Debiut pełnometrażowy niespełna trzydziestoletniego kazachskiego reżysera Emira Bajgazina okazał się być jednym z najciekawszych festiwalowych odkryć ubiegłego roku. Laury zdobyte na Berlinare – między innymi nominacja do Złotego Niedźwiedzia i Srebrny Niedźwiedź za pracę operatora Aziza Żambakijewa – to tylko wierzchołek góry lodowej nagród, jakie spłynęły na „Lekcje harmonii”.
Piekło. Czyściec. Brak raju
[Emir Baigazin „Lekcje harmonii” - recenzja]
Debiut pełnometrażowy niespełna trzydziestoletniego kazachskiego reżysera Emira Bajgazina okazał się być jednym z najciekawszych festiwalowych odkryć ubiegłego roku. Laury zdobyte na Berlinare – między innymi nominacja do Złotego Niedźwiedzia i Srebrny Niedźwiedź za pracę operatora Aziza Żambakijewa – to tylko wierzchołek góry lodowej nagród, jakie spłynęły na „Lekcje harmonii”.
Emir Baigazin
‹Lekcje harmonii›
EKSTRAKT: | 80% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Lekcje harmonii |
Tytuł oryginalny | Асланның сабақтары |
Dystrybutor | Art House |
Data premiery | 2 maja 2014 |
Reżyseria | Emir Baigazin |
Zdjęcia | Aziz Zhambakiyev |
Scenariusz | Emir Baigazin |
Obsada | Timur Aidarbekov, Aslan Anarbayev, Mukhtar Andassov, Anelya Adilbekova, Omar Adilov, Adlet Anarbekov, Daulet Anarbekov, Nursultan Nurbergenov |
Rok produkcji | 2013 |
Kraj produkcji | Francja, Kazachstan, Niemcy |
Czas trwania | 120 min |
WWW | Polska strona |
Gatunek | dramat |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Lepiej późno niż wcale. „Lekcje harmonii” dość długo czekały na oficjalną polską premierę. Wcześniej film Emira Bajgazina pokazywany był podczas ubiegłorocznego Warszawskiego Festiwalu Filmowego oraz niedawnej (kwietniowej) Wiosny Filmów (również w stolicy); teraz pojawia się w normalnej dystrybucji, choć nie należy mieć wątpliwości co do tego, że raczej nie wyjdzie poza kina studyjne. Od światowej premiery kazachstańskiego dramatu, która miała miejsce w lutym 2013 roku w Berlinie, minął już natomiast ponad rok. W tym czasie obraz zdążył „zwiedzić” chyba wszystkie kontynenty – pokazywano go między innymi podczas przeglądów i festiwali w Czechach, Szwajcarii, Grecji, Anglii, Stanach Zjednoczonych, Szwecji, Szkocji, Danii, Nowej Zelandii, Portugalii, Serbii, Bośni, Francji, Indiach i na Filipinach. Jak na dzieło stworzone przez debiutanta – i to niespełna trzydziestoletniego (Bajgazin urodził się w 1984 roku w chutorze Tamdy) – należy uznać to za całkiem niezły wynik. Z wielu miejsc „Lekcje harmonii” wracały do ojczyzny z nagrodami i wyróżnieniami; najważniejszymi były bezsprzecznie te wywalczone na Berlinare, czyli nominacja do Złotego Niedźwiedzia, statuetkę Srebrnego Niedźwiedzia przyznana operatorowi Azizowi Żambakijewowi (także debiutantowi) oraz laur od redakcji „Berliner Morgenpost”.
Co ciekawe, mimo tak dobrych ocen poza granicami Kazachstanu, film dość długo, bo aż dziesięć miesięcy, czekał na premierę w ojczyźnie. Po „lekturze” obrazu przestaje to jednak dziwić, albowiem odmalowana przez Bajgazina wizja kazachskiej rzeczywistości na pewno nie napawa optymizmem, a przedstawione na ekranie sposoby działania policji mogą zostać odebrane jako aluzja do funkcjonującego w kraju systemu politycznego. Choć akurat w tej kwestii tak naprawdę chyba niczego nie można być pewnym. Twórca „Lekcji harmonii” fachu uczył się w najważniejszej i najbardziej prestiżowej szkole artystycznej w swoim kraju, czyli w mieszczącej się w dawnej stolicy, Ałmaty, Kazachstańskiej Narodowej Akademii Sztuki imienia Temirbeka Żurgenowa. Pierwszym jego doświadczeniem filmowym był drobny epizod aktorski w „Straży dziennej” (2006) Timura Bekmambetowa, gdzie wcielił się w młodego Timura Chromego (Tamerlana). Rok później, jeszcze podczas studiów, nakręcił pierwszą krótkometrażówkę – „Weseli i skrzywdzeni”; potem powstały jeszcze: „Step” (2007), jedna z pięciu nowel ze zbioru „Dziewice” (2007) oraz „Przegrany biegacz” (2008). Każdy z tych obrazów zdobywał nagrody na festiwalach studenckich w Kazachstanie bądź Rosji.
