Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Charutiun Chaczatrian, Ruben Chaczatrian
‹Granica›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułGranica
Tytuł oryginalnySahman
ReżyseriaCharutiun Chaczatrian, Ruben Chaczatrian
ZdjęciaWreż Petrosian
Scenariusz
ObsadaLiparit Lipatirian, Manwel Mchitarian, Dawit Gasparian, Parandzem Czachalian, Nward Gasparian, Alik Gasparian, Sajat Poghosian, Elia Poghosian, Ter-Wirab Ghazarian, Khdr Alojan, Hombert Alojan
MuzykaAwet Terterian
Rok produkcji2009
Kraj produkcjiArmenia, Holandia
Czas trwania82 miny
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

East Side Story: Bawół na wolności
[Charutiun Chaczatrian, Ruben Chaczatrian „Granica” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Niemy film dźwiękowy? Nie inaczej. W „Granicy” Ormianina Arutiuna Chaczatriana nie pada bowiem ani jedno słowa dialogu pomiędzy głównymi bohaterami. Jedyne zrozumiałe kwestie wypowiada kapłan podczas ceremonii ślubu. Z tego też powodu niekiedy film ten klasyfikowany jest jako dokument, choć z drugiej strony posiada fabułę (opartą na przygotowanym wcześniej scenariuszu) i postaci, których historia opowiedziana jest w sposób linearny.

Sebastian Chosiński

East Side Story: Bawół na wolności
[Charutiun Chaczatrian, Ruben Chaczatrian „Granica” - recenzja]

Niemy film dźwiękowy? Nie inaczej. W „Granicy” Ormianina Arutiuna Chaczatriana nie pada bowiem ani jedno słowa dialogu pomiędzy głównymi bohaterami. Jedyne zrozumiałe kwestie wypowiada kapłan podczas ceremonii ślubu. Z tego też powodu niekiedy film ten klasyfikowany jest jako dokument, choć z drugiej strony posiada fabułę (opartą na przygotowanym wcześniej scenariuszu) i postaci, których historia opowiedziana jest w sposób linearny.

