East Side Story: Renifer jako element sztuki awangardowej [Aleksiej Fiedorczenko „Anioły rewolucji” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Po dwóch filmach fabularnych poświęconych Maryjczykom Aleksiej Fiedorczenko postanowił w kolejnym swym dziele przywołać na ekranie inne egzotyczne ludy zamieszkujące Rosję – Chantów i Nieńców. Różnica w podejściu do tematu jest w zasadzie jedna: w „Aniołach rewolucji” reżyser skorzystał z kostiumu historycznego, przenosząc fabułę w lata 30. XX wieku (z nader zresztą licznymi retrospekcjami sięgającymi czasów wojny domowej).
East Side Story: Renifer jako element sztuki awangardowej [Aleksiej Fiedorczenko „Anioły rewolucji” - recenzja]Po dwóch filmach fabularnych poświęconych Maryjczykom Aleksiej Fiedorczenko postanowił w kolejnym swym dziele przywołać na ekranie inne egzotyczne ludy zamieszkujące Rosję – Chantów i Nieńców. Różnica w podejściu do tematu jest w zasadzie jedna: w „Aniołach rewolucji” reżyser skorzystał z kostiumu historycznego, przenosząc fabułę w lata 30. XX wieku (z nader zresztą licznymi retrospekcjami sięgającymi czasów wojny domowej).
Aleksiej Fiedorczenko ‹Anioły rewolucji›EKSTRAKT: | 70% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Anioły rewolucji | Tytuł oryginalny | Ангелы революции | Reżyseria | Aleksiej Fiedorczenko | Zdjęcia | Sandor Berkesi | Scenariusz | Aleksiej Fiedorczenko, Denis Osokin, Oleg Łojewski | Obsada | Daria Jekamasowa, Oleg Jagodin, Paweł Basow, Gieorgij Iobadze, Konstantin Bałakiriew, Aleksiej Sołonczow, Jekatierina Sokołowa, Polina Aug, Liubow Ostrowska, Wiktor Tierelia, Władimir Kabalin, Irina Jermołowa, Jakow Tarlin, Boris Pietrow | Muzyka | Andriej Karasiow | Rok produkcji | 2014 | Kraj produkcji | Rosja | Czas trwania | 113 min | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Oglądając kolejne obrazy Aleksieja Stanisławowicza Fiedorczenki trudno pozbyć się wrażenia, że – przynajmniej od kilku lat – stara się on dorównać wielkiemu mistrzowi kina epoki Związku Radzieckiego, „ Siergiejowi Josifowiczowi Paradżanowowi. Podobnie bowiem jak Ormianina, rosyjskiego reżysera interesuje przede wszystkich historia, kultura i obyczaje (w zasadzie to wszystko, co składa się na ich jakże bogaty folklor) odchodzących powoli w niepamięć mniejszości narodowych zamieszkujących (współczesną) Rosję. Choć pamiętajmy, że Paradżanow – dzięki znacznie rozleglejszym granicom Kraju Rad – miał możność „wkroczenia” również na tereny dzisiejszej Ukrainy i niepodległych państw Kaukazu południowego (vide huculskie „ Cienie zapomnianych przodków”, 1964; ormiańskie „ Barwy granatu”, 1968; gruzińska „ Legenda o Twierdzy Suramskiej”, 1984; wreszcie azerski „ Aszik Kerib”, 1988). Ale może to i lepiej dla Fiedorczenki, który stając za kamerą filmową – najpierw jako dokumentalista, potem twórca fabuł – zamienia się w badacza przeszłości i teraźniejszości narodów, nad którymi inni albo nie mają czasu, albo ochoty się pochylić. Od samego początku, czyli od 2010 roku, wspomaga go w tym również pisarz i antropolog Denis Osokin, który jest współautorem scenariusza już trzeciego filmu Aleksieja Stanisławowicza (gwoli ścisłości należy dodać, że obu panów wspomógł tym razem także niejaki Oleg Łojewski). „Anioły rewolucji” są piątym pełnometrażowym filmem fabularnym Fiedorczenki; wcześniej powstały: „Pierwsi na Księżycu” (2004), „Miłość i parowóz” (2007), otwierające zupełnie nowy rozdział w zainteresowaniach reżysera, poświęcone kulturze mieszkających nad Wołgą Maryjczyków „ Milczące dusze” (2010) oraz kontynuujące ten temat „ Niebiańskie żony Łąkowych Maryjczyków” (2012). Zabierając się do pracy nad nowym obrazem, Aleksiej Stanisławowicz postanowił zmienić nieco klimat i z południa kraju przenieść się na daleką północ, na tereny zamieszkane od wieków przez ugrofińskich Chantów i samojedzkich Nieńców. Po upadku caratu i powstaniu Związku Radzieckiego oba ludy otrzymały autonomię; utworzono nawet (w 1930 roku) Ostiako-Wogulski Okręg Autonomiczny, który dekadę później przekształcony został w Chanty-Mansyjski Okręg Narodowościowy. Nie oznacza to jednak, że mieszkańcy tych ziem cieszyli się specjalnymi względami władz radzieckich. Wręcz przeciwnie! Kiedy na początku lat 30. hodowcy