Zapanowała ostatnio w Rosji moda na uwspółcześnione ekranizacje wielkiej literatury rosyjskiej XIX i początków XX wieku. Spróbował na niej skorzystać także, do tej pory znany głównie jako aktor, Roman Szaliapin, który przeniósł na ekran „Biesy” Fiodora Dostojewskiego. A mówiąc precyzyjniej – jeden wątek powieści. Ten dotyczący zabójstwa Iwana Szatowa.
East Side Story: Opowieść o niezwyczajnym szaleństwie
[Roman Szaliapin „Biesy” - recenzja]
Zapanowała ostatnio w Rosji moda na uwspółcześnione ekranizacje wielkiej literatury rosyjskiej XIX i początków XX wieku. Spróbował na niej skorzystać także, do tej pory znany głównie jako aktor, Roman Szaliapin, który przeniósł na ekran „Biesy” Fiodora Dostojewskiego. A mówiąc precyzyjniej – jeden wątek powieści. Ten dotyczący zabójstwa Iwana Szatowa.
Roman Szaliapin
‹Biesy›
EKSTRAKT: | 60% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Biesy |
Tytuł oryginalny | Бесы |
Reżyseria | Roman Szaliapin |
Zdjęcia | Paweł Biekliemiszew |
Scenariusz | Roman Szaliapin, Jewgienij Tkaczuk |
Obsada | Jewgienij Tkaczuk, Roman Szaliapin, Nina Łoszczinina, Oleg Sokołow, Andriej Szczipanow, Aleksandr Sazonow, Jewgienij Matwiejew, Aleksandr Aliabjow |
Muzyka | Anton Orłow, Ilja Bykow |
Rok produkcji | 2014 |
Kraj produkcji | Rosja |
Czas trwania | 68 min |
Gatunek | dramat, psychologiczny |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
„Biesy” to jedna z najwybitniejszych powieści XIX wieku, a może i wszech czasów. Krytycy – oczywiście z perspektywy czasu – widzieli w niej symboliczną zapowiedź rewolucji 1905 roku i październikowej, władzy bolszewików oraz sowieckiego totalitaryzmu. Najbardziej zaskakujące mogło wydawać się to, że do wyciągnięcia podobnych wniosków wystarczył zaledwie jeden wątek książki Fiodora Michajłowicza Dostojewskiego – poświęcony zbrodniczej działalności tak zwanej Piątki, tajnego stowarzyszenia rewolucyjnego, którego przywódca, Piotr Stiepanowicz Wierchowienski, zamordował byłego studenta Iwana Szatowa. Powieść pierwotnie opublikowana została na łamach czasopisma „Russkij wiestnik” w latach 1871-1872, a zainspirowana została wydarzeniami, które rozegrały się w pewnym prowincjonalnym rosyjskim mieście zaledwie dwa lata wcześniej. Pierwowzorem postaci Wierchowienskiego – „pluskwy, nieuka i błazna” (jak stwierdził pewnego razu Szatow) – był rewolucjonista Siergiej Nieczajew, który walcząc o przywództwo w organizacji wywrotowej, w listopadzie 1869 roku zastrzelił studenta Iwana Iwanowa. Po dokonaniu tej zbrodni zbiegł do Szwajcarii, gdzie jednak – uznany za kryminalistę – został aresztowany i wydany carskiej policji. W ojczyźnie skazano go początkowo na dwadzieścia lat katorgi, lecz wyrokowi temu sprzeciwił się sam car Aleksander II Romanow, który nakazał, by Nieczajew nigdy już nie opuścił więzienia. W efekcie zmarł on w 1882 roku w Twierdzy Pietropawłowskiej w Petersburgu.
W przeciwieństwie do innych książek Dostojewskiego, które doczekały się w Związku Radzieckim ekranizacji – jak „
Idiota” (1958), „Białe noce” (1959) i „
Bracia Karamazow” (1969) Iwana Pyrjewa, „Zbrodnia i kara” (1969) Lwa Kulidżanowa, „Gracz” (1972) Aleksieja Batałowa, „Młodzik” (1983) Jewgienija Taszkowa czy „Skrzywdzeni i poniżeni” (1990) Andrieja Eszpaja – „Biesy” musiały czekać na swoją szansę aż do upadku komunizmu. Wcześniej, jako bezlitosny pamflet na ruch rewolucyjny, wydawały się decydentom od kinematografii zbyt rebelianckie i antysystemowe. Dlatego pierwsza ekranizacja tej właśnie powieści Fiodora Michajłowicza mogła zostać zrealizowana w ojczyźnie pisarza dopiero w 1992 roku, a podjęli się tego Igor Tałankin i jego syn Dmitrij. Piętnaście lat później Walerij Achadow i Giennadij Kariuk nakręcili na podstawie „Biesów” serial telewizyjny, a po kolejnych siedmiu latach ich tropem podążył Władimir Chotinienko. Co ciekawe, w tym samym roku, w którym powieść Dostojewskiego zaadaptował na potrzeby małego ekranu autor „
Roku 1612”, po książkę tę sięgnął jeszcze jeden twórca – Roman Szaliapin. Różnice między obydwoma dziełami są jednak zasadnicze: Chotinienko w czterech odcinkach przedstawił wszystko, co w „Biesach” najlepsze, a Szaliapin postanowił skupić się na jednym wybranym wątku i na dodatek przeniósł go w czasy współczesne (choć po prawdzie nie ma to najmniejszego znaczenia dla filmu).
