Może dlatego, że mniej w nim było zadęcia i pretensji do pokazania "artysty w stanie ekstremalnym" (może ekskrementalnym - zważywszy na końcówkę "Zatrutego pióra"). Film Kaufmana podejmuje z uporem, jakże często w kinie amerykańskim poruszaną, tematykę wolności słowa. I przesadza, kierując uwagę widza na gesty głównego bohatera wzięte niczym z radzieckiego filmu o Wojnie Ojczyźnianej, co na dłuższą metę wyraźnie "psuje" film. Problem polega na tym, że osoba Markiza bynajmniej nie nadaje się na symbol "pisarza uciśnionego". Nie na tym polega jego myśl.
A obraz Jacquota - cóż, jest bardziej "normalny", przez to, niestety, staje się momentami nużący, choć aktorzy całkiem dobrze grają. Ale wina leży tu po stronie scenarzysty, który nie potrafił dostatecznie sprawnie poprowadzić akcji. Aż się prosiło o dodanie trochę "pieprzu", czadu, co w nadmiarze serwuje nam Kaufman. Poza tym ciśnie się na usta jedno pytanie - dlaczego wybrano akurat ten epizod z życia Markiza, krótki i w gruncie rzeczy mało istotny dla jego twórczości, a nawet dalszych losów?
Pozostanie to chyba słodką tajemnicą reżysera i scenarzysty.
Zresztą wydaje się, że grzechem głównym obu tych filmów jest wepchnięcie postaci Markiza na siłę w mocno spłycony kontekst historyczny lub polityczny. A filozofia Markiza i właściwie całe jego dzieło, nie dają się "wyprostować", wpasować w jakikolwiek schemat. A tylko w tym kontekście można oceniać potem co robił i dlaczego. Bez tego będzie dla nas tylko zwykłym arystokratą-awanturnikiem, w dodatku dość pechowym, albo zwariowanym pisarzem, piszącym chore dzieła gównem na ścianie.
Nie znaczy to, broń Boże, że filmy te nadają się na śmietnik. Są pod względem warsztatowym dobrze zrobione i, zwłaszcza "Zatrute pióro", "klimatyczne". Ale idąc na nie pamiętajmy, że mamy dwa filmy o Markizie, ale faktycznie nie o nim.
A sam de Sade najlepiej zaś przemawia z kart swoich powieści, z których jedna - ta "najgorsza" - została zresztą przeniesiona na wielki ekran, wywołując straszliwy skandal.
Ale o tym napiszę w następnej "Esensji".
koniec
1 marca 2001

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Co nam w kinie gra: Perfect Days
Kamil Witek

16 IV 2024

„Proza życia według klozetowego dziada” może nie brzmi za zbyt chwytliwy filmowy tagline, ale Wimowi Wendersowi chyba coraz mniej zależy, aby jego filmy cechowały się przede wszystkim potencjałem na komercyjny sukces. Zresztą przepełnione nostalgią „Perfect Days” koresponduje całkiem nieźle z powoli podsumowującym swoją twórczość Niemcem, który jak wielu starych mistrzów, powoli zaczyna odchodzić do filmowego lamusa. Nie znaczy to jednak, że zasłużony reżyser żegna się z kinem. Tym bardziej że (...)

więcej »

Fallout: Odc. 1. Odkrywanie realiów zniszczonego świata
Marcin Mroziuk

15 IV 2024

Po obejrzeniu pierwszego odcinka z jednej strony możemy poczuć się zafascynowani wizją postapokaliptycznego świata, w którym funkcjonują bardzo zróżnicowane, mocno od siebie odizolowane społeczności, z drugiej strony trudno nie ulec lekkiej dezorientacji, gdyż na razie brakuje jeszcze połączenia pomiędzy poszczególnymi wątkami.

więcej »

East Side Story: Wielkie bohaterstwo małych ludzi
Sebastian Chosiński

14 IV 2024

Nie trzeba być żołnierzem w mundurze generalskim, aby dokonywać czynów wielkich. Nie trzeba mieć w ręku karabinu czy sterów czołgu. Niekiedy wystarczy prawdziwa, a nie jedynie deklarowana miłość bliźniego, względnie – zwykła ludzka przyzwoitość. W to właśnie byli „uzbrojeni” mieszkańcy gruzińskiej wsi Shindisi, którzy w sierpniu 2008 roku ratowali swoich rannych żołnierzy przed zemstą Rosjan. O tym opowiada dramat wojenny Dita Cincadzego.

więcej »

Polecamy

Bo biblioteka była zamknięta

Z filmu wyjęte:

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Co nam w kinie gra: „3 serca”
— Marta Bałaga

Wenecja 2014: Serce nie sługa
— Marta Bałaga

Tegoż autora

Seks, prochy i kino
— Michał Culepa

Dwie sale Josepha B.
— Michał Culepa

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.