Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Joon-ho Bong
‹Snowpiercer. Arka przyszłości›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSnowpiercer. Arka przyszłości
Tytuł oryginalnySnowpiercer
Data premiery11 kwietnia 2014
ReżyseriaJoon-ho Bong
ZdjęciaKyung-Pyo Hong
Scenariusz
ObsadaChris Evans, Tilda Swinton, Jamie Bell, Luke Pasqualino, Alison Pill, Ed Harris, John Hurt, Octavia Spencer
MuzykaMarco Beltrami
Rok produkcji2013
Kraj produkcjiCzechosłowacja, Francja, Korea Południowa, USA
Czas trwania126 min
Gatunekakcja, dramat, SF
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Białe szaleństwo
[Joon-ho Bong „Snowpiercer. Arka przyszłości” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Nowy film twórcy świetnego „The Host: Potwór” czy wcale nie gorszej „Zagadki zbrodni” to jeden z tych tytułów, które dają znacznie mniej, niż początkowo obiecują.

Gabriel Krawczyk

Białe szaleństwo
[Joon-ho Bong „Snowpiercer. Arka przyszłości” - recenzja]

Nowy film twórcy świetnego „The Host: Potwór” czy wcale nie gorszej „Zagadki zbrodni” to jeden z tych tytułów, które dają znacznie mniej, niż początkowo obiecują.

