Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 23 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Eric Valli
‹Himalaya›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułHimalaya
Tytuł oryginalnyHimalaya - l'enfance d'un chef
Dystrybutor Best Film
Data premiery27 października 2000
ReżyseriaEric Valli
ZdjęciaEric Guichard, Jean-Paul Meurisse
Scenariusz
ObsadaThilen Lhondup, Gurgon Kyap, Lhakpa Tsamchoe
MuzykaBruno Coulais
Rok produkcji1999
Kraj produkcjiFrancja, Nepal, Szwajcaria, Wielka Brytania
Czas trwania108 min
WWW
Gatunekdramat, przygodowy
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Wszystko jak być powinno
[Eric Valli „Himalaya” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Zakochałem się w tym filmie, sam właściwie nie wiem dlaczego. Nigdy nie lubiłem takich obrazów, jakby tematycznie błahych, o leniwej akcji, opartych mocno na umiejętnościach operatora. Ale "Himalaya" urzekł mnie do głębi.

Grzegorz Wiśniewski

Wszystko jak być powinno
[Eric Valli „Himalaya” - recenzja]

Zakochałem się w tym filmie, sam właściwie nie wiem dlaczego. Nigdy nie lubiłem takich obrazów, jakby tematycznie błahych, o leniwej akcji, opartych mocno na umiejętnościach operatora. Ale "Himalaya" urzekł mnie do głębi.

