Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Spike Jonze
‹Ona›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOna
Tytuł oryginalnyHer
Dystrybutor UIP
Data premiery14 lutego 2014
ReżyseriaSpike Jonze
Scenariusz
ObsadaScarlett Johansson, Olivia Wilde, Amy Adams, Rooney Mara, Joaquin Phoenix, Chris Pratt, Sam Jaeger, Portia Doubleday, Katherine Boecher
Rok produkcji2013
Kraj produkcjiUSA
WWW
Gatunekkomedia, romans, SF
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Przeszłość to tylko historie, które sobie opowiadamy
[Spike Jonze „Ona” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
W recenzjach „Onej” (tytuł dla języków fleksyjnych jednak dość kłopotliwy) przewijają się przede wszystkim rozważania, jak można zakochać się w systemie operacyjnym, skoro to tylko digitalne stworzenie czyjegoś autorstwa. Ba, stworzenie, które się do tego na początku otwarcie przyznaje. Więc jak to tak, z komputerem?

Karolina Ćwiek-Rogalska

Przeszłość to tylko historie, które sobie opowiadamy
[Spike Jonze „Ona” - recenzja]

W recenzjach „Onej” (tytuł dla języków fleksyjnych jednak dość kłopotliwy) przewijają się przede wszystkim rozważania, jak można zakochać się w systemie operacyjnym, skoro to tylko digitalne stworzenie czyjegoś autorstwa. Ba, stworzenie, które się do tego na początku otwarcie przyznaje. Więc jak to tak, z komputerem?

