Władimir Bortko to reżyser w pełni ukształtowany przez czasy sowieckie i taką też, mimo że od upadku Związku Radzieckiego mija ćwierć wieku, prezentuje mentalność. Nie bez powodu jest członkiem partii komunistycznej, podkreślającym swe poparcie dla polityki prezydenta Putina i Niechęć wobec liberałów. Ale to – pal licho! Gorzej, że Każdy kolejny jego film jest dużo słabszy od tych, które kręcił w epoce ZSRR. Najlepszym na to dowodem dramat sensacyjny „Dusza szpiega”.
East Side Story: Le Carré w wersji socrealistycznej
[Władimir Bortko „Dusza szpiega” - recenzja]
Władimir Bortko to reżyser w pełni ukształtowany przez czasy sowieckie i taką też, mimo że od upadku Związku Radzieckiego mija ćwierć wieku, prezentuje mentalność. Nie bez powodu jest członkiem partii komunistycznej, podkreślającym swe poparcie dla polityki prezydenta Putina i Niechęć wobec liberałów. Ale to – pal licho! Gorzej, że Każdy kolejny jego film jest dużo słabszy od tych, które kręcił w epoce ZSRR. Najlepszym na to dowodem dramat sensacyjny „Dusza szpiega”.
Władimir Bortko
‹Dusza szpiega›
EKSTRAKT: | 40% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Dusza szpiega |
Tytuł oryginalny | Душа шпиона [Dusha shpiona] |
Data premiery | 8 października 2015 |
Reżyseria | Władimir Bortko |
Zdjęcia | Jelena Iwanowa |
Scenariusz | Władimir Bortko, Michaił Liubimow |
Obsada | Andriej Czernyszow, Malcolm McDowell, Danił Spiwakowski, Liam Cunningham, Fiodor Bondarczuk, Sandrine Bonnaire, Marina Aleksandrowa |
Muzyka | Igor Krutoj |
Rok produkcji | 2015 |
Kraj produkcji | Egipt, Francja, Rosja, Szwajcaria, Wielka Brytania |
Czas trwania | 110 min |
Gatunek | dramat, thriller |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Młodemu pokoleniu Rosjan, które wchodziło w dorosłość na przełomie wieków, Władimir Bortko (rocznik 1946) po wsze czasy będzie kojarzyć się przede wszystkim jako autor dwóch pierwszych sezonów serialu kryminalnego „Bandycki Petersburg” (2000). Co oczywiście jest dla tego twórcy krzywdzące, albowiem zdarzało mu się realizować filmy znacznie od niego lepsze. Tak się składa, że były to głównie serialowe adaptacje literatury rosyjskiej: „Psie serce” (1988) i „Mistrz i Małgorzata” (2005) według Michaiła Bułhakowa czy też „Idiota” (2003) na podstawie powieści Fiodora Dostojewskiego. Bortko, o czym zapominać nie można, nakręcił także bodajże najlepsze dzieło na temat radzieckiej interwencji w Afganistanie – „Morderczy Afganistan” (1991), w którym główną rolę zagrał włoski gwiazdor Michele Placido. Coś jeszcze? Problem w tym, że nie. W ostatnich latach artysta bardziej bowiem skupiał się na działalności społecznej i politycznej, a jeśli już stawał za kamerą, starał się używać tylko WIELKICH SŁÓW. Co wychodziło mu średnio. Nakręcony na podstawie powieści Nikołaja Gogola „
Taras Bulba” (2009), mimo że pojawił się w nim sam (świętej pamięci) Bohdan Stupka, był porażką. Na dodatek, z powodu swego wydźwięku politycznego, obraz został źle przyjęty zarówno w Polsce, jak i na Ukrainie.
Prawdopodobnie pomny tego, wybierając kolejny projekt do realizacji, reżyser sięgnął po w miarę bezpieczną i niewzbudzającą kontrowersji książkę Daniiła Granina o carze Piotrze Wielkim (z 2000 roku). Efektem tego stał się miniserial „Piotr Pierwszy. Testament” (2011), któremu jednak i tak krytycy zarzucali nazbyt dużo podtekstów polityznych nawiązujących do aktualnej sytuacji Rosji. Ale przynajmniej dało się go oglądać. Czego z kolei nie da się powiedzieć o następnej produkcji Rosjanina – dramacie sensacyjnym „Dusza szpiega”. Znów jest to adaptacja literatury, ale tym razem niezbyt wysokich lotów. Władimir Bortko – odpowiadający również za scenariusz – sięgnął bowiem po książkę niejakiego Michaiła Liubimowa „I piekło szło za nim…” („И ад следовал за ним…”). Liubimow to interesująca, choć niekoniecznie godna pochwały postać. Urodził się w 1934 roku w ukraińskim Dniepropietrowsku; jego ojciec był oficerem policji politycznej, a w czasie wojny służył w okrytym wyjątkowo złą sławą Smierszu. Michaił, po ukończeniu studiów w Moskiewskim Instytucie Stosunków Międzynarodowych i podjęciu pracy w ambasadzie radzieckiej w Helsinkach, postanowił pójść w jego ślady.