Charutiun Chaczatrian, Ruben Chaczatrian
‹Granica›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułGranica
Tytuł oryginalnySahman
ReżyseriaCharutiun Chaczatrian, Ruben Chaczatrian
ZdjęciaWreż Petrosian
Scenariusz
ObsadaLiparit Lipatirian, Manwel Mchitarian, Dawit Gasparian, Parandzem Czachalian, Nward Gasparian, Alik Gasparian, Sajat Poghosian, Elia Poghosian, Ter-Wirab Ghazarian, Khdr Alojan, Hombert Alojan
MuzykaAwet Terterian
Rok produkcji2009
Kraj produkcjiArmenia, Holandia
Czas trwania82 miny
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Polscy widzowie mieli okazję oglądać „Granicę” dwukrotnie – podczas Warszawskiego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w 2010 roku oraz ubiegłorocznego Festiwalu Filmów Rosyjskich, gdzie został pokazany w sekcji „Sąsiedzi”, w której prezentowano jak najbardziej współczesne obrazy z krajów dawnego Związku Radzieckiego (głównie kaukaskich i środkowoazjatyckich). Reżyser „Granicy” to w Armenii postać znana i uznana. Arutiun Chaczatrian urodził się w 1955 roku w miejscowości Achalkalaki na południu Gruzji, jako dwudziestosześciolatek ukończył wydział reżyserski Ormiańskiego Instytutu Pedagogicznego w Erywaniu. Był już wtedy od kilku lat związany z wytwórnią „Armenfilm”, dla której pracował jako operator i aktor, a następnie także – producent, scenarzysta i reżyser. Filmy dokumentalne kręcił od momentu uzyskania dyplomu, w fabule zadebiutował natomiast osiem lat później, a więc w okresie schyłkowym istnienia ZSRR. Do tej pory zrealizował cztery pełnometrażowe dramaty fabularne: „Wiatr zapomnienia” (1989), „Powrót do Ziemi Obiecanej” (1991), „Ostatnią stację” (1994) oraz „Dokumentalistę” (2003), po czym ponownie poświęcił się filmom dokumentalnym, o czym świadczą ceniony „Powrót poety” (2005) oraz właśnie „Granica” (2009). Chociaż z przynależnością gatunkową tego ostatniego dzieła można mieć pewne problemy, posiada ono bowiem zarówno cechy dokumentu, jak i eksperymentalnej fabuły.
Film powstał w 2009 roku i szybko pojawił się na festiwalach filmowych na całym świecie. Pokazywano go w Czechach (Karlowe Wary), Niemczech (Hamburg), Korei Południowej (Pusan), Japonii (Tokio), Zjednoczonych Emiratach Arabskich (Dubaj), Szwecji (Göteborg), Argentynie (Buenos Aires), Polsce (Warszawa) i Australii (Melbourne). Z odbywającego się w 2009 roku w Kazachstanie festiwalu „Kinoszok” „Granica” wróciła z laurem za reżyserię dla Chaczatriana, a ze szwajcarskiego Fryburga – z nagrodą FIPRESCI. Jak więc widać, eksperymentalna forma nie zraziła jurorów do dzieła Ormianina (współfinansowanego dodatkowo przez producentów holenderskich). Film ma bardzo prostą fabułę, ale dzięki temu też udaje mu się przekazać wiele prawd o życiu bez owijania w bawełnę, przydając tej mrocznej w zasadzie opowieści kostium bajkowy. Bohaterami historii są nienazwani z imienia mieszkańcy niewielkiej ormiańskiej wsi położonej w pobliżu granicy między Armenią a Azerbejdżanem. O jej istnieniu przypomina co rusz rozciągający się aż po horyzont podwójny płot z drutu kolczastego i stojące na ziemi niczyjej wieżyczki strażnicze. Przed laty, w czasach sowieckich, tej granicy prawdopodobnie nie było (istniała jedynie na mapie), Ormianie i Azerowie mogli zaś kontaktować się bez większych problemów, rozwijając przy tym handel wymienny. Dzisiaj zresztą również próbują to robić, nie bacząc na przeszkody, które pojawiły się w momencie, kiedy dawne republiki Kraju Rad ogłosiły niepodległość.
Zaczyna się film Chaczatriana od wyprawy starego Ormianina ciężarówką na drugą stronę granicy po zakup samicy bawołu. Zwierzę od samego początku sprawia kłopoty, jakby wyczuwając, co je czeka – oderwanie od ziemi, na której przyszło na świat i wyrosło (gdyby chodziło o człowieka moglibyśmy mówić o wykorzenieniu z jego „małej ojczyzny”). Ucieka na mokradła, nie chcąc dać się złapać i zapakować na samochód. Ostatecznie jednak tak właśnie się dzieje i bawolica po kilku godzinach drogi i oczekiwania na przejściu granicznym trafia do farmy bydła, która prawdopodobnie jest pozostałością po kołchozie lub sowchozie z czasów sowieckich. Farma, jak przed laty gospodarstwo państwowe, zapewnia utrzymanie wszystkim mieszkańcom wsi, pracują w niej wspólnie i sprawiedliwie starają się dzielić tym, co wyprodukują i zarobią. Mijają kolejne pory roku, a widz na ekranie obserwuje zmagania Ormian z naturą i przeciwnościami losu. Obserwuje też bawolicę tęskniącą za ziemią azerską, która, gdy tylko pojawia się ku temu sposobność, próbuje uciekać, aby przedostać się tam, skąd ją przywieziono. Wydawałoby się – głupie zwierzę, ale ile w nim smutku, zadumy, zwykłych ludzkich odruchów. Stary Ormianin, który kiedyś ją przywiózł do wsi, odnosi się do bawolicy ze zrozumieniem, nie karci za kolejne ucieczki, choć bywa to dla niego utrapieniem. Być może jednak on kiedyś też stracił coś, co było dla niego cenne. Gdy inny pracownik farmy obchodzi się ze zwierzęciem okrutnie, dochodzi między mieszkańcami wsi do bójki.
„Granica” Chaczatriana to opowieść, której równorzędnymi bohaterami są ludzie i zwierzę. Ich los splótł się w jedno, dodając banalnie – na dobre i na złe. Na codzienną pracę, troski i radości pracowników farmy w pewnym sensie patrzymy oczyma bawolicy. Odczuwamy jej strach, gdy widzimy, jak ludzie zarzynają krowy, aby urządzić huczne wesele; odczuwamy nadzieję, kiedy dostrzega ich zaangażowanie w przygotowanie uczty z okazji Świąt Bożego Narodzenia, co umożliwia jej kolejną ucieczkę. Ormiański reżyser zrezygnował z jakiegokolwiek komentarza – w jego dziele nie ma więc dialogów ani żadnej narracji spoza kadru. Są tylko obrazy, silnie nacechowane symboliką. I to od początku filmu, aż do samego końca. Symboliczna jest scena ucieczki bawolicy na mokradła, symboliczny jest pożar wsi, wreszcie – ostatnia próba zwierzęcia przedostania się przez granicę do Azerbejdżanu. Wszystko to zostało pokazane bez ironii i z dużą powagą, podkreślaną dodatkowo przez przejmującą, symfoniczno-awangardową muzykę autorstwa, zmarłego przed dwoma dekadami, kompozytora Aweta Terteriana. Swoje dołożył również stały współpracownik Chaczatriana, operator Wreż Petrosian, którego zdjęcia ujmują tajemniczością i zadumą, odczuwalnym od pierwszych kadrów tragizmem. W pracy nad scenariuszem wspomógł reżysera inny z jego starych przyjaciół, Mikael Stambolcian, krytyk filmowy, autor książek i wykładowca uniwersytecki, który od wielu lat razem z Chaczatrianem kieruje najważniejszym w Armenii festiwalem filmowym – „Złota Morela”. W głównych rolach – dodajmy: ludzkich – wystąpili natomiast sami naturszczycy, mieszkańcy jednej z nadgranicznych wsi.
koniec
2 lutego 2014