Eric Valli
‹Himalaya›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułHimalaya
Tytuł oryginalnyHimalaya - l'enfance d'un chef
Dystrybutor Best Film
Data premiery27 października 2000
ReżyseriaEric Valli
ZdjęciaEric Guichard, Jean-Paul Meurisse
Scenariusz
ObsadaThilen Lhondup, Gurgon Kyap, Lhakpa Tsamchoe
MuzykaBruno Coulais
Rok produkcji1999
Kraj produkcjiFrancja, Nepal, Szwajcaria, Wielka Brytania
Czas trwania108 min
WWW
Gatunekdramat, przygodowy
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Zróbmy eksperyment myślowy. Idziecie ulicą i widzicie plakat z księżycem, na którego tle mężczyzna ciągnie za sobą jaka. Film nosi tytuł "Himalaya", a w miejscu, gdzie zwykle widnieje kraj produkcji, wepchnęła się następująca fraza: Francja-Wielka Brytania-Szwajcaria-Nepal. Jak reagujecie?
"O Madre de Dios", pomyślą jedni, czując, że w grę może wchodzić film z problemem (czytaj: film, który ma problem, absolutnie niewyjaśnialny dla nikogo, łącznie z twórcami). Inni wspomną niedawne czasy, gdy idąc do kina na coś nieznanego, można było trafić na dramat psychologiczny produkcji bułgarsko-rumuńskiej - i szybko uskoczą do najbliższej bramy. Jeszcze inni skrzywią się tylko, mrucząc "bo ni mo Szwarcenegera". Słowem, zareagują jak przy idealnej reklamie horroru - już sam plakat przerazi.
Tymczasem staną twarzą w twarz z filmem absolutnie niezwykłym, nie wiem, czy bodaj nie najlepszym filmem, jaki pokazał się w kinach w zeszłym roku. Zgadzam się - litania producentów może przerażać, bo jest raczej regułą, że filmy kręcone w koprodukcji kilku krajów bywają kiepskie. Ale tutaj mamy do czynienia z wyjątkiem. Jedynymi pytaniami, jakie po seansie tłukły mi się w głowie, były: "dlaczego nie słyszałem o tym filmie wcześniej?" i "jak to się stało, że ten film nie dostał Oscara?".
Jak wieść niesie, za realizacją "Himalaya" stoi człowiek od lat zakochany w Nepalu - Eric Valli - który spędził tam całe lata obserwując lokalną kulturę. Ujęła go ona do tego stopnia, że postanowił pokazać światu "jak tam jest". I nie tylko udało mu się nakręcić film w niezwykle trudnych warunkach, na dużej wysokości, wykradając momenty dobrej pogody na kolejne ujęcia - udało mu się stworzyć film po prostu piękny.
Natalie Azoulai, autorka scenariusza, niczego nie udziwniała - stworzyła historię prostą, świetnie komponującą się z szerokimi pejzażami gór oraz światem u ich podnóża. Oto widzimy nepalską wioskę przycupniętą w niewielkiej dolinie pośród niebotycznych Himalajów, wioskę zamieszkaną przez prostych ludzi, o prostych problemach i prostym podejściu do życia. Cały ich świat to kilka kilometrów kwadratowych doliny i góry, które postrzegają jako bóstwa, przynoszące powodzenie i klęskę. Naczelnikiem wioski jest Tinle (Thilen Lhondup), czerstwy, posunięty w latach mężczyzna, o nieugiętej woli i ambicji niczym okoliczne góry. Wie, że wioska, aby przeżyć zimę musi sprzedać sól, gromadzoną przez całe lato w obejściach. Niestety podczas kolejnego powrotu karawany solnej, jego syn Urgien (Karma Tensing), który odważył się spróbować nowej drogi przez przełęcze, ginie tragicznie. Jego przyjaciel Karma (Gurgon Kyap), powraca do wioski i staje się obiektem ataku Tinlego, który obwinia go o śmierć syna.
Nie chcę tutaj za wiele zdradzać, bo jednak rozwinięcia akcji nie da się za bardzo przewidzieć, zatem opowiedzieć je oznaczałoby zepsuć zabawę. A przebieg fabularny "Himalaya" jest jedną z wielu zalet, w jaki ten obraz obfituje. Film w sposób płynny wprowadza widza w świat, w którym worek zbrylonej soli może zadecydować o przetrwaniu zimy. Łączy motywy europejskie z tradycja kulturową Nepalu, która mimo naleciałości buddyjskich nadal zachowuje sporo nieoczekiwanych cech, zaskakujących widza raz po raz. Cała historia w elegancki sposób jest oderwana od rzeczywistości - pokazywane wydarzenia mogą się dziać równie dobrze teraz, albo czterysta lat temu. Możliwa staje się obserwacja obcej kultury w jej kolebce, spojrzenie w twarz ludziom z innego czasu. Film ogląda się przy tym lekko i przyjemnie - a jednocześnie daje on świetny wgląd w zupełnie nieznany świat. Bardzo silnie zaznaczona jest tradycja buddyjska, która w dużym stopniu wpływa na życie bohaterów. W końcówce, gdy już wreszcie wszystko się wyjaśni i rozwiąże, widz może dojść do przekonania, że w myśl przypowieści o równowadze wszystko zakończyło się tak, jak powinno. W ten sposób buddyjski akcent zdaje się przenikać do publiczności bez sięgania po łopatologiczne przemowy czy moralizatorstwo.
Ale linia fabularna to tylko jedna z zalet "Himalaya". Drugą są góry. Mnóstwo gór, pokazanych fantastycznymi ujęciami, wspaniale wkomponowanych w opowieść. Jeśli wierzyć siedzącemu obok mnie zapalonemu górskiemu trekkerowi, ten film należy obejrzeć choćby dla samych gór. Operator dał dowód swojej znajomości rzeczy, bo jego praca naprawdę powala na kolana. Zastosował przy tym ciekawy chwyt, kręcąc całość w bardzo żywych kolorach. Ponieważ akcja filmu dzieje się latem, niższe partie gór są pokryte roślinnością - co kadrom dodaje dodatkowego kontrastu między bliskim planem, kipiącym życiem, a odległymi, chłodnymi szczytami gór, gdzieś na horyzoncie.
Mocną stroną filmu są także aktorzy. Przez pewien czas uważałem ich za naturszczyków, ale zdecydowanie to, co pokazali - zwłaszcza Tinle (Thilen Lhondup) - świadczy o ich wysokich umiejętnościach. Prawdopodobnie wpływ na to ma także fakt, że aktorzy mówią po nepalsku - nie ma więc szans na wyłapanie jakichś słabości w dialogach. Trzeba założyć, że cokolwiek zostanie na ekranie powiedziane, tak powinno zabrzmieć. Nie ma się jednak czego czepiać, aktorzy są przekonujący i świetnie pasują do całości.
Ostatnią rzeczą, jaką chciałbym się pozachwycać w tym filmie, jest muzyka autorstwa Bruno Coulaisa. Kompozytor zdecydował się połączyć motywy europejskie z zaśpiewami buddyjskich mnichów, tworząc wyrównaną kompozycję stanowiącą tło dla postaci oraz panoramy gór. I rzecz cała wyszła mu wyśmienicie, nie spodziewałem się, że połączenie dość odmiennych tradycji muzycznych może dać taki dobry efekt. Muzyka jest nienarowista, spokojna, jednocześnie w pewien sposób monumentalna. Ale trzyma jakiś wewnętrzny rytm, rytm życia bohaterów.
Zakochałem się w tym filmie, sam właściwie nie wiem dlaczego. Nigdy nie lubiłem takich obrazów, jakby tematycznie błahych, o leniwej akcji, opartych mocno na umiejętnościach operatora. Ale "Himalaya" urzekł mnie do głębi. Nie wiem, czy ten film jest w stanie zmienić czyjekolwiek życie, ale z pewnością potrafi coś do życia dodać.
koniec
1 marca 2001

