Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Paweł Ignatow
‹Korespondent wojenny›

EKSTRAKT:10%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKorespondent wojenny
Tytuł oryginalnyВоенный корреспондент
ReżyseriaPaweł Ignatow
ZdjęciaJurij Liubszyn
Scenariusz
ObsadaWolfgang Cerny, Olga Winiczenko, Ali Alijew, Jan Capnik, Maksim Szczogoliew, Anton Jeriomin, Aleksandr Lewczuk, Vitas Ajzenach, Władimir Nowicki, Igor Argunow, Giennadij Jakowlew, Oleg Struczkow
MuzykaSiergiej Skripnikow
Rok produkcji2014
Kraj produkcjiRosja
Czas trwania98 min
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

East Side Story: Ci okrutni i podli ukraińscy faszyści!
[Paweł Ignatow „Korespondent wojenny” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
To przerażające, że ktoś może taki film zrobić na poważnie. To przerażające, że ktoś może bezkrytycznie wierzyć w coś tak absurdalnego pokazanego na ekranie. „Korespondent wojenny” Pawła Ignatowa odpowiada na wszystkie wątpliwości związane z konfliktem w Donbasie. Winni są ukraińscy faszyści. To oni ostrzeliwują terytorium Rosji i mordują jeńców. To oni zestrzelili malezyjskiego Boeinga. A rząd amerykański, choć o tym wie, robi wszystko, by winę przerzucić na Rosję.

Sebastian Chosiński

East Side Story: Ci okrutni i podli ukraińscy faszyści!
[Paweł Ignatow „Korespondent wojenny” - recenzja]

To przerażające, że ktoś może taki film zrobić na poważnie. To przerażające, że ktoś może bezkrytycznie wierzyć w coś tak absurdalnego pokazanego na ekranie. „Korespondent wojenny” Pawła Ignatowa odpowiada na wszystkie wątpliwości związane z konfliktem w Donbasie. Winni są ukraińscy faszyści. To oni ostrzeliwują terytorium Rosji i mordują jeńców. To oni zestrzelili malezyjskiego Boeinga. A rząd amerykański, choć o tym wie, robi wszystko, by winę przerzucić na Rosję.

