East Side Story: Azyl w samym środku Piekła [Andriej Konczałowski „Raj” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Tak poważnego filmu jak „Raj” Andriej Konczałowski nie nakręcił od lat. Ba! całkiem prawdopodobne, że to w ogóle pierwszy jego obraz o takim ciężarze gatunkowym. Opowiadając o uczestniczących we francuskim ruchu oporu z czasów drugiej wojny światowej emigrantach z carskiej Rosji, wpisał się bowiem jednocześnie w tematykę Holokaustu.
East Side Story: Azyl w samym środku Piekła [Andriej Konczałowski „Raj” - recenzja]Tak poważnego filmu jak „Raj” Andriej Konczałowski nie nakręcił od lat. Ba! całkiem prawdopodobne, że to w ogóle pierwszy jego obraz o takim ciężarze gatunkowym. Opowiadając o uczestniczących we francuskim ruchu oporu z czasów drugiej wojny światowej emigrantach z carskiej Rosji, wpisał się bowiem jednocześnie w tematykę Holokaustu.
Andriej Konczałowski ‹Raj›EKSTRAKT: | 80% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Raj | Tytuł oryginalny | Рай | Reżyseria | Andriej Konczałowski | Zdjęcia | Aleksandr Simonow | Scenariusz | Andriej Konczałowski, Jelena Kisieliowa | Obsada | Julia Wysocka, Christian Clauß, Philippe Duquesne, Isabelle Habiague, Piotr Michałkow, Wiktor Suchorukow, Peter Kurth, Jakob Diehl, Wiera Woronkowa, Valérie Zaccomer, Joła Sańko, Philipp Basener, Jean-Denis Römer, Cecile Plaige, Irina Diemidkina, Ramona Kunze-Libnow | Muzyka | Siergiej Szusticki | Rok produkcji | 2016 | Kraj produkcji | Niemcy, Rosja | Czas trwania | 127 min | Gatunek | psychologiczny, wojenny | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Andriej Siergiejewicz Konczałowski to jeden z najwybitniejszych żyjących rosyjskich reżyserów filmowych, który ostatnią dekadę istnienia Związku Radzieckiego spędził na emigracji (między innymi kręcąc filmy w Hollywood). Dzisiaj także dzieli swoje życie między Rosję, Stany Zjednoczone i Europę Zachodnią. Co jednak najważniejsze, ciągłe podróże i zmiany miejsca zamieszkania nie stają mu na przeszkodzie w pracy nad kolejnymi filmami. Wyjeżdżając z kraju pod koniec lat 70. ubiegłego wieku, starszy brat Nikity Michałkowa i potomek rodów o korzeniach artystycznych miał na koncie takie arcydzieła, jak „Szlacheckie gniazdo” (1969), „ Wujaszek Wania” (1970) i „ Syberiada” (1978). Po upadku ZSRR i – częściowym – powrocie do ojczyzny kręcił przede wszystkim w groteskowy sposób portretujące nową Rosję, jak chociażby „Kurka Riaba” (1994), „Dom wariatów” (2002) i „Blask luksusu” (2007). Na stare tory powrócił dopiero przed trzema laty, gdy zabrał się za kręcenie „ Białych nocy listonosza Aleksieja Trapicyna” – filmu, który zdobył Srebrne Lwy na festiwalu w Wenecji. Krótko potem rozpoczął kolejny projekt, który zatytułował „Raj”. To bardzo przekorny tytuł jak na film opowiadający w sporej swej części o Holokauście, prawda? Scenariusz do „Raju” Konczałowski napisał we współpracy z Jeleną Kisieliową, która wspomogła go już przy „Białych nocach…”. Obraz kosztował 4,5 miliona euro, a pieniądze wyłożyli na niego producenci rosyjscy i niemieccy. Premiera odbyła się, jak często w przypadku dzieł Andrieja Siergiejewicza, we wrześniu 2016 roku w Wenecji, gdzie Rosjanin po raz kolejny zgarnął Srebrne Lwy za najlepszą reżyserię. „Raj” nominowano także do Złotych Lwów, ale musiał uznać wyższość dramatu „Kobieta, która wyszła” w reżyserii Filipińczyka Lava Diaza, który był zresztą swobodną ekranizacją opowiadania Lwa Tołstoja „Bóg widzi prawdę, ale czeka”. Po Wenecji film Konczałowskiego pokazywano na festiwalach i przeglądach w Hajfie, Chicago, Palm