Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Dwugłos w sprawie „Quo Vadis?”
[ - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl

Eryk Remiezowicz, Konrad Wągrowski

Dwugłos w sprawie „Quo Vadis?”
[ - recenzja]

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Eryk Remiezowicz [80%]
Po coś tam lazł?
Ludzie często twierdzą, że nic im na tym świecie milsze by nie było, niż racjonalność czysta i przejrzysta. Żeby po ziemi stąpały tylko istoty krystalicznie logiczne i precyzyjne, sensowne i kierujące się rozumem w każdym posunięciu. Abstrahując od oczywistego problemu związanego z faktem, że każdy ową „racjonalność” inaczej definiuje, wizja ta i tak skazana jest na zagładę, jako że każdy z nas od czasu do czasu pcha się ślepo w zupełnie niepotrzebne mu przygody. A film „Quo Vadis” pokazuje, dlaczego tak robimy i zawsze robić będziemy. Skłonność do skakania w przepaść z radosnym śpiewem na ustach jest nam bowiem przyrodzona i związana nieodwołalnie z kilkoma filarami tego, co nazywa się człowieczeństwem. W związku z tym nieraz w trakcie filmu zadawałem sobie tytułowe pytanie.
Miłość to pierwszy z zaprzęgów ciągnących nas w rejony odległe od szarej i uporządkowanej codzienności. Tą prawdę reprezentują w filmie przede wszystkim dwie osoby – Winicjusz i Eunice (Akte błąka się nieznacząco w okolicach drugiego planu). Oboje ryzykują wszystkim co mają i poświęcają się całkowicie tylko i wyłącznie dla drugiej osoby. Żadne z nich nie waha się ani przez moment i nie myśli o miłym ciepłym życiu w odległej od rzymskiego życia willi (Eunice mogłaby wieść całkiem przyzwoity żywot posażnej wyzwolenicy). Strzała Kupidyna pozbawia ich wszystkich osłon nabywanych z uporem przez całe życie i prowadzi ku losowi zupełnie innemu, niż to dla siebie wymarzyli. I ciężko sobie wyobrazić przedstawiciela naszego gatunku, który nie pomknie w te pędy za syrenim głosem zakochania.
Dalej jest wiara. Tu akurat reprezentowana przez chrześcijan, którzy decydują się pozostać przy swojej religii mimo spadających na nich ciosów. Przekonani są, że jest gdzieś w niebie potęga większa niż wszystkie i sądzą, że warto umrzeć w jej imię. O ile w filmie przedstawiana jest ta opcja pozytywnie, to ja osobiście w pełni podzielam lęk Rzymian. Człowiek, który potrafi przezwyciężyć naturalny ludzkiej rasie lęk przed śmiercią i który dobrowolnie rezygnuje z zemsty oraz innych przyjemności tego świata, może być wprawdzie święty, ale może też stać się śmiertelnie niebezpieczny. „Quo Vadis” chwali tę wiarę obalającą mury i cesarzy, ale wiadomy zamach nieco osłabia wymowę filmu.
Żadną miarą nie zauważyłem natomiast nikogo wiedzionego namiętnością do władzy. Ten akurat fragment hasła reklamowego jest w filmie w pełni nieobecny, bo ludzi pchających się po trupach do rządzenia nie ma tu w ogóle. Nawet Tygellin, ów zły duch Nerona, w pełni zadowala się tym, co mu rzuci jego pan, i choć czasem się odszczeknie, to bardzo szybko wraca do merdania ogonem. Neron, następna z wielkich kreacji aktorskich tego filmu, nie jest więc obrazem bezlitosnego tyrana. Wręcz przeciwnie, cesarz budzi raczej politowanie i żałość, jako nijaki człowieczek, którego losy i urodzenie wepchnęły na zupełnie niepotrzebny mu do szczęścia tron i doprowadziły go w końcu do obłędu i śmierci. Ha, bywają korony zbyt ciężkie, aby je nosić.
Trzymając się jednak nadal opowieści o radosnym i świadomym pchaniu rąk w ogień dochodzimy do dwóch kluczowych postaci – Petroniusza i Chilona. Obaj utrzymują się na powierzchni rzymskiego życia dzięki swej przebiegłości, błyskotliwej inteligencji i umiejętności we władaniu słowem. Wykorzystują jednak swoje zalety do bezwstydnego płaszczenia i podlizywania się silniejszym, co ma zapewnić im spokój, dostatek i powodzenie u płci przeciwnej. Mimo to jednak obaj decydują w pewnym momencie, że przyszedł czas powiedzieć stop. Dlaczego? To chyba największa z tajemnic „Quo Vadis” i każdy widz sam będzie musiał sobie poszukać odpowiedzi. W przypadku Chilona odpowiedź podano wprawdzie na tacy, każąc mu przyjąć chrzest i przejść na chrześcijaństwo. Ale pomimo, że po okolicy kręcił się, jako przykład i sugestia, kiepsko zagrany święty Paweł, to jednak wydaje mi się, że ani Grek, ani tym bardziej Rzymianin nie przejęli się specjalnie nauką Chrystusa. Alternatywnych wyjaśnień jest kilka. Mógł Chilon stwierdzić, że dostał do spłacenia dług, że Glaukus związał go sowim przebaczeniem, każąc mu głosić niewinność chrześcijan. Być też może, że Chilon po degustacji cyrkowych rozrywek cesarza i otoczenia postanowił się dołączyć do drugiej strony, uznając ją za lepszą. Co do Petroniusza, to zgubił go chyba czas. Zbyt długo chodził po ostrzu brzytwy i zmuszał się do noszenia twarzy cesarskiego przyjaciela. Dla niego odejście od tej znienawidzonej maski było ulgą i radością -i niewiele musiał złamać w sobie barier.