reniferów, nie zgadzając się z planami kolektywizacji, wzniecili powstanie, Moskwa wysłała przeciwko nim wojska NKWD, które miały złamać opór niepokornych Syberyjczyków. Wraz z nimi podążali wszelkiej maści agitatorzy, a ich cel był jeden – „oświecać” żyjących w ciemności Chantów i Nieńców; przekonywać ich o korzyściach płynących z przynależności do wielkiej rodziny „narodów radzieckich”. Akcja „Aniołów rewolucji” umieszczona została właśnie w tym czasie. Jest 1934 rok. Ludowy Komisariat do spraw Narodowości postanawia wysłać na północ grupę agitatorów. Dowodzenie nią powierza – w przeszłości niejednokrotnie wypełniającej mniej lub bardziej delikatne misje dla władzy radzieckiej (między innymi w Iranie i Mongolii) – Polinie Sznajder, znanej w całym kraju jako Polina-Rewolucja. To prawdziwa bohaterka. Kobieta, która nie bała się korzystać z broni, na której śmierć innych nie robiła szczególnego wrażenia. Teraz Polinę czeka nowe zadanie – może nie tak niebezpieczne, ale na pewno ważne dla kraju. Przed wyprawą nad rzekę Ob Sznajder kompletuje zespół zaufanych ludzi, którzy mają jej towarzyszyć. Wszyscy są awangardowymi twórcami i mają za sobą dramatyczne przeżycia: kompozytor Iwan, filmowiec-prymitywista Paweł, rzeźbiarz Zachar, architekt-konstruktywista Nikołaj oraz reżyser teatralny Smirnow. Dla nich władza komunistyczna także nie była łaskawa, jakże więc mają jej teraz służyć, przeciągając na jej stronę innych? Fiedorczenko udanie zderza ze sobą mentalność mieszkańców europejskiej części Rosji (wykształconych inteligentów, zafascynowanych hasłami awangardy, niosących ze sobą cywilizację – tyle że w wydaniu bolszewickim) z żyjącymi w tajdze, słynącymi z zamiłowania do niczym nieskrępowanej wolności ludami, którym obca jest jakakolwiek ideologia. Chantowie i Nieńcy marzą tylko o tym, by – jak ich przodkowie – żyć w zgodzie z naturą, hodować renifery, oddawać cześć animistycznym bóstwom. Czy w takiej sytuacji misja Poliny-Rewolucji ma jakiejkolwiek szanse powodzenia? „Anioły rewolucji” miały całkiem przyzwoity budżet, przynajmniej jak na tak niszową produkcję – 1,6 miliona dolarów. Światowa premiera filmu odbyła się na festiwalu w estońskim Tallinie w listopadzie ubiegłego roku; potem pokazano go jeszcze na przeglądach w Australii, Litwie, Hongkongu, Argentynie i Ukrainie. W Polsce jako pierwsi obraz Fiedorczenki mogli obejrzeć widzowie wrocławskich „Nowych Horyzontów” (w lipcu tego roku), a jako drudzy – warszawskiego „Sputnika nad Polską” (w listopadzie). W Rosji do szerokiej – ale chyba tylko w teorii – dystrybucji trafił 5 listopada; wcześniej pokazano go na „Kinotawrze” w Soczi (w czerwcu), gdzie otrzymał nominację do Grand Prix (i na niej się skończyło) oraz zgarnął nagrodę krytyków. To i tak sporo jak na dzieło, które skutecznie łamie schematy, ucieka od przyczynowo-skutkowej narracji, miesza płaszczyzny czasowe (reżyser nie przejmuje się tym, że w kadrach pojawiają się na przykład jak najbardziej współczesne wieżowce i blokowiska), wreszcie – poprzez swoją umowność – stawia wszystko pod wielkim znakiem zapytania. Ale właśnie ten znak zapytania jest dużą wartością, zmusza bowiem do refleksji i wytężonego wysiłku, aby dociec, co tak naprawdę reżyser i scenarzyści mieli na myśli. W roli głównej Aleksiej Stanisławowicz obsadził, piękną jak nigdy wcześniej, Darię Jekamasową („ Żyj i pamiętaj”, „ Żyła sobie baba”, „ Glany”), która pojawiła się także w jednym z epizodów w jego „ poprzednim filmie”. Zachara zagrał debiutujący na dużym ekranie Gieorgij Iobadze, Iwana – mający na koncie zaledwie kilka mało istotnych ról Oleg Jagodin, natomiast Smirnowa – znany jedynie z produkcji telewizyjnych Aleksiej Sołonczow. Znacznie większy dorobek filmowy mają za to, wcielający się w Pawła, Paweł Basow („ Major”) oraz Konstantin Bałakiriew („ Ładunek 200”, „ Bikiniarze”, „ Terytorium”), który użyczył swej twarzy Nikołajowi. Autorem wysmakowanych zdjęć jest, rozrywany ostatnio przez reżyserów, Sandor Berkesi („ Zwariowana pomoc”, „ Droga na Berlin”, „ 14+. Historia pierwszej miłości”), a niekiedy bardzo nastrojowej, to znów niezwykle awangardowej w formie muzyki – stały współpracownik Fiedorczenki, Andriej Karasiow (było to już ich trzecie wspólne dzieło).
|