Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 16 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Arsienij Gonczukow
‹1210›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Tytuł1210
Tytuł oryginalny1210
ReżyseriaArsienij Gonczukow
ZdjęciaKonstantin Rassołow
Scenariusz
ObsadaRobert Vaab, Aleksandr Suchinin, Wiktor Niemiec, Julia Diegtiarienko, Aleksandr Gawrikow, Jelizawieta Łukjanowa, Władimir Szynow, Artiom Kobziew, Jelena Jeliesina, Aleksandra Pieczkina, Nikołaj Butienin, Ałła Cukanowa
MuzykaNikita Biełow
Rok produkcji2013
Kraj produkcjiRosja
Czas trwania73 miny
Gatunekdramat, psychologiczny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

East Side Story: Coś dzieje się w mej biednej głowie
[Arsienij Gonczukow „1210” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Wbrew tytułowi, „1210” Arsienija Gonczukowa nie jest filmem historycznym, przenoszącym widzów w mroki średniowiecza. Wręcz przeciwnie – to depresyjny dramat psychologiczny, którego bohaterem jest człowiek odrzucony przez wszystkich. Weteran wojny afgańskiej, który – z punktu widzenia społeczeństwa – wypełnił już swoje zadanie, więc teraz najlepiej, żeby… wcale go nie było.

Sebastian Chosiński

East Side Story: Coś dzieje się w mej biednej głowie
[Arsienij Gonczukow „1210” - recenzja]

Wbrew tytułowi, „1210” Arsienija Gonczukowa nie jest filmem historycznym, przenoszącym widzów w mroki średniowiecza. Wręcz przeciwnie – to depresyjny dramat psychologiczny, którego bohaterem jest człowiek odrzucony przez wszystkich. Weteran wojny afgańskiej, który – z punktu widzenia społeczeństwa – wypełnił już swoje zadanie, więc teraz najlepiej, żeby… wcale go nie było.