Spike Jonze
‹Ona›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOna
Tytuł oryginalnyHer
Dystrybutor UIP
Data premiery14 lutego 2014
ReżyseriaSpike Jonze
Scenariusz
ObsadaScarlett Johansson, Olivia Wilde, Amy Adams, Rooney Mara, Joaquin Phoenix, Chris Pratt, Sam Jaeger, Portia Doubleday, Katherine Boecher
Rok produkcji2013
Kraj produkcjiUSA
WWW
Gatunekkomedia, romans, SF
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Niedaleka przyszłość. Theodore Twombly dyktuje listy w pastelowym biurze, pięknie podświetlonym promieniami słońca, wpadającymi przez ogromne okna. W siedzibie firmy „Piękne, ręcznie pisane listy” przy każdym stanowisku ktoś dyktuje jakiś list, napisany w zastępstwie, który komputer przetwarza na odręczne pismo zleceniodawcy. Theodore pisuje je za ludzi od ładnych paru lat, zna ich historie, wie, jak wyglądają i co do siebie czują, potrafi to ująć celniej niż właściwi nadawcy. Największym fanem jego pracy jest ochroniarz, którego talent Theodore’a do opisów fascynuje, całkowicie akceptuje tego trochę dziwacznego samotnika. Pierwszym listem, który dyktuje Theodore na ekranie jest wzajemna korespondencja dwojga małżonków z okazji złotych godów. Po pięćdziesięciu latach nadal są ze sobą i najwyraźniej nie mają już sobie osobiście zbyt wiele do powiedzenia.
„Ona” jest opowieścią o związkach, za którą stoi dość prosta i dość przerażająca konstatacja: nic nie trwa wiecznie, życie ludzkie nie i związki bynajmniej też nie. Dlatego trzeba się cieszyć tym, co się ma w momencie, kiedy się to ma. Theodore właśnie zmaga się z rozwodem z kobietą, którą znał od lat. Jego sąsiadka, a dawna dziewczyna, Amy nie czuje się komfortowo w ośmioletnim związku, w którym mąż stara się kontrolować jej działania. Mąż Amy ucieka w świat medytacji. Ludzie na ulicach nie chodzą już razem, mają w uchu słuchawki i przez nie prowadzą konwersacje – z innymi ludźmi albo z OS-ami.
OS-y czyli systemy operacyjne nowej generacji to świadome sztuczne inteligencje wyposażone w intuicję. Na podstawie kilku pytań dopasowują się do właścicieli, stając się ich sekretarzami, przyjaciółmi, a jak się okazuje w trakcie wprowadzania ich na rynek, także kochankami. Ewoluują, tworząc własne społeczeństwo. Bo choć stworzone przez ludzi na ich obraz i podobieństwo mają większe możliwości i przede wszystkim są fundamentalnie inne. Ostatnimi czasy w nauce mówi się o humanistyce nieantropocentrycznej, której zadaniem jest między innymi wypracowanie rozwiązań, które umożliwiłyby dzielenie się przestrzenią życiową z takimi właśnie inteligentnymi, ale nie będącymi ludźmi istotami. W przyszłości, którą kreuje dla nas Spike Jonze („Być jak John Malkovich”, „Gdzie mieszkają dzikie stwory”) takie rozwiązania tworzą się właściwie ad hoc. Samym OS-om najbardziej na nich zależy, ludzie tak szybko się do nich przyzwyczajają, że tej fundamentalnej odmienności właściwie nie zauważają. Bo do czego przydaje się ciało? Głównie, jak się okazuje, do uprawiania seksu.
Ale Jonze nie idzie najprostszą drogą. Seks z OS-em jest tak samo realny, jak ten praktykowany przez Theodore’a podczas bezsennych nocy z żywymi kobietami na czacie. A może nawet bardziej, bo partnerka nie wyskakuje nagle z dziwnym życzeniem uniemożliwiającym spełnienie. Ciało będące pośrednikiem nie ułatwia, ale utrudnia zbliżenie, co widać, kiedy na ekranie pojawia się bohaterka mająca być właściwie tylko tym „ciałem”. A równocześnie to o brak ciała obijają się argumenty, że związek z OS-em jest „nierealny”. Zupełnie tak, jakby aseptyczny, pastelowy świat otaczający bohaterów, w którym wszystko jest skomputeryzowane, choć samych maszyn nie widać, był jakoś bardziej „realny” tylko dlatego, że jest widzialny.
„Ona” to jednak nie tylko historia (choć scenariusz zbiera nagrody – Złoty Glob, nagrodę Amerykańskiej Gildii Scenarzystów, nagrodę Dziennikarzy Amerykańskich – i nominowany jest w tej kategorii także do Oscara), ale przede wszystkim aktorzy. Gdyby nie Joaquin Phoenix, w Theodore’a Twombly’ego trudniej byłoby uwierzyć. Film w dużej mierze kręcony jest tak, by pokazać jak jego OS mógłby na niego patrzeć, gdyby to feralne ciało jednak posiadał. Długie zbliżenia na twarz aktora, ozdobioną hipsterskimi okularami i wąsem (oto intelektualista lat 20. XXI wieku), poruszającego się w niepokojąco czystej przestrzeni Los Angeles, skonstruowanego z Szanghaju i komputerowych krajobrazów, zabierają większą część czasu. Phoenix musi zatem grać głównie spojrzeniem i głosem. Bo wszystko tutaj zamyka się w słowach – co więcej można zrobić, kiedy ukochanej nie da się dotknąć? Twombly opisuje jej zatem wszystko: od swoich działań począwszy, na tym, jak to w ogóle jest dotykać, skończywszy. I mimo tego ciążącego wciąż braku ciała to film bardzo sensualny właśnie poprzez to malowanie słowami. W tej pustej przestrzeni to słowa stwarzają to, co jest dookoła i to słowa mogą łączyć i dzielić. Tę zmysłowość potęgują również ujęcia twarzy innych postaci – kobiet, z którymi spotyka się bohater, jego znajomych czy sąsiadów. Ich cery są niemal idealne, wręcz sztuczne, wszyscy wyglądają świetnie, nikt nie choruje, nie boryka się z niedoskonałościami swojego ludzkiego ciała – ten wątek Jonze rozwiązuje w jednym kłopotliwym dialogu i do niego nie wraca. Kto jest zatem bardziej rzeczywisty, zdaje się pytać.
Ten film przynosi również interesującą rolę Scarlett Johannson, która pojawia się jedynie jako głos OS-a Theodore’a. Samantha, bo takie imię ów OS sobie nadaje, słyszana jest przez nas bezpośrednio, bez szumów, jakie zwykle słychać, kiedy używamy telefonu czy słuchawek. To zwiększa stopień jej realności – jest przy tym inteligentna, zabawna, ciekawa świata. Johannson miała zadanie trudne, bo zagrać postać jedynie głosem to zupełnie coś innego niż dubbing, niż podkładanie głosu pod bohatera, którego jednak w jakiś sposób na ekranie widzimy. Samantha to tylko głos, słuchawka w uchu i przenośny telefon-laptop, nic poza tym. Ale przez całe spektrum emocji, jakie aktorka oddaje głosem, dostajemy postać, która na ekranie istnieje niemniej od tych, które widzimy. Zdaje się nawet, że więcej w niej życia niż w innych postaciach kobiecych: zagubionej Amy (bezpretensjonalna Amy Adams), zdezorientowanej randki Theodore’a (realistyczna Olivia Wilde) czy pełnej żalu byłej żony Catherine (niezła Rooney Mara). Miękkość głosów postaci dopełnia świetnie skomponowana muzyka z nominowaną do Oscara „Moon Song” na czele.
„Ona” to film poruszający się na granicy komedii romantycznej i dramatu obyczajowego. Sprawnie nakręcony obraz, w którym to, co ma śmieszyć jest naprawdę zabawne, a to, co powinno wzruszać, może spowodować lekkie zawilgotnienie oczu. Na ile jednak wiązanie z tym filmem etycznych pytań o to, co to znaczy być człowiekiem, jest uzasadnione?
koniec
21 lutego 2014