Paweł Ignatow
‹Korespondent wojenny›

EKSTRAKT:10%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKorespondent wojenny
Tytuł oryginalnyВоенный корреспондент
ReżyseriaPaweł Ignatow
ZdjęciaJurij Liubszyn
Scenariusz
ObsadaWolfgang Cerny, Olga Winiczenko, Ali Alijew, Jan Capnik, Maksim Szczogoliew, Anton Jeriomin, Aleksandr Lewczuk, Vitas Ajzenach, Władimir Nowicki, Igor Argunow, Giennadij Jakowlew, Oleg Struczkow
MuzykaSiergiej Skripnikow
Rok produkcji2014
Kraj produkcjiRosja
Czas trwania98 min
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Gdyby Amerykańska Akademia Filmowa przyznawała Oscara w kategorii „najlepsza filmowa propaganda państwowa”, za 2014 rok mógłby zdobyć go tylko jeden obraz – „Korespondent wojenny” Pawła Ignatowa. Jest to bowiem produkcja tak obrzydliwie zakłamana, że można by ją bez wahania postawić na jednej półce obok najpodlejszych obrazów nakręconych w III Rzeszy i w Związku Radzieckim epoki Józefa Stalina. Mając za „sąsiadów” „Pierwszą Konną” (1939-1941) Jefima Dzigana i „Przysięgę” (1946) Michaiła Cziaureliego bądź „Żyda Süssa” (1940) Veita Harlana i „Powrót do ojczyzny” (1941) Gustava Ucicky’ego, rosyjski reżyser powinien mimo wszystko odczuwać pewną dumę, bo choć w poziomie załgania dorównał swoim niesławnym poprzednikom, to od strony artystycznej okazał się od nich dużo gorszy. Nie można raczej mieć wątpliwości, że „Korespondent wojenny” powstał nie z potrzeby serca, lecz na konkretne zamówienie władz. Podobnie jak nakręcony przed sześcioma laty „Olympus inferno” Igora Wołoszyna, który dawał jasną odpowiedź na pytanie, kto jest odpowiedzialny za rozpętanie konfliktu w Osetii.
Tamta wojna trwała jednak krótko, zabitych i poległych było stosunkowo niewielu; tymczasem walki na Ukrainie toczą się od miesięcy, a wśród ofiar – zapewne już tysięcy – są także obywatele państw nieuczestniczących w konflikcie, jak chociażby pasażerowie nieszczęsnego malezyjskiego Boeinga 777, który zestrzelony został 17 lipca ubiegłego roku niedaleko wsi Hrabowe w pobliżu miasta Torez w Donbasie. Zachód nie ma raczej wątpliwości, kto jest temu winien i jasno wskazuje na prorosyjskich separatystów, wyposażonych w sprzęt wojskowy „podarowany” im przez Władimira Putina; Rosja twierdzi, że było dokładnie na odwrót – że za tę zbrodnię odpowiadają Ukraińcy. Parę tygodni temu na potwierdzenie tej tezy rosyjska stacja NTW przedstawiła niepodważalny dowód – film fabularny Pawła Ignatowa. Twórca „Korespondenta wojennego” urodził się w 1975 roku w Obninsku niedaleko Kaługi; jako dwudziestopięciolatek ukończył wydział operatorski moskiewskiego Wszechrosyjskiego Państwowego Instytutu Kinematografii (WGIK) i przez kilka kolejnych lat pracował w tym właśnie fachu (między innymi z Aleksandrem Wieledinskim przy filmach „Rosyjskie” i „Żywy”). Z czasem zaczął też jednak reżyserować.
Do tej pory nie wyrobił sobie w branży specjalnej marki, choć pewną popularność zdobył kilka lat temu, współtworząc dwa sezony tasiemca „Kadeci” (2006-2007). Później realizował przede wszystkim telewizyjne melodramaty i filmy sensacyjne. „Korespondent…” utrzymany jest zresztą w tej samej stylistyce, tyle że dorzucono do niego potężną dawkę propagandy. Odpowiada za to debiutujący w roli scenarzysty Nikołaj Andriejew, dotąd kojarzony jedynie jako aktor z małego ekranu. Stworzone przez obu panów dzieło miało swoją premierę 14 grudnia ubiegłego roku. I co można o nim powiedzieć? Że zrobiono wiele, aby rosyjską rację stanu ubrać w szatę obiektywizmu i tym skuteczniej przekonać do niej własnych obywateli. Nie miejmy bowiem złudzeń – obraz Ignatowa nie powstał dla widzów polskich, niemieckich czy francuskich, nawet nie dla amerykańskich, chociaż o Stanach Zjednoczonych wiele się w nim mówi. To dzieło, które ma szansę zostać przyjęte na poważnie tylko przez Rosjan – i to tych, którzy nie mają najmniejszych wątpliwości co do przyczyn konfliktu w Donbasie, którzy zajęcie Krymu uznają za akt sprawiedliwości dziejowej, a o swoich braciach Ukraińcach nie myślą inaczej, jak o sprzedajnych Zachodowi banderowcach.
By wyrobić w widzu to odczucie obiektywizmu, bohaterem filmu uczyniono nie dziennikarza rosyjskiego, ale… amerykańskiego. Matt(hew) McCue jest doświadczonym korespondentem, relacjonował już wojny w Libii, Afganistanie i Iraku, był też w Czeczenii, gdzie po raz pierwszy jako tłumacz towarzyszył mu pochodzący z Moskwy Andriej. Teraz obaj pracują na Ukrainie. Akcja rozpoczyna się w maju 2014 roku w Odessie, która właśnie dochodzi do siebie po zamieszkach, jakie wywołali z jednej strony aktywiści Antymajdanu, z drugiej – działacze nacjonalistycznego Prawego Sektora, w wyniku których w pożarze budynku związków zawodowych zginęło prawie pięćdziesiąt osób reprezentujących pierwszą ze stron sporu. Matt, nagrywając materiał dla amerykańskiej stacji Wox News, przechadza się po dopalonych zgliszczach i wygłasza komentarz wzięty żywcem z Russia Today. Chwilę później na nadmorskim bulwarze spotyka grupę zamaskowanych bojówkarzy z ukraińskimi flagami – wyglądają przerażająco. Tylko jedna osoba ma twarz odsłoniętą – jest to młoda dziewczyna, którą zresztą Amerykanin prosi o rozmowę. Dwudziestodwuletnia Dasza chwali się dziennikarzowi, że pomagała przygotowywać dla swoich kolegów koktajle Mołotowa, a gdy on nazywa ją zabójcą, ona ripostuje, że jest patriotką. Przekaz tego dialogu jest prosty – każdy ukraiński patriota to urodzony faszysta i morderca.