Arsienij Gonczukow
‹1210›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Tytuł1210
Tytuł oryginalny1210
ReżyseriaArsienij Gonczukow
ZdjęciaKonstantin Rassołow
Scenariusz
ObsadaRobert Vaab, Aleksandr Suchinin, Wiktor Niemiec, Julia Diegtiarienko, Aleksandr Gawrikow, Jelizawieta Łukjanowa, Władimir Szynow, Artiom Kobziew, Jelena Jeliesina, Aleksandra Pieczkina, Nikołaj Butienin, Ałła Cukanowa
MuzykaNikita Biełow
Rok produkcji2013
Kraj produkcjiRosja
Czas trwania73 miny
Gatunekdramat, psychologiczny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Namnożyło się w ostatnich latach w kinematografii rosyjskiej filmów podejmujących jak najbardziej aktualne problemy społeczne, których głównymi bohaterami są ludzie wykluczeni, często pozbawieni pracy i perspektyw na lepsze przyszłe życie. Do tego grona można zaliczyć między innymi wielokrotnie nagradzany dramat psychologiczny Aleksandra Wieledinskiego „Geograf przepił globus” (2013), jak również „Dla Marksa…” (2012) Swietłany Baskowej oraz „Długie i szczęśliwe życie” (2012) Borisa Chlebnikowa. Z najnowszych produkcji podobny temat podejmuje „Dubrowski” (2014) – kinowa ekranizacja powieści Aleksandra Puszkina autorstwa Aleksandra Wartanowa i Kiryła Michanowskiego. Z kolei wątek porzuconych przez państwo i pozostawionych samym sobie weteranów ostatnich wojen toczonych przez Rosję wykorzystuje Dmitrij Tiurin w swoim „Pragnieniu” (2013). Zrealizowane przed dwoma laty „1210” jest wypadkową wymienionych powyżej obrazów – opowiada historię człowieka, który nigdy nie doszedłszy do pełnej stabilizacji psychicznej po powrocie z Afganistanu, zmuszony jest stoczyć kolejną wojnę – tym razem z bezduszną, zbiurokratyzowaną machiną państwową.
Reżyserem filmu jest Arsienij Gonczukow (rocznik 1979), rodem z Niżnego Nowogrodu, choć od lat mieszkający już w Moskwie. Po zdobyciu matury udało mu się zdobyć pracę w telewizji, gdzie był reporterem, montażystą, w końcu twórcą filmów dokumentalnych. Poza tym zajmował się także pisaniem – publikował wiersze i dramaty. W 2010 roku ukończył studia reżyserskie w – uwaga! – moskiewskim Państwowym Uniwersytecie – Wyższej Szkole Ekonomicznej (GUWszE). Aktywność w nowym / starym zawodzie zaczął od realizacji kilku-, względnie kilkunastominutowych krótkometrażówek, jak na przykład „Żywi” (2009), „Zapalniczka” (2010), „Sieć. Jednokadrowa trylogia” (2010) oraz „Stacja końcowa” (2011). Debiut pełnometrażowy zaliczył, kręcąc przed dwoma laty kinowy film „1210”. Co zasługuje na szczególne podkreślenie, wyłożył nań własne pieniądze oraz posiłkował się datkami przyjaciół i prywatnych sponsorów, których określił mianem „ludzi dobrej woli”. Scenariusz napisał sam, opierając się na rzeczywistych wydarzeniach. Poza tym wziął jeszcze na siebie rolę producenta, montażysty i oczywiście reżysera. I opłaciło się – obraz zgarnął całkiem sporo nagród, choć przyznać trzeba, że na niezbyt prestiżowych, często ograniczonych tematycznie festiwalach i przeglądach w Rosji. Nie zmienia to jednak faktu, że jak na produkcję półamatorską, „1210” ma niezłą obsadę, a i od strony technicznej trudno się do czegoś przyczepić.
Akcja „1210” rozgrywa się gdzieś na prowincji – być może jest to rodzinne miasto reżysera, Niżny Nowogród, a może któreś z miasteczek podmoskiewskich. Główny bohater, Nikołaj Iwanowicz Baranow, jest już mężczyzną po pięćdziesiątce – od czasu powrotu z wojny w Afganistanie znajduje się na rencie, nie jest bowiem w stanie dojść do siebie, a przynajmniej nie na tyle, aby znaleźć nową odpowiedzialną pracę. Możemy się tylko domyślać, że to, co przeżył, wywarło trwałe zmiany w jego psychice. Te wspomnienia nie opuszczają go zresztą ani na chwilę – nawet gdy siedzi zamknięty w swoim pokoju w bloku czy też spaceruje po parku, nad stawem. Przez cały czas wraca do niego dawny podkomendny, Juszka, za którego śmierć Baranow się oskarża. Widzi go, rozmawia z nim. Dla osób patrzących na Nikołaja Iwanowicza z zewnątrz, jawi się on jako człowiek niespełna rozumu, któremu od ciągłych wystrzałów broni maszynowej i kanonad artyleryjskich dokumentnie pomieszało się w głowie.
Tak samo Baranowa odbierają jego najbliżsi – córka Lena, jej mąż Siergiej i ich córeczka, którą regularnie powtarzające się ataki dziadka przyprawiają o przerażenie i płacz. Lena zdaje sobie sprawę, że dalsze wspólne przebywanie w dwu- czy trzypokojowym mieszkaniu może zakończyć się rozpadem rodziny, a może nawet tragedią znacznie większego kalibru. Z mężem planują więc sprzedaż niewielkiej kwatery w bloku i przeprowadzkę w inne miejsce, ale już bez ojca. Potrzebują na to jednak jego zgody, mieszkanie jest bowiem jego, a bez choćby części pieniędzy otrzymanych ze sprzedaży, nie będą w stanie kupić nic dla siebie. Nikołaj Iwanowicz stara się z kolei o podwyższenie renty, która jest głodowa – to tytułowe 1210 rubli – odwiedza więc notorycznie miejscowy urząd, składa kolejne podania, przynosi dokumenty. Urzędniczki traktują go jak natręta, zbywają byle czym, okłamują. Gdy opuszcza ich biuro, jedna (starsza) do drugiej (młodszej) wypowiada znamienne słowa: „Dlaczego taki w domu nie siedzi? Dostaje przecież rentę, do pracy nie musi chodzić”.