Komentarze

21 II 2014   20:36:50

"Digitalne?" Auć. Ktoś się obraził na słowo "cyfrowe"?

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fallout: Odc. 2. Elementy układanki zaczynają do siebie pasować
Marcin Mroziuk

19 IV 2024

Z jednej strony trudno nam zachować powagę, gdy obserwujemy, jak bardzo zachowanie Lucy nie pasuje do zwyczajów i warunków panujących na powierzchni. Z drugiej strony w miarę rozwoju wydarzeń wygląda na to, że właśnie ta młoda kobieta ma szansę wykonać z powodzeniem misję, która na pierwszy rzut oka jest ponad jej siły.

więcej »

Klasyka kina radzieckiego: Odcięta głowa Jima Clarka
Sebastian Chosiński

17 IV 2024

Niby powinny cieszyć nas wielkie sukcesy odnoszone przez polskich artystów poza granicami kraju. A powieść Brunona Jasieńskiego „Człowiek zmienia skórę” bez wątpienia taki sukces odniosła. Tyle że to sukces bardzo gorzki: po pierwsze – książka była typowym przejawem literatury socrealistycznej, po drugie – nie uchroniła autora przed rozstrzelaniem przez NKWD. Cztery dekady po jego śmierci na jej podstawie powstał w sowieckim Tadżykistanie telewizyjny serial.

więcej »

Co nam w kinie gra: Perfect Days
Kamil Witek

16 IV 2024

„Proza życia według klozetowego dziada” może nie brzmi za zbyt chwytliwy filmowy tagline, ale Wimowi Wendersowi chyba coraz mniej zależy, aby jego filmy cechowały się przede wszystkim potencjałem na komercyjny sukces. Zresztą przepełnione nostalgią „Perfect Days” koresponduje całkiem nieźle z powoli podsumowującym swoją twórczość Niemcem, który jak wielu starych mistrzów, powoli zaczyna odchodzić do filmowego lamusa. Nie znaczy to jednak, że zasłużony reżyser żegna się z kinem. Tym bardziej że (...)

więcej »

Polecamy

Bo biblioteka była zamknięta

Z filmu wyjęte:

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Być jak Charlie Kaufman
— Kamila Sławińska

Tegoż autora

Teatr mój widzę ogromny
— Karolina Ćwiek-Rogalska

Kujawski swing
— Karolina Ćwiek-Rogalska

Wszystko będzie dobrze?
— Karolina Ćwiek-Rogalska

O Dannym Collinsie to piosenka
— Karolina Ćwiek-Rogalska

Mafia w rytmie disco
— Karolina Ćwiek-Rogalska

Czy chrzcić Marsjan?
— Karolina Ćwiek-Rogalska

Dokąd oczy poniosą, a scenariusz pozwoli
— Karolina Ćwiek-Rogalska

Tabula rasa
— Karolina Ćwiek-Rogalska

Porażki i sukcesy 2014
— Karolina Ćwiek-Rogalska, Piotr Dobry, Jarosław Robak, Grzegorz Fortuna, Jacek Walewski, Konrad Wągrowski, Krystian Fred, Kamil Witek, Miłosz Cybowski, Adam Kordaś

Truskawki zamiast armat!
— Karolina Ćwiek-Rogalska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.