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fallout: Odc. 2. Elementy układanki zaczynają do siebie pasować
Marcin Mroziuk

19 IV 2024

Z jednej strony trudno nam zachować powagę, gdy obserwujemy, jak bardzo zachowanie Lucy nie pasuje do zwyczajów i warunków panujących na powierzchni. Z drugiej strony w miarę rozwoju wydarzeń wygląda na to, że właśnie ta młoda kobieta ma szansę wykonać z powodzeniem misję, która na pierwszy rzut oka jest ponad jej siły.

więcej »

Klasyka kina radzieckiego: Odcięta głowa Jima Clarka
Sebastian Chosiński

17 IV 2024

Niby powinny cieszyć nas wielkie sukcesy odnoszone przez polskich artystów poza granicami kraju. A powieść Brunona Jasieńskiego „Człowiek zmienia skórę” bez wątpienia taki sukces odniosła. Tyle że to sukces bardzo gorzki: po pierwsze – książka była typowym przejawem literatury socrealistycznej, po drugie – nie uchroniła autora przed rozstrzelaniem przez NKWD. Cztery dekady po jego śmierci na jej podstawie powstał w sowieckim Tadżykistanie telewizyjny serial.

więcej »

Co nam w kinie gra: Perfect Days
Kamil Witek

16 IV 2024

„Proza życia według klozetowego dziada” może nie brzmi za zbyt chwytliwy filmowy tagline, ale Wimowi Wendersowi chyba coraz mniej zależy, aby jego filmy cechowały się przede wszystkim potencjałem na komercyjny sukces. Zresztą przepełnione nostalgią „Perfect Days” koresponduje całkiem nieźle z powoli podsumowującym swoją twórczość Niemcem, który jak wielu starych mistrzów, powoli zaczyna odchodzić do filmowego lamusa. Nie znaczy to jednak, że zasłużony reżyser żegna się z kinem. Tym bardziej że (...)

więcej »

Polecamy

Bo biblioteka była zamknięta

Z filmu wyjęte:

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.