W 1959 roku, pracując jeszcze w stolicy Finlandii, został zwerbowany przez KGB. Później wysyłano go na różne placówki – do Londynu (skąd wydalono go z „wilczym biletem” w połowie lat 60.) i Kopenhagi, ostatecznie na początku lat 80. wrócił na stałe do ojczyzny. I wtedy zajął się pisaniem – dramatów, opowiadań i powieści. Opierał się głównie na swoich doświadczeniach wywiadowczych, ale – nawet po upadku Związku Radzieckiego – nie zrobił kariery porównywalnej ze swoimi brytyjskimi kolegami po fachu, Ianem Flemingiem czy Johnem le Carré’em. Z jakiego powodu? Odpowiedź jest oczywista – Liubimow pozbawiony jest ich talentu. Dlaczego więc tak doświadczony reżyser jak Bortko postanowił zekranizować jego powieść? Powody mogą być dwa: raz, że to pisarz mile widziany na Kremlu (pamiętajmy, kim był obecny prezydent Rosji, zanim zdecydował się na karierę polityczną), dwa, że jego poglądy zapewne bardzo bliskie są poglądom samego reżysera. O tym, jakim wsparciem władz cieszyła się produkcja „Duszy szpiega”, świadczy chociażby fakt, że na film przeznaczono w sumie dziesięć milionów dolarów, zatrudniono znanych aktorów z całego świata, a zdjęcia – poza Rosją – kręcono w Anglii, Maroku, Francji i Szwajcarii. Efekt? Niemalże katastrofalny.
Światowa premiera wciąż jeszcze najnowszego dzieła Bortki odbyła się w sierpniu ubiegłego roku na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Montrealu; w tym samym czasie pokazano go także na przeglądzie „Okno na Europę” w Wyborgu. Nad Wisłę zawitało ono w ramach „Sputnika”. Tyle że z tych wszystkich pokazów nic nie wynikło. Bo to jest obraz zwyczajnie kiepski, utrzymany w niemal socrealistycznej „poetyce”, na dodatek piekielnie naiwny, z kiepską ścieżką dźwiękową i zdjęciami pasującymi raczej do produkcji telewizyjnej, a nie kinowej. Jedyne, czego „Duszy szpiega” nie brakuje – to rozmach! Akcja rozpoczyna się w Maroku, a mówiąc precyzyjniej na lotnisku w Rabacie, gdzie spotykają się Aleks Wilkey i niejaki Johnson. Siedząc na fotelach tyłem do siebie, dywagują na temat zawodu szpiega; chwilę później drugi z nich zostaje zastrzelony. Dlaczego? Przez kogo? Czemu zlikwidowano go w takim miejscu, skoro na pewno groziło to wpadką i zatrzymaniem przez marokańskie służby bezpieczeństwa? Tego się nie dowiadujemy. Szybko za to dowiadujemy się, że Wilkey wcale nie jest angielskim biznesmenem, ale… rosyjskim szpiegiem. Naprawdę nazywa się Aleksandr Fiodorow, w Moskwie ma żonę, Rimmę, z którą zresztą nie układa mu się najlepiej; pewnie dlatego nie czuje większych wyrzutów sumienia, romansując z młodą i piękną Angielką Katie.
Fiodorow prowadzony jest przez pułkownika Nikołaja Zasuchina, swego wieloletniego przyjaciela, choć oczywiście – z powodu obowiązków służbowych Aleksa – ostatnimi czasy spotykają się nieco rzadziej niż dekadę temu. Bywa jednak, że Zasuchin opuszcza swoją moskiewską siedzibę i jedzie na Zachód, aby w wyznaczonym miejscu gdzieś w Europie spotkać się ze swoim najlepszym agentem. Głównym informatorem Fiodorowa jest zaś Henry Baxton, członek brytyjskiego parlamentu, marksista z przekonań, pewny tego, że cywilizacja zachodnia, oparta na niesprawiedliwości społecznej, prędzej czy później musi upaść. Do rangi symbolu urasta fakt, że do intymnego szpiegowskiego tête-à-tête dochodzi na londyńskim cmentarzu Highgate, przy grobie twórcy „Kapitału”. Choć niebezpieczne, życie Fiodorowa alias Wilkeya wydaje się poukładane. Do tego stopnia, że nawet planuje on ślub – ma na to zgodę centrali – z Katie, która pochodzi zresztą z bardzo zamożnej i wpływowej rodziny. Ten krok zapewne otworzyłby szpiegowi Kremla drogę na salony; nic więc dziwnego, że Aleks „chucha i dmucha” na swoją narzeczoną. Przychodzi jednak moment, kiedy sielanka zaczyna zamieniać się w koszmar. A wszystko za sprawą ucieczki z Moskwy Jewgienija Łandera, jednego z pracowników wywiadu.