Baranow ma poczucie całkowitego odrzucenia przez społeczeństwo i państwo. Owszem, kiedyś był mu potrzebny, nadstawiał dla niego głowę, ryzykował życiem; został nawet okrzyknięty bohaterem wojennym. Teraz jednak, gdy czasy diametralnie się zmieniły, a po Związku Radzieckim pozostało jedynie coraz bardziej mgliste wspomnienie, został wyrzucony jak stary i bezużyteczny przedmiot na śmietnik historii. Wszystkim przeszkadza: najbliższym, bo zajmuje pokój, który mogłaby dostać wnuczka; urzędnikom, bo ciągle coś od nich chce i ma wieczne pretensje; nawet żebrakom udającym weteranów, bo ich demaskuje. Jedynym człowiekiem, który go potrzebuje – tak przynajmniej uważa Nikołaj Iwanowicz – jest Juszka. Ale jego już przecież nie ma. Zginął w Afganie i prawdopodobnie trafił do domu w metalowej trumnie wraz z innymi „ładunkami 200” (jak w sekretnej wojskowej nomenklaturze nazywano w latach 80. XX wieku podobne przesyłki). W czasie kolejnego „spotkania” z nim, Baranow „słyszy” z ust podkomendnego prośbę: „Trzeba rozformować batalion. Bo ileż można? Czas nadszedł”.
Ale Baranow nie należy do ludzi, którzy mogą spokojnie odejść, pozostawiwszy pewne sprawy niedokończone. Postanawia więc zamknąć ostatni rozdział, co prowadzi do tragedii. Obrazowi Gonczukowa brakuje rozmachu; plenery ograniczone są do kilku tych samych miejsc (park, brzeg stawu, ulica), podobnie jest w przypadku wnętrz (mieszkanie w bloku, biuro urzędu). Większość filmu odzwierciedla psychozy bohatera; a gdy akurat nie ma on ataków, głównie samotnie spaceruje bądź odwiedza starego kompana, który – dla odmiany – znalazł swoją niszę w nowej rzeczywistości. O wartości „1210” decydują przede wszystkim aktorzy – nie są to wielkie gwiazdy kina rosyjskiego, ale artyści uznani, o dużym dorobku filmowym bądź teatralnym. Można się tylko domyślać, że w projekcie tym uczestniczyli głównie dla idei, bo na pokaźne gaże na pewno nie mogli liczyć. Samo dzieło ma zaś dwie strony medalu: z jednej – wpisuje się w oficjalną rosyjską propagandę, nawiązującą do gloryfikacji wysiłku zbrojnego Związku Radzieckiego i podkreślającą istotną pozycję weteranów wojennych w społeczeństwie, z drugiej jednak – obnaża niedostateczną opiekę państwa (i medyczną, i materialną) nad nimi, co nierzadko zmusza tych ludzi do życia na marginesie. W tym kontekście przestaje dziwić fakt, że Arsienij Gonczukow nie mógł zrealizować swego pełnometrażowego debiutu w żadnym z renomowanych studiów filmowych.
Główną rolę, weterana z Afganu Nikołaja Iwanowicza Baranowa, reżyser powierzył Estończykowi Robertowi Vaabowi (rocznik 1962), absolwentowi Państwowego Leningradzkiego Instytutu Teatru, Muzyki i Kinematografii (LGITMiK) z 1990 roku. Co ciekawe, jeszcze przed zdobyciem dyplomu Vaab zagrał w dwóch filmach i były to zarazem dwie główne kreacje: w tragikomedii opartej na utworach Aleksandra Wampiłowa „12 minut z aniołem” (1989) Jeleny Popowej i Jefima Padwe oraz dramacie „Uratuj i zachowaj” (1989) Aleksandra Sokurowa. Po pięciu latach pojawił się w sensacyjnym „Roku psa” Siemiona Aranowicza, a potem zaliczył czternastoletnią przerwę od występowania przed kamerą. Po powrocie na plan filmowy zaczął pojawiać się w serialach; zaliczył także drugo- bądź trzecioplanowe epizody w „Dniu w Juriewie”, „Żyć” oraz „Dubrowskim”. W jego nieżyjącego podkomendnego z Afganistanu, Juszkę, wcielił się Wiktor Niemiec („Szczęście ty moje”, „Stalowy motyl”), a w starego kompana Iljicza – Aleksandr Suchinin („Rozbójnik Sołowiej”). Cwaniacy podszywający się pod byłych żołnierzy mają natomiast twarze Artioma Kobziewa („Dubrowski”) i Nikołaja Butienina („Człowiek znikąd”).
Za kamerą w roli operatora stanął ówczesny debiutant Konstantin Rassołow (rocznik 1987), który następnie wziął udział w dwóch kolejnych projektach fabularnych Gonczukowa: opowieści miłosnej „Lot. Trzy dni po katastrofie” (2013) oraz wciąż jeszcze powstającym dramacie „Syn” (2014). Z kolei ścieżka dźwiękowa, ascetyczna (ponieważ oparta głównie o partie solowe fortepianu), ale niezwykle przejmująca – wyszła spod pióra Nikity Biełowa, również debiutującego jako kompozytor filmowy. „1210” jest filmem bardzo skromnym, lecz niedostatek budżetu tym razem wcale nie wpłynął na obniżenie jego wartości artystycznej. Choć oczywiście mogło być lepiej. Zresztą w 99,9% zawsze może być lepiej!
koniec
18 maja 2014