Springs, Sztokholmie, Mar del Plata oraz warszawskim „Sputniku” (w listopadzie). Dobre noty krytyków przełożyły się na nominacje do Oscara oraz Złotych Globów. W kontekście wszystkich sukcesów może nieco zaskakiwać fakt, że widzowie rosyjscy dzieło to będą mogli podziwiać w swoich kinach dopiero od 19 stycznia. Ale prawdopodobnie jest to zabieg jak najbardziej świadomy, mający poprzedzić przedoscarową gorączkę. Akcja filmu rozpoczyna się latem 1942 roku w Paryżu, a główną postacią tej części obrazu jest czterdziestoletni komisarz kolaborującej z nazistami policji Jules Garnier Michaud. Nie przepada on wprawdzie za Niemcami, ale im się wysługuje – trochę ze strachu, trochę dla pieniędzy. Gdy w domu żona wypomina mu pośredni udział w wielkiej łapance Żydów (chodzi o tak zwaną obławę Vel d’Hiv, o której nakręcono już we Francji kilka filmów, jak na przykład „ Klucz Sary” czy „ Obława”), bagatelizuje to zdarzenie, odsuwa od siebie winę. To prawda, nie biegał po ulicach, nie wyciągał żydowskie dzieci z kryjówek, ale za to przesłuchuje tych, którzy zostali aresztowani za to, że dzieciom tym pomagali. Przed oblicze Michauda trafia więc Olga Kamieńska – Rosjanka pochodzenia kozackiego, emigranta po rewolucji październikowej, przez lata dziennikarka magazynu modowego „Vogue”, która po zajęciu Paryża przez Niemców związała się z Résistance. Olga jest kobietą dojrzałą, ale wciąż jeszcze piękną i atrakcyjną, kusi więc komisarza swoimi wdziękami, mając nadzieję, że tym sposobem uda jej się w najgorszym razie uniknąć tortur, a w najlepszym – opuścić więzienie Fresnes. Niestety, nieszczęśliwy zbieg okoliczności sprawia, że Kamieńska zostaje deportowana do obozu zagłady. Równolegle z historią Kamieńskiej poznajemy losy zafascynowanego literaturą rosyjską, a zwłaszcza twórczością Antona Czechowa, niemieckiego arystokraty Helmuta Axenberga, który po dojściu Hitlera do władzy dał się ponieść euforii i wstąpił do NSDAP. Stał się wzorcowym nazistą (akceptującym instytucjonalny antysemityzm), nie przestając być jednocześnie – co typowe dla wielu Niemców – karnym służbistą. Połączenie tych dwóch cech dało – nie tylko zresztą w jego przypadku – piorunującą mieszankę, dzięki której realne stało się wymordowanie sześciu milionów Żydów. Kolejnym krokiem na drodze kariery Axenberga staje się przynależność do SS i wypełnienie misji powierzonej mu przez samego Heinricha Himmlera – kontroli finansów obozów koncentracyjnych, a tym samym ukrócenie w nich korupcji i kradzieży. Helmut z pełnym oddaniem wykonuje swoje zadanie, jeżdżąc od obozu do obozu. W końcu trafia do Treblinki, gdzie spotyka swego przyjaciela ze studiów w Heidelbergu Dietricha Vogela oraz… Olgę Kamieńską, z którą po raz pierwszy spotkał się w czasie beztroskich wakacji spędzonych we Włoszech latem 1933 roku. Zakochał się wtedy w pięknej Rosjance; nie starczyło mu jednak czasu, by zdobyć jej serce. Skąd wiadomo, że to Treblinka (bo w filmie nazwa obozu nie pada)? Helmut i Dietrich w czasie zakrapianych alkoholem spotkań rozmawiają o swojej przeszłości, o fascynacji literaturą i Czechowem. Wtedy Vogel uświadamia przyjaciela, że służą idei, która doprowadziła do tego, że ukochana Czechowa z lat młodości, Żydówka Dunia Efros, trafiła do pieca krematoryjnego – tu, w tym obozie. A zamordowano ją właśnie, osiemdziesięciodwuletnią kobietę, w 1943 roku w Treblince. (Choć może to być też w przypadku Konczałowskiego zabieg czysto retoryczny). W trakcie filmu wielokrotnie pada nawiązanie do jego tytułu. Wyjaśnienie jego genezy jest tak samo makabrycznie przewrotne, jak i sam tytuł w kontekście