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fallout: Odc. 3. Oko w oko z potworem
Marcin Mroziuk

22 IV 2024

Nie da się ukryć, że pozbawione głowy ciało Wilziga nie prezentuje się najlepiej, jednak ważne okazuje się to, że wciąż można zidentyfikować poszukiwanego zbiega z Enklawy. Obserwując rozwój wydarzeń, możemy zaś dojść do wniosku, że przynajmniej chwilowo szczęście opuszcza Lucy, natomiast Maximus ląduje raz na wozie, raz pod wozem.

więcej »

East Side Story: Czy można mieć nadzieję w Piekle?
Sebastian Chosiński

21 IV 2024

Mariupol to prawdopodobnie najboleśniej doświadczone przez los ukraińskie miasto w toczonej od ponad dwóch lat wojnie. Oblężone przez wojska rosyjskie, przez wiele tygodni sukcesywnie niszczone ostrzałami z lądu, powietrza i morza. Miasto zamordowane po to, by złamać opór jego mieszkańców i ukarać ich za odrzucenie „ruskiego miru”. O tym opowiada dokument Maksyma Litwinowa „Mariupol. Niestracona nadzieja”.

więcej »

Fallout: Odc. 2. Elementy układanki zaczynają do siebie pasować
Marcin Mroziuk

19 IV 2024

Z jednej strony trudno nam zachować powagę, gdy obserwujemy, jak bardzo zachowanie Lucy nie pasuje do zwyczajów i warunków panujących na powierzchni. Z drugiej strony w miarę rozwoju wydarzeń wygląda na to, że właśnie ta młoda kobieta ma szansę wykonać z powodzeniem misję, która na pierwszy rzut oka jest ponad jej siły.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

Czarne chmury a la Lucas
— Grzegorz Wiśniewski

Konwent jak się patrzy
— Grzegorz Wiśniewski

Idzie ku lepszemu
— Grzegorz Wiśniewski

Klonowanie wyobraźni
— Grzegorz Wiśniewski

Przełom-off?
— Grzegorz Wiśniewski

Komiks 2001 w Polsce – dyskusja
— Artur Długosz, Marcin Herman, Paweł Nurzyński, Marcin Osuch, Grzegorz Wiśniewski

Konwent jak Konwent 20(0)01
— Grzegorz Wiśniewski

Jak ubić debiutanta
— Grzegorz Wiśniewski

Byłe imperium od kuchni
— Grzegorz Wiśniewski

No Spirit Within
— Grzegorz Wiśniewski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.