Po spotkaniu z Daszą McCue chce nadać pełen rewelacji program dla swojej stacji, ta jednak ma poważne wątpliwości, pragnie zweryfikować doniesienia swojego korespondenta, co ten odbiera jako brak zaufania i zrywa współpracę. W ciągu kilku kolejnych minut oferuje materiał kanałowi Arab TV i tam ukazuje się on bez żadnych cięć. Na efekty nie trzeba długo czekać – tego samego dnia wieczorem, po wyjściu z baru, Amerykanin zostaje uprowadzony przez nieznanych sprawców. Trzy tygodnie spędza w celi więziennej, a potem transportują go na lotnisko i każą wynosić się z Ukrainy. Nie wiadomo nawet, kto go więzi, kto podejmuje decyzję o wydaleniu – można odnieść wrażenie, że to jacyś bandyci, mafiosi, bo przecież legalnych władz, z punktu widzenia Rosji, po ucieczce prezydenta Janukowycza w tym kraju nie ma. Ale jeśli banderowcom wydaje się, że w ten sposób pozbyli się jedynego sprawiedliwego dziennikarza z Zachodu, są w błędzie. Matt wraca bowiem na Ukrainę – nielegalnie, z grupą milicjantów (a raczej: „zielonych ludzików”), których dowódca, Arbi, na sto procent pochodzi z Kaukazu. Swoim nowym pracodawcom przekazuje relacje na temat tego, co widzi. Aż w końcu wybucha medialna bomba – niedaleko Torezu strącono malezyjski samolot pasażerski. Przełożeni McCue’a z Arab TV chcą wiedzieć, kto to zrobił, żądają też od niego, by zebrał informacje od obu stron konfliktu, co zmusza Amerykanina do wizyty w oddziałach zarówno separatystów, jak i ukraińskich.
Wątek ten służy w zasadzie już tylko jednemu – czystej wody ordynarnej propagandzie. Prorosyjscy separatyści w Donbasie (z niejakim „Majorem” na czele) przedstawieni są jako ludzie bardzo wrażliwi i religijni, pragnący żyć w pokoju i mówić w języku rosyjskim. Sprzeciwiający się temu, by ich dzieci uczone były w szkole, że Stepan Bandera był bohaterem narodowym. A Ukraińcy? To ostatnia swołocz. Bezlitośni kryminaliści, mordercy i alkoholicy, a nawet zbrodniarze wojenni. Dowódca jednego z ugrupowań, nazywany „Muzykantem”, bo lubi grać sobie na pianinie poloneza Ogińskiego (co pewnie należy tłumaczyć jego polskim nazwiskiem – Sosnowski), zmusza Matta po pijanemu do zabawy w niezwykle okrutną grę – „ukraińską ruletkę”. Dlaczego „ukraińską”? – bo, w przeciwieństwie do rosyjskiej, bez żadnych reguł. Nie cofa się przed niczym. Ani przed zabójstwem, ani przed ohydną prowokacją, która ma zrzucić winę za śmierć Amerykanina na separatystów. Ale to i tak nic. Ukraińcy w „Korespondencie wojennym” nie cofają się bowiem ani przed ostrzeliwaniem z ciężkiej artylerii obozów dla uchodźców, które znajdują się już po rosyjskiej stronie granicy, ani przed bombardowaniem Doniecka bombami fosforowymi. Dopisanie im odpowiedzialności za strącenie malezyjskiego Boeinga jest więc oczywistością.
Zresztą Matt zdobywa na to niezaprzeczalne dowody. Ale że jest dziennikarzem obiektywnym, ten sam zarzut i to samo pytanie stawia także „Majorowi”, który następnie w pełnym wzruszenia wywodzie przekonuje, że to nie jego ludzie odpowiadają za tragedię, bo nie mają odpowiedniego sprzętu, że – owszem – strącili tego dnia samolot, ale to był wojskowy ukraiński Su-22, a nie żaden Boeing. Wszystko jednak przebija finał, z którego wynika, że Amerykanie wiedzą o tym, że wina leży po stronie Ukraińców, ale prowadzą perfidną grę, chcąc przerzucić ją na stronę separatystów. Na szczęście jest ktoś taki, jak Matt McCue, który – ryzykując życiem – może całemu światu przekazać PRAWDĘ! W tę sensacyjną fabułę Andriejew wpisał jeszcze wyjątkowo wydumany wątek romansowy, którego współbohaterką jest poznana przez Amerykanina jeszcze w Odessie Dasza. Tak się składa, że ich drogi przecinają się jeszcze parę razy, aby… To akurat jest tu najmniej istotne. Obraz Ignatowa nawet nie próbuje udawać, że jego autorzy zachowują obiektywizm. Większość kwestii wypowiadanych przez McCue’a brzmi jak cytaty ze współczesnej wersji jakiegoś „Poradnika młodego agitatora”. Do tego wszystkiego dopasowany jest też poziom artystyczny i techniczny filmu. Choć uczciwie trzeba stwierdzić, że na jednym producenci nie oszczędzali – materiałach pirotechnicznych.
Kto z aktorów zdecydował się wziąć udział w „Korespondencie wojennym”? Do roli amerykańskiego dziennikarza zatrudniono trzydziestoletniego Austriaka Wolfganga Cerny’ego, znanego w krajach niemieckojęzycznych z telenoweli „Burza uczuć”, a w Rosji – z serialu wojennego „Snajperzy” (2012) Zinowija Rojzmana. W Daszę wcieliła się, młodsza od niego o osiem lat, pochodząca z Krzywego Rogu na Ukrainie, Olga Winiczenko, absolwentka Kijowskiego Narodowego Uniwersytetu Teatru, Kina i Telewizji imienia Iwana Karpenko-Karego sprzed dwóch lat. „Zielonego ludzika” Arbiego zagrał natomiast Ali Alijew, któremu w 2007 roku dane było nawet pojawić się w epizodzie „Aleksandry” Aleksandra Sokurowa. Nieco bardziej znanymi artystami są dwa rosyjscy aktorzy: Jan Capnik („Tajna broń”, „Cztery oczy”, „Rodzaj nijaki, liczba pojedyncza”) oraz Maksim Szczogoliew, którzy użyczyli swych twarzy – odpowiednio – „Majorowi” i „Jarostnemu”, jednemu z dowódców oddziałów ukraińskich. Rolę operatora pełnił doświadczony Jurij Liubszyn, kojarzony między innymi z serialu biograficznego „Jesienin” (2005) Igora Zajcewa oraz kinowego hitu „O czym rozmawiają mężczyźni” (2010) Dmitrija Djaczenko; ścieżka dźwiękowa z kolei wyszła spod ręki Siergieja Skripnikowa, który dotąd obdarzał swoimi kompozycjami jedynie produkcje telewizyjne, co oznacza tyle, że niczym szczególnym się nie zasłużył.
koniec
22 lutego 2015