O młodym reżyserze i scenarzyście mówiło się coraz głośniej jako o wielkiej nadziei kina kazachstańskiego. Wsparcia udzielił mu także Timur Bekmambetow. Mając takie plecy, Emir Bajgazin – parający się również produkcją filmową – nie miał większych problemów z pozyskaniem funduszy na swój pełnometrażowy debiut. Do „Lekcji harmonii” dorzucili się jeszcze Niemcy i Francuzi, co w konsekwencji otworzyło Kazachowi drogę na festiwal w Berlinie (warto dodać, że był on pierwszym reżyserem z tego kraju, którego dzieło pokazano w głównym konkursie). A potem poszło już z górki! Co takiego fascynującego jest w filmie Bajgazina? Przede wszystkim fakt, że nie rezygnując z typowego dla kinematografii krajów Azji Środkowej pełnego subtelności, nostalgiczno-poetyckiego klimatu (obecnego w „
Dzikim polu”, „
Starcu”, a nawet w sensacyjnym „
Zagubionym”), udało mu się mimo wszystko nakręcić obraz w duchu europejskim, tyleż czerpiący z bardzo mu bliskich doświadczeń rosyjskich (vide „
Andriej Zwiagincew czy
Siergiej Łoznica), co niemieckich i francuskich. Podobny mariaż estetyczno-stylistyczny przyczynił się przed laty do wielkich sukcesów twórców z Iranu (by ograniczyć się do Majida Majidiego i Asghara Farhadiego); całkiem możliwe więc, że i w przypadku Kazacha zadziałał podobny mechanizm.
„Lekcje harmonii” odbierać można na kilku płaszczyznach. Chociażby jako kinowy bildungsroman, czyli opowieść o kształtowaniu osobowości młodego bohatera, którym jest nastoletni Asłan. Chłopiec, wychowywany jedynie przez babcię (matka porzuciła go przed laty), rozdarty jest między tradycją, sięgającą jeszcze czasów plemiennych, a nowoczesnością. W domu, zagubionym gdzieś w stepie, żyje jak jego przodkowie przed kilkuset laty; sam zabija owcę, obdziera ją ze skóry i patroszy; jego świat jest prosty i poukładany. W szkole natomiast styka się z rzeczywistością, w której panują zupełnie inne, całkowicie mu obce i niezrozumiałe porządki. I tu docieramy do drugiej płaszczyzny filmu. Szkoła, która – jak głosiło popularne przed laty w Polsce Ludowej hasło – powinna być dla każdego ucznia „drugim domem”, absolutnie nie spełnia swej roli wychowawczej. Uczniowie są zorganizowani na wzór struktur mafijnych, w których drabinie stanowią zresztą najniższy szczebel. Wszyscy, od najmłodszych do najstarszych klas, muszą opłacać się tak zwanym „seniorom”, którzy z kolei zebrane środki przekazują lokalnym gangsterom. System zbierania haraczy jest dopracowany do perfekcji; jego sieci są tak gęsto zarzucone, że nie ma możliwości, aby w nie nie wpaść. Jeśli Asłana nie „skroi” Bołat, zrobi to ktoś z konkurencji – Tachir lub Damir (którzy są braćmi bliźniakami).
Mimo to Asłan jakoś w tym chorym systemie funkcjonuje; widocznie potrafi się dostosować. Pewnego dnia ma jednak miejsce zdarzenie, które wywołuje efekt domina. Podczas rutynowych badań lekarskich chłopiec pada ofiarą głupiego żartu ze strony kolegi; w efekcie zostaje upokorzony tak bardzo, że zaczyna to wpływać na jego psychikę, rodzi w nim obsesyjną wręcz potrzebę zachowania czystości, którą przenosi na coraz wyższe poziomy abstrakcji. Z czasem staje się kimś na kształt szeryfa; zaczyna walkę z zagrażającymi swoiście przez niego pojętemu ładowi społecznemu szkodnikami, karaluchami – tymi najzupełniej realnymi, które wyłapuje w domu i poddaje wymyślnym torturom, jak i symbolicznymi, o ludzkich twarzach, ale zdecydowanie nieludzkich uczuciach i zachowaniach. Samemu będąc ofiarą, Asłan nie dostrzega nawet momentu, w którym przekracza granicę, by stać się katem. Emir Bajgazin decyduje się jednak na to, aby w finale swojej opowieści po raz kolejny odwrócić role. I wtedy nagle – wraz z bohaterem – zostajemy wrzuceni w sam środek piekła, które zresztą chłopiec nieświadomie powołał do życia. Obraz pracy policji przenosi nas na kolejną płaszczyznę dzieła kazachskiego reżysera. Przesłuchujący Asłana oficer, w myśl zasady, że cel uświęca środki, stara się za wszelką cenę wypełnić powierzone mu zadanie – dlatego łamie obowiązujące go normy i prawo. Ale czy nastolatek wcześniej nie postąpił dokładnie tak samo?
Kazachstanowi daleko jest do państwa demokratycznego – to niezaprzeczalny fakt. Nie musi to jednak wcale oznaczać, że „Lekcje harmonii” powstały jedynie jako sprzeciw wobec autorytaryzmu Nursułtana Nazarbajewa. Sceny rozgrywające się w komendzie policji są bowiem tak przerysowane, że trudno traktować je jako, choćby aluzyjne, odzwierciedlenie rzeczywistości; równie dobrze mogły one posłużyć twórcy filmu jako fantasmagoryczne odbicie wyobrażeń głównego bohatera. Jako jego czyściec. Przez który musi przejść, aby osiągnąć wewnętrzną harmonię.