Ty udaj, że się uczysz. Ja udam, że cię uczę [Giuseppe Piccioni „Czerwony i niebieski” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Nie jest łatwo nakręcić dobry film o szkole, nie popadając w skrajności. Nie pójść, z jednej strony, tropem patetycznego amerykańskiego „Stowarzyszenia Umarłych Poetów”, z drugiej – naturalistycznej estońskiej „Naszej klasy”. Tym bardziej że to, co pośrodku, zdaje się być letnie i mało przekonujące. Włoch Giuseppe Piccioni udowadnia swoim „Czerwonym i niebieskim”, że mimo wszystko nie znalazł własnej miary do podjętego przez siebie tematu.
Ty udaj, że się uczysz. Ja udam, że cię uczę [Giuseppe Piccioni „Czerwony i niebieski” - recenzja]Nie jest łatwo nakręcić dobry film o szkole, nie popadając w skrajności. Nie pójść, z jednej strony, tropem patetycznego amerykańskiego „Stowarzyszenia Umarłych Poetów”, z drugiej – naturalistycznej estońskiej „Naszej klasy”. Tym bardziej że to, co pośrodku, zdaje się być letnie i mało przekonujące. Włoch Giuseppe Piccioni udowadnia swoim „Czerwonym i niebieskim”, że mimo wszystko nie znalazł własnej miary do podjętego przez siebie tematu.
Giuseppe Piccioni ‹Czerwony i niebieski›EKSTRAKT: | 70% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Czerwony i niebieski | Tytuł oryginalny | Il rosso e il blu | Dystrybutor | Aurora Films | Data premiery | 4 lipca 2014 | Reżyseria | Giuseppe Piccioni | Zdjęcia | Roberto Cimatti | Scenariusz | Marco Lodoli, Giuseppe Piccioni, Francesca Manieri | Obsada | Margherita Buy, Riccardo Scamarcio, Roberto Herlitzka, Silvia D'Amico, Gene Gnocchi, Davide Giordano, Elena Lietti, Nina Torresi | Muzyka | Carratello, Ratchev | Rok produkcji | 2012 | Kraj produkcji | Włochy | Czas trwania | 98 min | WWW | Polska strona | Gatunek | dramat | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Oczywiście, to prawda – „Stowarzyszenie Umarłych Poetów” (1989) i „Nasza klasa” (2007) dotyczą zupełnie innych aspektów życia szkolnego. Film Petera Weira skupia się na postaci nauczyciela, który łamiąc konwenanse, otwiera uczniom oczy na świat; z kolei obraz Ilmara Raaga w pewnym sensie obrazuje ślepotę nauczycieli, którzy nie reagując na pleniące się w szkole zło, dopuszczają do wielkiej tragedii. W drugim przypadku grono pedagogiczne zostaje jednak zepchnięte na plan dalszy, najważniejsze dla reżysera są bowiem relacje wewnątrz grupy młodzieży. Włoch Giuseppe Piccioni – znany między innymi z dramatów „Nie z tego świata” (1999), „Światło moich oczu” (2001), „Życie, o jakim marzę” (2004) oraz „Giulia nie wychodzi wieczorem” (2009) – postanowił stanąć gdzieś pośrodku, przyglądając się – poprzez pryzmat kilku wybranych postaci – zarówno nauczycielom, jak i uczniom. W efekcie „Czerwony i niebieski” nie ma konkretnego głównego bohatera ani żadnego motywu przewodniego, jest stopem trzech wątków, które składają się na obraz codziennego funkcjonowania przeciętnej rzymskiej szkoły. Właśnie, czy aby na pewno przeciętnej? Bo chyba jednak polski widz nie tak wyobraża sobie placówkę oświatową w zamożnym – mimo kryzysu – kraju Europy Zachodniej. Stałym motywem obrazów poświęconych szkole jest nowy nauczyciel, którego pojawienie się wywołuje w środowisku nadzwyczajny ferment. Tak było we wspomnianej już produkcji Weira; ten sam punkt wyjścia zastosował Kanadyjczyk Philippe Falardeau w „ Panu Lazharze” (2011), ba! nawet Andrzej Konic z jednym z odcinków – zatytułowanym „Broda” – zapomnianego już nieco serialu „Najważniejszy dzień życia” (1974). W każdym z wymienionych przypadków fakt ten służył autorom jako pretekst do skonfrontowania różnych postaw życiowych, przy czym sympatie najczęściej określane były wyraźnie już na wstępie: idealistycznie nastawiony do życia „nowy” kontra zasiedziałe w swoim miejscu pracy i zgorzkniałe towarzystwo pedagogów, którzy – nawet gdyby bardzo chcieli (a najczęściej wcale nie chcą) – nie są w stanie przekonać do siebie uczniów. A o rozwiązywaniu ich problemów nawet nie ma mowy! W filmie Piccioniego tym „nowym” jest nauczyciel języka włoskiego Giovanni Prezioso (w tej roli trzydziestotrzyletni w chwili premiery „Czerwonego i niebieskiego” Riccardo