Joon-ho Bong
‹Snowpiercer. Arka przyszłości›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSnowpiercer. Arka przyszłości
Tytuł oryginalnySnowpiercer
Data premiery11 kwietnia 2014
ReżyseriaJoon-ho Bong
ZdjęciaKyung-Pyo Hong
Scenariusz
ObsadaChris Evans, Tilda Swinton, Jamie Bell, Luke Pasqualino, Alison Pill, Ed Harris, John Hurt, Octavia Spencer
MuzykaMarco Beltrami
Rok produkcji2013
Kraj produkcjiCzechosłowacja, Francja, Korea Południowa, USA
Czas trwania126 min
Gatunekakcja, dramat, SF
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Adaptacja niewydanego w Polsce francuskiego komiksu „Transperceneige” przez większość ekranowego czasu boleśnie nie daje zapomnieć o medium, z którego wyrasta. Siedzący na stołku reżysera Joon-ho Bong nieuświadomionych widzów może utwierdzić w krzywdzącym przekonaniu, iż powieść obrazkowa to tylko marniejsza podróbka literatury pięknej. Potwierdzenie znajduje tu bowiem ujemny bagaż komiksowości: jednowymiarowość tworzonych grubą kreską bohaterów, iście rysunkowa dynamika wydarzeń i niedorzeczna groteskowość świata przedstawionego.
Wszechstronny Koreańczyk filmowe światy uwielbia składać z pozornie nieprzystających elementów. Bezbarwny żywot nastolatki koloryzuje komediową intrygą o zabójstwach czworonogów („Szczekające psy nie gryzą”, 2000). Policyjne dochodzenie związane z serią morderstw na młodych kobietach opatruje ładunkiem społecznej satyry („Zagadka zbrodni”, 2003). Typowo japoński monster movie przemienia w dramat rodzinny („The Host: Potwór”, 2006). Nawet relację niedorozwiniętego syna i ponad wszystko kochającej go rodzicielki potrafi uformować w coś na kształt kryminalnego moralitetu („Matka”, 2009). Wydawałoby się więc, że sięgnięcie po wzorcowy przykład narracji o klasowej rewolucji dziejącej się w postapokaliptycznej rzeczywistości jest rozwiązaniem dla Bonga idealnym.
To jednak, co w powieści obrazkowej można określić specyfiką medium, w bardziej dosłownie oddziałującej ekranowej odmianie wcale nie musi się sprawdzić. Historia ostatnich reprezentantów ludzkiego gatunku, którzy od siedemnastu lat przemierzają skute lodem kontynenty, zagnieżdżeni w specjalnie zaprojektowanym pociągu i podzieleni na dwie klasy – posiadaczy i wyzyskiwanych, niezgrabnie rozjeżdża się w dwóch różnych kierunkach. „Snowpiercer: Arka przyszłości” to film huśtawka; rozpięty między rozrywkową konwencjonalnością a intelektualnymi ambicjami nie usatysfakcjonuje miłośników kina gatunkowego, a i tych próbujących dopatrzyć się czytelnego portretu ludzkości po apokalipsie wprawi w nie lada konsternację. Prześmiewcze przerysowanie tyczy się tutaj zarówno adwersarzy (którzy stanowią wybitnie nieciekawą zbiorowość), jak i większości protagonistów. Tym razem Bongowi nie udaje się utrzymać w ryzach gatunkowej konwencji, jak czynili to choćby twórcy „Igrzysk śmierci”. W ekranizacji bestsellera Suzanne Collins utrzymano w równowadze powagę przedstawienia uciskanych społeczności oraz absurdalność zwyrodnienia klas wyższych, a przy tym zachowano wiarygodność psychologiczną poszczególnych postaci. U Bonga natomiast opowieści o aktach kanibalizmu istnieją obok kuriozalnej, przywodzącej na myśl anime, lekcji skrajnie zideologizowanej historii dla najmłodszych pasażerów pierwszej klasy. W „Arce przyszłości” skojarzenia z drugowojenną podróżą do obozów pracy przeplatają się z pojedynkami z zamaskowanymi rzeźnikami rodem z japońskiej mangi. Jak gdyby reżyser nie mógł się zdecydować, czy lepiej sprawdzić, do czego zdolny jest człowiek w najbardziej ekstremalnych sytuacjach i zrobić to z powagą humanisty, czy może z entuzjazmem filmowego eskapisty sięgać do składnicy popularnych gatunków. Jest jeszcze trzecie rozwiązanie, z którego Bong nie korzysta. Wziąć przykład z Witkacego, poczytać „Szewców” i widowisko poświęcić grotesce w stopniu tak znaczącym, że niedorzeczność stałaby się jedynym wskaźnikiem i kluczem umożliwiającym odczytanie wydarzeń i bohaterów. Bong zatrzymuje się jednak w połowie drogi, przez co nie ma mowy o żadnym kluczu. Pozostaje niekonsekwencja i miałkość.
Każdy z rebeliantów stanowi wcielenie określonego typu bohatera: mędrca (John Hurt), przywódcy (Chris Evans), zdesperowanej matki (Octavia Spencer), genialnego narkomana (Hang-ho Song), młodego gniewnego (Jamie Bell), cherlaka (czyniący mimiczne wygibasy Ewen Bremner). Razem współtworzą oni pstrokatą reprezentację, która z niewiadomych powodów walczy za całą resztę zniewolonych. A zachodzą daleko. Pokonują niezliczone segmenty, a my z nimi – niczym kolejne poziomy gry komputerowej. Cały pociąg to wzbudzający podziw samowystarczalny kompleks niezbędnych do przeżycia pomieszczeń oraz udogodnień dla bogaczy. To ludzki mikroświat, przez który przelatujemy z bohaterami, jak gdybyśmy byli w jakiejś niekończącej się reklamie. Wszystkie dobrodziejstwa tej arki są tu bowiem wiecznie czynne, każdy pasażer pełni jak gdyby z góry określoną funkcję, by przypadkiem żadna z atrakcji pociągu nie ominęła siedzącego w kinie widza. To strategia dla widowiska zrozumiała, lecz nie ma w niej za grosz wiarygodności.
Widzowie znający filmografię Bonga wiedzą, że w łączeniu farsy z tragedią bywa niezrównany. To filmowy alchemik posiadający tajemne przepisy na rozluźnienie najgęstszej nawet atmosfery; to mistrz narracji snujący najbardziej przerażającą intrygę, który potrafi w tej samej chwili rozbawić widza tak, że nie cierpią na tym bohaterowie, ze swoimi troskami i tragediami. Dość wspomnieć, że nazwisko Koreańczyka pojawia się wśród największych znakomitości z historii kina w odcinkowej „Odysei filmowej”, autorskim przeglądzie irlandzkiego krytyka filmowego, Marka Cousinsa.
A jednak tym razem przepis Bonga okazuje się wadliwy. Nad filmem unosi się widmo niezamierzonej ironii, a tytułowy, prujący przez śnieżne wertepy pociąg wydaje się odwrotnością całego filmu – na zmianę zastygającego w bezruchu lub pędzącego na złamanie (narracyjnego) karku. Lecz nawet równe tempo nie uczyniłoby tej podróży komfortową dla widza. Być może zatem najlepiej w ogóle jej nie zaczynać.
koniec
7 kwietnia 2014

