East Side Story: Była to głupia miłość… a może jednak nie? [Andriej Zajcew „14+. Historia pierwszej miłości” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Nakręcić dobry film o pierwszej, nastoletniej miłości – to arcytrudna sprawa. Raz, że łatwo spłycić problem i popaść w infantylizm. Dwa, że można przegiąć w drugą stronę i przesadzić z naturalistycznym i turpistycznym podejściem do tematu. Andriej Zajcew w swojej drugiej pełnometrażowej fabule – „14+” – zachował zdrowy dystans wobec obu skrajności.
East Side Story: Była to głupia miłość… a może jednak nie? [Andriej Zajcew „14+. Historia pierwszej miłości” - recenzja]Nakręcić dobry film o pierwszej, nastoletniej miłości – to arcytrudna sprawa. Raz, że łatwo spłycić problem i popaść w infantylizm. Dwa, że można przegiąć w drugą stronę i przesadzić z naturalistycznym i turpistycznym podejściem do tematu. Andriej Zajcew w swojej drugiej pełnometrażowej fabule – „14+” – zachował zdrowy dystans wobec obu skrajności.
Andriej Zajcew ‹14+. Historia pierwszej miłości›EKSTRAKT: | 70% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | 14+. Historia pierwszej miłości | Tytuł oryginalny | 14+. История первой любви | Reżyseria | Andriej Zajcew | Zdjęcia | Kirył Bobrow, Sandor Berkesi | Scenariusz | Andriej Zajcew | Obsada | Gleb Kaliużny, Uljana Waśkowicz, Olga Ozołappinia, Dmitrij Barinow, Ksenia Pachomowa, Daniił Pikuła, Jelizawieta Makiedonska, Aleksiej Filimonow, Sandor Berkesi, Aleksandr Kononiec, Siergiej Gabrielian młodszy, Aleksiej Kurcyn, Anna Rud’, Dmitrij Błochin | Rok produkcji | 2015 | Kraj produkcji | Rosja | Czas trwania | 106 min | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Pierwsza miłość! Któż jej od czasu do czasu nie rozpamiętuje (nawet jeżeli nie zakończyła się szczęśliwie)? Któż nie rozmyśla się nad tym, co on czy ona porabiają teraz, po dwudziestu, trzydziestu, może nawet czterdziestu latach od tamtego afektu? Kto nie zastanawia się, jak byśmy żyli, wciąż będąc razem? Pierwsza miłość ma swoje specjalne prawa. Nie należy być o nią zazdrosnym wobec swego męża czy żony. Wiadomym, że każdy musiał ją kiedyś przeżyć i zachowa związane z nią mniej lub bardziej (częściej chyba jednak to drugie) przyjemne wspomnienia. Nic więc dziwnego, że stała się ona tematem wielu dzieł literackich, a później także filmowych. Że po dziś dzień także dorośli chętnie siadają przed ekranami, aby zobaczyć jak z problemami, które oni przeżywali lat temu -dziesiąt, radzą sobie współcześni nastolatkowie. Kolejną ku temu okazję daje film Andrieja Zajcewa „14+”, które to dzieło możemy postawić w jednym rzędzie z nie mniej udanymi obrazami Dmitrija Fiodorowa („ KostiaNika”, 2005), Anny Melikian („ Rusałka”, 2007), Walerii Gaj Germaniki („ Wszyscy umrą, lecz ja zostanę”, 2008), Walerija Todorowskiego („ Bikiniarze”, 2008) czy Andrieja Kawuna („ Dzieciom do lat 16…”, 2010). Andriej Zajcew – rodowity moskwianin z rocznika 1975 – jest absolwentem wydziału dziennikarstwa stołecznego uniwersytetu oraz Wyższych Kursów Scenariopisarstwa i Reżyserii (gdzie miał go pod swoimi skrzydłami Aleksandr Mitta). Na dużym ekranie zadebiutował przed czterema laty bezpretensjonalnymi, opartymi na twórczości lidera legendarnej grupy Kino, Wiktora Coja, „ Obibokami”. Film świata wprawdzie nie zawojował, ale widzom znającym dokonania Coja, przypadł do gustu. Reżyserowi natomiast otworzył drogę do pozyskania środków na kolejne dzieło kinowe, którym okazał się młodzieżowy melodramat (z wątkami humorystycznymi) „14+” (z oficjalnym podtytułem „Historia pierwszej miłości”). Jego premiera odbyła się w lutym tego roku na festiwalu w Berlinie (gdzie zasłużył sobie na nominację do Kryształowego Niedźwiedzia), potem pokazano go jeszcze między innymi na „Kinotawrze” w Soczi (gdzie był nominowany do Grand Prix) oraz „Sputniku” w Warszawie. Do kin w Rosji trafił w pierwszej połowie października. Jak sobie ostatecznie poradzi, będzie można stwierdzić za kilka miesięcy. Na pewno jednak wstydu swemu twórcy – reżyserowi i scenarzyście w jednym – nie przyniesie.  