Scamarcio, znany między innymi z komediodramatu „Mój brat jest jedynakiem”), który zostaje przyjęty na zastępstwo do końca roku szkolnego. Prezioso dostaje godziny w tak zwanej „trudnej” klasie, której uczniowie – poza jednym, Adamem (gra go debiutujący na ekranie Ionut Paun), synem imigrantów z Rumunii – niespecjalnie przykładają się do nauki. Nie sprawia im radość nie tylko zresztą deliberowanie na temat poezji sprzed wieków, ale nie potrafią też odnaleźć większego sensu w zdobywaniu innej, zdawałoby się dużo bardziej przydatnej życiowo i praktycznej wiedzy. Giovanniego takie podejście szokuje. Jest jednak idealistą, wierzy więc, że uda mu się zmienić nastawienie uczniów, zaszczepić im zamiłowanie do literatury, a przynajmniej skłonić do refleksji i wyrobienia sobie własnych poglądów. Na drugim biegunie reżyser stawia postać starego wykładowcy historii sztuki, profesora Fiorito (Roberto Herlitzka, który przed laty zagrał u Nikity Michałkowa w „Oczach czarnych” i wcielił się w postać zamordowanego przez terrorystów z Czerwonych Brygad premiera Aldo Moro w „Witaj, nocy”), całkowicie pozbawionego złudzeń wobec młodego pokolenia. Na Preziosę patrzy on z dystansem, a nawet politowaniem, choć całkiem prawdopodobny jest fakt, że przed laty był dokładnie taki sam jak on. Teraz pragnie przede wszystkim spokoju, dlatego gdy pewnego wieczoru wkracza w jego pełne smutku, ale ustabilizowane życie dawna uczennica – odnosi się do całej sytuacji z dużą ostrożnością i chłodem. Trzecim dorosłym bohaterem „Czerwonego i niebieskiego” jest dyrektorka szkoły, Giuliana Ferrario (w tej roli Margherita Buy, mająca na koncie główne role w dramatach „On, ona i on”, „Czas porzucenia” oraz „Biała przestrzeń”), służbistka w wieku średnim, która na stołku zasiada przede wszystkim dlatego, że przez lata udaje jej się przestrzegać regulaminu. Nadchodzi jednak taki dzień, kiedy – wbrew sobie – musi wyjść poza zapisy w obowiązujących dokumentach. Sprawcą całego zamieszania okazuje się jeden z jej niesfornych uczniów, Enrico Brugnoli (gra go Davide Giordano), który popada w tarapaty spowodowane kolejnym zniknięciem swojej matki. Jak to często w takich filmach bywa – i Giuseppe Piccioni dokładnie ten schemat powtarza – dorośli więcej uczą się tu od młodzieży niż na odwrót. Dyrektorka przestaje widzieć w Brugnolim jedynie numer w dzienniku i zaczyna krytyczniej spoglądać na swoje wcześniejsze życiowe wybory. Podobnie dzieje się ze starym Fiorito, który u kresu życia odkrywa w sobie uczucia, o jakich istnieniu dawno już zapomniał. Dla Giovanniego natomiast punktem odniesienia okazuje się piękna uczennica Angela Mordini (która patrzy z ekranu oczyma Silvii D’Amico), która uświadamia mu, jak bardzo krzywdzące mogą być wnioski wyciągane zbyt pochopnie. Choć tytuł włoskiego komediodramatu może kojarzyć się z trylogią Krzysztofa Kieślowskiego, trudno doszukać się jakichkolwiek innych nawiązań do twórczości polskiego klasyka. Do symboliki wykorzystanych w tytule barw nie jeden twórca „Dekalogu” miał przecież prawo, dlatego bezpieczniej porównywać dzieło Piccioniego do wymienionego wyżej „ Pana Lazhara”. Kanadyjczyk wyeksponował postać jednego tylko nauczyciela, wokół którego starał się zbudować zbiorowy portret uczniów prowincjonalnej kanadyjskiej szkoły; Włoch zdecydował się na stworzenie dwustronnych relacji łączących konkretnych pedagogów z ich wychowankami (obecnymi bądź dawnymi). W ten sposób rozbił spójność fabularną swej opowieści, nie dbając przy tym o to, aby poszczególne motywy jakoś – poza miejscem akcji – powiązać. Efekt jest taki, że widz otrzymuje trzy oddzielne nowele, które choć same w sobie ciekawe (i zasługujące na osobne pełnometrażowe filmy), potraktowane zostały nazbyt pobieżnie, a co za tym idzie – ich przesłanie do szczególnie oryginalnych i głębokich nie należy. Lekko fałszywą monetą pobrzmiewa również ogólny ton narracji, starający się przekonać widzów, że nawet jeśli nie wszystko z tą młodzieżą – i jej wychowawcami – jest w porządku, to przecież w końcu prędzej czy później ci pierwsi dorosną i wyjdą na ludzi, a ci drudzy będą mogli odfajkować jeszcze jeden sukces pedagogiczny.
|