Dlaczego zwiał? Zrobiłby to chyba każdy na jego miejscu – ktoś bowiem próbował go zabić. Problem w tym, że wiedza, jaką posiadł Łander, gdyby trafiła do uszu wywiadów krajów zachodnich, mogła zagrozić agenturze rosyjskiej. Także Fiodorowowi. Dlatego więc decyduje się on na ryzykowny krok. Kontaktuje się z Rayem Hilssmanem, pracownikiem ambasady amerykańskiej w Londynie, a w rzeczywistości szefem CIA na Wielką Brytanię. Aleksandr proponuje współpracę Jankesom. Ci oczywiście początkowo mu nie wierzą, choć ostatecznie zostają przekonani i powierzają misję w Egipcie. Więcej zdradzić nie można. W każdym razie wyruszając do Afryki, musi liczyć się z wieloma niebezpieczeństwami. Kogo tam spotka? Dokąd zaprowadzi go najważniejszy trop? Pytanie zasadnicze. Od sposobu udzielenia na nie odpowiedzi zależało tak naprawdę, z jakim – jeśli chodzi o wartość artystyczną – filmem będziemy mieć do czynienia: przyzwoitym oglądadłem czy knotem? Wyszło na to drugie. Bortko popełnił dwa zasadnicze grzechy, które rozwaliły jego szpiegowski thriller od środka.
Po pierwsze: reżyser wprowadził do fabuły tyle pozakochiwanych kobiet, że od pewnego momentu mamy do czynienia raczej z melodramatem z dodanym do niego dla smaku wątkiem sensacyjnym. Po drugie: przerysował większość istotnych dla akcji postaci, czyniąc z nich w zasadzie karykatury – przodują w tym zaś przede wszystkim Baxton (wystylizowany na wyjątkowego „pożytecznego idiotę”) oraz Łander (zdrajca i uciekinier, więc mu się oczywiście należało). Zabieg ten sprawia, że w wielu fragmentach „Dusza szpiega” staje się krotochwilną komedią – i to do tego stopnia, że nawet gdy w końcówce zaczyna robić się ponuro, trudno zamaskować na twarzy szyderczy uśmiech. Władimir Bortko miał ambicje pójść śladem filmowych ekranizacji powieści Johna le Carrégo (vide „Ze śmiertelnego zimna” Martina Ritta, „Mała doboszka” George’a Roya Hilla czy „Druciarz, krawiec, żołnierz, szpieg” Tomasa Alfredsona), ale zadaniu temu nie sprostał. Przyjęty przez Rosjanina powolny tok narracji, zamiast przydać filmowi klimatu niepokoju i osaczenia, dobił go wszechogarniającą widza nudą. Do tego dochodzi jeszcze pojawiająca się w chwilach szczególnego napięcia muzyka, która z powodu swej tandetności pasowałaby co najwyżej do tragikomedii o byłych kołchoźnikach. Jedyne, co sprawia, że daje się jakoś dotrwać do końca seansu, to pojawiający się w obsadzie aktorzy.
Na ekranie nie zabrakło bowiem gwiazd kina europejskiego. Członka brytyjskiego parlamentu Henry’ego Baxtona zagrał Anglik Malcolm McDowell („Mechaniczna pomarańcza”, „Szczęśliwy człowiek”, „Carobójca”), szefa amerykańskiego wywiadu na Wielką Brytanię Raya Hillsmana – Irlandczyk Liam Cunningham („Starcie tytanów”, „Gra o tron”), a zwerbowaną przez KGB Belgijkę Jacqueline Basic – Francuzka Sandrine Bonnaire („Pod słońcem szatana”, „Bliscy nieznajomi”). Kinematografię rosyjską reprezentują aktorzy z różnych półek. Andriej Czernyszow (czyli filmowy szpieg Aleksandr Fiodorow) oraz Kristina Brodska (jego angielska dziewczyna Katie) mają na koncie głównie występy na małym ekranie; znacznie wyższą pozycję zajmują natomiast grający Nikołaja Zasuchina Fiodor Bondarczuk („
Przenicowany świat”, „
Szpieg”, „
Stalingrad”), wcielający się w zdrajcę Łandera Daniił Spiwakowski („
Korolow”, „
Rok 1612”, „
Klatka”) czy też Marina Aleksandrowa („
Kryj się!”, „
Wysocki”), która podarowała swą twarz naiwnej Brigitcie. Dodać należy jeszcze, że w jednoscenowych epizodach pojawili się: Armen Dżigarchanian („
Utracone imperium”, „
Na końcu świata”), Aleksiej Panin („
Dom Słońca”, „
Wspiąć się na Księżyc”) oraz Michaił Jefremow („
Na dnie”, „
O miłości”). Autorem ścieżki dźwiękowej jest mało doświadczony w tej dziedzinie Igor Krutoj – filharmonik, któremu zdarza się grać „do kotleta” i akompaniować piosenkarzom; za zdjęcia natomiast odpowiadała Jelena Iwanowa („
Zakazana Rzeczywistość”), która z Bortką pracowała już przy serialu o Piotrze Wielkim.