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Co nam w kinie gra: Perfect Days
Kamil Witek

16 IV 2024

„Proza życia według klozetowego dziada” może nie brzmi za zbyt chwytliwy filmowy tagline, ale Wimowi Wendersowi chyba coraz mniej zależy, aby jego filmy cechowały się przede wszystkim potencjałem na komercyjny sukces. Zresztą przepełnione nostalgią „Perfect Days” koresponduje całkiem nieźle z powoli podsumowującym swoją twórczość Niemcem, który jak wielu starych mistrzów, powoli zaczyna odchodzić do filmowego lamusa. Nie znaczy to jednak, że zasłużony reżyser żegna się z kinem. Tym bardziej że (...)

więcej »

Fallout: Odc. 1. Odkrywanie realiów zniszczonego świata
Marcin Mroziuk

15 IV 2024

Po obejrzeniu pierwszego odcinka z jednej strony możemy poczuć się zafascynowani wizją postapokaliptycznego świata, w którym funkcjonują bardzo zróżnicowane, mocno od siebie odizolowane społeczności, z drugiej strony trudno nie ulec lekkiej dezorientacji, gdyż na razie brakuje jeszcze połączenia pomiędzy poszczególnymi wątkami.

więcej »

East Side Story: Wielkie bohaterstwo małych ludzi
Sebastian Chosiński

14 IV 2024

Nie trzeba być żołnierzem w mundurze generalskim, aby dokonywać czynów wielkich. Nie trzeba mieć w ręku karabinu czy sterów czołgu. Niekiedy wystarczy prawdziwa, a nie jedynie deklarowana miłość bliźniego, względnie – zwykła ludzka przyzwoitość. W to właśnie byli „uzbrojeni” mieszkańcy gruzińskiej wsi Shindisi, którzy w sierpniu 2008 roku ratowali swoich rannych żołnierzy przed zemstą Rosjan. O tym opowiada dramat wojenny Dita Cincadzego.

więcej »

Polecamy

Wilkołaki wciąż modne

Z filmu wyjęte:

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Z wątrobą na dłoni
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.