Krok Szaliapina można tłumaczyć prosto – „współcześnie” oznaczało po prostu taniej. Bez konieczności szycia kostiumów z epoki czy wykonywania kosztownej scenografii. Chociaż należałoby także rozważyć, czy reżyser nie chciał tym samym wpisać się w coraz modniejszy ostatnimi czasy w kinematografii rosyjskiej nurt polegający na przenoszeniu akcji klasycznych dzieł literackich do naszej epoki (tak uczyniono również z „
Dubrowskim” Aleksandra Puszkina oraz „
Na dnie” Maksima Gorkiego). Twórca nowych „Biesów” urodził się w Moskwie w 1982 roku; jako dwudziestoczterolatek ukończył wydział reżyserski stołecznej Rosyjskiej Akademii Sztuk Teatralnych (RATI), gdzie studiował pod okiem Olega Kudriaszowa. Po zdobyciu dyplomu został aktorem moskiewskiego Teatru Młodego Widza; pojawiał się też w drugoplanowych rolach w filmach (vide postać komisarza w „
Chagall – Malewicz”). Aż zdecydował się zadebiutować jako reżyser. I to od razu z przytupem, biorąc na warsztat powieść Dostojewskiego. O pomoc w stworzeniu scenariusza poprosił aktora Jewgienija Tkaczuka („
Ja”, „
Córka”, „
Gagarin. Pierwszy w kosmosie”, „
Podróż zimowa”), dla którego zarezerwował zresztą najważniejszą postać; siebie samego Szaliapin obsadził natomiast w epizodycznej roli Wirginskiego.
„Biesy” Szaliapina – zgodnie z oryginałem – przenoszą nas na rosyjską prowincję, gdzie działa grupa rewolucjonistów zwana Piątką. Nie znając powieści Dostojewskiego, trudno byłoby dociec, o co walczą, do czego dążą, jakie są ich cele. Spotykają się w zrujnowanej fabryce, która zapewnia filmowcom dwie rzeczy – postindustrialne wnętrza i wynikający z tego klaustrofobiczny klimat. Kieruje nimi Piotr Stiepanowicz Wierchowienski, charyzmatyczny – można by nawet rzec, że demoniczny – trzydziestokilkulatek, który do perfekcji opanował sztukę manipulowania innymi. Wykorzystuje ją po to, aby zrealizować swoje wygórowane ambicje. Gdy ktoś mu zagraża, jest w stanie bez wahania pozbyć się go raz na zawsze. Taką osobą staje się Iwan Szatow – buntownik, który zaczął mieć wątpliwości, dla którego z czasem ważniejsza od wiary w rewolucję stała się wiara w Boga. Wierchowienski postanawia więc pozbyć się Szatowa; w tym celu zwołuje spotkanie Piątki, na którym pojawiają się Liputin, Kiriłłow, Liamszyn, Wirginski oraz – jedyna w tym gronie kobieta – Erkel. „Narada wojenna” zamienia się w prawdziwą psychodramę – pokaz psychicznej siły i dominacji nad innymi Piotra Stiepanowicza, który stara się przekonać pozostałych o zdradzie Szatowa i wynikającej z tego konieczności jego wyeliminowania.
Zarysowana w filmie intryga skupia się tylko na tym jednym motywie wypreparowanym z całego, wielowątkowego przecież dzieła rosyjskiego klasyka. Ten brak rozmachu fabularnego twórcy musieli więc zrekompensować widzom w inny sposób. Na co się zdecydowali? Na nowatorską formę, w której teatr miesza się z wideoklipem, a kino autorskie z eksperymentami rodem z arthouse’u. Dla osób przyzwyczajonych do konwencjonalnej narracji może to być trudne do zaakceptowania. Kamera często bowiem podąża za postaciami, pokazuje ich w dużych zbliżeniach, jest nerwowa i rozedrgana, co zresztą współgra z nastrojem bohaterów, z których większość znajduje się na skraju załamania nerwowego. Także sam Wierchowienski, któremu w chwilach szczególnego wzburzenia objawia się „duch” Stawrogina – mrocznej postaci unoszącej się nad całą powieścią Dostojewskiego. Szaliapina interesowało przede wszystkim zjawisko dezintegracji – całej grupy rewolucjonistów, ale i psychiki pojedynczego bohatera. Stąd wyeksponowanie pogrążającego się w szaleństwie, zdolnego tym samym do największych podłości, Piotra Stiepanowicza.
W pozostałych rolach w „Biesach” Szaliapina pojawili się mniej znani, choć bardzo aktywni, aktorzy średniego i młodego pokolenia: w Erkel wcieliła się Nina Łoszczinina („
Zaginieni na wojnie”), w Szatowa – Aleksandr Aliabjow („
Bikiniarze”, „
Długie i szczęśliwe życie”), w Liputina – Oleg Sokołow („
Car”, „
Gop-stop”), w Liamszyna – Aleksandr Sazonow („
Coś się ze mną dzieje”), a w „ducha” Stawrogina – Jewgienij Matwiejew. Autorem arthouse’owych zdjęć był dwudziestodziewięcioletni operator rodem z Lipiecka, Paweł Biekliemiszew, uczeń samego Wadima Jusowa we Wszechrosyjskim Państwowym Instytucie Kinematografii (WGIK), dla którego – podobnie jak dla Romana Szaliapina – był to pełnometrażowy fabularny debiut. (A tak na marginesie: ciekawe, czy to on – a może jednak reżyser? – był pomysłodawcą „zacytowania” w filmie sceny żywcem wyjętej z „Blade Runnera” Ridleya Scotta, w której na głowie kucającego na dachu fabryki nagiego Wierchowienskiego siada… biały gołąb). Debiutantami, przynajmniej w kinematografii, byli również Anton Orłow i Ilja Bykow, czyli twórcy – zahaczającej o muzykę rockową i eksperymentalną – ścieżki dźwiękowej.