Komentarze

07 IV 2014   17:13:00

Byłem bardzo zaskoczony pozytywnymi recenzjami tego filmu. Zachęcony opisem świata opowieści, obejrzałem to dzieło i przyznam szczerze, że nawet nie wiem od czego zacząć. Reżyseria, aktorstwo (tu znów głównie obwiniam reżysera), postacie i niedorzeczny scenariusz, którego braki uwydatnia beznadziejny montaż sprawiają, że filmu praktycznie nie da się oglądać. Co z tego, że pomysł fajny, że kilka scen naprawdę zapada w pamięć, jeśli całość nie ma najmniejszego sensu, a zapomniane wątki odgrzebywane są na dwie minuty przed zakończeniem filmu. Myślałem, że żaden film w tym roku nie przebije w swojej beznadziei drugiej części Hobbita; nawet nie przypuszczałem jak bardzo się pomylę.

08 IV 2014   14:34:12

Miło mi zatem, że wybiłem się w tłumu pochlebców i że równocześnie nie jestem w krytyce odosobniony!
"Hobbita" nie skomentuję ;)

08 IV 2014   15:06:24

A mnie tam się podobał :)
Ale ja lubię takie głupotki.
Obejrzeć choćby dla Tildy Swinton.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Klasyka kina radzieckiego: Odcięta głowa Jima Clarka
Sebastian Chosiński

17 IV 2024

Niby powinny cieszyć nas wielkie sukcesy odnoszone przez polskich artystów poza granicami kraju. A powieść Brunona Jasieńskiego „Człowiek zmienia skórę” bez wątpienia taki sukces odniosła. Tyle że to sukces bardzo gorzki: po pierwsze – książka była typowym przejawem literatury socrealistycznej, po drugie – nie uchroniła autora przed rozstrzelaniem przez NKWD. Cztery dekady po jego śmierci na jej podstawie powstał w sowieckim Tadżykistanie telewizyjny serial.

więcej »

Co nam w kinie gra: Perfect Days
Kamil Witek

16 IV 2024

„Proza życia według klozetowego dziada” może nie brzmi za zbyt chwytliwy filmowy tagline, ale Wimowi Wendersowi chyba coraz mniej zależy, aby jego filmy cechowały się przede wszystkim potencjałem na komercyjny sukces. Zresztą przepełnione nostalgią „Perfect Days” koresponduje całkiem nieźle z powoli podsumowującym swoją twórczość Niemcem, który jak wielu starych mistrzów, powoli zaczyna odchodzić do filmowego lamusa. Nie znaczy to jednak, że zasłużony reżyser żegna się z kinem. Tym bardziej że (...)

więcej »

Fallout: Odc. 1. Odkrywanie realiów zniszczonego świata
Marcin Mroziuk

15 IV 2024

Po obejrzeniu pierwszego odcinka z jednej strony możemy poczuć się zafascynowani wizją postapokaliptycznego świata, w którym funkcjonują bardzo zróżnicowane, mocno od siebie odizolowane społeczności, z drugiej strony trudno nie ulec lekkiej dezorientacji, gdyż na razie brakuje jeszcze połączenia pomiędzy poszczególnymi wątkami.

więcej »

Polecamy

Bo biblioteka była zamknięta

Z filmu wyjęte:

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Ucieczka z rynsztoka
— Marcin Mroziuk

Takie rzeczy tylko w Azji
— Konrad Wągrowski

Tegoż autora

Sztuka? Gdzieś zaginęła. Ale szlak został przetarty
— Gabriel Krawczyk

W tęczowych kolorach
— Gabriel Krawczyk

Siedem „ale” przeciw „Trzynastu powodom”
— Gabriel Krawczyk

Duchowa biografia erotyczna
— Gabriel Krawczyk

Paterson lubi to!
— Gabriel Krawczyk

Remanent filmowy 2016
— Sebastian Chosiński, Gabriel Krawczyk, Jarosław Loretz, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Kryminał milicyjny à rebours
— Gabriel Krawczyk

Biograficzne rzemiosło
— Gabriel Krawczyk

Nieszkodliwe kłamstwa i miarkowane sentymenty
— Gabriel Krawczyk

Bridget Jones i Tarantino
— Gabriel Krawczyk

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.