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fallout: Odc. 2. Elementy układanki zaczynają do siebie pasować
Marcin Mroziuk

19 IV 2024

Z jednej strony trudno nam zachować powagę, gdy obserwujemy, jak bardzo zachowanie Lucy nie pasuje do zwyczajów i warunków panujących na powierzchni. Z drugiej strony w miarę rozwoju wydarzeń wygląda na to, że właśnie ta młoda kobieta ma szansę wykonać z powodzeniem misję, która na pierwszy rzut oka jest ponad jej siły.

więcej »

Klasyka kina radzieckiego: Odcięta głowa Jima Clarka
Sebastian Chosiński

17 IV 2024

Niby powinny cieszyć nas wielkie sukcesy odnoszone przez polskich artystów poza granicami kraju. A powieść Brunona Jasieńskiego „Człowiek zmienia skórę” bez wątpienia taki sukces odniosła. Tyle że to sukces bardzo gorzki: po pierwsze – książka była typowym przejawem literatury socrealistycznej, po drugie – nie uchroniła autora przed rozstrzelaniem przez NKWD. Cztery dekady po jego śmierci na jej podstawie powstał w sowieckim Tadżykistanie telewizyjny serial.

więcej »

Co nam w kinie gra: Perfect Days
Kamil Witek

16 IV 2024

„Proza życia według klozetowego dziada” może nie brzmi za zbyt chwytliwy filmowy tagline, ale Wimowi Wendersowi chyba coraz mniej zależy, aby jego filmy cechowały się przede wszystkim potencjałem na komercyjny sukces. Zresztą przepełnione nostalgią „Perfect Days” koresponduje całkiem nieźle z powoli podsumowującym swoją twórczość Niemcem, który jak wielu starych mistrzów, powoli zaczyna odchodzić do filmowego lamusa. Nie znaczy to jednak, że zasłużony reżyser żegna się z kinem. Tym bardziej że (...)

więcej »

Polecamy

Bo biblioteka była zamknięta

Z filmu wyjęte:

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.