Główną postacią filmu jest piętnastoletni Aleksiej (Liosza), wychowywany jedynie przez matkę, Ludmiłę (Ludę), pielęgniarkę w szpitalu, która po odejściu męża nie potrafi ułożyć sobie życia. Marzy o wielkiej miłości, ale najczęściej jej marzenia kończą się na przypadkowych spotkaniach bądź z kieliszkiem w dłoni w samotny wieczór. Jej syn jest jak najbardziej typowym nastolatkiem – ani lepszym, ani gorszym od innych. W szkole nie sprawia większych problemów, choć na przyszłego wybitnego naukowca również się nie zapowiada (inna sprawa, że mając takich nauczycieli, jakich on ma, trudno byłoby wykrzesać z siebie jakąkolwiek chęć do nauki). Czas po lekcjach spędza głównie z dwoma szkolnymi kolegami: Dronem i Witkiem. W czasie jednej z przechadzek chłopcy zwracają uwagę na trzy urocze rówieśniczki, za którymi z miejsca ruszają. Ich zainteresowania nie studzi nawet fakt, że – jak się okazuje – dziewczyny chodzą do sąsiedniej szkoły, która uchodzi za największego wroga ich placówki. Którą twardą ręką rządzi niejaki Wołkow, ogolony na łyso bandyta pierwszej klasy. Bez wiedzy którego nic nie może się wydarzyć. I który – tego można być pewnym – na pewno nie wyrazi zgody na to, aby uczennica „jego” szkoły spotykała się z przybłędą z innej.  Ale chłopcy, a nade wszystko Liosza – od pierwszego wejrzenia zauroczony jedną z trzech koleżanek – jest bardzo zdeterminowany. Gotowy zrobić wszystko, by zbliżyć się do Wiktorii (Wiki). Drugim wątkiem prowadzonym równolegle do historii znajomości nastolatków jest życie osobiste matki chłopca. Oba wątki zbiegają się ostatecznie w finale i bezsprzecznie jest to najciekawszy moment filmu, który ma zresztą szanse najbardziej zainteresować dorosłych widzów. Odpowiada bowiem na pytanie, jak może (czy też jak powinna) zachować się matka nieletniego chłopca w sytuacji, która jest moralnie niejednoznaczna. Przy okazji postawione zostają też inne pytania: Czy dziecko ma prawo do miłości rówieśnika? Jakie należy wyznaczyć jej granice? Jaka w tym wszystkim jest rola rodziców (czy ogólniej dorosłych)? Jak widać, autorzy „14+” nie unikają ważnych kwestii, nie chowają głowy w piasek, idą nieco dalej niż twórcy większości tego typu filmów. Ale też najważniejszą rzecz pozostawiają niedopowiedzianą. Na to – obojętnie czy nam się podoba, czy nie – musimy znaleźć odpowiedź sami. Ta zaś będzie najprawdopodobniej zależała od wielu czynników: naszego wieku, światopoglądu, wyznania. Na plus trzeba Zajcewowi zapisać fakt, że nawet najtrudniejsze zagadnienia porusza z delikatnością – tak, by nie godzić w małoletnich bohaterów (i zapewne widzów, którzy będą się z nimi utożsamiać). To właściwa taktyka.  W rolach głównych Zajcew obsadził absolutnych debiutantów, młodziutkich aktorów, których – jeśli wierzyć informacji pochodzącej od producentów obrazu – znalazł za pośrednictwem portali społecznościowych. Chodzi tu głównie o Gleba Kaliużnego, który wcielił się w Aleksieja, oraz Uljanę Waśkowicz, czyli Wiktorię, „ukochaną” Lioszy. „14+” było też kinowym debiutem dla nieco od nich starszej, urodzonej w łotewskiej Rydze w 1986 roku, grającej matkę chłopca, Olgi Ozołappiniej, która przed sześcioma laty ukończyła moskiewską Rosyjską Akademię Sztuk Teatralnych (RATI). Największe doświadczenie aktorskie z całego grona miał natomiast trzydziestoczteroletni (co nie przeszkodziło mu we wcieleniu się w postać ucznia) Aleksiej Filimonow, którego wcześniej można było zobaczyć w takich obrazach, jak „ Ja” (2009) Igora Wołoszyna, „ Żyć” (2012) Wasilija Sigariewa czy „ Jeszcze jeden rok” (2013) Oksany Byczkowej. Nad dziełem pracowało dwóch operatorów: dopiero zaczynający karierę Kirył Bobrow (zadebiutował we wspomnianym powyżej filmie Byczkowej) oraz obeznany już w fachu Sandor Berkesi („ Zwariowana pomoc”, „ Niebiańskie żony Łąkowych Maryjczyków”, „ Droga na Berlin”). W ścieżce dźwiękowej wykorzystano natomiast kilkanaście piosenek utrzymanych w różnej stylistyce, pochodzących z różnych epok i krajów. Trochę szkoda, ponieważ ten muzyczny misz-masz nie do końca pasuje do przewijających się na ekranie scen. Z jednej strony trudno uznać, że wybrane utwory ilustrują fabułę, z drugiej nie są też jej uzupełnieniem – w tym sensie, że ich właśnie słuchają nastoletni bohaterowie. Najbliższe prawdy wydaje się chyba wytłumaczenie takie, że miały one wzmocnić komercyjny przekaz filmu. 
|