East Side Story: Miłość jak rozpalone żelazo [Ełła Archangielska „Klatka” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Wydawałoby się, że z twórczości Fiodora Dostojewskiego nie da się już nic szczególnego dla kinematografii „wycisnąć”. Wszak jego najważniejsze dzieła doczekały się po co najmniej kilka adaptacji. Nie zraziło to jednak Ełły Archangielskiej, która zdecydowała się po raz kolejny przenieść na ekran opowiadanie „Łagodna”. W jej wersji film nosi tytuł „Klatka”.
East Side Story: Miłość jak rozpalone żelazo [Ełła Archangielska „Klatka” - recenzja]Wydawałoby się, że z twórczości Fiodora Dostojewskiego nie da się już nic szczególnego dla kinematografii „wycisnąć”. Wszak jego najważniejsze dzieła doczekały się po co najmniej kilka adaptacji. Nie zraziło to jednak Ełły Archangielskiej, która zdecydowała się po raz kolejny przenieść na ekran opowiadanie „Łagodna”. W jej wersji film nosi tytuł „Klatka”.
Ełła Archangielska ‹Klatka›EKSTRAKT: | 70% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Klatka | Tytuł oryginalny | Клетка | Reżyseria | Ełła Archangielska | Zdjęcia | Arsen Makłozian | Scenariusz | Jurij Arabow | Obsada | Daniił Spiwakowski, Jelena Radiewicz, Jewgienij Kułakow, Dmitrij Nagijew, Irina Rachmanowa, Michaił Gor / Goriewoj, Filarieta Archangielska, Aleksandr Tiepłow, Natalia Pozdniakowa, Anwar Libabow, Joła Sańko | Muzyka | Aleksiej Ajgi | Rok produkcji | 2015 | Kraj produkcji | Rosja | Czas trwania | 103 miny | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Fiodor Dostojewski napisał „Łagodną” – w ciągu zaledwie trzech tygodni – na pięć lat przed śmiercią, w 1876 roku. Opowiadanie szybko zyskało sławę i po dziś dzień pozostaje chyba najsłynniejszym jego dziełem spośród krótkich form. Jego popularność utrzymuje się także dzięki licznym ekranizacjom, nie tylko rosyjskim. Po raz pierwszy tekst doczekał się wersji filmowej w 1960 roku, kiedy to radziecki reżyser Aleksandr Borisow nakręcił obraz telewizyjny. Dziewięć lat później po opowiadanie Fiodora Michajłowicza sięgnął Francuz Robert Bresson oraz Czech Stanislav Barabaš, który zresztą tuż potem zdecydował się – po upadku Praskiej Wiosny – na emigrację do Republiki Federalnej Niemiec. W połowie lat 80. Piotr Dumała zrealizował animowaną krótkometrażówkę, a dekadę później Mariusz Treliński kinowy film aktorski (z Januszem Gajosem i Dominiką Ostałowską w rolach głównych). W 2000 roku natomiast Jewgienij Rostowski przeniósł na ekran musical oparty na tekście Dostojewskiego. Żadna ze wspomnianych adaptacji nie okazała się wprawdzie artystyczną porażką, ale też nie został uznana za arcydzieło. Można więc zrozumieć fakt, że po kilkunastu latach znalazł się kolejny twórca, który postanowił zmierzyć się z „Łagodną”. A nuż jemu – a w zasadzie jej – wyjdzie lepiej! Nie wyszło. Ale to sprawa drugorzędna. Najważniejsze, że powstał obraz, którego nie trzeba się wstydzić. Ba! może nawet zachęci on kogoś z młodszego pokolenia do sięgnięcia po opowiadanie rosyjskiego mistrza. Urodzona w 1965 roku Ełła Archangielska jest absolwentką osławionego Wszechrosyjskiego Państwowego Instytutu Kinematografii (WGIK), ale – o dziwo – nie wydziałów reżyserskiego czy aktorskiego, lecz… ekonomicznego. Przez wiele lat pracowała jako producentka. Pierwszy samodzielny film – melodramat „Megapolis” – nakręciła w 2007 roku, a więc mając już ponad czterdziestkę na karku. Kolejne planowane przez autorkę projekty z różnych przyczyn upadały, aż wreszcie postanowiła sięgnąć po tekst, na który – jak sądziła (okazało się zresztą, że słusznie) – powinno być jej łatwiej zgromadzić potrzebne fundusze. Chodziło oczywiście o „Łagodną”, która przez Archangielską została przemianowana na „Klatkę”. I to właśnie tę zmianę – nie tytułu, ale fragmentu fabuły – należy uznać za rzecz najbardziej kontrowersyjną w dziele rosyjskiej reżyserki. Dlaczego? bo można się zastanawiać, czy adaptując opowiadania tak znanego i cenionego pisarza, trzeba sięgać po inspiracje kinem hollywoodzkim (vide „Cela” Tarsema Singha). Poza tym „Klatka” Ełły Archangielskiej jest w miarę wierną ekranizacją opowiadania Fiodora Michajłowicza, o co postarał się niezwykle doświadczony scenarzysta Jurij Arabow (etatowy współpracownik Aleksandra Sokurowa, „ Dzień w Juriewie”, „ Półtora pokoju, czyli Sentymentalna podróż do ojczyzny”, „ Cud”). Nie byłby on jednak sobą, gdyby nie dodał trochę od siebie. Jak chociażby otwarcie filmu, przywodzące na myśl wiktoriańską opowieść grozy. Głównego bohatera, męża samobójczyni, poznajemy bowiem, gdy przerażony biegnie nocą w deszczu przez cmentarz do pogrążonej w mroku świec kaplicy. Szuka ukojenia, chce się wyspowiadać. I chociaż zakonnik stwierdza, że chyba bardziej potrzebny jest mu psychiatra, przystaje na jego prośbę i idzie z nim do domu. Tam w salonie na stole leży ciało młodej kobiety. Pewne jest, że zginęła śmiercią tragiczną. Mężczyzna przekonuje, że to on ją zabił. Choć przecież wiemy, że w rzeczywistości popełniła samobójstwo, skacząc z okna. O tym, jak do tego doszło, jest właśnie „Klatka”. W dalszej części dzieła nieszczęsny mąż opowiada zakonnikowi dzieje ich niecodziennego związku; ten zaś staje się naocznym uczestnikiem zdarzeń, reżyserka wplata bowiem jego postać w retrospekcje, czyniąc realnym punktem odniesienia. Obraz Archangielskiej to bardzo specyficzny melodramat, w którym miłość pokazana jest w ten jedyny sposób, w jaki potrafił zrobić to tylko Fiodor Michajłowicz. W jaki? Marek Hłasko scharakteryzował to w „Ósmym dniu tygodnia” (ustami Grzegorza) następująco: „Cała literatura o miłości to, jak dotąd, tylko wspaniałe gówno. Cóż to ma wspólnego z miłością. (…) Wszystko, co na ten temat napisano, jest mdłe jak miedź przy słońcu. Może jeden Dostojewski był odrobinę prawdziwy, ale od jego miłości ucieka się z rękami jak od rozpalonego żelaza”. Problem w tym, że bohaterka – szesnastoletnia sierota, wychowywana przez stare i zgryźliwe ciotki – nie może uciec. Zostaje więc przez nie praktycznie sprzedana starszemu o ćwierć wieku samotnemu mężczyźnie; ten zaś traktuje ją jak jeden z przedmiotów przyjmowanych każdego dnia pod zastaw od znajdujących się w trudnym położeniu osób. Aby interes kwitł – a kwitnie! – nie może swoim klientom okazywać litości ani wzruszenia. Tak samo też przyjmuje dziewczynę. Dopiero po czasie przekonuje się, że rozpaliła ona w nim ogienek namiętności. Ale wtedy jest już za późno, aby cokolwiek pomiędzy nimi uratować. Symbolem zniewolenia nastolatki jest tytułowa klatka – rekwizyt dodany przez Arabowa i Archangielską. Rekwizyt, który prawdopodobnie świetnie sprawdziłby się w adaptacji teatralnej „Łagodnej”. Na kinowym ekranie wypada trochę trywialnie i kiczowato; jego symbolika nie pasuje do tego akurat medium. W filmie zniewolenie dałoby się na pewno pokazać inaczej, mniej dosłownie, z większą fantazją. Która przejawiła się chociażby w permanentnym mieszaniu płaszczyzn czasowych, dzięki czemu zakonnik może uczestniczyć, nawet jeśli na nie bezpośrednio nie wpływa, w codziennym życiu małżonków. Szkoda, że tej inwencji zabrakło w innym momencie. I chociaż owa klatka – chcąc nie chcąc – zgrzyta, należy reżyserkę pochwalić za inne elementy: konsekwentnie utrzymywany nastrój grozy, przejawiający się w sposobie filmowania i inscenizowania najważniejszych dla fabuły scen (zwłaszcza otwarcia i zamknięcia). Archangielska miała też nosa, kompletując obsadę. Wcielający się w zrozpaczonego męża Daniił Spiwakowski („ Mój przyrodni brat Frankenstein”, „ PiraMMMida”) oraz grająca samobójczynię Jelena Radiewicz („ Potyczka o lokalnym znaczeniu”, „ Człowiek w oknie”) zagrali kapitalnie, choć może nazbyt teatralnie. Ale to tak naprawdę kwestia przyjętej przez reżyserkę formy. Świetna była także Irina Rachmanowa („ Dzień nauczyciela”, „ Batalion”) w drugoplanowej roli służącej Łukierji; nazbyt mimetycznie wypadł natomiast Jewgienij Kułakow (epizody w „ Roku 1612” oraz „ Filmie o Aleksiejewie”) jako zakonnik. Warto dodać jeszcze, że na dalekim planie przez ekran przewijają się aktorzy tej miary, co Joła Sańko („ Żyła sobie baba”, „ Pionierzy marzyciele”) oraz Michaił Goriewoj („ Kromow”, „ Pięć narzeczonych”), których role sprawiają wrażenie mocno okrojonych na etapie montażu. Wysmakowane zdjęcia (w czym przede wszystkim należy upatrywać zasług scenografa i kostiumologa) są autorstwa debiutanta – Arsena Makłoziana; za bardzo klasyczną muzykę odpowiada z kolei doświadczony i ceniony Aleksiej Ajgi („ Zwierciadła”, „ Chagall – Malewicz”, „ Próba”).
|