To kilka wniosków pofilmowych. A co z samą przyjemnością oglądania? Jest różnie. Jeżeli w obiektywie znajduje się kilka postaci, a pomieszczenie jest niewielkie, to mamy do czynienia ze scenami sfilmowanymi po mistrzowsku. Niestety, kiedy tylko kamera próbuje objąć szerszy plan, to reżyser do spółki ze statystami gubią się – i niezależnie od tego, co sobie pan Kawalerowicz zamarzył, w widzu budzi się nuda. Twórcy przewidzieli chyba jednak tą słabość swego rzemiosła i przez większość filmu akcja toczy się w małych pomieszczeniach, gdzie aktorzy mają szansę, aby pokazać swój kunszt. A jest co prezentować, bo w zasadzie każdy, kto miał coś znaczyć w „Quo Vadis”, pokazał się z najlepszej strony. Jedyne wyjątki to Rafał Kubacki (ale nie jest on z tej branży i można mu to wybaczyć) oraz święty Paweł (nazwiska nie pomnę). Jeżeli dodać do tego świetne zdjęcia i kilka naprawdę genialnie sfilmowanych i rozegranych momentów, to bilans plusów i minusów „Quo Vadis” jest daleko po stronie tych pierwszych. Warto zobaczyć, warto też omówić przy piwie ten hymn na cześć postępowania nierozumnego, acz pięknego.
• • •
Konrad Wągrowski [40%]
Po co się starać?
Jak wiadomo, kino polskie obecnie produkuje 3 rodzaje filmów: coraz gorsze filmy gangsterskie spod znaku Pasikowskiego, coraz gorsze komedie kryminalne spod znaku „Kilera” i Olafa Lubaszenki oraz ekranizacje arcydzieł literatury narodowej. Bywa też, że czasem pojawi się inny film, zwykle nieudany, ale tylko te trzy powyższe mogą liczyć na większą frekwencję. I nie opuszcza mnie obawa, że tylko takimi produkcjami będziemy raczeni przez wiele najbliższym lat. Bo odwagi i pomysłu u naszych twórców filmowych ani za grosz.
Ekranizacja „Quo Vadis” należy oczywiście do trendu literackiego polskiej kinematografii. Wydaje się, że nie ma żadnego ryzyka, biorąc na tapetę dzieło pierwszego polskiego noblisty. Sienkiewicz to znakomity scenarzysta filmowy, tytuł nośny nie tylko w Polsce, sponsorzy garną się do wsparcia, najlepsi aktorzy biją się o rolę. Z tego musi wyjść przynajmniej film przyzwoity. Niestety, nie wyszedł. Twórcy uwierzyli, że tak łatwo będzie na „Quo Vadis?” zarobić pieniądze, że starać się już nie trzeba.
Z punktu widzenia sztuki filmowej nie znajdzie się w „Quo Vadis” kompletnie nic ciekawego. Choć przynajmniej aktorstwo nie jest złe – na plus zaskakuje Linda, bardzo dobry w roli Petroniusza i, o dziwo, Deląg jako Winicjusz. Dobry jest Bajor – pokazał Nerona przerysowanego, jakiego opisał Sienkiewicz. Dobry Trela w roli Chilona Chilonidesa. Nie wykorzystano Majchrzaka jako Tygellina. Święty Piotr – Franciszek Pieczka mnie jakoś nie poruszył. Nie wiem, jak można było zatrudnić aktora tak bez charyzmy do roli Pawła z Tarsu, który akurat charyzmę miał na pewno. Fatalnie wypadły znów role kobiece – Magdalena Mielcarz jako Ligia, nie jest może aż taka pomyłką jak Izabela Scorupco w „Ogniem i Mieczem”, ale jest słaba. Podobnie Marta Piechowiak – Eunice. Poppea wygląda dobrze, aż do momentu, gdy się odezwie. Jedynie Pieczyńska jako Akte trzyma dobry poziom. A po „Przedwiośniu” uwierzyłem, ze jednak są w Polsce dobre młode aktorki… Kilka postaci zresztą (Ursus, Eunice, Poppea, Ligia) ma pewną wspólną cechę – ich gra nie jest taka zła, aż do momentu gdy się nie odezwą…
Zwraca uwagę montaż – tak fatalnego w kinie do tej pory chyba nie widziałem. Mam wrażenie, ze montażysta zepsuł wszystko co mogłoby być w „Quo Vadis” obiecujące… Świetnym przykładem jest już pierwsza scena między Petroniuszem i Winicjuszem. W powieści – spokojna i dostojna dyskusja w kąpieli. Tu – szybkie przerzucanie się zdaniami, nachodzącymi na siebie – jakby jakiś reportaż, czy co? Zaiste, montaż „Quo Vadis” zasługuje na temat książki instruktażowej „Jak nie montować filmu”.
Słaba jest także muzyka, do tej pory silny element polskich superprodukcji.. Jest ona wyjątkowo nieskomplikowana – albo głośne tony w sytuacjach dramatycznych, albo słodka melodyjka w scenach miłosnych. Fatalnie wyreżyserowane sceny zbiorowe. Mam uwierzyć, ze 20 podbiegających w rożne strony osób to spanikowany tłum, czy zbuntowany lud?
Film ratuje nieco aktorstwo Lindy, Treli i Bajora i sam temat. Po wyjątkowo negatywnych recenzjach, nastawiłem się na cos gorszego, ale przynajmniej widz się nie nudzi podczas projekcji, nie chce wyjść z kina, nie ma aż takich wpadek, jak Scorupco jako Helena w „Ogniem i Mieczem”, ale na pewno można było ten film, nawet w polskich warunkach, zrobić dużo lepiej. Marzenia o Oscarze prysły.
Na koniec pozostawię sobie mój osobisty, największy zarzut – uwielbiam książkę Sienkiewicza, porusza mnie ona podczas każdej lektury. Nie wiem jak zrobili to twórcy „Quo Vadis”, ale w filmie ani przez chwilę nic mnie za serce nie chwyciło, nie wzruszyło, nie zmusiło do przemyśleń. A przecież chyba właśnie film miał odwoływać się do serca i uczuć, prawda?
koniec
1 listopada 2001