fabuły. Rajem jest dla Helmuta świat, w jakim żyje – nazistowskie Niemcy, kraj idealny, dumny, pozbawiony Żydów, całkowicie oddany obowiązującemu w III Rzeszy światopoglądowi. Axenberg to człowiek idealnie przykrojony na miarę państwa totalitarnego – fanatyk gotowy oddać życie za ideę. Każdą ideę, która obiecuje stworzenie idealnego społeczeństwa. Nie bez powodu stwierdza w rozmowie z Olgą: „Gdybym urodził się w Rosji, a nie w Niemczech, zostałbym komunistą”. Przypomnijmy: wypowiada te słowa do osoby, której rodzina uciekła z ojczyzny przed bolszewikami. To kolejny dowód na to, jak niewiele Helmut rozumie z zawiłości świata. Jak mocno jego umysł skażony jest propagandą. Ale słowo „raj” ma w filmie Andrieja Siergiejewicza jeszcze jedno znaczenie. Rajem staje się dla Kamieńskiej mieszkanie Helmuta w esesmańskiej willi na terenie obozu. Azyl w samym środku Piekła. Miejsce, w którym Olga może czuć się bezpieczna, choć na zewnątrz – zgodnie z przechwałkami komendanta obozu Krausego – ginie każdego dnia w komorach gazowych dziesięć tysięcy ludzi. To niesamowite spotkanie dwojga bohaterów po latach obrazuje też, jak to jest możliwe, że ludzie, którzy w czasach pokoju mogą pałać do siebie odwzajemnianą sympatią, gdy tylko zmienia się sytuacja polityczna – stają po dwóch stronach barykady. Płynące z tego przesłanie aktualne jest w każdej epoce; można odnieść je także – choć oczywiście nie taki był zamysł Konczałowskiego – do sytuacji w Polsce anno Domini 2016. Wszak wystarczy jedna idea, by z przyjaciół uczynić śmiertelnych wrogów. Oprócz klasycznego sposobu narracji rosyjski reżyser sięga jeszcze po formę nie tak charakterystyczną dla współczesnej kinematografii – jego bohaterowie (Michaud, Kamieńska, Axenberg) siedzą przy biurku na tle gołej ściany i spowiadają się ze swego życia. Ten zabieg – tak minimalistyczny – podbija emocje i, co najważniejsze, ma całkowite uzasadnienie fabularne. Ale o tym przekonujemy się, dobrnąwszy do sekwencji finałowej. W roli Olgi Kamieńskiej reżyser obsadził swoją żonę Julię Wysocką (rocznik 1973), która po ukończeniu szkoły aktorskiej w Mińsku zadebiutowała główną kreacją w pierwszej ekranizacji powieści Wasila Bykaua „Pójść i nie wrócić” (1992) Nikołaja Kniaziewa. Później pojawiała się przede wszystkim w filmach męża, między innymi w głośnym „Domu wariatów” (2002). W hrabiego Axenberga wcielił się Niemiec Christian Clauß, znany głównie z seriali kryminalnych i sensacyjnych. Kinematografię niemiecką reprezentują również: wcielający się w komendanta Krausego Peter Kurth („Goodbye, Lenin!”) oraz Jakob Diehl („Baader-Meinhof”, „ Kochany Hans, najdroższy Piotr”), który podarował swą twarz Dietrichowi. Komisarza Michauda zagrał natomiast Francuz Philippe Duquesne („Markiz de Sade”, „Brygady Tygrysa”, „Jeszcze dalej niż Północ”); z kolei Himmler patrzy na nas oczyma Wiktora Suchorukowa („ Weekend”, „ 22 minuty”, „ Orlean”). Spośród aktorów rosyjskich w epizodach zobaczyć możemy jeszcze: Wierę Woronkową („ Spaleni słońcem 2: Cytadela”) jako Rozę, kapo w baraku, oraz Jołę Sańko („ Żyła sobie baba”, „ Klatka”) i Irinę Diemidkinę („ Bitwa o Sewastopol”, „ Zoologia”) jako więźniarki. Za kamerą, podobnie jak podczas pracy nad „Białymi nocami…”, stanął Aleksandr Simonow, były etatowy operator Aleksieja Bałabanowa („ Ładunek 200”, „ Morfina”, „ Palacz”, „ Też chcę”). Ścieżka dźwiękowa, nie licząc oczywiście piosenek z epoki oraz fragmentów klasycznych kompozycji, wyszła spod ręki Siergieja Szustickiego, na co dzień dużo bardziej znanego w Rosji jako aktor i prezenter programów telewizyjnych.
|