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Klasyka kina radzieckiego: Odcięta głowa Jima Clarka
Sebastian Chosiński

17 IV 2024

Niby powinny cieszyć nas wielkie sukcesy odnoszone przez polskich artystów poza granicami kraju. A powieść Brunona Jasieńskiego „Człowiek zmienia skórę” bez wątpienia taki sukces odniosła. Tyle że to sukces bardzo gorzki: po pierwsze – książka była typowym przejawem literatury socrealistycznej, po drugie – nie uchroniła autora przed rozstrzelaniem przez NKWD. Cztery dekady po jego śmierci na jej podstawie powstał w sowieckim Tadżykistanie telewizyjny serial.

więcej »

Co nam w kinie gra: Perfect Days
Kamil Witek

16 IV 2024

„Proza życia według klozetowego dziada” może nie brzmi za zbyt chwytliwy filmowy tagline, ale Wimowi Wendersowi chyba coraz mniej zależy, aby jego filmy cechowały się przede wszystkim potencjałem na komercyjny sukces. Zresztą przepełnione nostalgią „Perfect Days” koresponduje całkiem nieźle z powoli podsumowującym swoją twórczość Niemcem, który jak wielu starych mistrzów, powoli zaczyna odchodzić do filmowego lamusa. Nie znaczy to jednak, że zasłużony reżyser żegna się z kinem. Tym bardziej że (...)

więcej »

Fallout: Odc. 1. Odkrywanie realiów zniszczonego świata
Marcin Mroziuk

15 IV 2024

Po obejrzeniu pierwszego odcinka z jednej strony możemy poczuć się zafascynowani wizją postapokaliptycznego świata, w którym funkcjonują bardzo zróżnicowane, mocno od siebie odizolowane społeczności, z drugiej strony trudno nie ulec lekkiej dezorientacji, gdyż na razie brakuje jeszcze połączenia pomiędzy poszczególnymi wątkami.

więcej »

Polecamy

Bo biblioteka była zamknięta

Z filmu wyjęte:

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

Quo Vadis, Wiedźminie?!
— Anna Draniewicz

Tegoż twórcy

Esensja ogląda: Grudzień 2012 (DVD i BR)
— Sebastian Chosiński, Krystian Fred, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski

Tegoż autora

Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski

Statek szalony
— Konrad Wągrowski

Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski

Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski

Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski

Migające światła
— Konrad Wągrowski

Śladami Hitchcocka
— Konrad Wągrowski

Miliony sześć stóp pod ziemią
— Konrad Wągrowski

Tak bardzo chciałbym (po)zostać kumplem twym
— Konrad Wągrowski

Kac Vegas w Zakopanem
— Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.